Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Dajmitoproszę

Rozdział 8

Autor:Alira14
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fikcja, Mroczne
Uwagi:Fusion, Yaoi/Shounen-Ai, Przemoc
Dodany:2012-08-26 16:25:03
Aktualizowany:2012-08-26 16:35:03


Poprzedni rozdział

***


Uzależnienie już piąty raz tego poranka uszczypnął się w rękę. Bolało jak cholera, więc to nie mógł być sen. Po raz pierwszy od bardzo dawna udało mu się coś wygrać. I to prawdziwe pieniądze, a nie jakieś kupony zniżkowe! Pięć tysięcy, najprawdziwsze, szeleszczące i pachnące pięć tysięcy... Czy aby na pewno dobrze je schował? Nie ufał bankom. Zostawiasz tam gotówkę na jakiś czas, zapominasz, wracasz po 100 latach i ci mówią, że ta firma już dawno przestała istnieć, skandal! Nie, bankom nie można wierzyć. Godzinę temu schował gotówkę do skarpetek, po chwili jednak przykleił je pod lampę, by później wepchnąć do pluszowego misia. Pluszowy miś to był błąd. Skrytka pod kafelkami w łazience, tak, to brzmi logicznie. Wypruwając z pluszaka wnętrzności zaczął zastanawiać się nad swoim życiem. Może to naprawdę pora coś rzucić? Przynajmniej narkotyki, za drogie są. Zacząłby chodzić na siłownię, odpowiednio się odżywiać, może by znalazł legalną pracę... A może nawet w końcu zebrałby się na odwagę i zadzwonił do tej miłej dziewczyny poznanej kilkaset lat temu... Poczuł, że ktoś popycha go na podłogę i zaciąga koszulkę na twarz.

- Oj, nieładnie! Tak się starałam ładnie wykaligrafować tę krótką wiadomość do ciebie, a ty ją operacyjnie usunąłeś! Bardzo, ale to bardzo nieładnie! Chyba nie planowałeś męczyć mojej siostrzyczki swoją osobą, co?

Uzależnienie znał ten głos. Nie mogąc uwierzyć własnym uszom, szybko odsunął koszulkę z twarzy by móc przyjrzeć się napastnikowi. Nie mylił się. Kwiknął i skulił się w sobie.

Szaleństwo uśmiechnęła się i wyjęła z torebki coś, co bardzo mocno się wiło. To był węgorz.

- Wiesz, na wszelki wypadek ci tamtą wiadomość przypomnę...


***


Sharkie nie mogła już odkładać tej rozmowy. Im dłużej będzie się wahać, tym dłużej tamten brudny hipis będzie mógł ją szantażować. Wzięła głęboki wdech i zaczęła wciskać guziki komórki. Napisy na ścianie kibicowały jej kolorami.

- Przestań tak świecić, bo mnie już oczy od tego bolą - syknęła i przyłożyła telefon do ucha. Sygnał. Niech odbierze, niech odbierze...Jest!

- Dzień dobry tatusiu, ja też cię kocham, tak wiem, powinnam dzwonić częściej. Mógłbyś podać telefon matce?

Z radosnego tonu tatusiek przeszedł do zdziwionego, cisza.... A tak, znajomy głos a la włączona na maksimum piła łańcuchowa, stara dobra matka.

- Witaj matko, też uważam, że musimy przestać tak często ze sobą rozmawiać. Mogłabyś zakneblować tatusia i przyłożyć mu słuchawkę do ucha? To ważne.

Dźwięki szamotaniny i mamrotanie zagłuszane przez rękę matki. Znając życie, starsza pani Gogan posłuchała prośbę swojej córki bez mrugnięcia okiem.

- Przepraszam cię za to tatusiu, ale nie chciałam byś zaczął krzyczeć. Posłuchaj, jest taki jeden gbur, który mi grozi, że jak się z nim nie umówię, to do ciebie zadzwoni, że niby jestem z nim w ciąży - niewyraźne mamrotanie przeistoczyło się w próbę zszokowanego wrzasku - ale to nieprawda, przecież wiesz, że nie jestem aż tak nieodpowiedzialna by dać się zapłodnić pierwszemu lepszemu hipisowi! Dlatego jeśli jakiś drań zadzwoni do ciebie, że niby jest przygotowany do ojcostwa to możesz spokojnie nasłać na niego matkę! O, albo lepiej! Wypuście babcię z piwnicy! Tato, przestań tak nieufnie mamrotać, moje ciało to świątynia bez niechcianych lokatorów! Nie ufasz mi?!

