Opowiadanie
Śmiech jest najlepszym lekarstwem
Zwierzątko
Autor: | literatiwannabe |
---|---|
Tłumacz: | IKa |
Serie: | Stargate SG-1 |
Gatunki: | Parodia, Romans |
Dodany: | 2009-04-08 10:12:31 |
Aktualizowany: | 2009-04-08 10:19:32 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Zamieszczone za zgodą autorki. Oryginał.
Sam nie mogła odwrócić wzroku od spektaklu, który właśnie rozgrywał się na jej kanapie. Nie, żeby to było coś niezwykłego, zwłaszcza w porównaniu do rzeczy, które widziała codziennie w pracy. Po prostu nigdy nie spodziewała się ujrzeć Jacka O’Neilla rozciągniętego na jej kanapie z małą, pomarańczową, puchatą kocią kulką leżącą na jego brzuchu.
W swoich sentymentalnych i całkowicie prywatnych marzeniach, mogła go sobie wyobrażać, leżącego w tym miejscu z psem u stóp. Czymś dużym i lojalnym, takim jak retriever, czymś co kochałoby Jacka żarliwie i na wieki. Ale... kot?
Koty były niezależne. Koty były dumne. Koty były wspaniałe do przytulania i głaskania, ale tylko na ich warunkach. A teraz on leżał z kociakiem i, chociaż na pewno by temu zaprzeczył, przysięgłaby, że specjalnie oddychał płytko, żeby go nie obudzić.
- Kupiłeś kota? - zapytała w końcu.
- Lubisz koty - odparł obronnym tonem.
- Wiem, że lubię. Nie wiedziałam, że ty lubisz koty.
Spojrzał w dół na kłębek rudej sierści a potem na nią.
- Chciałem pojechać do schroniska, wiesz, po takiego dużego psa dla prawdziwego faceta i usłyszałem ten głos dochodzący spod mojego samochodu... - Jeśli mógłby pokazywać to rękami bez budzenia małego stworzenia, prawdopodobnie już by to robił. - I tam ją znalazłem, całą mokrą i żałosną, i miała duże błękitne oczy, które wyglądały jak twoje i cały czas wydawała ten dźwięk... Nie mogłem jej tam zostawić.
Był tak przejęty i uroczy, że Sam zaczęła mięknąć. A nawet jeśli to by nie wystarczyło, kociak podniósł głowę z pytającym „Meow?” i spojrzeniem, które zatrzymałoby nawet Kinseya.
Podnosząc małe zwierzątko, pogłaskała je delikatnie.
- Oczywiście, że nie...
Jack uspokojony, że problem został właśnie rozwiązany, podskoczył bliżej do nich i podrapał kociaka za uchem.
- Możemy nadal wziąć psa?
Westchnęła wiedząc, że przegrała bitwę.
- Tak. Ale przysięgam na Boga, że jeśli zaczniesz się rozglądać za białym, drewnianym płotkiem, zostawię cię w mgnieniu oka.
OMG!
O Mistrzu tej Gry! To jest takie piękne, że ja się nie mogę powstrzymać od patrzenia na pana z kotkiem. Ja wiem, że jego Pani to zasługuje na szacunek, ale ja i tak gościa podziwiam. To jest Facet.
Pozdrawia tęskniący za spokojem - Dingo Boy, Wasz początkujący.