Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Trucizna

Rozdział 3

Autor:carmilla
Korekta:Dida
Serie:Harry Potter
Gatunki:Fantasy
Dodany:2009-10-10 17:10:16
Aktualizowany:2009-10-10 20:03:17


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

- Witaj Bellatrix. - powiedział Snape głośno, zimnym i stanowczym tonem, jednocześnie zaglądając do wnętrza celi i modląc się w duchy, żeby nie stracić pewności siebie.

Cela była niewielka i przypominała bardziej schowek na miotły niż miejsce do mieszkania. Znajdowała się tam jedynie mała prycza i kącik do spełniania potrzeb fizjologicznych. Nie było żadnego okna, więc więzień nie zdawał sobie sprawy, jaka jest teraz pora dnia czy nocy. Na gołych ścianach Snape dostrzegł jedynie pewne fragmenty sztuki więziennej, które trwały tam Bóg wie, ile czasu.

Co dziwne, Snape nie mógł zlokalizować szczęśliwej właścicielki owego lokum i prawdę mówiąc, był tym szczerze uradowany. Znowu zaczął się zastanawiać, co skłoniło go do przyjścia tutaj. Czyżby rzeczywiście zatęsknił do Belli? Jakie uczucie było tak silne, by pakować się prosto w paszczę lwa?

Wziął głęboki oddech, przywołał się do porządku i powtórzył troszkę głośniej, nie zmieniając jednak tonu.

- Witaj Bella. Wiem, że tam jesteś, więc bądź grzeczna i przestań się chować.

W celi nadal panowała głucha cisza. Mimowolnie, kierowany ciekawością i niedowierzaniem przybliżył się odrobinę do krat, chcąc bliżej przyjrzeć się wnętrzu.

Bellatrix najwyraźniej na to czekała od momentu, gdy usłyszała jego kroki na korytarzu, gdyż nagle gwałtownie podniosła się z podłogi i przez kraty chwyciła twarz Severusa. Przez to zdołała zbliżyć się do niego na bardzo niebezpieczną odległość.

Cały korytarz nagle rozbrzmiał zachrypniętym głosem kobiety, która najwyraźniej nie używała go przez dłuższy okres czasu.

- Och! Któż to mnie odwiedził? Mój stary znajomy! Kochany Severusek!

Po początkowym zaskoczeniu rozwojem wypadków, Snape’owi udało się wyrwać z niezwykle mocnego uścisku kobiety. Zarzucał sobie, że zbyt łatwo dał się podejść Bellatrix. Znał ją tak dobrze, że powinien przewidzieć, że będzie próbowała na nim swoich sztuczek.

Jednak przez te kilka chwil trwania bliskości, zdążył zauważyć jak bardzo się zmieniła. Kiedyś kasztanowe, kręcone, zawsze rozczochrane włosy, sterczące na wszystkie strony w artystycznym nieładzie, doskonale oddawały jej demoniczny charakter. Teraz splątane, z siwymi pasmami, sięgały już prawie pasa. Spod ciemnych brwi spoglądały na niego brązowe oczy. Teraz pełne były zawiści i furii, a wokół nich malowały się bordowe obwódki. Snape’owi wydawało się jednak, że dostrzegł w nich cień nadziei. Na bladej twarzy, przeoranej licznymi zmarszczkami gościł szaleńczy uśmiech. „Przynajmniej to się nie zmieniło”, pomyślał Snape.

Całość powodowała, że twarz więźniarki sprawiała wrażenie skóry nawleczonej w niedokładny sposób na czaszkę. Widok ten mógł porazić każdego, nawet Snape’a, który był świadkiem niejednego makabrycznego widoku. Gdyby Severus nie wiedział, że to Bellatrix i nie znał każdego szczegółu jej ciała, nigdy by jej nie poznał. Oto najlepszy przykład destrukcyjnej mocy Azkabanu.

