Opowiadanie
"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
część XXXI "...I want to save you with love unseen, until we meet again someday..."
Autor: | Aurorka |
---|---|
Serie: | Slayers, Twórczość własna |
Gatunki: | Dramat, Obyczajowy |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Songfik |
Dodany: | 2010-07-01 10:29:55 |
Aktualizowany: | 2010-06-12 11:43:55 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Powracam z moim ficzkiem ^______^ Z pewnością wielu z Was zwątpiło, że kiedykolwiek nastąpią kolejne części, ale oto są. Pozdrawiam i przepraszam, że musieliście tak długo czekać.
Wasza Aur(t)orka.
"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
część XXXI "...I want to save you with love unseen, until we meet again someday..."
- Anna?
Na twarzach Johna i Monic pojawiło się rozczarowanie.
- Naprawdę?!? - James prawie zerwał się z miejsca. - Dawno?!?
Krzyki szofera ożywiły ich trochę. Co się mogło stać?
- U nas...? - James oklapł. - Wszystko... po staremu...? - zerknął na Johna z lekkim niepokojem. - Nie, nie, - zaprzeczył może trochę zbyt gwałtownie. - Lekarz mówi, że wraca do zdrowia bardzo szybko... Dobrze... Do widzenia - odłożył słuchawkę i rozejrzał się po zebranych, których oblicze znów sposępniało. - No cóż...
John i Monica ponownie utkwili spojrzenie w słuchawce nie zwracając uwagi na James'a.
- No cóż... - zaczął raz jeszcze.- Xellos się odezwał.
Ostatni goście opuścili spelunę poganiani przez właściciela. Filia odgarnęła włosy z czoła i podniosła się z krzesełka. Jej pierwszy występ trudno było nazwać udanym. Goście byli zbyt pijani by wykazać jakiekolwiek zainteresowaniem młodą śpiewaczką. Jeden czy dwóch oderwało wzrok na chwilę od szklanki, ale ich spojrzenie było puste jak stojące przed nimi naczynia. Chyba raczej w ten sposób nie zarobi na zapłatę dla pana Romana.
Chwilkę potrwało zanim dotarły do nich słowa Jamesa.
- Xe..Xellos? - spojrzenie Johna wyostrzyło się gwałtownie. - Xellos?!? I... - przełknął głośno ślinę. - I co...?
James westchnął.
- Niewiele.
Strzałka szybkościomierza niebezpiecznie zbliżała się do granicy bezpieczeństwa. Trudno było przy tej prędkości dostrzec widoki przy drodze. Asfaltowa szosa ciągnęła się wiele kilometrów prosto w kierunku wchodzącego słońca.
Jakby to było poprostu wpaść w tą rozżarzoną kulę i wyparować? Tak poprostu...
Samochód zwolnił. Xellos zbliżał się do terenów zabudowanych. Nie chciał spowodować wypadku. Ironia, nie? Chciał przestać istnieć, ale nie chciał zginąć. Czyżby gdzieś w zakamarkach jego serca tliła się nadzieja?
...
Na co?
Filia przez chwilę pozwalała, by pierwsze promienie słońca czule głaskały jej twarz odbierając jej zmęczenie. Podziękowała mu uśmiechem i ruszyła na poszukiwanie nowego "domu". Dzielnica nie wyglądała zbyt zachęcająco, ale nie mogła sobie pozwolić na żadne luksusy. Zmarszczyła brwi, poprawiła torebkę na ramieniu i ruszyła przed siebie.
- I jak? Odpowiada... - niska, otyła kobieta zlustrowała ją od stóp do głów - ...panience?
Pokój, delikatnie mówiąc, wyglądał okropnie. Ściany nigdy nie widziały pędzla, nie wspominając o tapecie. Okna wyglądały jakby nie były myte od kilku lat, a łazienka (kącik w rogu) składała się tylko ze zlewu, który wyglądał jakby miał spaść pod ciężarem piórka.
Filia smętnie przyjrzała się tym kilku metrom kwadratowym starając się dojrzeć jakieś zalety tego pokoiku. No cóż, przynajmniej nie było widać karaluchów. Miała nadzieję, że nie pojawią się w nocy wychodząc z każdego zakamarka.
