Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"

część XV "...when you've lost everything..."

Autor:Aurorka
Serie:Slayers, Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Obyczajowy
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Songfik
Dodany:2010-02-18 09:48:31
Aktualizowany:2010-02-18 09:48:31


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Dla mojej kochanej mamusi, która czyta moje wszystkie wypociny (mimo, że z początku gubiła się w postaciach) i namawia do dalszej pisaniny. Dla Ciebie wszyyyystko ^___^


"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"


część XV "...when you've lost everything..."


Znienawidził siebie za to, że uległ jej spojrzeniu. Za to, że nie mógł oderwać wzroku od jej błękitnych oczu. Za to, że gdy skończyła się piosenka, on nadal stał na progu z jedną ręką na klamce.

Znienawidził ją za to, że patrzyła na niego z litością. Że nie widział już w jej wzroku złości. Za to, że miała tak cudny głos. I za to, że chociaż stał tak daleko od niej nadal czuł zapach rumianku.

Znienawidził ojca za to, że właśnie ją wybrał na swoją kochankę. Że mógł ją mieć, a on nie. Że na niego kierowała swe piękne oczy, kiedy wchodził do pomieszczenia. Że wymieniała jego imię z czułością.

Znienawidził ludzi, którzy ją oklaskiwali. Za to, że choć na co dzień są obłudni, dziś udają świętoszków. Za to, że gdy patrzą na nią nie widzą tego co on. Że mogą ją podziwiać, zamiast nienawidzieć.

W tej chwili nienawidził cały świat.

Został, nie wyszedł. Jego oczy koloru ametystu przewiercały ją na wylot. Pod jego spojrzeniem cała drżała. Jak on jej w tej chwili nienawidził i jak jej było go w tej chwili żal. Skąd w nim tyle żalu do świata?

Bała się zamknąć oczy, by nie urwać tej nici kontaktu jaki, miała nadzieję, nawiązali. Ale przede wszystkim bała się, że znienawidzi swego ojca jeszcze bardziej, a tego by sobie nie wybaczyła. Za nic w świecie nie może do tego dopuścić! Dlatego zrobi wszystko, by ich pogodzić. Wszystko!

Tylko, że wszystko ma swoje granice. Wszystko.

Ivon.

Tak niewiele, a zarazem tak dużo.

- Nie powiedziałeś, że ją znasz.

Xellos spojrzał na nią niezbyt przytomnym spojrzeniem.

- Co?

- Wszyscy mężczyźni są tacy sami - prychnęła, ale nie odeszła. Uniosła palec ze sztucznym paznokciem i powiodła nim po otaczających ich ludziach. - Niewiele brakuje, a zaczną się ślinić.

Xellos powiódł wzrokiem za jej palcem. Kobiety wpatrywały się w piosenkarkę zachwycone, ale nie dostrzegł w ich spojrzeniu zawiści, co było dość dziwne. Bogate kobiety potrafiły być zawistne o byle drobiazg.

Mężczyźni zaś... Ivon niewiele się pomyliła. Byli pod jej całkowitym urokiem. Gdyby teraz zażądała skoku z balkonu żaden by się pewnie nie zawahał.

Ogarnęła go wściekłość. Dzika, pierwotna wściekłość.

Wyszedł z sali trzaskając drzwiami, ale oprócz osłupiałej Ivon nikt nie zwrócił na to uwagi.

Wyszedł. Nie udało jej się. W oczach pojawiły się łzy. Chciała piosenką opowiedzieć mu o tym co łączyło ją z jego ojcem. Że rozumie co czuje po stracie matki. Że sama nadal cierpi po stracie ojca. I że nie chce, by znienawidził się z własnym ojcem.

Przymknęła oczy. Nie pamiętała czy skończyła piosenkę, ale brawa ją przekonały, że chyba tak. I że chyba nawet nie usłyszeli w jej głosie bólu. To dobrze. Nie chciała zepsuć John'owi wieczoru. Wiedziała jak mu na nim zależało.

Otworzyła oczy i napotkała zmartwiony wzrok Johna. Z wysiłkiem uśmiechnęła się do niego. Nie może go bardziej zmartwić. Nie chce widzieć w jego oczach bólu. Chce, by był szczęśliwy. Zrobi wszystko, by go uszczęśliwić. Uśmiechnęła się szerzej i zaczęła kolejną piosenkę.

Skończyła koncert niedokońca zdając sobie z tego sprawy. Na scenę wyszła Laura. Powiedziała kilka słów, ale Filia ich nie słyszała. Ukłoniła się instynktownie i zeszła ze sceny. Możliwe, że towarzyszyły temu oklaski. Kiedy jej sylwetkę ukryła prowizoryczna kurtyna pozwoliła, by po jej policzku potoczyła się samotna łza.

Usłyszała za sobą czyjeś kroki. Szybko otarła oczy i z uśmiechem odwróciła się.

- Byłaś wspaniała - szeroki uśmiech potwierdzał słowa Laury.

- Dziękuję.

- Naprawdę nie jesteś zawodową piosenkarką?

Filia zaprzeczyła ruchem głowy.

- Dziwne, że żadna agencja cię nie zwerbowała do tego czasu - pokręciła z niedowierzaniem głową.

Filia drgnęła nerwowo na słowo "agencja".

- Z takim głosem... - westchnęła - ...i wyglądem już dawno powinnaś zrobić karierę w showbiznesie. Naprawdę nie masz agenta?

- Nieee - założyła nerwowo włosy za uszy.

- Zostaw to mnie - Laura położyła jej rękę na ramieniu. - Zrobię z ciebie gwiazdę - uśmiechnęła się szeroko.

- Ja nie chcę!

Zaskoczona gwałtownością wypowiedzi Laura zdjęła rękę z jej ramienia.

- Przepraszam... Nie chciałam, żeby to tak ostro zabrzmiało...

- Spoko. Nie gniewam się - machnęła lekceważąco dłonią. - A mogę wiedzieć skąd znasz pana prezesa?

- Ja... - na jej twarz wypełznął rumieniec. Zagryzła wargę zastanawiając się co powiedzieć, na szczęście odpowiedział za nią John, który do nich podszedł.

- To córka mego przyjaciela.

- Przyjaciela? - Laura uniosła wysoko brwi. Jako sekretarka znała wszystkich znajomych szefa, ale pierwszy raz spotkała się z nazwiskiem Ul Copt.

- Starego. Nie widzieliśmy się parę lat. Zmarł niedawno... - powiedział cicho kładąc rękę na ramieniu Filii.

- Ooo... przepraszam - zmieszała się Laura. - Nie wiedziałam...

- Obiecałem zaopiekować się jego skarbem - uśmiechnął się ciepło do Filii.

W jej błękitnych oczach ujrzał tak wielką czułość, że w oczach wezbrały mu łzy.

Laura czując się nie na miejscu wycofała się taktownie.

(Yeah yeah yea~~h, Hey hey he~y hey he~~y)

yami no yozora ga futari wakatsu no wa

yobiau kokoro hadaka ni suru tame

kazari nugisute subete nakusu toki

nanika ga mieru

kaze yo watashi wa tachimukau

yukou kurushimi no umi e to

kizuna kono mune ni kizande

kudakeru nami wa hatenaku tomo

(Yeah yeah yea~~h, Hey hey he~y hey he~~y)

nani wo motomete daremo arasou no?

nagashita chishio hana wo sakaseru no?

toutoki ashita kono te ni suru made

deaeru hi made

kaze yo watashi wa tachimukau

yukou kagayaki wo mezashite

inori kono mune ni dakishime

samayou yami no you na mirai

kaze yo watashi wa osorenai

ai koso mitsukedashita kiseki yo

kimi wo shinjite'ru yorokobi

arashi wa ai ni kizuku tame ni fuite'ru

..........

Miał zamiar błądzić po mieście do samego rana. Po twarzy ciekły łzy, których nie potrafił powstrzymać. Przeklinał w myślach bezchmurne niebo, które nie raczyło pod warstwą deszczu ukryć jego słabości. Czuł, jak z każdym krokiem w jego sercu rośnie wściekłość. W zaciśniętych mocno pięściach nie czuł bólu.

Nie wiedział ile czasu szedł bez celu przed siebie. Zatrzymał się dopiero, gdy poczuł w boku nieznośne kłucie. Dopiero wówczas rozejrzał się wokół i ze zdziwieniem stwierdził, że znajduje się pod bramą prowadzącą do jego domu.

Dom.

To już nie był jego dom. Stracił dom i ojca w ten wieczór. Zmrużył oczy i pchnął ciężką bramę. Ostatni raz wkraczał na teren posiadłości...


koniec części XV...


"Kiseki no Umi" Record of the Lodoss War


story by Aurorka (6.7.2004) (titonosek@interia.pl)

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.