Opowiadanie
"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
część IV "...only two people's secret..."
Autor: | Aurorka |
---|---|
Serie: | Slayers, Twórczość własna |
Gatunki: | Dramat, Obyczajowy |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Songfik |
Dodany: | 2009-11-29 13:31:46 |
Aktualizowany: | 2009-11-29 13:31:46 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
część IV "...only two people's secret..."
Kolejni klienci. Dym z papierosów i odór spoconych ciał. Jak ona tego nienawidziła. Minęła ich ze spuszczoną głową; nie chciała by wyczytali z jej oczu jak nimi gardzi. Wzięła mikrofon i zaśpiewała to co zażądali. Śpiewając pogrążyła się we wspomnieniach.
Dom. Nie zdawała sobie sprawy jak kochała swój pokój, dopóki go nie straciła. Szafa, łóżko i biurko. Na podłodze zniszczony, ale czysty dywan. Na parapecie jeden kwiatek. I gitara. Prezent od ojca.
Przełknęła łzy korzystając z tego, że piosenka się skończyła. Gabriel włączyła kolejną. Wesołą. Jak ona ma zaśpiewać wesoło, kiedy czuje, że serce zaraz jej pęknie? Na szczęście na scenę wbiegła Vivian i wyrwała jej mikrofon. Zaczęła śpiewać zachrypniętym głosem wywołując burzę oklasków. Jej nigdy nie klaskali.
Zeszła ze sceny i próbowała się wymknąć do pokoju, który zajmowała z matką, ale drogę zagrodziła jej Gabriel.
- Ktoś przyszedł do ciebie.
Znowu tu przyszedł choć obiecał sobie, że więcej tego nie zrobi. Nerwowo przechadzał się po trawniku. Dlaczego sam siebie tak torturuje? Przecież ona nie jest jego Zellas. I nigdy się nią nie stanie. Przez niedociągnięte kotary dobiegał go jej głos pełen bólu. Przystanął zatapiając się w nim. Tyle uczuć... Tyle skrywanego bólu... Musi się dowiedzieć dlaczego. MUSI.
Muzyka na chwilę ucichła. Dobiegł go ochrypły głos pijaczka życzący sobie modny ostatnio hit. Znał tę piosenkę. Nie pasowała do niej. Podszedł do okna zastanawiając się jak będzie brzmiała w jej wykonaniu. Lecz zamiast pięknych tonów dobiegł go zachrypnięty głos Vivian. Skrzywił się i odszedł jak najdalej od okna siadając na ławeczce pod klonem.
Wyszła przed dom. Na niebie świeciły gwiazdy. Zazdrościła im. Ludzie podziwiają je chociaż tak naprawdę to ich już nie ma. Przymknęła oczy rozkoszując się delikatnym wiatrem. Nieśpiesząc się zeszła ze schodów i skierowała swe kroki ku tyłowi domu. Rozejrzała się wokół szukając znajomej sylwetki. Znalazła ją na ławeczce pod klonem. Wreszcie kilka chwil z daleka od wspomnień.
- Znowu ojca nie ma jeszcze w domu? - okazał lekkie zdziwienie.
- Powiedział, że ma jeszcze jakieś spotkanie na mieście i żeby nie czekać na niego z kolacją - Anna położyła talerz na stole trochę za głośno. - Panicz zje teraz, czy najpierw weźmie prysznic? - zmieniła temat.
- Zjem - odparł krótko.
Położył teczkę na krześle. Zdjął marynarkę i podwinął rękawy podchodząc do zlewu. Myjąc ręce spoglądał na niebo. Gwiazdy lśniły zimnym, obojętnym blaskiem. Zdawały się kpić: znowu samotna kolacja, co? a twój ojciec ma kochankę, tak! my to wiemy, przed nami nic się nie ukryje! zapomniał o niej... ty też zapomnisz...
- Nie!
- Nie zje panicz teraz?
Zapomniał, że jest w kuchni. Otarł spocone czoło i rozejrzał się półprzytomnie.
- Przepraszam.
- Zbladł panicz. Może chory? - podeszła do niego i położyła mu chłodną dłoń na czole.
- Nic mi nie jest - cofnął się przed jej dotykiem.
Usiadł przy stole i zmusił się do uśmiechu.
- Spójrz - wziął kanapkę i wcisnął ją do ust.
Uspokojona odwróciła się do pieca. Szykowała obiad na jutro.
Xellos przyglądał się jej z czułością. Mimo swego wieku nadal krzątała się z wdziękiem nastolatki. W przyszłym miesiącu kończyła 60 lat i odchodziła, jak to określiła, w odstawkę. Była ich kucharką od trzydziestu lat i jego nianią od śmierci matki. Kochał ją i martwiły go jej żylaki i kłopoty z sercem, które miała od kilku miesięcy. To on nalegał na jej wcześniejszą emeryturę. Kupił jej domek nad morzem, które uwielbiała. Chce dać go jej w prezencie na urodziny. Na pewno się ucieszy.
Przełknął kanapkę i sięgnął po następną. Uświadomił sobie, że będzie tęsknił za nią i od razu stracił apetyt. Wbił wzrok w stół z ręką w połowie drogi do ust.
- Anna...
Odwróciła do niego zarumienioną od gorąca twarz.
- Tak?
- Nie, nic - uśmiechnął się najlepiej jak potrafił.
Odwzajemniła uśmiech i powróciła do gotowania. Nie spuszczając z niej wzroku wbił zęby w chleb.
Trzeba będzie poszukać innej kucharki. Samotna myśl odbiła się echem w jego głowie znów odbierając apetyt. Zmusił się do przełknięcia. Wstał zabierając ze sobą talerz i podszedł do pieca.
- Zjem na górze.
- Dobrze paniczu.
Pochylił się niespodziewanie i pocałował ją w czoło.
- Kocham Cię.
W jej oczach pojawiły się łzy.
- Ja panicza też.
Wymknął się z jej objęć i wyszedł z kuchni. Nie dostrzegł jej niespokojnego wzroku jakim go odprowadziła.
Anna - jedyna osoba, która znała go na wylot i przed którą nie miał tajemnic. Prawie...
Anata ga ita basho ni wa hana ga ochite 'ta
tsumetai mizu tamari de sugu ni toketa
Ano toki anata ga oshiete kureta koto
Dare ni mo iwazuni himitsu ni shite okune
Tooi taiko no oto ga fuyu wo maneite 'ru
Are wa kanashimi to iu nano furui rizumu
Anata ga kieta basho ni hana ga mebuita
Sore wa futari dake no himitsu no nokori hi
..........
Nie zapytał.
Rozmawiali o wszystkim i o niczym. A mimo wszystko nie zapytał. Czyżby po to, aby mieć pretekst do ponownej wizyty? Sam siebie nie mógł okłamać. Chciał wrócić i znów ją zobaczyć.
Zaparkował pod domem i wysiadł z samochodu. Dzisiaj nie świeciło się żadne światło...
koniec części IV...
"Himitsu" Noir
story write by Aurorka (10.6.2004) (titonosek@interia.pl)
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.