Opowiadanie
Terry Goodkind: Miecz Prawdy. Pierwsze Prawo Magii - recenzja
Autor: | Mateusz Płatos |
---|---|
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2010-01-06 16:57:58 |
Aktualizowany: | 2010-01-08 11:23:58 |
Tytuł: Pierwsze Prawo Magii
Podtytuł: Miecz prawdy
Tytuł oryginalny: Wizard′s First Rule
Autor: Terry Goodkind
Tłumaczenie: Lucyna Targosz
Data wydania polskiego: 1999
Wymiary: 130 mm x 200 mm
Liczba stron: 696
Wydawnictwo: Rebis - Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o. o.
Artykuł zamieszczony za zgodą autora. Opublikowane 24.12.2005, w serwisie Papierowe myśli
Filozofia Goodkinda
Ostatnio modne stały się porównania nowości na rynku literatury fantastycznej do prozy Terry'ego Goodkinda i jego cyklu: Miecz Prawdy. Po przeczytaniu Pierwszego Prawa Magii, rozpoczynającego ów cykl, stwierdzam, że porównania te są w większości mocno przesadzone i mało która powieść fantasy rzeczywiście może stanąć obok Pierwszego..., jak równy z równym. Radzę więc przeczytać najpierw książki tak się reklamujące, na deser natomiast sięgnąć po dzieła Goodkinda.
„To było jakieś dziwaczne pnącze” - brzmi pierwsze zdanie powieści Goodkinda. To jego osobliwy zapach przyciągnął uwagę Richarda Cyphera, leśnego przewodnika z Westlandu. Los przygnał w te strony również Kahlan - kobietę z Midlandów, ściganą przez tajemniczych oprawców. Jak nietrudno się domyślić rolą Richarda będzie wybawienie tajemniczej piękności, zabiera ją więc do swojego przyjaciela Zedda. I w taki oto sposób autor zręcznie splata ze sobą losy trzech bohaterów, którzy jedynie dzięki wspólnemu działaniu i oddaniu sobie nawzajem, mogą przeciwstawić się przeważającej sile wroga, która już niedługo ma ukazać się światu. Zedd - potężny czarodziej, ukrywający się przed ludźmi, Kahlan - Matka Spowiedniczka o wielkiej mocy i równie wielkim brzemieniu oraz Richard - ogłoszony przez Zedda Poszukiwaczem Prawdy, o niezwykłych, nawet sobie do końca nie znanych umiejętnościach. Ta trójka, dopełniona przez wielu innych, równie barwnych bohaterów, musi uniemożliwić Rahlowi Posępnemu zdobycie władzy nad Szkatułami Ordena, które dadzą mu władzę nad światem żywych i umarłych. A droga ku temu daleka, nie raz nadzieja zostanie porzucona, a na jej miejsce wstąpi rozpacz. I choć moc Miecza Prawdy jest wielka, do wygrania tej batalii trzeba będzie użyć siły potężniejszej - miłości.
Trójka bohaterów musi powstrzymać potężnego czarnoksiężnika przed zdobyciem władzy nad światem. Co w tym oryginalnego, porywającego, czemu ta książka miałaby zasługiwać na większą uwagę niż inne tytuły gatunku? O wartości Pierwszego Prawa Magii nie decyduje jedynie akcja, która jest przecież podstawą książek fantasy, lecz cała otoczka wokół niej. Sam autor w ogóle nie zalicza jej do gatunku fantastyki! To nie akcja decyduje o geniuszu powieści Goodkinda.
Pierwsze Prawo Magii brzmi: „Ludzie są głupi: podaj im odpowiednie wytłumaczenie, a niemal we wszystko uwierzą. Są głupi, więc uwierzą w kłamstwo, bo chcą, żeby to była prawda, lub dlatego, że się obawiają, iż to może być prawda.” To o ludzkiej głupocie pisze Goodkind. Richard i Zedd pokonują tym prostym prawem swoich wrogów - słowami, nie potężną magią lub mieczem. Ludzie sami się pokonują w swoich bezwzględnych dążeniach do realizacji własnych celów. Przez to są w stanie uwierzyć we wszystko. Ta wiara w kłamstwo łączy się nierozerwalnie z jego przeciwieństwem - prawdą. Prawda może ranić, może też zabijać. Czasem dla dobra innych, trzeba zachować ją dla siebie, dawkować ostrożnie, by nie zranić, nie zabić. Każde z trójki bohaterów ma swoje tajemnice, których nie może wyjawić reszcie. Prawda i fałsz splatają się więc ze sobą, a ostatecznie rozsądzić ma o nich Poszukiwacz Prawdy - Richard Cypher.