Mamrotanie ucichło, wrócił głos piły łańcuchowej.

- Uspokoił się? Jak to poszedł szukać prawnika?!? Nie, matko, nie zamierzam nikogo podawać do sądu o zniesławienie. Nie dlatego, że mnie nie stać! To pracownik Piekła, a sama matko zdążyłaś udowodnić, że jak odgryziesz takiemu nogę, to następnego dnia trzeba zmasakrować cały legion ich adwokatów. Nie matko, nie sugeruję ci niekompetencji, to przecież jest już faktem potwierdzonym. Matko, wyrwij tacie z rąk książkę telefoniczną i daj mi go jeszcze tutaj na chwilę. Tak, obiecuję, że jak to zrobisz, to przestanę prosić cię do telefonu.

Cisza. Po chwili znów łagodny głos ojca.

- Chciałam tylko powiedzieć tatusiu byś się nie martwił, sama poradzę sobie z draniem. Tak, obiecuję załatwić całą sprawę w sposób elegancki i wyrafinowany. Przecież wiesz tatusiu, że możesz na mnie polegać.

Koniec rozmowy. Sharkie odetchnęła z ulgą. Zerknęła na ścianę.

- Kochanie, wszystko co robię ma w sobie klasę.

Napis próbował prychnąć.


***


OD KIEDY PLANOWANIE POCIĘCIA KOGOŚ NA KAWAŁKI I WRZUCENIA DO WANNY Z WYBIELACZEM JEST ELEGANCKIE I WYRAFINOWANE?


***


To nie ja... Nie ja prawda? Jestem niewinny, Boże jestem niewinny... W tym co się stało nie ma mojej winy! Czemu wciąż tutaj jestem?!? Przecież sobie też nóż wbiłem!


***


Koch... Kochanie... Bez ciebie... Myśli są jakieś dziwne... Pozwól mi... myśleć tylko o tobie, kochanie...


***


- Ekstaaaazko, gdzie jesteś? Braciszek zabierze cię na lody...

- Jest minus 5 stopni Celsjusza ty świrze!!!

- To włożymy je do piekarnika i będą ciepłe...

Głupia, głupia, głupia! Jak mogła naiwnie wierzyć, że Szaleństwo tak łatwo zrezygnuje?!? Trzeba było zabunkrować się w piwnicy, a nie latać na siłownię!!! I tak powinna dziękować losowi za to, że wnętrze budynku było projektowane przez jakiegoś fetyszystę i nawet sufit był ozdobiony lustrami. Za to i fakt, że co chwilę sprawdzała czy makijaż jej się nie rozmazał od tego całego wysiłku. Boże, błogosław dbanie o siebie. Tylko dzięki temu zauważyła, że Johnny zbliża się do niej z płóciennym workiem w rękach. Skąd on w ogóle wytrzasnął tę szmatę?!? O niektórych rzeczach lepiej nie myśleć. Zaczynała już ją łapać zadyszka. Cały ten czas... w ruchu... Od momentu gdy zrobiła unik, przeskoczyła przez rowerek, złapała swoją torebkę i wybiegła z tej cholernej siłowni... Gdzie są ciemne zaułki i kontenery kiedy są potrzebne?!? Przeklęta prorodzinna architektura! Co za idiota wymyślił, by całe osiedle udekorować prześwitującymi kwiatami ze szkła?!? Kiedy ona się w końcu nauczy, że wybierając wszelkiego rodzaju kluby i inne instytucje, najpierw powinna zrobić całkowity przegląd danego rejonu pod kątem dobrych kryjówek?! Nic tylko wysokie budynki z przezroczystymi elementami w ścianach, mikroskopijnych rozmiarów kosze na śmieci i tabliczki z różnymi zakazami! Czy oni mają choć trochę pojęcia jak trudno się schować za ścianą ozdobioną w szklane żonkile?!? Szlag, drań jest coraz bliżej, trzeba zmienić lokalizację... Znowu. Błagam, przepono, nie zdradzaj mnie teraz! Czemu jej życie zawsze musi być takie surrealistyczne? Chciała tylko trochę poćwiczyć, kupić sobie nowe kolczyki i pójść na imprezę, nic więcej. W ramach zmieniania się na lepsze zdążyła już nawet kupić te cholerne kosze do segregacji śmieci! Jeśli jakimś cudem wyjdzie z tego żywa, to chyba na złość wszelkim bóstwom załatwi sobie lodówkę z freonem i urządzi w mieszkaniu org... Och, dzięki wam Niebiosa, ktoś zamówił taksówkę do jednego z tych koszmarnych bloków! Wystarczy tylko zrobić slalom między huśtawkami, przeskoczyć przez ławkę, zdeptać tabliczkę „Nie deptać trawy” i może jednak wyjdzie z tego cało! Niebiosa, kocham was! To o lodówce z freonem i orgii to był taki mały żarcik! Wiedziała, że ma tylko tę jedną szansę jeśli nie chce się obudzić następnego dnia na wysypisku śmieci, poobijana, posiniaczona oraz wytarzana w smole i śledziach. Całe swoje siły skupiła na biegu. Już, już dosięgała klamkę od drzwi taksówki, kiedy coś bardzo mocno wbiło się jej w kostkę lewej nogi. Upadła na ziemię, poczuła, że ktoś ją ciągnie. Odwróciła głowę by zobaczyć co się dzieje i zdębiała. No nie, tego to już całkowicie pogięło...

- ...Lasso?!?

- Ładne, prawda? Kupiłem specjalnie dla ciebie. A teraz pozwolisz, że pójdziemy w ustronne miejsce. Musimy porozmawiać.

Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, szybko psiknął jej czymś w twarz. Środ... ek... usy....pia...jący... Przynaj...mniej nie mło...tek...


***


- Po raz ostatni mówię: nie.

- Ale dlaczego?!?

Ironia w końcu znalazł słuchawki. Podłączył je do radia i włączył muzykę na maksa. Przez pierwsze pięć minut kłótnia Homofobii z młodą była nawet zabawna, ale po jakimś czasie jego delikatne uszy miały dość. Heavy Metal był mniej krzywdzący dla jego słuchu od pisków Perełki. To był ten dzień. Cała paczka szła do losowo wybranego klubu, przejmowała jakiś stolik i noc spędzali na plotach, tańcach, upijaniu się, a w przypadku Homo i Śmierci- próbach zabicia się nawzajem przy pomocy parasolek ze szklanek. Ironia był na tych spotkaniach raz czy dwa, ale towarzystwo innych personifikacji lekko go nudziło. To byli bardziej znajomi blondasa niż jego. Prawdziwa Miłość go nie lubiła za to, że ośmielał się nie być wzorem wszelkich cnót, Zazdrość mu nie ufał, Śmierć wciąż nie wierzyła, że jego związek z Homofobią to tak na poważnie, a Ekstazka... Nie, ta nic przeciwko niemu raczej nie miała. Była jeszcze ta przyjaciółka Prawdziwej, jak jej tam...Coś chyba z rybą w nazwie... Nieważne, nigdy jej nie widział, słyszał tylko legendy na jej temat. Bóg wie czemu, wszyscy oprócz Prawdziwej Miłości się jej bali, podobno była niebezpieczna czy coś. Ktoś kiedyś radził Ekstazce by poszczuła nią Szaleństwo, to na bank by się od niej na jakiś czas odczepiło. W sumie... Może to nie taki głupi pomysł, poprosić rybie cośtam o pomoc? Głupio tylko, że nie wie nawet jak ona wygląda... No nic, poprosi się Homo by załatwił jej numer telefo...Niedobrze, nie dość, że ucichli, to jeszcze patrzą się na niego. Szlag, jego druga połówka się uśmiecha, chyba przez przypadek się na coś zgodził! Kiedy on się oduczy kiwać głową do rytmu?! Niepewnie zdjął słuchawki.

- Tak...?

- Nie musisz potwierdzać, że się zgadzasz kochanie. W sumie to miło z twojej strony, że zobowiązałeś się robić dzisiaj za niańkę dla bachora.

- ... Musiałeś coś kochanie źle zrozumieć, przecież wiesz, że moja praca jest...

- Och przestań, czytałem twój kalendarz! Dwa strajki polityków żądających większych płac i odwiedzenie tej sławnej wegetarianki, która ubiera się w futra z szynszyl. Nic, co załatwiłoby dzieciakowi traumę. Niech się młoda uczy, że ten świat jest porąbany.

Ironia nawiązał kontakt wzrokowy z Daito. Jej spojrzenie mówiło „zrobię wszystko by jak najbardziej utrudnić ci ten dzień”. Musiał coś wykombinować. Szybko.

Czy ja wiem, mój ty cukiereczku? Przecież dobrze wiesz, że świat polityki jest brudny, pełen oszustw, kłamstw i...

- A w klubach są narkotyki, alkohole i zakaz wstępu dla zwierząt oraz osób poniżej lat osiemnastu. Potwór do torby mi się nie zmieści, a za przywiązanie nieletniej do drzewa są podobno mandaty więc nie masz wyjścia.

- Ale słoneczko, przecież ty jesteś zbyt wyczerpany by szlajać się po klubach! Może zostań tutaj w łóżeczku, a ja się poświęcę i...

- Och, moja ty żabko, nie mogę pozwolić byś się dla mnie poświęcał! Tyle przecież tutaj robisz - Homo niebezpiecznie podkreślił słowo „robisz”- bym mógł Ci pozwolić na takie wyrzeczenie! Nie, nie, ty zabierzesz młodą do pracy, a ja trochę się wyczerpię idąc z bandą do sklepów, a później do baru. - Blondyn uśmiechnął się pokazując przy tym wszystkie zęby, Ironia instynktownie się cofnął, znał to spojrzenie. Dalsza walka nie ma sensu, chyba, że chce sobie załatwić miesięczny celibat o wodzie i... wodzie. W pełni świadom swego zwycięstwa, Homofobia założył swój ulubiony sweter w reniferki. Był tak zadowolony z wyniku swojej słownej potyczki z kotowatym, że nieświadomie pogłaskał Perełkę po głowie. Ta nie dość, że się cała zarumieniła to jeszcze spojrzała na blondasa wyjątkowo rozmarzonym spojrzeniem. Widać było, że młoda już ma wizję małych homofobiątek i domku na prerii. Ironia w milczeniu przyglądał się jak dzieciak jest o krok od ćwiczenia podpisu „Pani Homofobowa”. Tak, to zdecydowanie pora by załatwić sobie odrobinę rozrywki. Nigdy nie lubił cierpieć w samotności, a na dodatek ten dzień zaczął się dla niego niezbyt miło. Pokazał palcem na Daito i z udawaną troską rzekł:

- Ale chyba nie puścisz malutkiej TAK ubranej? Pożycz jej jakiś ładny sweter, niech się dziecko nie wstydzi przed obcymi.

Wyraz twarzy młodej niemalże natychmiast przeszedł z błogiego rozanielenia do niemego przerażenia. Homo zaś był o krok od przyklaśnięcia temu pomysłowi. Natychmiast zaczął przeglądać swoje rzeczy. Daito zaczęła się robić coraz bledsza i bledsza.

- ...Ja wstydliwa nie jestem, poza tym jeszcze Ci ubranie pobrudzę! Chcesz ryzykować?!

- Już się przyzwyczaiłem. O, mam, chciałem wywalić bo skurczył mi się w praniu, ale na młodą będzie w sam raz. Irek, co o tym myślisz?

Homo z dumą pokazywał coś co wyglądało jak odrzut z fabryki ubrań dla ratlerków. Góra była udekorowana małymi, różnokolorowymi pomponami, a z samego środka smętnie wisiała gigantycznych rozmiarów różowa kokarda, lekko gryząca się z zielonymi rękawami.

- Homuś, jest zachwycający! - Kotowaty zerknął na młodą. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, już dawno leżałby kilka metrów pod ziemią ze szpadlem wbitym w głowę. Tak, Ironia umiał załatwić sobie darmową rozrywkę.


***


Opowieść - krążyły legendy na temat jej prawdziwości. Demon znał kilka. Podobno nie ma czegoś takiego jak rzeczywistość, bo wszystko jest kształtowane przez fikcję. Wszystko co myśli, że jest żywe, zostało naprawdę stworzone przez autora, który został stworzony przez jeszcze innego autora, który... I tak całe koło się zatacza. Lubiano w Piekle tę teorię. Dawała tyle możliwości do tortur... Demon uważał to za kompletną bzdurę. Ludzie po prostu są ślepi. Widzą to co chcą widzieć, kompletnie ignorując prawa jakimi świat naprawdę się rządzi. Materialność, też coś. Oni nawet nie wiedzą co to słowo znaczy. Choćby kwestia postaci z utworów literackich i legend... Oni naprawdę myślą, że je stworzyli! Głupki. One istniały już wcześniej, ale ludzie dowiadywali się o nich dopiero w momencie zapotrzebowania na nie. Przy tak zwanym „natchnieniu”. Te popularniejsze bardziej wżerały się w ludzką podświadomość i tyle. Podobnie jak z personifikacjami. Tylko one przynajmniej mają o tyle lepiej, że jak ktoś ujrzy je takie jakie są naprawdę, to przynajmniej nie wmawia im różnych bzdur... Odkąd w XIX wieku wydano ten przeklęty poemat, pan Demon był nieustannie wypytywany przez tych odważniejszych (lub pozbawionych instynktu przetrwania) o jego rzekome uwodzenie klasztornych mniszek. Każdego dnia sobie przysięgał, że w końcu odkryje w których kręgach Nieba ukrywa się ten przeklęty rosyjski wieszcz i porządnie walnie go w mordę. Może za setnym razem, jak już się troszeczkę uspokoi, to mu nawet powie za co przerabia mu facjatę na pulpet. Eh, marzenia... Sam fakt istnienia Opowieści mu nie przeszkadzał. Uważał, że jak na pierwotną siłę, od której powstały pierwsze wymiary jest całkiem logiczna. Coś w końcu musi posuwać życie do przodu, prawda? Jedno go tylko niepokoiło - czemu Opowieść psuła mu GPS? Urządzenie zaczęło niebezpiecznie piszczeć, z tego co pokazywało, wynikało, że kobieta-rekin jest wszędzie i nigdzie. Albo to wina Opowieści, albo tak to jest jak korzysta się ze sprzętu produkowanego w fabryce, gdzie tylko osoba odpowiedzialna za karmienie koników morskich posiada kciuki. Przywalił badziewiem kilka razy o ścianę, licząc, że może magicznie się zreperuje. Nie pomogło, GPS właśnie był na etapie żegnania się ze światem. Pan Demon był w sumie pod wrażeniem. Musiał przyznać,że co jak co, ale Sharkie Gogan umiała zacierać po sobie ślady. I dobrze, nie lubił nudnych kobiet.


***


- Mogłaś mnie ostrzec, że ośrodek braku weny jest zapchany twoją pracą magisterską!

Na kanapie pojawiły się wyblakłe słowa. Wyglądały tak, jakby ktoś zeskrobał resztkę farby z jakiegoś antycznego malowidła i próbował wepchnąć do pióra na naboje, nie wspominając o tym, że prawdopodobnie były pisane nosem. Sharkie miotała się po całym mieszkaniu, nawet nie patrząc w stronę pozapisywanego mebla. Zbyt dobrze znała Autorkę by nie domyślać się, co ta pisze.

- Nie obchodzi mnie, że musiałaś ją gdzieś wepchnąć! Nie mogłaś jak normalny student po prostu zlepić ze sobą kilkanaście cytatów z innych prac naukowych i dołączyć jakieś obrazki?!? Jak ja niby mam się teraz przemieszczać na skróty, co?! - kątem oka zauważyła, że coś zielonego próbuje jej wejść pod sukienkę. Przeklęte przypisy! Złapała za nawias i zaczęła ciągnąć. Draństwo nie chciało puścić.

- I musiałaś, po prostu musiałaś te przypisy na brudno sobie pisać zieloną czcionką i w nawiasach, W NAWIASACH?!? Czy ty masz pojęcie jak trudno je zmyć ze skóry?! Cholera jasna, czym się usuwa cyrylicę?!

Nawias twardo się bronił, w czym wspomagało go nazwisko jakiejś rosyjskiej badaczki od szlacheckiego wychowania. Kobieta-rekin kłapnęła zębami, rosyjskie literki nagle stwierdziły, że taka lojalność w stosunku do nawiasów to przesada. Sharkie złapała garść bazgrołów i ugryzła. Poważny błąd. Niemal natychmiast zaczęła pluć tuszem do drukarki. Przypisy nie próżnowały. Doszły do wniosku, że może nie będzie im dane być dołączonymi do tej dziwnej kartki papieru w wersji 3D, ale to coś w czym się odbijały, wyglądało na całkiem obiecujący materiał...

- Won od szklanej gablotki, pasożyty jedne!

Wciąż czuła ten przeklęty smak atramentu w ustach. Nie dość, że najpierw ta cholerna magisterka próbowała ją wchłonąć, to teraz te paskudztwa próbowały podłączyć się pod jej ulubiony mebel. O nie, już po je....po Autorki trupie! Zatkała uszy, napisy na kanapie zaczęły wyć niczym syrena alarmowa. To coś nowego.

- Czego?!? - warknęła, po czym niemalże w tej samej chwili zamilkła, wpatrując się jak zahipnotyzowana w dwa nowe słowa.

- I dopiero teraz mi to piszesz?!? Jak zaczęły ekspansję na telewizor?!? - wbiegła do kuchni i zaczęła wysypywać wszystko z szuflad. Mogłaby przysiąc, że ostatnim razem wepchnęła to koło łyżek... Jest!

Przypisy zaczęły węszyć. Szybko wyczuły znajomy złowrogi zapach. Nawiasy skuliły się w sobie, a ibidem zaczęło się trząść jak szalone.


***


UŻYJ CIFA.

***


Kochanie, kochanie, ta kobieta zajmuje twoje krzesło... twoje powietrze... twoje światło... Zabić, ją trzeba zabić, zabić, zabić, zabić... Kochanie, czemu nie pozwalasz? Kochanie, kochasz mnie, prawda, prawda? Pozwolisz mi ją zabić, prawda?


***

Ekstaza zastanawiała się, czy jest jakiś sens otwierać oczy. Bolała ją głowa, na rękach i nogach czuła coś lepkiego, a w dodatku słyszała sapanie. Męskie sapanie. Z trudem się powstrzymała by nie zacząć płakać. Czemu to zawsze ją spotyka coś takiego? Czemu choć raz, choć raz nie może obudzić się i odkryć, że to Prima Aprilis?! Odgłos uderzenia, sapanie ustało na rzecz skomlenia. Może jeśli odpowiednio długo będzie udawać nieprzytomną, to Szaleństwu się znudzi i ją wypu... Jakaś dłoń pogłaskała ją po policzku, instynktownie cofnęła głowę do tyłu. ...Kurwa!

- O, obudziłaś się? Jak miło, możemy porozmawiać! No, otwórz oczka, nie drocz się... Czy może Ci w tym pomóc? Daj, pomogę!

Otworzyła oczy najszerzej jak tylko mogła. Po ostatniej takiej pomocy rzęsy odrastały ponad miesiąc. Obok niej siedziała Jenny i na kolanach trzymała dużą papierową torbę, a w prawej ręce dziadka do orzechów. Nie to ją jednak zaniepokoiło. W kącie kulił się jakiś mężczyzna. Nie wyglądał na zdrowego. Cały dygotał, a z ust ciekła mu ślina. Nie licząc oczywistej psychozy, było z nim coś nie tak. Coś... nieokreślonego. Ekstaza nie umiała tego ubrać w słowa, ale odnosiła wrażenie, że ten człowiek nie ma prawa tu być... Przynajmniej fizycznie. Nieznajomy wbił sobie palce w gałkę oczną, zaczęła krzyczeć. Niczym mantrę, mężczyzna powtarzał trzy słowa:

- Przepraszam, ja niegodny... Przepraszam, ja niegodny... Przepraszam, ja niegodny...

- Kochanie, ucisz się. Straszysz nam gościa. - Jenny się uśmiechała, ale było widać, że traci cierpliwość do swojej zabawki. Musiała się nim już powoli nudzić... Szaleństwo odłożyła dziadka do orzechów. To nie uspokoiło Ekstazy. Z doświadczenia wiedziała, że ta odkładała narzędzia tortur tylko po to by wyciągnąć większe. Nerwowo przełknęła ślinę. Nie płacz, nie płacz, nie dawaj cholerze tej satysfakcji, nie płacz... Spojrzała na swoje dłonie i zamarła. Czy ona związała jej ręce i nogi gumą do żucia?!?

- Sama żułam, owocowa. Jak skończymy pogawędkę to możesz sobie skubnąć. - Jenny zaczęła mocniej szczerzyć zęby w uśmiechu, zupełnie jakby chciała by wargi wyszły poza ramy twarzy... Ekstaza już wolała Johnniego. W męskiej postaci Szaleństwo wydawało się być łagodniejsze.

O czym to ja... No popatrz, tak dawno się nie widziałyśmy, że nie wiem od czego zacząć! Powinnaś częściej mnie odwiedzać siostrzyczko! - Jenny zaczęła nawijać na palec kosmyki włosów Ekstazy. Nie szarp, błagam, nie szarp, nie szarp, nie szarp... Szaleństwo puściło, po czym zaczęło głaskać dziewczynę po policzku. Przez chwilę wpatrywały się w siebie w ciszy.

- No i? Nie powiesz mi nic malutka?

Szlag, pytanie - pułapka. Zapyta się o co Szaleństwu chodzi i ta wkurzona wbije jej pazury w twarz albo gorzej. Powie nie to co trzeba i Jenny przetestuje na niej 101 zastosowań dla dziadka do orzechów. Nie powie nic, to będzie powtórka z 1989 roku. 1989 rok... Wciąż nie spłaciła tego rzędu porcelanowych zębów... Postanowiła zaryzykować.

- Ale...N-nie wiem od czego zacząć... Ja się przy tym panu wstydzę! - Jenny zaczęła chichotać, może jednak uda jej się uniknąć tych co poważniejszych uszkodzeń ciała...

- Jaka ty jesteś słodziutka, aż mogłabym cię schrupać! Tym tutaj się nie przejmuj, to tylko zabawka. MOJA zabawka, rozumiemy się? - Głos Szaleństwa stał się ostrzejszy, Ekstaza poczuła ból. Kiwnęła głową, że rozumie. Uścisk zelżał, jej prześladowczyni wróciła do radosnego tonu. - No, grzeczna dziewczynka! A teraz powiedz starszej siostrze, gdzie mieszkają Homo i Ircio, dobrze? Jennusia naprawdę potrzebuje ich adresu, zrobisz to dla mnie, prawda?

Szaleństwo pociągnęła za dekolt koszulki Ekstazy, po czym przesunęła miseczkę stanika tak, by była widoczna pierś dziewczyny. Zanim ta zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować,poczuła coś zimnego na nagiej skórze. Tarka do sera. Jenny przekrzywiła filuternie głowę, patrząc na to jak młodsza siostrzyczka zaczęła płakać.

- Wiem, że to dla mnie zrobisz...

Nie było sensu otwierać oczu.

***

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Intan : 2014-07-04 21:30:37
    tęskni za Ironią

    Ty zła i niedobra kobieto! Tak się nie robi! :< Najpierw tworzysz takie świetne opowiadanie, a potem go nie kontynuujesz? Ach, dość sadystycznie. Mam mimo wszystko nadzieję, że kolejne rozdziały jeszcze się kiedyś pojawią... i że ten mój pierwszy komentarz u Ciebie nie będzie ostatnim. :<

  • kisoyu : 2013-05-30 18:40:02
    :)

    Świetne. Dawno nie czytałam czegoś równie dobrego. Postacie personifikacji wyśmienicie do nich pasują. Styl opowieści także mi pasuje. Wszyscy bohaterowie mają w sobie coś przyciągającego, nawet młoda, a ja zazwyczaj pogardzam dziećmi :p W ogóle miewam ogromną chęć zilustrowania twoich bohaterów w swój własny sposób. Mam nadzieję, że można spodziewać się kolejnych rozdziałów.

    A i 9/10 :)

  • iosellin : 2013-05-23 01:55:38

    Kiedy następny rozdział? coś długo czekać trzeba ;p

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu