Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Nocowanie

Autor:Japyko
Korekta:Dida
Serie:Axis Powers Hetalia
Gatunki:Parodia
Dodany:2009-03-01 10:47:31
Aktualizowany:2009-03-01 22:36:31


Zamieszczono za zgodą autorki. Pobrano z AXIS*POWERS*HETALIA.


- P-przepraszam… Towarzyszu Rosjo? - Toris nieśmiało zajrzał do pokoju.

Ivan oderwał wzrok od podejrzanej cieczy, kapiącej do wiadra z jeszcze bardziej podejrzanej aparatury i raczył zwrócić uwagę na czekającego Torisa.

- Szto? - spytał nieco rozeźlony Rosja.

- Bo widzicie towarzyszu Rosjo… Ja…. Zaprosiłem do nas Polskę na nocowanie - wypalił w końcu Toris.

Rosja milczał.

I milczał.

I milczał.

Nagle wstał. Toris obawiał się najgorszego. Że Ivan wyśle go do kołchozu.

- A co to jest to… nocowanie? - Rosja przyswajał sobie nowe słowo.

- No…. - Toris za bardzo nie wiedział, jak to wytłumaczyć. - To jest tak, że przychodzi przyjaciel do przyjaciela, i razem gadają ,wygłupiają się, grają w gry planszowe i inne takie, no i oczywiście jeden zostaje na noc u drugiego.

- Ach. - Rosja znowu zapatrzył się na wiadro i wpadającą do niego ciecz. - A przyjdzie tylko Polska?

Litwa przypomniał sobie rozmowę telefoniczną z przyjacielem. Feliks nie wspominał nic o tym, by przyszedł ktokolwiek oprócz niego.

- Chyba tak… - odparł Toris. - Pewności nie mam…

Rosja popatrzył przez chwilę na Litwę swoim przerażającym spojrzeniem.

- Pochowaj wszystko, co cenne. Samowary, korony i stroje carów, biżuterię i wszystko inne. A to - wskazał ręką na aparaturę - zabij dechami, zamknij i zakop klucz pod słonecznikami.

- Ale jest środek zimy! - zaprotestował Litwa. - Nie ma śladu po słonecznikach!

- Jak mówię zakop pod słonecznikami, to zakop pod słonecznikami. Albo…- Toris nie czekał aż Ivan skończy. Od razu pobiegł po łopatę.

***

O godzinie szóstej wieczór dało się słyszeć melodyjne dzwonienie dzwonka do drzwi.

- Już biegnę! - krzyknął Litwa, próbując powstrzymać nadchodzący atak kaszlu.

Że też Łotwa i Estonia poszli na zwolnienie chorobowe! On chyba też będzie musiał tak zrobić. Na polu było minus trzydzieści, kurtka mu się gdzieś zapodziała, a musiał wykopać tę nieszczęsną skrytkę na klucz do bimbrowni. Wspaniale po prostu.

Za drzwiami stał Polska. A raczej coś obładowanego torbami i lekko przysypanego śniegiem, co można było uznać za Polskę.

- Hejcia! - Teraz nie było wątpliwości. To na pewno Feliks. - Jak zdrówko?

-Jak słyszysz. - Toris głośno wysmarkał nos. - Ivan kazał mi kopać dół na polu.

- Czy jego do reszty pogięło?! - wrzasnął Feliks, wchodząc do środka i przy okazji rozrzucając wszędzie pakunki. - W taki mróz?!

- Cichooo! - Litwa zatkał mu usta dłonią. - Skąd wiesz, czy nie stoi za ścianą i nie podsłuchuje?!

- E tam. - Feliks machnął ręką. - Na pewno ma coś lepszego do roboty… A, zobacz, co przyniosłem! - Wręczył zaskoczonemu Troisowi połowę paczek, które miał ze sobą.

- Co to jest? - spytał oszołomiony Litwa.

- A takie tam… Przeszukiwałem strych, to znalazłem trochę gratów, których ze sobą nie zabrałeś… I jeszcze drobny prezencik….- Feliks zarumienił się jak dorastająca panienka. - Sam zrobiłem… -dodał, gdy Toris wyjął z największej paczki, ciemnozielony wełniany sweter z o wiele za długimi rękawami.

- Dzięki… - Litwa uśmiechnął się lekko. - No, ale co ja cię tak trzymam w korytarzu! Chodźmy do mnie.

Mówiąc to, poprowadził Feliksa korytarzem.

A obawy Litwy okazały się słuszne. Bo rzeczywiście, Rosja był w pokoju obok i podsłuchiwał. I już zaczął planować zemstę…

***

Pokój Torisa okazał się być schowkiem na miotły. I to dość ciasnym. Bo powiedzcie mi, czy wasz schowek na miotły nie byłby ciasny, gdybyście władowali do niego trzy łóżka, jedną szafę zajmującą prawie całą ścianę, kolekcję zardzewiałej broni wszelakiej, mopy oraz dmuchany materac?

- To tu mieszkasz? - Feliks zręcznie przeskoczył nad starą szablą.

- Tak. Razem z Łotwą i Estonią. Jakoś się mieścimy - dodał, widząc pytające spojrzenie Feliksa. - Zdążyłem się przyzwyczaić.

- O - brzmiała bardzo inteligentna odpowiedź Feliksa. - Nie wiesz może, gdzie Rosja trzyma tace? Bo mam pewien pomysł…

***

Rosja spał sobie smacznie ,gdy nagle obudził go łomot. Zdezorientowany wyszedł na korytarz, a jego oczom ukazała się wprost dantejska scena.

Bo oto Litwa i Polska zjeżdżali ze schodów na srebrnych tacach, czyniąc przy tym okropny rumor. A najgorsze było to, iż owe tace były niezmiernie cenne. A gdy Ivan stał osłupiały, Feliks i Toris zdążyli się już wspiąć na szczyt schodów i przygotowywać do kolejnego zjazdu.

Rosja pociągnął łyk z piersiówki. To mu zawsze pomagało w myśleniu. Tak też było i tym razem. Niedopracowana zemsta zmieniła się w szatański wręcz plan. Ivan wyruszył na poszukiwanie wiadra…

***

- No chodź, Toris! - zachęcał przyjaciela Feliks. - Jeszcze raz zjedziemy i odłożymy tace na miejsce. Ivan na pewno się nie zorientuje!

- Tego nie byłbym taki pewny… Ale dobra! - Toris ustawił „swoją” tacę koło tacy Feliksa, usiadł na niej i odepchnął się z całej siły od pierwszego stopnia schodów. Po chwili telepał się na tym niecodziennym środku transportu. Obok śmignął Felek.

I zjechali tak na sam dół schodów. Ale zamiast wyhamować, pojechali jeszcze dalej, ślizgając się na mokrej podłodze. A na końcu korytarza czekały rozwarte drzwi, a za drzwiami wielka zaspa śniegu, w którą to, jakżeby inaczej, Toris z Feliksem wjechali. Rosja zatrzasnął za nimi drzwi i westchnął z ulgą. Teraz wystarczy chwilkę poczekać…

***

- Toris… Co się stało? - Feliks jako pierwszy odkopał się z zaspy.

- Chyba nas Rosja wywalił na zbity pysk… - Litwa zaczął otrzepywać się ze śniegu. - Ale ziąb… Masz jeszcze jakieś pomysły?

- Możemy zrobić włam - stwierdził filozoficznie Feliks.

- CO?!

- No, poszukać nieszczelnego okna i je wyważyć… Nic trudnego.

- Zwłaszcza, że wszystkie okna są szczelne - zauważył Toris. Ale dodał po chwili namysłu: - Chociaż… Możemy spróbować z tym w moim pokoju.

- To spróbujmy.

I to próbowanie im trochę zajęło. Ale w końcu, po niemal godzinie, udało się. Feliks i Toris nabawili się oczywiście kataru. Ach, czekała ich jeszcze niemiła niespodzianka…

***

- Dobra, towarzysze! - powiedział wesoło Rosja, stawiając na stole garnek z parującą cieczą*. - Albo was to zabije, albo wyleczy!

Feliks schował się głębiej pod kołdrę.

- Następnym razem to ty przyjeżdżasz do mnie - szepnął do, w równym stopniu jak on, przerażonego Torisa. - U mnie nie mieszka przynajmniej psychopatyczny Rosja, który poczuł w sobie lekarski zew…


* Najprawdopodobniej uzwar, kozacki wywar ze stepowych ziół. Świetnie leczy grypę, ale strasznie poniewiera.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • : 2013-02-26 17:50:03

    Podobało mi się. Sympatyczne, dobrze napisane.

  • Envy : 2009-03-31 20:38:06
    ...

    Po prostu mi się spodobało. Koniec, kropka.

  • Grisznak : 2009-03-02 19:59:51
    sympatyczne

    Prosta i krótka, ale jednak sympatyczna w sumie rzecz.

  • Skomentuj