Opowiadanie
Kryminalna przeszłość braci Kaulitz
Autor: | Mrs Villemo |
---|---|
Serie: | Tokio Hotel |
Gatunki: | Kryminał, Parodia |
Uwagi: | Przemoc |
Dodany: | 2009-08-27 17:11:09 |
Aktualizowany: | 2009-08-27 17:16:09 |
Prolog
Była noc, Bill był już pewien, że dopuści się tak karygodnego czynu. Wszedł po cichu do pokoju Georga i jednym, szybkim ruchem wbił mu nóż w serce. W tej chwili jego marzenie się spełniło. Pozbył się basisty zespołu TOKIO HOTEL, którego sam był wokalistą.
1
Jego piekło zaczęło się kilka lat temu, gdy razem ze swoim bratem, Tomem założył zespół o nazwie Devlich. Wkrótce dołączyli do nich również: perkusista Gustav, który ubierał się bardzo gustownie, oraz Georg - basista, najstarszy z całej czwórki, więc też najpoważniejszy. Po kilku latach cała czwórka stwierdziła, że zmieni swoją nazwę na TOKIO HOTEL, ponieważ ich najskrytszym marzeniem było zagrać koncert w samym Tokio.
Pewnego dnia, a było to wtedy, gdy Bill Kaulitz okropnie zdenerwował się na Georga i Gustava, poszedł wyżalić się Tomowi, a ten stwierdził, że najlepszym wyjściem byłoby pozbycie się ich z zespołu. Tylko jak?
- Nie możemy ich tak po prostu wywalić - powiedział Tom.
- Więc w takim razie, co zrobimy? - lamentował Bill.
- A jakby ich tak zabić?
Zapadła cisza. Bliźniacy zastanawiali się czy to byłoby wyjście.
- Nie Tom, ja nie mógłbym tego zrobić.
- Ach, ty nigdy niczego nie możesz zrobić.
Bill był już pewien, że jakoś musi się ich pozbyć, ale nie wiedział o jednym. Tom miał racje, morderstwo było jedynym wyjściem.
2
Następnego ranka, tuż przed próbą Bill wstał bardzo wcześnie, aby raz jeszcze przypomnieć sobie teksty piosenek. Nagle zorientował się, że przecież nie może tam iść, że nie zniesie widoku ciągle złych i niezadowolonych minek Georga i Gustava. Wreszcie, gdy jego brat się obudził, przemówił Billowi do rozsądku.
- Ty cykorze, przecież nie możesz się ich bać! - powiedział.
- Ale co ja na to poradzę, to takie wewnętrzne uczucie. - żalił się Bill.
- A idź ty do diabła!
W drodze do studia nagrań Bill cały czas powtarzał sobie:
- Pamiętaj Billuś, nie bój się ich, to oni mają się ciebie bać…
Po wejściu do środka zobaczyli wreszcie tych dwóch krwiopijców, czyli Gustownego Gustava i Grzecznego Georga.
- No, nareszcie jesteście, a myśleliśmy, że się was już nie doczekamy - zarzucił Georg ze wściekłą miną.
Zapadła cisza, ale nagle Billa coś tknęło.
- Hej Georg, za kogo ty się uważasz? Nie dość, że z litości wzięliśmy cię do zespołu, to ty masz jeszcze prawo nas pouczać?
- Nieee… Bill to… Nie tak, po prostu jakoś tak mi się… Wypsnęło.
- Mówisz, że ci się wypsnęło, tak? To teraz niech ci się wypsnie, że albo odchodzisz z zespołu albo ja mam cię wywalić! - krzyknął bezlitosnym głosem Tom.
- Nie, proszę litości. - lamentował Georg.
- No dobrze, damy ci ostatnią szanse. Ale jeśli coś podobnego się powtórzy, to już nie będzie litości! - pouczył Bill.
- Dobrze panie.
- A i jeszcze jedno, Gustav to samo dotyczy ciebie. - dodał Tom.
3
Bill był z siebie bardzo zadowolony, cieszyło go to, że wreszcie się im postawił. W drodze do domu Tom cały czas chwalił swojego brata. Ale Bill powiedział:
- Trochę żałuję, że tak na nich nakrzyczałem. Może w ramach przeprosin weźmiemy ich na maliny?