- Widzę, że jesteś dobrze poinformowana o swoich wizytach. Jednak muszę powiedzieć, że to nie było mądre z twojej strony - powiedział Snape, nadal trochę wytrącony z równowagi.

Bellatrix nie odpowiedziała, ale najwyraźniej, była zachwycona swoim żartem i zaczęła biegać po swojej maleńkiej celi. Po chwili weszła na pryczę, a skacząc po niej śpiewała wymachując rękami:

- Mały Severusek się przestraszył! Przestraszył, ha ha. I co my teraz zrobimy z biedactwem? Trzeba go może przytulić, aby się uspokoił?

Gdy skończyła, zeskoczyła z łóżka i podeszła z powrotem do Snape’a, przekładając ręce przez kraty. Snape wyglądał na lekko obrażonego całą tą sytuacją.

- Och, Severusku, chyba nie będziesz się na mnie gniewał, co? Wiesz przecież, że nic ci nie zrobię… A przynajmniej nic złego. - powiedziała kokieteryjnym tonem Bellatrix, znów wyciągając niebezpiecznie ręce w stronę Snape’a.

Mistrz Eliksirów starał się zignorować tę wypowiedź i doprowadzić się do stanu używalności, ale czuł oblewający go zimny pot. Co się z nim działo? Nie przyszedł tutaj, by bawić się w kotka i myszkę. Ma sprawę do załatwienia.

- Udam, że tego nie słyszałem. - Starał się, by jego głos brzmiał obojętnie, ale po uśmieszku Bellatrix zdał sobie sprawę, że nie wyszło mu to za dobrze. Wziął głęboki oddech i kontynuował: - Przychodzę tutaj z ofertą - na chwilę zawiesił głos, oczekując wybuchu - z ofertą od Albusa Dumbledore’a.

Na dźwięk tego nazwiska Lastrange znieruchomiała, jakby Snape ją spetryfikował. Wpatrywała się w niego swymi dzikimi, pełnymi nienawiści i żądzy mordu oczami. Przestała się zalotnie uśmiechać, a obnażyła swoje żółte, popsute zęby. Jej twarz wykrzywiał teraz grymas, czyniąc z niej ohydną karykaturę. Przypominało to trochę wykonaną przez dziecko maskę na święto Halloween.

Stała tak przez chwilę, nic nie mówiąc, tylko wpatrując się w Snape’a, jak drapieżnik czyhający na swoją ofiarę. „Prawie jak bazyliszek. Jeszcze chwila a zabije mnie wzrokiem”, pomyślał złośliwie Snape, odsuwając się od drzwi na bezpieczniejszą odległość.

Lastrange patrzyła tak na niego jeszcze przez moment, a potem bez żadnego ostrzeżenia, splunęła mu prosto w twarz. Trafiła, mimo dzielącej ich sporej odległości. Następnie wysyczała jadowicie:

- Jak śmiesz przychodzić tutaj i wymawiać przy mnie nazwisko tego śmiecia? Wielbiciela szlam i mugoli, hańbiącego tytuł czarodzieja? Ten stary dziad powinien już dawno zdechnąć. Widzę Severusku, że bratasz się z wrogiem. Posądziłabym wszystkich, ale ty? Już zapomniałeś, jak opowiadałeś mi, że najchętniej zabiłbyś wszystkich mugoli, a szlamom połamał różdżki i zamknął w miejscu odosobnienia? Yhm, pamiętam ile było w tedy w tobie pasji - westchnęła na koniec, oblizując wargi. - Jednakże nie chciałabym być w twojej skórze, kiedy Czarny Pan odzyska swą dawną moc i potęgę - podjęła znów po chwili, a oczy jej rozbłysły dziwnym blaskiem. - Gdy to się stanie, rozpadną się mury tego przeklętego więzienia i najwierniejsi ze Śmierciożerców powrócą na służbę do ich Pana. A wtedy on wynagrodzi nas ponad miarę za trud i cierpienie, które mu ofiarowaliśmy przez te długie lata. Będziemy jego ulubieńcami. Ale nie zapomni też o takich bezwartościowych zdrajcach jak ty. Gdy się wami zajmie, śmierć będzie nieosiągalnym marzeniem, o które będziecie się nieustannie modlić, a które nie będzie chciało się spełnić.

