Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"

część III "...You're here. I'm here. Everyone is here..."

Autor:Aurorka
Serie:Slayers, Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Obyczajowy
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Songfik
Dodany:2009-11-20 21:43:10
Aktualizowany:2009-11-20 21:43:10


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"


część III "...You're here. I'm here. Everyone is here..."


- Podobno spóźniłeś się na lunch - młody człowiek o fioletowych włosach nie podniósł głowy, gdy jego ojciec wszedł do biura.

- Tylko dziesięć minut - John Metallium odłożył teczkę i zdjął płaszcz.

- Albo aż - przełożył jakieś papiery - w zależności od punktu widzenia.

Prezes miał ochotę westchnąć, ale się powstrzymał.

- Co mamy na popołudnie?

- Dwa spotkania: w sprawie nowego hotelu, który jest właśnie w budowie. Podobno architekci skarżą się, że nie trzymamy się ściśle planu. Oraz...

- Wezmę hotel.

Młody człowiek wzruszył ramionami.

- W takim razie mi zostaje kasyno...

- Do domu - rzucił prezes i opadł z westchnieniem na oparcie limuzyny. Spotkanie się przeciągnęło, ale udało mu się uspokoić architektów.

- Męczący dzień?

Prezes wyprostował się. Jego szofer James był wysokim, bardzo chudym mężczyzną około czterdziestki z wydatnym nosem. Jego przyjaciel od piętnastu lat.

- Trochę.

- Zadzwoniłem do domu i kazałem przyszykować kąpiel.

- Dzięki.

Jego najlepszy przyjaciel.

Przymknął oczy i wrócił myślami do poranka. Filia... Dziewczyna o niezwykłym głosie chcąca oddać swoje dziewictwo za pieniądze. Co ją popchnęło do tak dramatycznego kroku? Czy życie zawsze musi najbardziej dopiec niewinnym? Co zrobiła w swoim krótkim życiu strasznego, że tak się jej los odpłaca?

Wyjrzał przez okno. Światła lamp nieudolnie rozpraszały mroki ukazując miasto takie jakim było naprawdę. Pełne biedy i przemocy. Jechali szybko przez dzielnicę Bugston, więc ledwie mógł dostrzec twarze wyłaniające się z mroku, ale to co dostrzegł robiło przygnębiające wrażenie.

Bieda...

On także kiedyś był biedny i mieszkał w tej dzielnicy, ale miał wielkie szczęście wyrwać się z niej i dorobić się wielkiego majątku. Ożenił się z najwspanialszą kobietą jaka chodziła po ziemi, która urodziła mu syna. Jaki był wtedy szczęśliwy. Jaki niewiarygodnie szczęśliwy.

Samochód opuścił dzielnicę i wjechał na autostradę. Niedługo będą w domu. Odkąd umarła Zellas z wielką niechęcią wracał do domu. Wydawał mu się zbyt duży i pusty bez niej. Ich gniazdko miłości stało się zimnym pałacem zamieszkałym przez cztery osoby.

- Co dziś na kolację?

- Anna zrobiła zapiekankę.

Jak co poniedziałek. Rutyna dla innych niedowytrzymania, dla niego balsam dla duszy.

- Czy to jutro jest przegląd limuzyny?

- Tak, psze pana.

- Wezmę więc mercedesa.

Rzadko prowadził osobiście. Nadal pamięta ten ból, gdy dowiedział się, że jego żonę potrącił samochód, którego kierowca zasnął za kierownicą ze zmęczenia.

Ujrzał w oddali światła pierwszej willi. Jeszcze pięć minut i znów samotna kolacja i samotna noc.

- Tak mi Ciebie brak Zellas... - wyszeptał do siebie.

Nie radził sobie z samotnością.

Tak jak nie radził sobie z synem...

Xellos - jego jedyne dziecko. Nie potrafił mu pomóc po śmierci matki, bo sam sobie nie potrafił pomóc. Oddalili się od siebie i teraz oprócz wspólnego zameldowania nic ich nie łączyło. Prawdę mówiąc dziwił się dlaczego syn jeszcze się od niego nie wyprowadził. Co go trzymało w tym za dużym dla nich domu?

Szofer otworzył drzwi i prezes wysiadł. W wielkim gmachu paliło się tylko jedno okno. Pokój syna. Limuzyna odjechała a prezes ciężko wszedł na schody, otworzył drzwi i zanurzył się w mroku.

Xellos usłyszał jak limuzyna podjeżdża pod dom. Tylko udawał, że pracuje. Rozrzucone papiery leżały nietknięte od kilkudziesięciu minut. Jak co wieczór jego myśli krążyły koło nieżyjącej matki. Lecz gdyby ktoś się spytał o czym dokładnie myślał, nie potrafiłby odpowiedzieć.

Drzwi cicho stuknęły, ale światło się nie zapaliło. Po kilku minutach usłyszał jak jego ojciec ciężko wchodzi po schodach. Na chwilę wstrzymał oddech, gdy zatrzymał się koło jego drzwi. Ledwo powstrzymał się przed zgaszeniem światła, ale ojciec minął jego pokój nie zaglądając. Xellos odetchnął.

Stały rytuał. Jak co wieczór.

[Both]

aoi sora ni wa aoi jiyuu ga aru

shiroi kumo ni wa shiroi nozomi ga aru

[Tasuki]

aruite mo tadori-tsudzukeru

basho ga areba ii

[Chichiri]

kono mune de iki-tsudzukeru

yume ga yajirushi ni naru

[Tasuki]

are hatate'ta kouya de mo

hoshi wa hikaru

[Chichiri]

mamoritai hito ga ireba

chizu wa iranai

[Both]

Whoa...

kumo wa kono mama doko e yuku no darou

hakkari shirenai ishi ni michibikarete

[Tasuki]

habata-ita tori no kage ga

daichi wo hashiru yo

[Chichiri]

setsunasa ni me wo tojireba

yomigaeru kioku

[Tasuki]

kuyashikute kanashikute

nigiru kobushi

[Chichiri]

mitami sae "chikara ni suru!"

sou chikatta ne?

[Both]

Whoa...

kumo wa kono mama doko e yuku no darou

hakkari shirenai ishi ni michibikarete

[Tasuki]

KIMI ga ite. BOKU ga ite.

minna ga ite.

[Chichiri]

ugokidasu uchuu to ima

ikite-yuku no da

[Both]

Whoa...

kumo wa kono mama doko e yuku no darou

hakkari shirenai ishi ga hatarite mo

aoi sora ni wa aoi jiyuu ga aru

shiroi kumo ni wa shiroi nozomi ga aru

..........

James zamknął drzwi do garażu i skierował swe kroki do domu. Przed wejściem jeszcze raz obrzucił spojrzeniem trawnik dzielący garaż od bocznego wejścia sprawdzając czy wszystko jest w porządku. Na sekundę zatrzymał wzrok na niebie. Gwiazdy lśniły mocno, jakby cieszyły się, że nie ma chmur, które mogłyby ukryć ich blask.

Nacisnął klamkę i wszedł do kuchni.


koniec części III...


"Aoi Jiyuu, Shiroi Nozomi" Fushigi Yuugi


story write by Aurorka (10.6.2004) (titonosek@interia.pl)

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.