- No nie wiem, czy to dobry pomysł... - wyjąkał Tom
- Ale i tak ich wezmę. Idę do nich zadzwonić.
Chwilę później Bill powiedział, że Georg ma szkołę kulinarną i nie maże iść, więc pójdzie z samym Gustavem.
- No Bill pora już spać. Musisz się dobrze wyspać, aby mieć dużo siły na zbieranie malin. - rzekł szyderczo Tom.
- Ty też idź już spać, pójdziesz ze mną.
Po tej krótkiej wymianie zdań bracia Kaulitz udali się do swoich pokoi nie mówiąc sobie nawet ,,Dobranoc”.
Następnego dnia tuż po śniadaniu Bill zaczął się już zbierać, aby nie spóźnić się do lasu, gdzie miał już na niego czekać Gustav. Tom też poszedł, ale jak mówił wcześniej idzie tylko popilnować swojego brata. Po przyjściu do lasu bliźniacy natychmiast rozpoczęli poszukiwania Gustava
- Gdzie ten Gustav? Musiał na prawo pójść zbierać maliny. - myślał głośno Bill.
Nagle coś wyłoniło się zza krzaków.
- O, już jesteście. Chodźmy szukać malin. Ja pójdę na prawo a wy idźcie na lewo. - oznajmił Gustav.
- Chodź Tom idziemy!
Chwilę później Gustav przyleciał z pełnym koszykiem.
- Jeszcze nie macie malin? Ale z was dziady!
- Wyłażą z twojego koszyka maliny, aby mnie kąsać żądłami wymówek. Idź dalej zbierać maliny. W końcu świetnie ci to idzie. - mówił jak opętany Bill.
- Ach, przyjacielu! Nie bolej nad moim losem. Jak będę mieć całe dwa kosze, to ci dam jeden.
Zapadła cisza. Nagle Bill wyjął z kieszeni pistolet.
- Bill, co ten pistolet znaczy?
- Ten pistolet…? To na węża w malinach.
- Chodźmy dalej zbierać maliny. - nakazał Tom
- Gdybym cię tak przyjacielu zabił?
- Och, Bill, co też ty mówisz? - zdziwił się Gustav.
- Daj mi te maliny, proszę!
- Nie dam ci ich - rzekł.
- Daj mi te maliny, bo…
- Bo… I cóż będzie. Zabijesz mnie za ich koszyk? - nabijał się Gustav.
- Daj mi te maliny, daj mi, ha…
Bill zabija Gustava swym pistoletem.
- Litości, och konam! - wykrzyczał umierając Gustav.
- Co moje ręce zrobiły?
- Jezus Maria. - lamentował Tom.
4
Bill nie był świadomy tego, co zrobił. Nie miał pojęcia, że to on.
- Och, okropność, jak ci ludzie się teraz nawzajem pistoletami strzelają. Chodź Tom, idziemy na policje.
- Nie, Bill! Nie rób tego!
- Dlaczego?
- Bo… - mówił Tom - Bo policja dziś nie pracuje, ma wolne.
- Aha.
Bill jeszcze raz przyjrzał się ofierze.
- Hej, Tom! To przecież Gustav.
- Wiem - przyznał Tom
- Skąd to wiesz?
- Bo wiem też, kto go zabił. Chodź Bill, usiądź sobie na kamieniu a ja wszystko ci wyjaśnię. No, więc Gustav wyszedł z nami na maliny. To był wypadek…
- Tom wszystko mi się przypomniało. Musimy uciekać.
5
Tuż po przyjściu do domu, bliźniacy zastanawiali się, co zrobić, aby nikt ich nie poznał.
- Przecież jesteśmy sławni. Jedyne wyjście, to chyba uciec na Alaskę. - zauważył Tom.
- Mam genialny pomysł. Zmienię wygląd, chodź Tom, idziemy do fryzjera.
Po drodze Bill wymyślał, jakiego mógłby mieć teraz fryza.
- Wiem, zrobię sobie dłuższe włosy, nażeluję je, a potem postawię trochę do góry.
- Ciszej Bill, bo jeszcze ktoś nas usłyszy! - skarcił go Tom.
Po wejściu braci do salonu fryzjerskiego na szczęście okazało się, że nie było tam nikogo.
- No chłopcze, powiedz mi, co chciałbyś zrobić ze swoimi włosami. - zapytał fryzjer.
