Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"

część I "...my soul sing slowly..."

Autor:Aurorka
Serie:Slayers, Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Obyczajowy
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Songfik
Dodany:2009-10-31 08:05:22
Aktualizowany:2009-10-28 19:44:22


Następny rozdział

Zaczynam nowy fik. Będzie to dość długa wariacja na temat parki X/F. (...)

Dedykuję go wszystkim, którym nie znudziło się czytać o tej parce...

Życzę miłego czytania.


"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"


część I "...my soul sing slowly..."


Ostatnie promienie słońca padały na budynek sprawiając, że przybierał nieciekawy odcień różu. Był to dom piętrowy z wysoką piwnicą zwaną szumnie sutereną i z wiecznie niewykończonym stryszkiem. Kiedy przekroczyło się próg wchodziło się do niezbyt szerokiego korytarza. Po prawej były drzwi do gabinetu skromnie, acz szykownie urządzonego. Zawierał narożne biurko, na którym stał komputer - nieodzowny element każdego biura - przed nim stały dwa wygodne krzesła. Po lewej pod ścianą stał mały stoliczek z dwoma niewielkimi fotelami oraz wąska acz wysoka szafa. Nad stolikiem wisiał współczesny obraz przedstawiający żółte kropki na czerwonych kwadratach. W oknie wisiały, zamiast żaluzji kojarzących się z biurem, białe firanki gustownie udrapowane. Właścicielem biura był mały człowieczek z dużą nadwagą i okrągłymi okularami, które ciągle przecierał szmatką trzymaną w kieszeni na piersiach. Mimo rozbieganego spojrzenia, co sprawiało że ludzie niechętnie mu ufali, był jedną z niewielu osób, które były uczciwe w tym interesie.

Naprzeciwko gabinetu znajdowała się kuchnia. Przynajmniej dwa razy większa od gabinetu. Pośrodku stał duży stół, a nad nim wisiały garnki, rondle, chochle i mnóstwo innych kuchennych utensyliów. Oprócz tego kuchnia posiadała dwa piece, wielką lodówkę, zmywarkę i mikrofalówkę. Istny raj dla kucharki, którą była lekko otyła pani Grobrer.

Za kuchnią znajdowała się mała toaleta oraz szafa.

Za gabinetem znajdował się salon, w którym przyjmowano gości. Miał kształt litery L zakręcającej pod schody. Jeśli się stanęło w progu widziało się długi stół stojący pod ścianą a wokół niego miękko wyściełane kanapy. W głębi po lewej stał niewysoki podest, a na nim telewizor oraz sprzęt do karaoke. Jeśli podeszło się do niego można było ujrzeć dwa przytulne kąciki umieszczone pod schodami. Okna tego pokoju przysłaniały ciężkie kotary, które eliminowały hałas panujący zazwyczaj długo w noc w salonie.

Na wprost wejścia były wąskie schody prowadzące na piętro, na którym znajdowało się sześć pokoików, każdy z wielkim łóżkiem i z własną łazienką.

W suterenie znajdowała się spiżarnia, pralnia oraz trzy sypialki. Jedną zajmował szef tej agencji, drugą - kucharka, a trzecią - pomocnica do wszystkiego.

Przed tym właśnie budynkiem stał mężczyzna około pięćdziesiątki. Wysoki z przyprószonymi siwizną włosami wkroczył dziarsko po schodach, ale zawahał się przed ujęciem klamki. Nie lubił takich miejsc, każda wizyta wydawała mu się obelgą dla jego zmarłej przed latami żony, lecz czasami nie miał wyboru.

Drzwi otworzyły się ukazując kobietę około trzydziestki. Była ubrana w granatową sukienkę do kostek z rozcięciami do bioder. Na kostkach u bosych nóg miała po kilka bransolet, które leciutko brzęczały, gdy prowadziła go do salonu. Przyglądał się jej czarnym włosom upiętym wysoko w fantazyjny kok odsłaniający długą szyję. Przed progiem odwróciła się z uśmiechem odbierając od niego płaszcz i teczkę.

- Dziękuję Gabriel - odwzajemnił uśmiech. - Czy są już wszyscy moi goście?

- Tak, panie prezesie. Czekają na pana.

W salonie panował półmrok. Poprzez wszechobecny dym z papierosów poprowadziła go do stolika koło podestu, sadzając koło uchylonego okna, przez które wpadało ożywcze powietrze. Rozpiął guzik marynarki i sięgnął po szklankę stojącą przed nim. Teraz czekają go rozmowy, które według niego powinny odbywać się w biurze.

Dawno minęła północ. Większość jego klientów była już w stanie nietrzeźwym, ale nadal pełna chęci do zabawy. Znużony otarł czoło chustką i sięgnął po szklankę.

- Może chciałby pan prezes posłuchać śpiewu? - zapytała Gabriel i nieczekając na odpowiedź wyszła z pokoju.

W tym domu tylko jedna osoba umiała jako tako śpiewać - Vivian, ale w tej chwili siedziała koło jednego z gości i mimo, że na to nie wskazywało z pewnością była już lekko wstawiona.

- Ej, prezesie! - pijany mężczyzna siedzący koło niego uwiesił mu się na szyi. - Czemu pan z nami się nie bawi? - i dolał mu gin do szklanki. - Proszę wypić za nasz udany interes!

Prezes podniósł szklankę do ust udając, że pije. Pijaczek był jednak zadowolony, bo odwrócił się do swojej towarzyszki.

Odetchnął i odstawił szklankę. Otarł czoło i uchylił trochę szerzej okno. Przymknął oczy ciesząc się wiatrem igrającym w jego włosach i ciszą panującą w salonie. Ciszą?

Odwrócił się i zamarł.

W progu salonu stała dziewczyna. Mimo panującego mroku w pokoju była doskonale widoczna ze względu na jej białe ubranie. Bluzka zawiązana tuż pod biustem miała długie rękawy zakończone frędzelkami. Spodnie, które początkowo wziął za spódnicę, miękko falowały kiedy kroczyła przez salon ze spuszczonym wzrokiem. Wkroczyła na podest, a Gabriel zapaliła reflektor. Przymknął oczy porażony nagłym światłem, ale po chwili oczy przyzwyczaiły się i mógł bliżej przyjrzeć się dziewczynie. Miała około dwadzieścia jeden lat. Jej długie włosy, o kolorze dojrzałej pszenicy, upięte w kok odbijały światło tysiącem odcieni złota.

Sięgnęła po mikrofon a z głośników popłynęła muzyka...

Canta per me ne addio

quel dolce suono

de' passati giorni

mi sempre rammenta

la vita dell'amore

dilette del cor mio

o felice, tu anima mia

canta addagio...

tempra la cetra e canta

il inno di morte

a noi si schiude il ciel

volano al raggio

la vita dell'amore

dilette del cor mio

o felice, tu anima mia

canta addio...

..........

Obserwował jak dziewczęta wsadzają jego gości do taksówek życząc im dobrej nocy. Spojrzał na niebo jaśniejące na wschodzie. Powinny raczej życzyć miłego dnia. Wreszcie odjechała ostatnia taksówka.

- Wezmę teczkę - szofer otworzył przed nim drzwi.

Rzucił ostatnie spojrzenie na dom, z którego wyszedł i wsiadł do samochodu.


koniec części I...


"Canta per me" Noir


story write by Aurorka (8.6.2004) (titonosek@interia.pl)

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.