Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Dajmitoproszę

Rozdział 2

Autor:Alira14
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fikcja, Mroczne
Uwagi:Fusion, Yaoi/Shounen-Ai, Przemoc
Dodany:2010-03-07 11:48:30
Aktualizowany:2012-08-26 16:27:30


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Są miejsca w których szanująca się dama nie pokazuje. Sharkie jednak uważała, że prawdziwa kobieta z klasą, będzie potrafiła się zachować w każdych warunkach. Nawet w tak brudnych i śmierdzących moczem jak okolice dworca. Sam dworzec odkąd zatrudniono ochroniarzy, był oazą spokoju i środka do podłóg, niestety nie dało się tego samego powiedzieć o pozostałej części ulicy. Przerażona garstka gołębi patrzyła się na szare indywiduum z bezpiecznego schronienia, jakie dawała im latarnia. Instynkt kazał im się obudzić i zwiać jak najdalej od miejsca, gdzie Sharkie Gogan kierowała swe kroki. Coś w ich małych móżdżkach mówiło im, że z wydalaniem lepiej poczekać na jakiegoś pijaka. Ten kleks na dwóch nogach raczej nie skończyłby tylko na przekleństwach... Węch zaprowadził ją do kontenera na śmieci. Gdy raz się poczuje ten metaliczny zapach, to nie zapomina się go na całe życie. Nie musiała sprawdzać by wiedzieć, co jest w środku, ale musiała się upewnić. Podniosła pokrywę i zaklęła. Jakiś idiota zdążył wrzucić swoje śmieci do środka. Była jednak przygotowana. Wyjęła z torebki plastikowe rękawiczki i z obrzydzeniem na ustach rozsuwała śmieci. W końcu je znalazła. Były pobrudzone, ale dało się rozpoznać z czym się miało do czynienia. Te zwłoki były w dużo lepszym stanie niż pozostałe dwa, które znalazła w innych miejscach. Schemat jednak ten sam. Odgryzione wargi, brak mięsa w okolicach klatki piersiowej, na ramionach i dłoniach, podarte ubranie, na skórze ślady zębów. Ludzkich zębów. Na oko ofiara miała trzynaście, góra czternaście lat. Prawdopodobnie prostytutka. Każdy zarabia jak może. Kobieta- rekin nie musiała szukać zdjęcia w torebce, wystarczyło jedno spojrzenie by mieć pewność, że tak by wyglądała wnuczka klienta, z którą utracił kontakt z jakieś siedem lat temu. Mogło się wiele zmienić, ale pewne rzeczy zostają takie same. Te same miodowe włosy, te same ciemnoniebieskie oczy, ta sama blada cera i koścista sylwetka. To nie była jednak ona. Pachniała tylko jak człowiek, nic więcej. Jednakże sam fakt, że w ciągu jednego tygodnia znalazła już trzy trupy podobne do osoby, której szuka nie wróżyły niczego dobrego. Jakiś szaleniec robił to samo. Będzie musiała się pośpieszyć. Uśmiechnęła się. Zobaczymy kto będzie pierwszy...


***


- Nie stękaj, mówiłem ci abyś uważała na bydło.

- Myślałam, że masz na myśli takie... mniej dosłowne. - jęknęłam, pocierając swoją stopę. Gdyby nie blondasek, pewnie zostałabym stratowana. W porę mnie pociągnął w swoją stronę gdy na pasach stado „ludzi” z rogami i kolczykami w nosach, przebiegło na zielonym świetle. Gdy dotykałam okolic kostki, odnosiłam wrażenie, że czuję odciśnięty ślad kopyta.

- Mniej dosłowne w mieście? Trzymaj się mnie, zwłaszcza przy sygnalizacji świetlnej i w środkach komunikacji. Nie mam czasu by siedzieć na policji i gapić się na zdjęcia zwłok, by po kilku godzinach powiedzieć im „tak, znałem ten placek”.

- Ale... skąd oni się tutaj wzięli?!

- Kiedyś ginący gatunek, wraz z rozwojem cywilizacji odnalazł swoją niszę - robienie tłoku. A teraz przestań kuśtykać, tylko jeden cię podeptał, widziałem. Nie chcę przez ciebie się spóźnić.

- Jak ci tak przeszkadzam to po co w ogóle mnie z mieszkania wyciągnąłeś?! Posiedziałabym sobie cichutko... - a pod nosem cicho dodałam- Ja i twoja kolekcja filmów o Jamesie Bondzie...

- Żebyś jeszcze coś zepsuła?!? Nie ma mowy! Poza tym Ironia wraca jak zawsze gdzieś wieczorem, a ja nie wiem kiedy, libacja ma być. Aby się najeść musiałabyś przywalać łbem w ścianę, a była malowana dopiero tydzień temu! Nie życzę sobie śladów krwi! Gryzie się z kolorem obić mebli!

- Wiesz, normalny człowiek zostawiłby mi klucze i bym wyszła coś zjeść...

- O nie! Wróciłabyś brudna i znowu trzeba by coś zdezynfekować! Środki czyszczące mi się kończą!

Nie będę kłócić się ze świrem. Muszę przyznać, na swój sposób stara się być opiekuńczy. Jest...zabawny. To chyba jeden z powodów dla których jeszcze nie próbowałam przed nim zwiać. Zastanawia mnie tylko gdzie mnie ciągnie. Ma na imię Homofobia i jest gejem... Hmm... Do jakiegoś baru dla kochających inaczej? Nie, za wczesna godzina i jego facet mówił, że on sam siebie za homoseksualistę nie uważa. Parada równości? Szwajcaria? Kończą mi się stereotypowe pomysły. Dobra, zapytam. Może tym razem nie odburknie.

-Te, gładki! Do Holandii mnie zabierasz? - Dziwnie drgnęła mu powieka, ale przynajmniej zareagował. Wiedziałam, że jak zadam mu idiotyczne pytanie, to odpowie.

- Jakbym miał cię zabierać za granicę, to tylko pocztą lotniczą na Kubę. Nie, idziemy na mecz.

Acha, idziemy na mecz...Zaraz... Mecz?!? On idzie na mecz?!?


***


Okej, podsumujmy - facet tak zniewieściały, że tylko biustu brakuje, na dodatek ubrany w obcisłe dżinsy i koszulkę w żółte kwiatki, idzie na najprawdziwszy mecz piłki nożnej, gdzie kibice słyną z tak przyjacielskich zachowań jak rzut szklaną butelką w łeb. Czy to tylko ja, czy reszta świata też by uznała, że brakuje mu napisu na plecach „kopnij mnie”? Spokojnie, wyglądam cholernie młodo, nikt chyba nie pobije nieletniej! ...prawda?


***


Prawdziwy przyjaciel jest gotowy na wiele poświęceń. W imię przyjaźni są gotowi zrobić rzeczy o których nie śniło się nawet filozofom. W przypadku przyjaźni Sharkie z Nadzieją - wymyć cały stos naczyń. Kobieta - rekin popatrzyła się z obrzydzeniem na swoje dłonie. Od płynu do naczyń zmarszczyła jej się skóra.

-Dziękuję ci kochanie za pomoc, gumowe rękawiczki mi się zepsuły, a strasznie nie lubię jak ręce zaczynają mi się pienić.

Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że aby być przyjacielem Sharkie Gogan, należy nie mieć górnych kończyn, w które można by się wgryźć. Prawdziwa Miłość zamiast rąk miała ich lawendową manifestację, a Nadzieja... powiedzmy, że swoimi dłońmi mogłaby wyszorować niejedną buzię. Melancholijnie patrzyła na kostki palców prześwitujące przez mydło.

-Podobno ten rodzaj pieni się bardziej od tego pochodzenia roślinnego... Szkoda, że tak rzadko się widujemy w celach towarzyskich. Podejrzewam, że dzisiaj przyszłaś z jakimś interesem?

-Słońce, jeśli chodzi o mycie naczyń to nie ma sprawy, ale jak dla mnie powinnaś w końcu zmusić któregoś ze swoich sublokatorów, by wzięli się za porządki domowe.

- Dobrze wiesz, że biednej Lizie lekarz kazał wykonywać jak najmniej pracy fizycznej, bo to zagrozi jej ciąży. Jej chłopaka nie mam jak o co prosić, bo gdy dowiedział się, że będzie ojcem to zwiał do swoich bogatych rodziców. Nie zmieniaj tematu. Masz do mnie jakąś sprawę? Normalnie zanim wpadniesz dzwonisz z jednodniowym wyprzedzeniem. Poza tym Prawdziwa mówiła, że ostatnio trudno cię złapać, bo ciągle biegasz po mieście jak kot z pęcherzem.

Sharkie westchnęła, zawsze ten sam problem z Nadzieją. Normalny człowiek na widok gościa zaproponowałby chociaż kawę i ciasteczka. Kawy nie ma bo sąsiadka pożyczyła, a ciasteczka oddała głodnym dzieciom żebrzącym na ulicy. Gdyby Sharkie nie pilnowała spraw tej kobiety, pewnie też nie miałaby domu bo oddałaby go na sierociniec. Altruizm i naiwna wiara w ludzkość kobieta - rekin uznawała za oznaki głupoty, jednak czuła wielki szacunek do Nadziei. Z Prawdziwą jej relacje były na równych warunkach, jak dwie „psiapsióły” obgadujące cały świat, zaś stosunki z fioletowooką przypominały jej odwiedzanie babci, której nigdy nie miała. U ludzi - rekinów pierwszą rzecz jaką robi się po porodzie to jak najszybciej zabiera się matce niemowlaka, by go nie zeżarła. Rodzenie jest dosyć męczące więc to zrozumiałe, że po wszystkim kobieta robi się głodna. Mężczyzna jeśli chce pozostać dumnym ojcem, stara się przebywać z dala od dziecka. Zwłaszcza obecnie, gdy te wszystkie środki dla niemowląt pachną jak słodycze... No, chyba, że jest człowiekiem, ale wtedy zabierając matce dziecko, ryzykuje utratą palców. Ewolucja sprawiła, że aby dziecko przeżyło takie „cudowne” warunki rodzinne, człowiek - rekin potrafił chodzić w pierwszym miesiącu, a szybko biegać już w drugim. Zęby miał już pierwszego dnia. Ryzyko zjedzenia niemowlęcia w czasie kilkuminutowego karmienia piersią byłoby zbyt wielkie. Jakby się spytać grupy ludzi - rekinów jakie jest pierwsze ich wspomnienie związane z matką, odpowiedzieli by „zęby”. Z tego co Sharkie czytała, babcia to taka istota, która kupuje tak zwanym „wnukom” czekoladę i opowiada historie ze swojej przeszłości. Jej biologiczna „babcia” przez przypadek zjadła jej domek dla lalek, bo wnuczka na widok staruszki w porę odskoczyła od zabawki i zwiała na podwórko. Z Nadzieją jedyny był problem, że potrafiła tak długo wiercić dziurę w brzuchu, aż dowiedziała się wszystkiego co chciała.

-Zostało ci coś do jedzenia? Głodna jestem. Dobrze wiesz, że nie potrafię rozmawiać z pustym żołądkiem.

- Dobrze, dobrze dam ci resztkę gulaszu, zostało jeszcze z pół garnka, powinno ci starczyć.

- NAM starczyć. To nienormalne by kobieta w twoim wieku ważyła około 30 kilogramów. Już setny raz ci mówię, zacznij więcej jeść!

- Wiem, wiem, czasu nie mam.

- Przysięgam, któregoś pięknego dnia, utuczę cię przez rurę i przestaniesz wyglądać jak strach na wróble.


***


Jej krew tak pięknie wyglądała na jego dłoniach. Aż żal było zmyć. Wiedział jednak, że tak należy, ona by się wstydziła, bardzo wstydziła. Żuł wargi powoli, bo wiedział, że tego by chciała. Delektował się ich delikatnością... Wiedział tak dużo, tak bardzo dużo... Wciąż zachwycał się wspomnieniem jej krzyku. Była zachwycona, oczywiście, że była zachwycona... Jak cudownie będzie, gdy spotka prawdziwą, jak cudownie...


***


Homofobia był w lekkim szoku. Spodziewał się, że jak weźmie dzieciaka ze sobą, ta będzie co chwilę wpadać w przerażenie lub w popłoch. Przypadek z bydłem go w tym utwierdził. Nie spodziewał się jednak, że gdy młoda zauważy, że niektórzy z przechodniów zatrzymują się na środku ulicy w dziwnych pozach, będzie próbowała ich okraść! To tyle jeśli chodzi o tą sławną dziecinną niewinność...

- Mówiłem ci! Kopać też ci nie wolno!

- I tak nie skorzystać z okazji?!?

Po raz kolejny tego dnia wymamrotał kilka przekleństw pod nosem i podszedł do nieruchomej figury. Mężczyzna wyglądał tak jakby utknął w połowie tańca robota. Homo wymacał kluczyk na plecach i zaczął nakręcać. Po chwili jegomość zamrugał energicznie oczami, popatrzył na zegarek i zaczął się śpieszyć, cały czas mamrocząc „Jak późno nie zdążę do pracy, jak późno...” Bachor wyglądał na niezadowolonego.

-Mogłeś mi chociaż pozwolić coś mu napisać na twarzy! Nie mam w życiu zbyt dużo rozrywek, wiesz?!?

- Zamknij się, jakby go tutaj dłużej zostawić samego, to w końcu ktoś by się skapnął, że coś jest z nim nie tak. W najlepszym przypadku zadzwoniliby po karetkę. A teraz idź szybciej, nie mam czasu na wleczenie się z tobą.

- Myślę, że on za chwilę znowu się zatrzyma.

Homo stanął i popatrzył spode łba na młodą.

- A to niby czemu?

- Bo jak zaczął biec wypadła mu śrubka zza ucha.

Zmęczony wydał z siebie coś na kształt westchnięcia skrzyżowanego z warknięciem. Coś mu mówiło, żeby nie iść na skróty niedaleko siedliska różnego rodzaju firm... Cholerni yuppies... Nie mają kiedy się psuć tylko teraz...


***


- Znowu trzeba będzie myć ścianę z krwi.

- Mówiłam ci, że tapetowanie nie ma sensu, oni lubią się pod tym chować.

Z niewyjaśnionych przyczyn, przynajmniej raz w tygodniu, Nadzieja znajdowała u siebie podsłuchiwaczy. Zazwyczaj starali się maskować jako obicie fotela w kwiatki. Ostatnio jednak włazili pod tapetę i próbowali nagrywać wszystkie rozmowy. Nadzieja nie gościła u siebie żadnych sław, nawet listonosz nie wpadał, a naprawdę trudno było uwierzyć w to by komuś tak bardzo zależało na przepisie na ciastka cynamonowe. Prawdziwa Miłość wysnuła kiedyś teorię, że najzwyczajniej w świecie musieli pomylić mieszkania. Trzy piętra wyżej mieszkała pod fałszywym nazwiskiem jakaś gwiazdka popu. Zapraszała tam w sekrecie swojego chłopaka. Jakim cudem szpiedzy jeszcze nie zorientowali się w swojej pomyłce, wciąż było zagadką dla wszystkich zainteresowanych. Nadzieja jak odkrywała nowe podejrzane wybrzuszenie na tapecie, starała się ich usuwać w miarę humanitarnie - próbowała wytłumaczyć to nieporozumienie i na pożegnanie częstowała herbatą. Wolała ich wypraszać przed wizytami Sharkie, bo ta miała zwyczaj traktować ich jak karaluchy - jak nie spray'em po oczach to obcasem. Dosłownie. Nadzieja popatrzyła na kolejny w kolekcji, idealny odcisk szpilki kobiety-rekin w ścianie. Z otworu ciekł sobie strumyczek krwi. Powoli jej mieszkanie zaczynało przypominać ofiarę stada tynkowych kretów, ale jakoś nie miała siły coś z tym zrobić. Wybrzuszenie pod tapetą zniknęło, więc cichutko liczyła na to, że agentowi udało się uciec.

- O czym to ja mówiłam zanim ten robal kichnął?

- Chciałaś wiedzieć, gdzie są moi podopieczni.

Sharkie się skrzywiła. Tych istot większość niemiłosiernie się brzydziła, a inni udawali, że nie widzą. Oczywiste było, że ich los jest tragiczny, skazani na wieczność w zawieszeniu, ale...nikt nie potrafił im współczuć. To jak współczuć Hannibalowi Lecterowi, że lubi ludzkie mięso. Przed przemianą byli znani jako pozbawieni wszelkiej moralności, czy sumienia, a po utracie duszy... Nie zmieniało się nic oprócz ich wyglądu. Nazywano ich Zwierzętami, chociaż to była obraza dla zwierząt. Każdy, kto by ich zauważył na swej drodze starałby się mieć z nimi jak najmniej wspólnego. Wszyscy, oprócz Nadziei. Co chwila znajdowała na ulicy nowych, dawała im ciepły kąt, schronienie i wskazówki, gdzie powinni się kierować w swoich poszukiwaniach. Zazwyczaj szukali kogoś do pobicia, ale Sharkie wątpiła by w tym przypadku Nadzieja podawała im prawdziwe adresy. Kobieta - rekin nie miała najmniejszej ochoty na spotkanie z kimkolwiek ich rodzaju. Byli brudni i prawdopodobnie mieli pchły. Wiedziała jednak, że jeśli ich nie przesłucha, historia nie potoczy się dalej, a napisy na ścianach nigdy nie przestaną na nią krzyczeć efektami świetlnymi.

-Tak, twoi... podopieczni. Dano mi cynk, że widziano u ciebie jakąś nową dwójkę, dałaś im żarcie i gdzieś pobiegli. Gdzie są?

- Czemu się nimi tak interesujesz? Nie stać ich na twoje usługi i podejrzewam, że nie są smaczni.

Przy sugestii, że mogłaby chcieć dotknąć Zwierzęta choćby zębem, Sharkie przybrała taki wyraz twarzy jakby była świadkiem synchronicznej makareny w wykonaniu stada karaluchów.

-Fuuuuuj! Zwariowałaś? Aż tak głodna nigdy nie będę!

- Mówi to kobieta, która sama zjadła Lizy (nie)sławny makaron z musztardą...

- Smakowało orientalnie! Koniec bzdur, wracajmy do tematu - osoba, której szukam, nie da się wyczuć normalnymi sposobami. Potrzebuję kogoś kto potrafi wyczuć cudzą duszę, aż tak dobrego węchu nie mam. Jak chcesz mogę ci obiecać, że nie zrobię im krzywdy fizycznej.

Nadzieja zastanowiła się przez chwilę. Zbyt dobrze znała kobietę - rekin.

-Chcę to mieć na piśmie. Plus, że nie uszkodzisz ich przy czyjejś pomocy, w wyniku nieszczęśliwego przypadku czy też psychicznie.

Sharkie Gogan wyglądała jak dziecko, któremu ktoś zabrał nową zabawkę.

-Heh...Zgoda, pisz tę....”umowę”.

Starsza istota wyjęła ołówek i zaczęła gryzmolić. Sharkie patrzyła na to z ukosa.

-Niech zgadnę... Robale potrzebowały długopisy do pisania donosów?

Nastała niezręczna cisza. Zmieszana Nadzieja próbowała coś wyjaśniać, ale zagłuszył ją donośny wrzask kobiety - rekin:

-PASOŻYTY TO NIE SĄSIEDZI!!!


***


Zawsze spełniałam cudze wymagania. Matka chciała ode mnie tylko bym była zdrowa i cicha, więc taka byłam. Jej coraz to nowsi „koledzy” zawsze się spodziewali, że będę wkurzająca i taka też byłam. Ludzie z opieki społecznej byli pewni, że jestem typem patologicznym, więc typem patologicznym byłam. Idioci z ulicy widzieli we mnie śmiecia i śmieciem się dla nich stawałam. Homofobia ode mnie niczego nie wymaga i mam z tym problem. Myślałam, że chce bym znikła z jego życia, z jego pamięci i sprzed oczu, ale mi na to nie pozwala. Pierwszy raz ktoś trzyma mnie za rękę, bo nie chce mnie zgubić. Zazwyczaj ciągnęli by móc wyrzucić za drzwi...


***


Mężczyźni.... Można wiele powiedzieć o mojej matce, ale nie to, że potrafiła sobie z nimi radzić. Wiedziała, że jej defekt ich odstrasza, więc próbowała ich mamić innymi sztuczkami. Posłuszna jak pies dla każdego nowego pana, gotowa zrobić wszystko by usłyszeć „dobra dziewczynka”. Jednak po jakimś czasie każdy miał dosyć i albo wracali do żon, albo do lepszych kochanek. Mama zawsze wzdychała, że dobrych mężczyzn już nie ma i trzeba się zadowolić tymi, którzy przynajmniej nie biją. Już gdy byłam mała, patrząc na nowych „przyjaciół” matki, czułam w sercu coś, co dopiero później nauczyłam się nazywać. Pogardę. Dla nich, dla mamy czującej pustkę i dla siebie, że do każdego podbiegam z nadzieją, że będę miała ojca. Zawsze uciekali, okradając nas z ciepła i miłości. Matka czasami przebąkiwała, że jej tatuś nas kocha i niedługo wróci z podróży, ale po jej śmierci przestałam wierzyć w jego istnienie. W innych rodzinach mieli Świętego Mikołaja, my mieliśmy dziadka wędrującego po całym świecie. Heh, jedno gówno i drugie gówno. Tak czy inaczej, na swej drodze spotykałam tylko zboczeńców, świrów, oszustów i inne ciekawe okazy z akwarium życia. Do teraz. Zaczyna mi się robić gorąco w dłoń, ale boję się poskarżyć, bo jeszcze mnie puści...


***


Zachowanie młodej zaczynało go coraz bardziej niepokoić. Najpierw, jak gdyby nigdy nic mały potwór żartował sobie z niego przez większość drogi, by nagle, gdy tylko wziął ją rękę (już trzy razy próbowała dać się przejechać) zrobiła się cicha i podejrzanie spokojna. Co więcej, w ogóle nie zareagowała jak przy kasie z biletami na mecz oznajmił grobowym głosem, że jest z kotem i za kota płacić nie będzie. Bileter zaczął się energicznie pocić i tytułować go „szanownym panem”, ale był do tego przyzwyczajony,młoda tylko stała i nie kontaktowała. Nawet jak na jego widok grupka skinheadów uciekła krzycząc „Gostek od arbuza!” nie rzuciła nic złośliwego ani ironicznego. Tylko gapiła się na swoje buty (co mu przypominało, że po drodze trzeba będzie zahaczyć o obuwniczy, te tenisówki wyglądały tak jakby za chwilę miały uzyskać świadomość i przejść na buddyzm). W końcu nie wytrzymał.

- Cokolwiek zrobisz i tak będziesz wkurzająca, więc już lepiej bądź sobą, jasne?

Nic. Tylko gapiła się na swoje buty i powoli robiła się czerwona jak burak.


***


Ja...Nic nie rozumiem...Policzki mi płoną...

***

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Usagi : 2011-07-13 02:24:24
    Cóż, następny świetny rozdział.

    Cóż, następny świetny rozdział. Tak jak już wspomniano wcześniej, niesamowicie wciągające. Mimo dziwnego (i śmiesznego zarazem!)charakteru, bardzo polubiłam Homofobię. Jest na swój sposób opiekuńczy i to mi się w nim podoba. Nadal nie mogę przestać się śmiać, na myśl o tym, jak to Daito (według niego) z przymrużeniem oka może przypominać kota... Naprawę dobre! Hah, następne rozdziały już czekają... ^ ^

  • uśmiech_zabity : 2010-03-13 14:50:20
    :)

    Niesamowicei wciągające...Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu