Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Days of Destroyer

XXII. Cztery wiatry- lekcja geografii instant...

Autor:Socki
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy
Uwagi:Fusion
Dodany:2010-03-04 08:54:23
Aktualizowany:2010-03-04 08:54:23


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Autor ogólnie nie ma nic przeciwko kopiowaniu czegokolwiek z tego fica przez osoby trzecie... Jeżeli takowa się w ogóle znajdzie, to niech osoba trzecia sobie kopiuje co chce i niech się nie krępuje.


Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny


Chcąc, nie chcąc, Lina i Goury musieli chwycić swoje sfinksy i ruszyć za smukłą postacią Soe. W sumie, i tak nie wiedzieli gdzie są i gdzie mają iść, a ta boginka nie wykazywała szczególnie wrogich zamiarów. W najgorszym wypadku Lina przyzwałaby kulę smoka i Soe oraz połowa gór wyleciałyby w powietrze.

Szli powoli klucząc między kolejnymi skałami i krzakami. Gwiazdy i księżyc oświecały im drogę i tańczyły w srebrnych włosach Soe, która przypominała chwilami zjawę. W ten sposób doszli do niewielkiej pieczary, położonej nad brzegiem ogromnego jeziora. Kobieta wprowadziła ich do środka i usadowiła na skalnej posadzce.

- No luksusów to ty tu nie masz.- Mruknęła Lina otrzepując podłogę i wspominając miękkie fotele Burl al. Rabal. Soe uśmiechnęła się jedynie na dźwięk kąśliwej uwagi i wszyła z jaksini by nabrać wody z jeziora. Sfinksy posłusznie zwinęły się obok swoich właścicieli i tak wszyscy czekali w milczeniu...na niewiadomo co.

Po dłuższej chwil Soe stanęła u wylotu pieczary i podniosła ręce ku niebu wprawiając tym samym Linę i Gourego w pewne osłupienie. Nim wiedźma zdążyła i to opisać trafnym komentarzem, Soe nabrała powietrza w płuca i zaśpiewała:

Powstań wietrze północy

Nadleć wietrze z południa

Wiej poprzez ogród mój

Niech przypłyną głosy

Szum wietrze wchodu

Dmij wietrze zachodu

Powróćcie mi szczęśliwie.

Gdy wysoki głos Soe umilkł nagle zerwał się porywisty wiatr, a kobieta odwróciła się w stronę Liny i Gourego i z tajemniczym uśmiechem oznajmiła.

- Niedługo przybędzie mój pierwszy syn i podaruje wam jedną odpowiedź. Już jest....

----------------------------------------Zefir-------------------------------------------------------

Do sali wleciał piękny, młody mężczyzna o orlich skrzydłach. Jego skóra była równie błękitna co matki, włosy przypominały pajęcze nitki, które obsiadła rosa, oczy pozbawione źrenic były jak perłowa masa, podobnie jego piękne skrzydła. Skłonił szlachetną głowę przed matką i spojrzał na przybyszy.

- Kim oni są?- zapytał, a jego delikatny głos napłynął jakby z oddali. Lina i Goury poczuli, jak ich ubrania wilgotnieją, w dodatku każdy gest młodego chłopaka sprawiał, że owiewały ich kolejne fale wilgotnego wiatru.

- O rany! Lina on jest bogiem wiatrów!- Wyszeptał Goury na ucho czarownicy.

- Nie musisz szeptać Goury.- Mruknęła Lina.- On wie, że jest wiatrem.

- Matko, kto to?- Powtórzył pytanie młodzieniec.

- Podróżni.- Odpowiedziała Eos.- Usiądź mój najmłodszy synu, opowiedz jakie wieści przynosisz z zachodnich krajów.- Młodzieniec posłusznie przysiadł na ziemi i spojrzał na dwójkę przybyszy, a potem na matkę.

- Powiedz nam, co dzieje się w dalekich krajach. Pomóż im.- powiedziała błękitno skóra kobieta ledwo widocznym gestem wskazując na szermierza i wiedźmę.

- Leciałem długo, widziałem wiele.- Odparł chłopak. - Przemierzałem zachodnie krainy, widziałem morza, słyszałem wiele szeptów i snów…znam wiele odpowiedzi na wiele pytań. Ale są setki takich jak wy, dlatego odpowiem tylko na jedno wasze pytanie. - Powiedział z nutą wzgardy w głosie. Lina wydęła usta.

- Zdziwiłbyś się ładny inaczej przyjacielu…ty nie umiesz rzucić Ragna Blade. - Mruknęła ale wiatr ją zignorował i czekał na pytanie. W końcu czarownica zrezygnowała z kłótni z bogiem i zapytała:

- Co robią nasi wrogowie?

- Stołecznemu miastu Akkara niedługo zagrozi niebezpieczeństwo, większe i straszniejsze niż wszystkie, które widziała. Wolf Pack Island zostanie puste. Niszczyciel zbiera siły a jego zdrada sięgnęła już do serca waszego świata, nikt i nic nie jest bezpieczne. On ma wielu szpiegów, zwierzęta, ludzi…rośliny. Szukają szóstki podróżnych, którzy ważyli się przeciwstawić woli Niszczyciela. Znajdą was…

- Tak, to już gdzieś słyszeliśmy.- Mruknęła Lina.- Wolałabym wiedzieć gdzie się teraz na przykład znajdują.

- Nie takie było pytanie.- Odburknął wiatr.

- Zapytałam co robią?- Prychnęła oburzona wiedźma.- To pytanie było ogólnikowe!

- To było pytanie niesprecyzowane.- Odpowiedział i podniósłszy się, podszedł do wyjścia.

- Hej! To podłe! - Krzyknęła za nim Lina.

- Niby co w tym podłego, człowieku? I tak już wiesz więcej, niż powinnaś. Bywajcie.- Powiedział i odleciał.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Tupnęła nogą.

- Co za koleś! Niekonkretne pytanie!- Prychnęła

- Ależ Lino, teraz wiemy, że Zel i dziewczyny muszą się śpieszyć.- Zauważył Goury.

- Świetnie! Powiedz im to!!!

- Ale jak?- Wyjąkał szermierz.

- NO WŁAŚNIE!!!- Ryknęła. Jednak zanik Lina zaczęła się drzeć przerwał jej delikatny chichot Soe.

- Niedługo przybędzie mój drugi syn. On podaruje wam jedną przysługę. Już jest...

-----------------------------------------------Notos------------------------------------------------

Do sali wszedł mężczyzna. Jego muskularna sylwetka była spowita mleczną mgłą, która zaraz wypełniła całe wnętrze. Przyjaciele ledwo dostrzegli, że trzyma w rękach dzban z wodą.

- Usiądź mój drugi synu i opowiedz nam co dzieje się na południu- powiedziała Soe. Przywitał matkę skinieniem głowy po czym wskazał na przybyszy.

- Kto to?- Zapytał a na Linę i Gourego chlusnęła ściana wody. Czarownica wycisnęła z włosów wodę i podeszła do mężczyzny.

- Lina Inverse na pewno o mnie słyszałeś...a to jest Goury Gabriev.- Przedstawiła się i wskazała ręką na blondyna, który teraz też starał się pozbyć nadmiaru wody ze swoich włosów.

- Dlaczego mi to mówisz człowieku?- zapytał zaskoczony wiatr

- Pytałeś....- Odparła ruda.

- Nie ciebie...człowieku.- Padła odpowiedź. Lina zrobiła się koloru dojrzałego pomidora ale nic nie powiedziała. Chyba nie wiedziała jak zareagować na tego typu pojazd. Tak bezczelny w stosunku do niej już dawno nikt nie był....a przynajmniej nie próbował.

- Synu, podaruj tym ludziom przysługę.- rozkazała Eos. Mężczyzna odwrócił się w ich stronę i powiedział.

- Ale tylko jedną… Proście, ale róbcie to mądrze. - Rozkazał. Lina zamyśliła się. Najpierw pomyślała o broni, potem o jakimś artefakcie. Miała tyle pomysłów, a tu trzeba wybrać jeden. Czarownica stała pogrążona w zadumie, gdy nagle usłyszała głos Gourego.

- Hej Lina a może by tak worek nieskończonego jedzenia. Chciałbym coś takiego dostaaa.....

- Goury!!! Nie kończ!!! - Krzyknęła Lina, jednak nim zdążyła dobiec do szermierza w jego dłoniach pojawił się skórzany worek a wiatr rozpłynął się. Szermierz zajrzał do środka, po czym wyciągnął soczyste jabłko.