- Chciałbym, aby moje włosy były dłuższe.
- Nie ma sprawy.
Parę minut później wszystko było gotowe, a bracia Kaulitz wyszli na ulicę.
- Widziałeś Bill, ten fryzjer nas nie poznał. - rzekł Tom.
- I bardzo dobrze, bo gdyby nas znał trzeba by było go chyba zabić…
Bliźniacy szli dalej ulicą, dochodząc już powoli do swojego domu, aż zupełnie niespodziewanie spotkali pewną znajomą osobę.
- Cześć Bill, cześć Tom!
- Kazimiero , jak ty nas poznałaś? - zapytał Bill.
- To proste, co z tego, że zmieniłeś włosy, skoro ubrania i styl zostały takie same.
- Tom! To straszne, musze zmienić jeszcze ubrania i styl.
- Słusznie, Kazimiera miała racje. Pośpiesz się poszukamy czegoś w twojej szafie.
Gdy bracia Kaulitz rozpoczęli poszukiwania, natrafiali na przeróżne rzeczy, choćby na fasolkę szparagową sprzed dwóch lat.
- Bill, choć tu szybko! Chyba znalazłem coś odpowiedniego dla ciebie! - krzyknął Tom.
- Co?! Ja mam to założyć? Przecież to jest całe czarne, albo czerwone, a gdzie takie urozmaicenia, jak zielony czy niebieski? A w dodatku prawie na każdym ubraniu są czaszki - lamentował Bill.
- Tak, masz rację. Czarny kolor oznacza śmierć, a czerwony krew. Trupia czaszka jest teraz twoim znakiem.
- Słusznie Tom, w końcu jestem mordercą…
6
Po kilku dniach Bill przyzwyczajał się już do swojego nowego wizerunku. Nie zwracał już nawet uwagi na to, że na ulicy ludzie gapili się na niego, jak na członka jakiejś straszliwej sekty.
Bracia Kaulitz żyli w strachu, że w końcu policja ich złapie i pójdą pokutować za to, co zrobili.
Minęło już parę dni, aż w końcu zadzwonił telefon Billa. Był to Georg.
- Cześć Bill, nie wiesz może gdzie podziewa się nasz przyjaciel Gustav? Nie odbiera komórki, nie otwiera drzwi w domu. Myślałem, ze pojechał do jakiegoś sanatorium, albo coś w tym rodzaju. A ty może widziałeś go niedawno?
Billa zatkało. Wiedział, ze to kiedyś nastąpi. Okazało się, bowiem, że Georg wreszcie zauważył zniknięcie Gustava.
- Wiesz Georg, wydaje mi się, że Gustav pojechał do jakiegoś szpitala, bo dawno już wspominał, że ma kłopoty ze śledzioną. Pojechał pewnie do Berlina - skłamał Bill.
- I nie wziąłby ze sobą komórki? - dziwił się Georg.
- Widocznie nie, wspominał kiedyś, że wyświetlacz mu się zepsuł. Pewnie oddał do serwisu - znów skłamał Bill.
Georg zapytał jeszcze o termin następnej próby, ale właśnie w tej chwili Bill się rozłączył. Wiedział, bowiem, że nie mógł dłużej rozmawiać z Georgiem, a co gorsza się z nim widywać.
7
Bill nie wytrzymywał już tego wszystkiego psychicznie. Miał dosyć Gustava, Georga i całego świata. Jedyne, co podtrzymywało go na duchu to myśl, że ma jeszcze swojego brata Toma i, że nie jest sam z tym wszystkim.
Zapadał już zmrok, Bill zdecydował się opowiedzieć o całym tym zajściu Tomowi. Usiadł wygodnie w fotelu i wyłączył telewizor, który właśnie oglądał jego brat.
- Wiesz Tom, muszę ci coś powiedzieć - zaczął - Dzwonił dzisiaj Georg, zauważył zniknięcie Gustava…
Zapadła krótka cisza, którą nagle przerwał Tom.
- Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi, liczmy na swoje szczęście. Nie może się dowiedzieć… Wiesz, o czym.
Bill oczywiście wiedział, co miał na myśli jego brat. Spojrzał na niego, po czym poszedł do swojego pokoju na poddaszu.
Następnego dnia Tom wstał bardzo wcześnie. Obudziło go pukanie do drzwi. Zszedł na dół, aby zobaczyć, co się stało. Otworzył drzwi i… Zamarł w bezruchu. Okazało się, że był to Georg.
- Cześć Tom…
Chłopak natychmiast zamknął drzwi.
- Przyjacielu, nie zamykaj drzwi, muszę z tobą porozmawiać. Zawołaj Billa, chcę, aby on też był przy tym obecny.
Tom nie wiedział, co zrobić. W końcu pobiegł do pokoju Billa.
- Bracie, szybko wstawaj! Przyszedł Georg, chce z nami rozmawiać. Chyba już się domyśla…
Bill popędził na dół, ciągnąc za sobą brata.
- Czego chcesz Georg? - zapytał.
- Zapewne domyślacie się, po co tu jestem, a jeżeli nie to nie będę trzymał was dłużej w niepewności… Zabiliście go! Zabiliście mojego przyjaciela! - mówił Georg przez łzy. - Zabiliście go, a teraz ja zabiję was…!
Georg wyciągnął pistolet ze swojej kieszeni. Pociągnął za spust, pociągnął drugi raz i nic. Okazało się, bowiem, że pistolet był nienaładowany. Zaraz potem chłopak uciekł z domu Kaulitzów.
8
Bill i Tom długo jeszcze wpatrywali się w drzwi, którymi wyszedł Georg. Po chwili jednak Bill przemówił.
- On za dużo wie… Trzeba się go pozbyć.
- Tym razem Bill masz rację, musimy go zabić…
Było około trzeciej nad ranem, gdy bracia Kaulitz wyszli z domu kierując się w stronę mieszkania Georga. Zatrzymali się tuż przed otwartym oknem kuchennym. Chwilę potem byli już w środku. Weszli na górę i ostrożnie otworzyli drzwi. Następnie byli już nad jego łóżkiem.
- Bill, jesteś pewien? - wyszeptał Tom.
- Tak - rzekł zdecydowanym tonem Bill, wyjmując z kieszeni nóż. Jestem zupełnie pewien.
Po czym uniósł broń wysoko nad głową i szybkim ruchem wbił go w ciało Georga.
- Jestem mordercą - krzyczał wyjmując nóż i nieświadomie wyrzucając go przez okno. - Jestem mordercą! - powtórzył, a następnie spojrzał w stronę Toma.
- To ty namówiłeś mnie do tego wszystkiego. Gdyby nie ty, to na pewno leżałbym teraz w ciepłym łóżku nie martwiąc się niczym.
- Bill, co w ciebie wstąpiło? To nie moja wina, że zabijasz każdego, kto popadnie…
- Tom, ta kropla przepełniła kielich. Przykro mi… Ale muszę to zrobić. Taki już mój los!
- Nie, Bill nie rób tego…!
Mimo nawoływań brata Bill i tak wypchnął Toma przez okno na pierwszym piętrze. Po czym wszedł do ogrodu i wrzucił jego ciało do piwnicy. Godzinę potem był już w domu i myślał nad tym, co zrobił. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Poszedł je otworzyć.
- Tom, ty żyjesz?! Jak to możliwe, przecież cię zabiłem. - mówił Bill, jakby przez łzy.
- Wybaczam ci to, co zrobiłeś, na pewno nie byłeś tego świadomy.
- Chodź Tom, opowiedz mi, jak udało ci się przeżyć.
- To proste, spadłem na krzaki - wyjaśnił mu Tom.
- Bracie, przysięgam, że już nigdy więcej nikogo nie zabiję! A gdy do głowy wpadnie mi jakaś okrutna myśl, przypomnij mi o tym postanowieniu, dobrze?
- Dobrze Bill, przypomnę ci.
dobre. ;] nieźle się uśmiałam. ^^
Więcej opisów dodaj, bo dialogi są w miarę poprawnie zbudowane i nie zgrzytają, ale samo czytanie wypowiedzi postaci jest mocno monotonne.
widać że pisało to dziecko ale mimo to(a może właśnie dlatego) nieźle się uśmiałam. Ja bym nie wpadła na takie wytłumaczenie zmiany fryzury u Billa... Propozycja że w ramach przeprosin pójdą na maliny wywołała u mnie atak niepohamowanego chichotu(wyobrażałam ich sobie jak się przedzierają przez las). Fajny był też koniec "spadłem na krzaki"... bomba:P