Opowiadanie
Na łeb na szyję
Autor: | SixTonBudgie |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Helter Skelter |
Gatunki: | Dramat |
Uwagi: | Songfik |
Dodany: | 2009-04-25 09:57:02 |
Aktualizowany: | 2010-06-09 00:53:02 |
Wykorzystano oryginalny tekst piosenki The Beatles - "Helter Skelter".
When I get to the bottom
I go back to the top of the slide
Where I stop and turn
and I go for a ride
Till I get to the bottom and I see you again
Go helter skelter
Pisząc te słowa nucę sobie „Na łeb na szyję” Beatlesów, ale nie tylko dlatego, że z opiniowanym przeze mnie tytułem jest on związany (a powiązanie to jest bardziej alegoryczne niż dosłowne), lecz jest to też naprawdę dobry kawałek, jak na Beatlesów ma w sobie sporo mocy, podoba mi się. I teraz moja kolej, by zabrać Was w podróż z wysokiego szczytu aż na samo dno.
Znacie MTV? Znacie tabloidy? Znacie te wszystkie mass media, które karmią nas dość tandetną popkulturą? Nie, nie musicie się do niczego przyznawać, a przynajmniej nie przede mną - wystarczy mi to, że znacie. Pamiętacie pierwszą wielką gwiazdę, którą poprzez nie poznaliście? Nie? Kiedy to mogło być - pięć, dziesięć, piętnaście lat temu? A jak myślicie, gdzie teraz te gwiazdki świecą? Mówicie, że nie świecą? Że są jak supernowe na ziemskim nieboskłonie, co zupełnie niespodziewanie rozbłyskują potężnym blaskiem, by po pewnym czasie równie niespodziewanie zniknąć na zawsze? Tak? Zgadzam się z Wami, też tak myślę. Jak to się one nazywały? Ach tak - to pani X, pani Y i pani Z - jak mogłem zapomnieć. A słyszeliście o Ririko? Nie? Naprawdę nie? Och, wybaczcie mi to faux pas, już to naprawiam: Czytelnicy, poznajcie ją, oto wielka gwiazda - Ririko, Ririko - oto Czytelnicy.
Wybaczcie jej wielkie przeciwsłoneczne okulary na nosie, dużą chustę na głowie, długą luźną szatę, spod której nic nie widać. Wybaczcie jej, że już poszła. Wiecie, jest trochę speszona. Pytacie - czemu? No dobrze, powiem Wam, ale to tajemnica, więc nie mówcie nikomu, ok.? A więc…
Mówię Wam, jaka ona była piękna, jak słodko, jak kusząco wyglądała - palce lizać! Kochali ją wszyscy, bo jakżeż mieliby jej nie kochać - takie cudo. Prasa, radio, telewizja, internet - o czymkolwiek byście nie pomyśleli - ona tam była. Ale to nie samo z siebie przyszło, bez pracy nie ma kołaczy… Zabiegi takie, zabiegi owakie, o! i jeszcze tamte też. A potem wywiady, potem spotkania, potem sesje, potem zdjęcia, a gdy wydaje się, że już nic nie ma potem - i tam coś się znajduje.
Zazdrościłem jej, była taka sławna i miała wszystko. Ale raz ją podejrzałem, przypadkiem. Leżała naga oparta o łóżko, zrozpaczona, paliła papierosa. Uciekłem, przestraszony, ale później zacząłem się zastanawiać i uważniej się jej przyglądałem. Przeraziłem się, i to nie na żarty! Ja chciałem być nią, a ona nawet nie jest sobą! Szybko przejrzałem gazety w kiosku - co robią gwiazdy, co mówią gwiazdy i co o nich mówią. Wszędzie to samo, wszędzie tak samo! Banały, banały i…! To nie one mówią, to my mówimy ich ustami. To nie one wyglądają, to my je takimi widzimy. Już nie chciałem być gwiazdą - nie taką. Bo to nie gwiazdy naprawdę, lecz lusterka, ustawione tak wysoko, że ich gołym okiem nie widać. I my w te lusterka świecimy, nieświadomie, a one nam wesoło odpowiadają, czasem nawet zamigoczą.
Trach! Strzaskało się jedno! Ririko? Nie, skądże. To jakieś stare, już wyblakłe, zniszczone. Bo musicie wiedzieć, że te lusterka nie są takimi sobie zwykłymi lusterkami. Są zrobione z materiału, który szybko niszczeje pod wpływem światła. Absurd - mówicie? Owszem, ale tak to działa. Wiem, bo widziałem.
I zobaczyła w końcu rysę na swoim. Głupia, myślała, że to się tylko innym zdarza. Wtedy jej nie lubiłem. Piękna z daleka, z bliska odpychała - zgryźliwa, histeryczna, pyszna, rozpustna, nieznośna i cholernie zgnita w środku, ciągle drążona i drążona, i coraz mniej w niej zostawało. I chodziła tam, a ja zasłaniałem oczy - widziałem raz i już wystarczy. To było straszne! Gdybym wiedział, że gwiazdy takie męki muszą przechodzić. Fuj, i te świństwa…
Ta-dam! Lustereczko nowe świeci, jeszcze skromnie, ale jak blask jego szybko rośnie. Łup! „Ririko, co robisz, czemu je chcesz zniszczyć?!” - krzyczałem myślami. Brr, zrobiło się strasznie! Zawładnęły najniższe instynkty - była krew, były i łzy. „Ale - myślałem sobie - co ja bym zrobił na jej miejscu?” Wyobrażałem sobie, jak to by było być na dnie, nie mieć nikogo, żyć wręcz jak pies i jak pies służyć innym. Naprawdę odrzucająca wizja, zgadzacie się? Widzicie. A gdybym tak był na dnie i pojawiła się kopciuszkowa szansa - tak niesamowita, jak nierealna, i najpewniej jedna na życie. Co bym wtedy zrobił? Czy pozwoliłbym jej przejść? Czy mógłbym potem znieść ten ciężar, kiedy wychodząc z budy dnia kolejnego, widziałbym księżniczkę/księcia, którym mógłbym być ja? A więc chwytam tę szansę! Ale zaraz - to życie, a nie bajka - nie zostanę przecież księżniczką/księciem ot tak. Stoję, niezdecydowany, i widzę mijające mnie Kopciuszki, a ja nie mogę się ruszyć. I przypomniał mi się ktoś, już nie pamiętam kto to właściwie był. Takie sobie zwykłe nazwisko - Monroe? Imię? Jak mówicie - Marilyn? Niech więc będzie Marilyn. Marilyn, która nawet siebie nie posiadała - to ludzie tacy jak Wy i ja ją posiadali, musieli posiadać. Kochali ją, gdy kochać chcieli, i zabijali po chwili, gdy naszła ich ochota. Ale, ale… nogi mam jak z betonu.
Macie rację, ta moja wizja jest nieprawdziwa. Właśnie dlatego, że jest wizją. Ja nigdy nie byłem na dnie i być może nigdy tam nie będę. I potem, już będąc Kopciuszkiem, walczyć, by zniszczyć mechanizm zegara, by czas stanął - na zawsze... Zobaczcie, nawet w słownych dywagacjach nie potrafiłem zdecydować, co bym zrobił. A gdyby tak to się wydarzyło naprawdę? Czy stałbym się gwiazdą? A Wy? Co o tym myślicie?
Ostatnio przeglądałem prasę z „czasów Ririko”. Prawie na wszystkich zdjęciach Ririko wygląda idealnie, czy to gdy reklamuje szampon, czy gdy siedzi znudzona, czy też gdy uprawia seks. I tylko jedna gazeta te zdjęcia miała jakby zniekształcone. I usta były olbrzymie, wypukłe, a oczy były wielkie jak smocze, z nie dającymi się nie zauważyć rzęsami, a uszy - uszy były jak półmiski. Nie wiem, jak to możliwe, że zdjęcia te wyszły takie trochę byle jakie. Musiały przejść jakąś obróbkę, bo momentami nawet tła nie było widać. Dość dziwnie całość się prezentowała. Pewne elementy, wcale nie najważniejsze, zostały jakby wyróżnione spośród innych, podczas gdy te mniej istotne, wedle zdjęcia te obrabiającego, zostały „sprasowane” razem, trochę odkształcone. Zaaferowany, poszukałem wzrokiem nazwiska, które zdjęcia te firmowało - to Okazaki, Kyoko Okazaki.
Państwo mają pytania, tak? Porozmawiać z Ririko? Ha, zainteresowała Was jednak? Proszę bardzo, panie i panowie. Jestem pewien, że opowie Wam swoją historię, w sposób, w jaki ja, który tego wszystkiego nie przeżyłem, nigdy nie będę w stanie zrobić. Jest u siebie, na piętrze, w pokoju z napisem na drzwiach - Helter Skelter.
Helter skelter
She's coming down fast
Yes she is
Yes she is
coming down Fast
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.