Właścicielka przyglądała się bacznie młodej dziewczynie bez bagażu zastanawiając się czy uciekła z domu przed rodzicami czy przed mężem. Swymi wścibskimi oczami wypatrzyła drogi zegarek na dłoni i kolczyki z diamencikami, ale nie dostrzegła obrączki. Nie ma co, może uda jej się nieźle na niej zarobić...
Skręcił w boczną dróżkę biegnącą wśród pól. Jeszcze zboże było zielone, ale wkrótce miało dojrzeć pod promieniami słońca i wyżywić wielu ludzi. Wiatr igrał w kłosach wzywając ich do pośpiesznego dojrzewania. Odpowiadały mu cichym szmerem, że jeszcze mają czas.
Xellos zwolnił jadąc teraz czterdzieści kilometrów na godzinę. Opuścił dach kabrioletu i wciągnął powietrze do płuc rozkoszując się czystym powietrzem. Po raz pierwszy od wielu dni poczuł się dobrze. Do tej pory chwytał się różnych zajęć, ale nic nie pomagało oderwać myśli od Niej. Może ciężka praca na wsi ukoi jego bolącą duszę.
Jeśli zakryje plamy na podłodze wykładziną w kolorze granatu, a ściany pomaluje na delikatny odcień błękitu może ten pokój wyda się choć trochę przytulniejszy. A jeśli na parapecie postawi wazon z kwiatami na pewno...
Filia złapała się na tym, że zaczęła w myślach urządzać ten brudny pokoik. Nie wie ile czasu spędzi daleko od domu, ale ten pokój może okazać się wystarczający, by myśli nie ogarnęła czarna rozpacz. Wystarczy trochę nad nim popracować.
Może trochę więcej niż trochę...
kimi no yokogao wo somete
yuuyake ga nijinde yuku
sora yo adeyaka na iro wo
kesanaide
toki to tomo ni nani mo ka mo
utsurotte kawaru n da ne
kimi mo "jaa..." to te wo futte
arukidasu
demo kawaranu mono ga aru
kotoba ni wa dasenai mama
kokoro ni afureru omoi
setsunasa yo, saa
yasashii kaze ni nare ima sugu
nagarete yuke
utsumuku kimi no kata tsutsumu you ni
ore wa itsumo kimi wo mitsumete'ru
tatoe
tooi basho ni ite mo
moshimo umarekawatte mo
ore wa ore ni umareyou
soshite kimi wo mitsukeru yo
mou ichido
katachi aru mono subete ni
kagiri ga aru to shita tte
iroasenu mono wa aru to
tsutaetai
tada chikaku ni kimi ga ita
sore dake de aruketa n da
donna ni kewashii michi mo
sabishisa yo, saa
mugen no kaze ni nare koko kara
nagareteyuke
hitori aruku kimi no senaka oshite
mienu ai de kimi wo tasuketai
itsuka futatabi aeru made
ima kawaranu mono wa tada
kotoba ni wa naranakatta
kagayaki-tsudzukeru omoi
setsunasa yo, saa
yasashii kaze ni nare ima sugu
nagarete yuke
utsumuku kimi no kata tsutsumu you ni
ore wa itsumo kimi wo mitsumete'ru
tatoe
tooi basho ni ite mo
..........
Zaparkował na tyłach stodoły, ale jeszcze przez chwilę nie wychodził z samochodu. Siedział zdumiony wsłuchując się w odgłosy budzącej się ze snu farmy. Nie zdawał sobie sprawy, że cisza potrafi być taka pełna dźwięków.
Do samochodu podbiegł wesoło merdając ogonem duży, brązowy pies nieokreślonej rasy. Usiadł kilka metrów przed maską auta i przekrzywił głowę. Xellos mógłby przysiąc, że szeroko się do niego uśmiechnął.
koniec części XXXI...
"Mugen no Kaze" Ayashi no Ceres
story write by Aurorka (6.3.2005) (titonosek@interia.pl)
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.