Z każdą chwilą Bellatrix uśmiechała się coraz szerzej. Mówiąc ostatnie słowa uśmiech zamienił się w dziki, nieopanowany śmiech, wypełniający korytarz. Na dodatek, zaczęli jej wtórować więźniowie z sąsiednich cel, co spowodowało kompletny chaos. Severus czuł się jakby uczestniczył w jakimś upiornym spektaklu operowym. Zaraz więc pojawiło się kilku strażników, którzy uspokajali nieposłusznych więźniów.

- Proszę uważać, co pan mówi i niech pan jej nie prowokuje, proszę pana. Nie chcemy przecież, żeby doszło do małego buntu - powiedział jeden ze strażników do Snape’a, mrugając przy tym porozumiewawczo.

- Będę miał to na uwadze - odpowiedział lodowato Snape za oddalającym się służbistą.

Lestrange przyglądała się tej scenie z kpiącym uśmiechem na twarzy, a ślina gęsto spływała jej po brodzie.

- Nie zdradziłem Czarnego Pana - odparł Snape po chwili, gdy miał całkowitą pewność, że nie ma w pobliżu żadnego ze strażników. - Źle to rozumiesz kochana. Mnie i kilku innym udało się uniknąć Azkabanu, dzięki sprytowi i chytrości. Nie byliśmy na tyle niekompetentni w swoich poczynaniach, by dać się łatwo złapać psom z Ministerstwa. A jeśli chodzi o wynagrodzenie… - Snape zawiesił głos delektując się zmieniającym się z każdą chwilą wyrazem twarzy Bellatrix. - Wspominałaś o tych wszystkich nagrodach, jakimi obsypie was Czarny Pan po swoim powrocie. Ale powiedz tak szczerze, co wy daliście mu w zamian? Bezczynnie spędzone w więzieniu lata, podczas gdy na przykład ja cały czas zbierałem informacje o jego znienawidzonym wrogu, jakim jest nie lubiany również przez ciebie Albus Dumbledore. Myślę, że to spodoba mu się bardziej od waszego „poświęcenia”.

Mówił to z ironicznym uśmiechem, napawając się cierpieniem Bellatrix, która z każdą chwilą wydawała się być bardziej zielona.

- Chcesz powiedzieć, że ty… - zaczęła.

- Tak ja, Severus Snape od lat śledzę każdy krok Dumbledore’a, gdyż ten w swojej naiwności powierzył mi, jakże zaszczytny urząd nauczyciela eliksirów w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Pamiętasz chyba, co to za szkoła?

Uwielbiał ranić uczucia innych ludzi. Zwłaszcza tych, którzy kiedyś byli mu w jakiś sposób bliscy. I którzy go zdradzili. Jeśli chodzi o Bellatrix, poczuła się dotknięta do żywego. Znana była ze swojego wybuchowego temperamentu i niewiele trzeba było, żeby ją rozzłościć. Snape posunął się o krok za daleko. Chwyciła za kraty, szarpiąc i próbując je wyrwać przy akompaniamencie nowych wrzasków.

- Zamknij się - powiedział cicho Snape, chwytając Bellatrix jedną ręką za jej dłoń, a drugą za brodę, przyciągając ją bliżej krat. Zaskoczona, wpatrywała się w niego wyczekująco. Snape’owi się to podobało, w końcu panował nad sytuacją. O tak, jedną z niewielu rzeczy, które Snape lubił, była władza. Napawał się tą chwilą, wpatrzony w oczy Belli.

- Severusie… - zaczęła Bellatrix.

- A tak. - Snape puścił ją szybko i odsunął się trochę. Uczucie pewności odpłynęło daleko poza horyzont. Bella wciąż jednak przyciskała policzki do krat. Nie mogła oderwać od niego wzroku.

- Severusie wiem, że nie przyszedłeś tutaj z jakąś głupią propozycją. Przyznaj się. Wiesz, że mnie nie okłamiesz. Przyszedłeś tutaj ponieważ ja... - urwała w pół słowa, widząc beznamiętny wyraz twarzy jej gościa.

Snape spojrzał na nią pustymi oczami pozbawionymi jakichkolwiek emocji. Tylko kpiący uśmiech błąkał się na bladej twarzy.

- Och, jakie to romantyczne. Ale kochanie, chyba nie myślałaś, że przyszedłem tutaj dla ciebie? Żeby z tobą porozmawiać? Jesteś bardzo naiwna - mówił, a drwiący uśmiech nie znikał mu z twarzy.

- Nie! Widzę, że kłamiesz! - krzyknęła Bellatrix. - Wiem, że kłamiesz… - mówiła coraz ciszej.

- Droga Bellu. - Snape znowu podszedł bliżej. Ona wyciągnęła ręce w jego stronę, jednak Snape je odtrącił. - Dobrze wiem, po co tu przyszedłem. Mianowicie, mam dla ciebie pro…

- Odejdź! Precz stąd! Nie chcę cię tu więcej widzieć! - krzyczała w histerycznym amoku, a łzy spływały jej po policzkach.

- Jak chcesz. Gnij nadal w tej norze dalej - odparł Snape i skierował się ku wyjściu.

- A ty biegnij do tej szlamy. Ach zapomniałam, że jest martwa. - Bella postarała się by ta uwaga zabolała Severusa. Efekt był taki, jakiego oczekiwała. Snape odwrócił się do niej i czerwony na twarzy powiedział głosem kipiącym wściekłością:

- Zamknij się wiedźmo.

- A co ty mi możesz zrobić? Może mnie zabijesz? - zaśmiała się kpiąco.

- Ty… Sectusempra!

To była chwila. Na ciele Bellatrix zaczęły się pojawiać otwarte rany, z których tryskała bordowa krew. Wrzaski Lestrange wypełniały korytarz, tak jak kałuża krwi wypełniała powoli jej celę.

- Co się tu dzieje? Mówiłem panu, że z nią trzeba ostrożnie! - krzyknął strażnik, który nagle wyłonił się z końca korytarza. - Czy pan nie zdaje sobie sprawę… - urwał w połowie zdania. Popatrzył na Snape’a stojącego z uniesioną różdżką, a potem zajrzał do celi Lestrange. - Oszalał pan?! - wrzasnął. - Proszę przestać. Natychmiast. - powiedział spokojnie, lecz stanowczo do Snape’a.

- Zasłużyła na to - odparł lodowatym tonem Snape.

- Jak wszyscy tutaj. Niech pan przestanie, bo to się źle dla pana skończy.

- Skoro pan nalega. - Snape opuścił różdżkę. Lestrange przestała się skręcać z bólu i znieruchomiała. Chyba zemdlała.

Strażnik otworzył drzwi do celi i jednym susem znalazł się przy leżącym na podłodze ciele. Zaczął badać jej rany.

- Będzie się pan musiał z tego wytłumaczyć. Zdaje sobie pan z tego sprawę? - powiedział podnosząc głowę i szukając Snape’a, którego już nie było.

Sev biegł korytarzem, kierując się ku wyjściu. Zdyszany mijał zakręt za zakrętem. Po kilku minutach znowu przechodził obok miejsca kontroli. Nie odpowiedział nawet na pożegnanie siedzących tam zaskoczonym jego pośpiechem strażników, którzy sprawdzali kolejnego gościa więzienia. Snape wydostał się w końcu z tego przeklętego miejsca i teleportował się z cichym trzaskiem.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.