- Jabłuszko?- Zapytał Linę wyciągając w jej stronę owoc. Czarownica wcisnęła mu piękniusie, czerwoniutkie jabłuszko w twarz.

- Tyyy!!! Ryknęła wściekła- Goury ty debilu!!! Zmarnowałeś życzenie!!! Jedyne życzenie!!!-

- Serio? -Zdziwił się.

- No nie… HEJ! Hej ty wiater! Wracaj! Wracaj on tylko żartował!- Krzyknęła wiedźma w stronę wyjścia, jednak nie przyniosło to żadnego rezultatu. Ze wszystkich rzeczy, których mogli zapragnąć, dostali bezdenny worek jedzenia.


Lina rzuciła w Gourego workiem.

- Ty debilu ty!!! Barani łbie!!! Ty…- zamachnęła się na chłopaka, który ze stoickim spokojem przyjmował kolejne wyzwiska. Zignorował rozwścieczonego rudzielca i wyjął z torby kurczaka.

- Byłem głodny, Lino.- Wyjaśnił wgryzając się w udko. Linę zatkało. Po chwili w milczeniu wygrzebała z worka tabliczkę czekolady i pożarła ją w całości.

- Ej Lina dawaj to moje!!!- Oburzył się Goury na widok kolejnych porcji, które pochłaniała wiedźma. Zupełnie tak jakby bał się, że jest w stanie opróżnić bezdenny worek.

- A wypchaj się, musze odreagować!- Wysepleniła Lina przez pełne usta.

- Też jestem głodny!-

- Ja bardziej! Zdenerwowałam się!!!-

- Dawaj!-

- W życiu!- Nagle oboje zamarli, widząc zszokowaną Soe. Kawałek mięsa upadł na podłogę z cichym plaśnięciem. Zapadła niezręczna cisza…i trwała…i trwała jeszcze dłużej.

Pierwsza milczenie przerwała Soe. Podeszła do wejścia i zaczęła mówić.

- Niedługo przybędzie mój trzeci syn. On podaruje wam jedną wskazówkę.

--------------------------------------------Euros---------------------------------------------------

Do sali wpadł potężny, szary rumak, a jego ciało zdawało się być całe z wirującego piachu. Dopiero po chwili dostrzegli, że konia dosiada mężczyzna. Jego ciało, podobnie jak konia, przypominało wirującą pustynię . Wyschnięta trawa tworzyła jego włosy, a w oczach jaśniały błyskawice.

- Mój trzeci synu, opowiedz jakie wieści przynosisz ze wschodu.- zaczęła Soe, lecz jej delikatny głos zaraz zniknął, zagłuszony śmiechem potężnym jak kościelny dzwon.

- Nie zwykłaś pytać, moja matko, co się dzieje na wschodzie!- wykrzyknął mężczyzna zeskakując z konia. Narowiste zwierzę jęło skakać i wierzgać.

- Nie ja potrzebuję wieści.- odparła Soe. Dopiero teraz trzeci wiatr zauważył przybyszy, spojrzał na nich i wykrzyknął.

- Kim oni są?!- Silny podmuch gorącego wiatru przycisnął Linę i Gourego do ściany.

- Rany! Już trzeci raz.- mruknęła Lina odklejając się od ściany i strzepując piach z mokrego ubrania.

- Nie jesteście zbyt kontaktową rodzinką, co?- zapytała ze złośliwym uśmieszkiem.

- Zamknij się człowieku!- Wiatr ponownie przycisnął ją do ściany.

- Lina, to nie był dobry pomysł.- Wymruczał Goury po tym, jak udało mu się wypluć piach z buzi.

- Co ty nie powiesz?- warknęła czarownica.

- Trzeci synu. Zostaw tych ludzi, są moimi gośćmi. Chcę żebyś podarował im wskazówkę.- Soe podeszła do swojego syna.

- To tylko ludzie!- wykrzyknął- Lecz woli matki nie mogę się sprzeciwić.- spuścił dumną głowę przed błękitno skórą kobietą.

- Proście.

Lina ponownie się otrzepała i podeszła do wiatru.

- Ale sobie ich wychowałaś- mruknęła - Goury siedź cicho.- Powiedziała na wszelki wypadek. Tym razem nie miała wątpliwości.