Ludzie i stosunki międzyludzkie to drugi temat, który szczególnie interesuje Goodkinda. Wchodzimy w głowy bohaterów poznając ich myśli, razem z nimi stając przed moralnymi dylematami, razem z nimi kochając i nienawidząc, rozpaczając, ciesząc się i zazdroszcząc. Między bohaterami nawiązują się skomplikowane i różnorodne uczucia. Miłość - silna i jednocześnie niejawna, a przy tym niemożliwa do zrealizowania. Nienawiść - szczera i nieopanowana, paląca, osobista. Jest także osobliwe połączenie tych dwóch uczuć, co jest, moim zdaniem, dowodem na talent pisarza. Po przeczytaniu Pierwszego Prawa Magii nie będzie cienia wątpliwości o czym mówiłem. Goodkind opisuje zresztą wszystkie ludzkie emocje z prawdziwym kunsztem. Od pewności siebie, poprzez wewnętrzne zagubienie, aż po totalną rozpacz - autor targa nie tylko emocjami bohaterów, ale i czytelników. To kolejna rzecz, które sprawia, że książka ma tak wysoką wartość.
Terry Goodkind, niczym Alfred Hitchcock, zręcznie buduje napięcie, ustanawiając się prawdziwym mistrzem suspensu. Udało mu się trudne połączenie wciągającej akcji i „drugiego dna”, mówiącego o naszym własnym życiu.
Jednak Goodkind to nie Tolkien. Częste z nim porównania mijają się zupełnie z celem, a ich wynik - z prawdą. Tolkien bowiem, skupił się na świecie, Goodkind natomiast - na bohaterach. Czy to przeszkadza by obaj autorzy byli mistrzami fantastyki, a ich dzieła wciągającymi powieściami? Myślę, że nie. Co do świata Goodkinda - jest on ciekawie zarysowany, posiadający oczywiście własną historię, która zresztą łączy się z fabułą książki. Jednak nie znajdziemy tu długich opisów ras, nacji i państw. Mało tu nazw i map. Nie oznacza to, że świat ten jest nudny. To tło dla rozgrywających się w nim wydarzeń, a reszta pozostaje miejscem do zapełnienia przez wyobraźnię.
Pierwsze Prawo Magii Terry'ego Goodkinda można zaliczyć do czołówki literatury fantasy na świecie. Autorowi udało się połączyć porywającą akcję z filozofią życia i uniknąć przy tym moralizatorstwa. Kierowani jego piórem możemy wniknąć w umysły bohaterów, ich oczami patrzeć na świat. To wszystko sprawia, że póki nie przeczytamy ostatniej, sześćset dziewięćdziesiątej szóstej strony - nie zaznamy spokoju
Przyznaje się bez bicia że zaczęłam to czytać bo widziałam serial i go uwielbiam. Z trudem przebrnęłam przez pierwsze 100 stron. Taka nuda że gdybym się nie uparła to bym to rzuciła. Moją ostatnią nadzieją było oczekiwanie na pojawienie się Rahla. I nie przeliczyłam się:) Już rozdział wcześniej zaczęło się robić ciekawie. Szczerze to jako blondyn w białej szacie Lord Rahl trochę mi przeszkadzał(uwielbiałam tą jego czerwona szatę z serialu) ale i tak był wystarczająco zuy i mhroczny. A scena kliknij: ukryte jego śmierci wynagrodziła mi wszystko co było złe. Była dokładnie taka jak powinna ze wszystkimi fajerwerkami itp. Nie wiem czy ją polecać czy nie... To chyba zależy od osoby
'Pierwsze Prawo Magii' to jedna z lepszych książek jakie czytałam. Teraz jestem w połowie sequela- 'Kamień Łez' i również jest świetny :)
Nie zgadzam sie
Nie zgadzam się z przedmówcą. Autor recenzji ujął całą esencję tej książki. Przeczytałem całą serię i stwierdzam, że była świetna, no może z wyjątkiem 3,5 i 7 tomu. Jestem pełen podziwu dla autora i chciałbym żeby napisał następne tomy:)
Usunięto odnośnik. To nie tablica reklamowa.
Szczerze mówiąc nie przebrnąłem nawet przez ten tom nie licząc już chyba z 20 następnych. Niestety nie zgadzam się z opinią recenzenta. Kolejna miałka papka fantasy w przygodowym wdzianku. Polecam poczytać VanderMeera chociażby. To jest czołówka fantasy i jej nowa jakość a nie niekończące się cykle fantasy. Nie lżyć na mnie proszę :P