Opowiadanie
Notes
Herbata
Autor: | listopad |
---|---|
Serie: | Death Note |
Gatunki: | Dramat |
Uwagi: | Wulgaryzmy |
Dodany: | 2009-12-31 18:08:32 |
Aktualizowany: | 2009-12-31 18:08:32 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Wpatrywałem się tępym wzrokiem w biurko, próbując się skoncentrować. Nic z tego. Ciche łkanie dobiegające z pokoju obok skutecznie to uniemożliwiało. Chciałem pójść do niej, przytulić ją, pocieszyć. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Przekonać ją, że to nie są puste słowa. Chciałem móc jej obiecać, że już nigdy nie będzie smutna. Nie mogłem.
Wiedziałem, że nie potrafię jej pomóc. To nie mnie teraz potrzebowała. Mogłem tylko siedzieć i udawać, że nie słyszę. I że mnie to nie boli. Znów kiwałem się na krześle, szukając jakiegoś rozwiązania. I znów go nie znalazłem.
Wstałem i skierowałem się do kuchni. Notes zostawiłem zwyczajnie, na biurku, wśród innych śmieci, luźno położonych kartek i wypisanych długopisów. Nie otaczała go żadna mroczna aura, nie sprawiał groźnego wrażenia. Nie wyglądał nawet w połowie tak tajemniczo, jak powinien. Wzruszyłem ramionami, zamykając za sobą drzwi pokoju.
Nastawiłem czajnik. Z szafki pod oknem wyjąłem kubek, wrzuciłem torebkę z herbatą. Usiadłem na taborecie, opierając się plecami o ścianę. Spojrzałem bezmyślnie za okno, na dachy naprzeciwko, rzędy smętnych kominów, powykrzywianych szyderczo anten, rdzewiejących, długich i chudych kończyn starych budowli, wyciągniętych błagalnie do nieba. A ono było szare i zachmurzone, dalekie i obojętne.
Przeszywający uszy gwizd ściągnął mnie z powrotem na ziemię. Zdjąłem czajnik z kuchenki i zalałem herbatę.
- Nie byłam dobrą matką, prawda? - zapytała, wchodząc do kuchni.
- Przestań - powiedziałem cicho.
- Teraz też nie jestem... - kontynuowała, kierując słowa bardziej do siebie niż do mnie.
- Więc może spróbuj to zmienić! - warknąłem. Pożałowałem, zanim jeszcze skończyłem mówić. Po jej policzkach pociekły łzy - Przepraszam...
Odwróciła się i wyszła, zostawiając mnie sam na sam z wściekłością. Dlaczego to powiedziałem? Dlaczego nigdy nie potrafię nad sobą zapanować, i zawsze muszę palnąć coś durnego!? Kurwa mać!
Gwałtownym ruchem zgarnąłem ze stołu kubek z herbatą. Połowa się wylała, zakląłem pod nosem. Miałem ochotę coś rozwalić. Uderzyć w stół tak mocno, by poszedł w drzazgi. Zbić okno. Kopnąć taboret, który stał mi na drodze, nawet jeśli miałby się rozlecieć w drobny mak. Cokolwiek.
Chwyciłem łyżeczkę leżąca obok cukierniczki i rzuciłem z całej siły przez uchylone okno. Wirując, przeleciała nad ulicą i dachem domu naprzeciw, zniknęła mi z oczu. Może spadając wbiła się komuś w mózg. Miałem to gdzieś.
Wróciłem do pokoju. Do notesu. Płacz za ścianą ucichł.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.