- Jak zakończyć naszą wyprawę?- zapytała. Wiatr popatrzył na nią z pogardą.

- Myślisz, że jesteś przebiegła człowieku? Twoje pytanie było głupie ale i tak na nie odpowiem.

- Musicie dotrzeć do celu.- Odpowiedział.

- Że co?- zapytała z niedowierzaniem Lina

- To co usłyszałaś człowieku.- Trzeci wiatr dosiadł swojego rumaka i wygalonował z jamy. Lina załamała się. Już gorzej być nie mogło! Trzy podarunki wiatrów stracone!!! Co przyniesie czwarty?! Bo chyba jest czwarty?


- Nic z tego nie rozumiem.- mruknęła do siebie Lina. Nagle poczuła czyjąś rękę na ramieniu.

- Nie musisz, koniec końców, on miał rację. Musimy dążyć do celu.- Rozległ się nad nią znajomy głos. Spojrzała w górę i odwzajemniła uśmiech szermierza. Czasami nie doceniała tego całego Gourego. Nagle klasnęła w ręce.

- To co? Jeszcze poznamy jakiegoś synka, no nie?- krzyknęła do Soe. Kobieta zmierzyła ją nieprzychylnym spojrzeniem ale kiwnęła głową. Podobnie jak poprzednio, podeszła do wylotu jamy i powiedziała.

- Niedługo przybędzie mój czwarty syn. Uważajcie, bo on podaruje wam prawdę...

---------------------------------------Boreasz------------------------------------------------------

Najpierw poczuli przenikliwy chłód. Dopiero po chwili w sali pojawił się potężny mężczyzna. Był stary, jednak zachował piękną wyprostowaną sylwetkę godną bogów. Jego skóra była błękitna. A DWIE twarze porastała długa srebrna broda.

- Jesteś pewna, że to twój syn...a nie jakiś wujek?- szepnęła Lina do Soe, jednak ta ją zignorowała.

- Mój najstarszy synu, powiedz co dzieje się na północy.- Rozkazała kobieta.

- Witaj matko, witaj i ty Lino Inverse. Miło cię widzieć Goury Gabrievie.- powiedział donośnym głosem. Przyjaciele poczuli jak drętwieją z zimna, a ich mokre ubrania zamarzają. Czwarty wiatr podszedł do dwójki ludzi i przystanął.

- Moja matka zażyczy sobie abym powiedział wam prawdę. Mówcie zatem.- Lina spojrzała na Gourego i na odwrót. Szermierz dał jej do zrozumienia, że nie do niego należy ta decyzja. Lina zamyśliła się. Prawda jest straszna. Na początku chciała zapytać czy im się uda lub czy przeżyją, jednak po chwili namysłu doszła do wniosku, że nawet gdyby sprawa była przegrana to i tak będą walczyli. Że nie chce znać końca tej historii. Było jedno jedyne pytanie, na które chciała znać odpowiedź.

- Czy kiedykolwiek będzie jak dawniej?- W sali zapadła zupełna cisza.

- Nie- głos czwartego wiatru brzmiał jak zimna stal. Czarownica spuściła głowę.

- Nigdy nie będzie tak jak dawniej....gdyż czas nie stoi w miejscu Lino Inverse. Wiatr nigdy nie gładzi tej samej trawy, tego samego liścia. Wszystko się zmienia, lecz to od was zależy, jak zmieni się świat w waszym rozumieniu tego słowa.- Powiedział wiatr po czym zamilkł na chwilę.

- Mogłaś zapytać mnie o wszystko ale twoje serce się lęka Lino Inverse, pamiętaj zatem, że nic nie zdarza się dwa razy…nie obawiaj się siebie. - Dodał i ruszył w stronę wyjścia, przystanął i pożegnał się z matką a chwilę później słyszeli już tylko zawodzenie wiatru i głos, który zdawał się śpiewać:

Nikt nigdy nie wie dokąd prowadzi droga, póki nie stanie u celu. Idźcie za północną gwiazdą aż przekroczycie horyzont. Wypełni się wtedy wasze przeznaczenie i w mrokach skra zapłonie. Zbliża się bowiem spełnienie nadziei waszej, lub kres wszystkich nadziei tego świata.

----------------------------------------------------------------------------------------------------


Lina parę razy powtórzyła w myślach zagadkowe słowa ostatniego z wiatrów. Nie wiele rozumiała z podpowiedzi wiatrów, właściwie tyle co nic. Jednak jedno było jasne. Musieli się śpieszyć.

- Pakuj się Goury ruszamy za horyzont.- Zarządziła podpierając ręce na biodrach. Chwyciła cugle swojego sfinksa i podeszła do Soe.

- Dziękuję.- Szepnęła schylając lekko głowę. Kobieta uśmiechnęła się tylko, a Lina poczuła, że wkłada jej do ręki coś zimnego. Czarownica otworzyła dłoń, miała w ręce mały, srebrny przedmiot, w którego wnętrzu jaśniało oślepiające białe światło.

- Oko cyklony.- wyszeptała kobieta.- To jest skra, która zapłonie w każdym mroku… A teraz idźcie i niech cztery wiatry Zefir, Notos, Euros i Boreasz mają was w swojej opiece. Lina już miała odejść gdy nagle przystanęła i zwróciła się ponownie do matki wiatrów.

- Mam ostatnie pytanie.- Powiedziała. Soe skinęła głową na znak zgody.

- Dlaczego nam pomogłaś?- Zapytała Lina, doskonale wiedząc, że bogowie natury nie należą do przychylnych gatunkowi ludzkiemu.

- Jesteście bohaterami, ratunkiem tego świata.- Powiedziała zaskoczona pytaniem boginka- Jesteście tymi co za cenę swego życia będą walczyli o sprawy wyższe.

- Już widziałam bohatersko ginących ludzi, ten zawód nie ma przyszłości.- Mruknęła Lina.- Wolałabym poznać prawdziwy powód, dla którego bóg pomaga ludziom...bo chyba nie robiłaś tego z własnej woli.

- Istnieją na tym świecie byty silniejsze od ciebie i ode mnie. Zamiast zadawać pytania, ciesz się ich przychylnością Lino Inverse.- To była ostateczna odpowiedź Soe. Po tych słowach boginka, podobnie jak jej synowie wcześniej, rozpłynęła się w powietrzu.

Czarownica schyliła głowę i wraz z Gourym opuścili kamienną salę kierując się ku ostatniemu ze szczytów Słonych gór. Gdy wraz z szermierzem schodzili stromym zboczem, wiał ciepły wschodni wiatr, przynosząc zapach ich domu. Lina nabrała powietrza w płuca i uśmiechnęła się do siebie bo przypomnieli się jej przyjaciele: Zel, Amelia, Filia, Xellos. Gdzie teraz byli? Co się z nimi działo…czy jeszcze żyli? Tęskniła za nimi.

- Tak, za przyjaciół o wiele łatwiej walczyć, niż za cały świat. - Powiedziała do siebie patrząc na Gourego proszącego swojego sfinksa by ten się ruszył.

- Lina?- Z zadumy wyrwał ją głos przyjaciela. Uniosła głowę i jej oczom ukazały się trzy strzeliste szczyty, przypominające kły smoka.

- Deimos!- Powiedziała wskazując na ostatnią i zarazem najwyższą górę- To król Słonych gór. Tam idziemy.

- A co później?- Zapytał szermierz.

- A później? Później to już tylko reszta świata.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Socki : 2010-03-04 22:32:08

    Nie no- mają kamyk nie? Kamyk będzie ważny...ale kamyk mogli znaleźć na drodze TT.TT

    Swoją drogą chciałabym móc wywalić wszystkie takie rozdziały XD

  • Kamenka : 2010-03-04 17:18:44
    Zapychacz

    Na dobrą sprawe nic nie wnosi,ale ciekawy,momentami zabawny zapychacz . A ogólnie cały pomysł orginalny,szkoda jednak,że żadnego konkretu z niego nasi bohaterowie nie wyciągneli. No może poza workiem bez dna z jedzeniem hihih :D

  • Socki : 2010-03-04 17:05:27
    XD

    Miałam ochotę wywalić ten rozdział mając nadzieję, że reszta też nie pamiętała. :D

  • Kamenka : 2010-03-04 13:49:42

    AAAaaa juz pamiętam ten motyw, o ja sklerotyczka durna!:P

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu