Opowiadanie
"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
część XXIV "...the other side of destiny..."
Autor: | Aurorka |
---|---|
Serie: | Slayers, Twórczość własna |
Gatunki: | Dramat, Obyczajowy |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Songfik |
Dodany: | 2010-04-26 08:00:12 |
Aktualizowany: | 2010-03-21 18:27:12 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
część XXIV "...the other side of destiny..."
- John Metallium? - zapytał znajomy głos. - Jest coraz gorzej. Może pan przyjechać?
- ...
- Panie Metallium?
- Wychodzi pan? - James odłożył ściereczkę, którą czyścił żyrandol wiszący w holu wychylając się tak, że drabina się zachwiała.
- Muszę załatwić pewną sprawę na mieście.
- Mam pana zawieźć?
- Nie, wezmę mercedesa.
- Ale...
Drzwi wyjściowe trzasnęły zostawiając zdumionego Jamesa w dość niewygodnej pozycji.
- Halo?
- Pipipipipi...
Pan Brent jeszcze przez chwilę przyglądał się słuchawce, po czym powoli odłożył ją na widełki.
- Co powiedział?
W progu jego gabinetu stała Gabriel. Ubrana w swoją ulubioną granatową sukienkę stała oparta o framugę. Mocny makijaż nie ukrywał bladości, mimo to wydała mu się w tej chwili wprost zachwycająca. Jego Gabriel. Uśmiechnął się leciutko.
- Co powiedział? - powtórzyła pytanie robiąc krok do pokoju.
Pan Roman został wyrwany z marzeń, w których całuje jej długą szyję.
- Nic - zerknął na słuchawkę, jakby ta miała mu przytaknąć.
- Nic? - już podeszła do biurka lekko się o nie opierając, co sprawiło, że jej biust przyciągnął wzrok małego człowieczka. - Panie Romanie?
- A... tak - uniósł twarz. - Rozłączył się.
- Dziwne.
- Dziwne - przytaknął i znów jego wzrok powędrował niżej.
- Paniczu!
Xellos zatrzymał się w pół kroku i zadarł głowę.
- Kiedy panicz wrócił? - James zszedł kilka stopni. - Głodny panicz? - ostrożnie stawiał stopy na szczeblach drabiny. - Powiem Annie, by podgrzała obiad - postawił stopę na podłodze i spojrzał na Xellosa, ale nikogo w holu nie ujrzał.
Mercedes gnał ulicami miasta. John z ledwością dostrzegał co się dzieje za oknem. Wpatrzony w przerywaną linię gnał ku dziewczynie, która pomogła mu zapomnieć o żonie. Dzięki której poczuł, że żyje i zaczął walczyć o swoje szczęście.
Gwałtownie zahamował i zjechał na pobocze. Powoli opadający kurz ukazał szpakowatego mężczyznę wpatrzonego w swoje dłonie mocno zaciśnięte na kierownicy.
Czyżby przegrał walkę o swoje szczęście? Czy walka dobiegła już końca? Tak po prostu? Czy nic nie można już zrobić? Czyżby to miała być jego pierwsza porażka?
Minęło kilka minut nim samochód ponownie ruszył w drogę.
Z głośnym hałasem do pokoju wzleciała mucha. Okrążyła żyrandol i wylądowała na łóżku Monic. Zrobiła kilka niepewnych ruchów w jedną, a potem w drugą stronę. W końcu uznała, że jest bezpieczna i zaczęła czyścić swe odnóża. Nie spostrzegła, że bacznie obserwuje ją para błękitnych oczu.
- Już jestem! - krzyknął doktor Larry do osób stojących w progu szarego domu. Zatrzasnął drzwiczki starego chevroleta i wbiegł po schodkach. Nie zatrzymując się podał teczkę Gabriel i zdjął marynarkę. Było bardzo gorąco jak na początek maja. Prawie zbiegł po schodach, dopiero przed drzwiami pokoju zatrzymał się i wziął głęboki oddech. Przywołał na twarz uspokajający uśmiech i wszedł do środka.
Mercedes zaparkował przed szarym budynkiem, ale nikt z niego nie wysiadł. Kobieta z domu naprzeciwko udając bezcelowy spacer podeszła do samochodu i z kobiecą ciekawością zajrzała do środka. Za kierownicą ujrzała zgarbionego człowieka. Obeszła samochód i udając, że poprawia rąbek sukienki zajrzała od strony kierowcy. Przeraziła się ujrzawszy bladą twarz i szeroko otwarte oczy w nią wpatrzone.
- Filia?
- Tak? - odparła zapytana podnosząc się na łokciu, ale zmęczenie dało znak o sobie i z cichym westchnieniem opadła na poduszkę.
- Filia!! - Monic minęła lekarza i przyklękła koło łózka. - Skarbie, jak się czujesz?
- Lepiej mamo - uśmiechnęła się słabiutko.
- Dziecinko - pogłaskała ją po główce. - Ale nas wystraszyłaś.
- Płaczesz? - Filia ponownie się uniosła.
- Co? - podniosła dłoń do policzka. - To ze szczęścia - otarła łzy. Pochyliła się i ucałowała czoło córki, nareszcie chłodne.
- Całe szczęście - pan Brent otarł czoło chustką. - Zadzwonię do pana Metallium...
- On tu jest!
Na ten krzyk wszyscy odwrócili się w stronę drzwi, w których stała roztrzęsiona Vivian.
Naze Wasuratai no?
Nee Omoidashite
Atatakai hoho ni furu
Namida no negai
Naze Furue nagara
Ima Motome au no?
Kimi dake wo nando demo
Dakishimetai kara
Aoi hoshi no umi
Namima ni tadayou hane
Kiete yuku kanashimi wa
Ashitae no inori na no
Blue flow
Luna Ukabu yoru wa
Hora Yume no sora ga
Sarigenai unmei no
Kanata ni maneku
Mada Mayoi nagara
Ima Yonde mita no
Kimi dake ga motsu kokoro
Tashikametai kara
Aoi hoshi wo mite
Samishii to omou toki
Sono omoi Uketomeru
Yasashisa ni naritai no
Blue flow
Aoi hoshi no umi
Namima ni tadayou hane
Kiete yuku kanashimi wa
Ashitae no inori na no
Blue flow
..........
Zatrzymał taksówkę kilka przecznic wcześniej. Zapłacił i poczekał, aż odjedzie. Wciskając mocniej okulary na nos ruszył ku swemu celowi.
Nie zastanawiał się nad słusznością swoich poczynań. Pchany miotającymi się w nim uczuciami szedł coraz szybciej. Kilka kobiet lekkich obyczajów zastąpiło mu drogę, ale minął je nie poświęciwszy im ani jednego spojrzenia. Przed oczami miał tylko jeden obraz. Jego myśli zaprzątała tylko jedna osoba.
koniec części XXIV...
"Blue Flow" Haibane Renmei
story write by Aurorka (7.9.2004) (titonosek@interia.pl)
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.