Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"

część XXXII "...I've come all this way wandering along the edges of time..."

Autor:Aurorka
Serie:Slayers, Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Obyczajowy
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Songfik
Dodany:2010-07-02 10:32:09
Aktualizowany:2010-06-12 11:44:09


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"


część XXXII "...I've come all this way wandering along the edges of time..."


Lato nadeszło szybko. Ciężka praca odgoniła czarne myśli. Ciało Xellosa nabrało mięśni, a skóra pokryła się opalenizną charakterystyczną dla ludzi pracujących w polu.

- Xell!!!

Odwrócił się prostując pochylone nad snopkiem plecy. Osłonił oczy dłonią przed prażącym słońcem i zmrużył oczy. Dostrzegł na końcu pola znajomą sylwetkę i niezdając sobie z tego sprawy na jego twarz wypłynął uśmiech.

- Xell!!!

Mała figurka rosła w oczach. Przed nim stanął ośmioletni chłopczyk ciężko dysząc. Ubrany był w ogrodniczki z podwiniętymi nogawkami i bluzeczkę w niebieskie paski, bose stopy już dawno uodporniły się na rżysko.

- O... o... o... - miał trudności ze złapaniem powietrza.

- Powoli - Xellos przykucnął koło niego.

- O... o... obiad - chłopczyk wyprostował się.

- Już? - Xellos podniósł wzrok na niebo. Słońce powoli skłaniało się ku zachodowi.

- Rozłożyłem koc tam - chłopczyk wskazał ręką koniec pola w kierunku, z którego przyszedł. - Tata też już idzie.

- No to chodźmy - Xell posadził sobie chłopca na ramieniu i ruszył we wskazanym kierunku.

Tyle czasu minęło, a ona nadal śpiewała dla pijaków. Czasami zastanawiała się czy nie pójść do jakiegoś agenta, ale obawiała się, że wówczas Jonh z łatwością ją odnajdzie, a tego chciała uniknąć za wszelką cenę. Próbowałby wybić jej z głowy "takie" zarabianie słusznie argumentując, że zatrudnił najlepszych detektywów do odnalezienia syna, więc jak ona chce go odnaleźć sama?

Opuściła lokal z plikiem banknotów i zanurzyła się w mroku. Wędrując pustymi ulicami, jak zwykle o tak wczesnej porze, zastanawiała się do jakiego miasta udać się tym razem. Pokój, który zdążyła urządzić w myślach musiała opuścić już po trzech dniach. Nie doceniła Johna. Mimo pierwszego nieudanego dnia występów, kolejne dwa okazały się sukcesem na tyle wielkim, że zaczęło być o niej głośno. Za głośno, by móc ukryć się przed detektywami wynajętymi przez Johna.

Poprawiła perukę w witrynie sklepowej i weszła do ciemnej bramy. Macając po omacku odszukała klamkę i weszła do wąskiego, brudnego korytarza. Ostrożnie omijając stłuczone butelki weszła na stopnie rozlatujących się schodów i zaczęła się wspinać na pierwsze piętro.

Mimo całej zachowanej ostrożności kopnęła jedną z butelek, która z hałasem potoczyła się przez korytarz. Wstrzymała oddech wyczekując skrzypnięcia drzwi któregoś z sąsiadów, ale w budynku zapanowała cisza. Odetchnęła i skradając się na palcach powolutku wsadziła klucz do zamka i przekręciła go.

Dopiero kiedy drzwi się za nią zamknęły pozwoliła sobie na głębszy oddech. Odłożyła torebkę i podeszła do lusterka wiszącego nad zlewem. Przez chwilę wpatrywała się w swoje odbicie pustym wzrokiem po czym szybkim ruchem zerwała perukę i odrzuciła ją za siebie nawet niesprawdzając gdzie upadła. Jej zazwyczaj złociste włosy straciły cały swój blask wiecznie uwięzione pod peruką, ale to był jedyny sposób, by utrudnić poszukiwania detektywom. Śpiew krótko obciętej dziewczyny o rudych włosach nie wzbudzał takiego zainteresowania, gdy jej plecy okrywała złota kaskada, a niebieskie oczy i tak straciły swój blask od tylu przepłakanych nocy. Czuła, ze dzisiejsza noc niewiele będzie się różnić od poprzednich.

Wyjrzała przez okienko w pokoju, które oprócz ściany budynku obok ukazywał też skrawek wschodniego nieba. Jeszcze zbyt daleko do świtu, by oczekiwać pory śniadaniowej. Filia usiadła ciężko na łóżku i nawet się nierozbierając zwinęła w kulkę i pogrążyła w półśnie.

Osanai te ni tsutsunda

furueteru sono hikari wo

Kokomade tadottekita

jikan no fuchi wo samayoi

Sagashi tzuzukete kitayo

namae sae shiranaikeredo

Tada hitotsu no omoi wo

anata ni tewatashitakute

Toki wa ai mo itami mo

fukaku dakitome

Keshite yukukedo watashi wa

oboeteiru

Zutto...

Watashi no mune no oku ni

itsukaraka hibiite ita...

Yotsuyu no shizuku yori mo

kasukana sasayakidakedo

Itetsuku hoshi no yami e

tsumugu inori ga

Tooi anata no sora ni

todoku you ni...

..........

Bujany fotel lekko zaskrzypiał, lecz jego dźwięk do Johna nie docierał. Wpatrzony w kwitnące krzaki róży pozwalał by wiatr przynosił ich zapach i bawił się jego włosami.

Monic stojąca kilka metrów zanim pragnęła go pocieszyć, lecz nie wiedziała co ma uczynić by mu pomóc. Wtem poczuła na swoim ramieniu dłoń emanującą ciepłem. Uniosła wzrok i napotkała stroskane spojrzenie James'a. Przycisnęła policzek do jego dłoni i zamarli tak we czwórkę.

John, Monic, James i wiatr...


koniec części XXXII...


"Radical Dreamers ~nusumenai houseki" Chrono Cross


story write by Aurorka (7.3.2005) (titonosek@interia.pl)

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.