Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Sleepwalker

Sny i ucieczka

Autor:Kh2083
Serie:X-Men, New X-Men
Gatunki:Fikcja, Mistyka
Uwagi:Yuri/Shoujo-Ai
Dodany:2010-03-30 08:00:21
Aktualizowany:2016-11-09 19:47:21


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Pole należy wypełnić w przypadku zamieszczenia tłumaczenia opowiadania zagranicznego. Wymaganymi informacjami są: odnośnik do oryginału oraz posiadanie zgody autora na publikację. (Przypominamy, że na Czytelni Tanuki zamieszczamy tylko te tłumaczenia, które takową zgodę posiadają.)

Dla własnych opowiadań, autor może wyrazić zgodę lub zakazać kopiowania całości lub fragmentów przez osoby trzecie.


Rozdział III

Sny i ucieczka

Kiedy Jessica przeżywała swą nietypową przygodę, wszyscy dookoła pogrążeni byli w snach: dziwnych, bardzo realnych snach, obracających wydarzenia wyciągnięte z ich przeszłości w koszmarne wizje.

Scott Summers śnił o miłości, seksie z Emmą Frost, żarze pożądania.

Pierwszy raz w życiu jest szczęśliwy, niczym nie skrępowany, szalony i beztroski tak jak jego kochanka. Pierwszy raz jest prawdziwie zakochany. Emma wtulona w jego ciało obejmuje go. Jej skóra zamienia się w diament.

- Kocham cię - szepcze do niego. Na rubinowych okularach pojawia się pęknięcie. Niezauważalna rysa z każdą chwilą powiększa swą długość. Emma kładzie Cyclopsowi palec na ustach.

- Czy ty też kochasz mnie tak gorąco?

Scott odpowiada jej bez namysłu.

- Oczywiście że tak.

- Kocham cię, tylko ciebie po raz pierwszy w życiu wiem czym jest miłość.

- Szczerze? - dopytuje się Emma.

- Szczerze.

Jego okulary pękają, a z oczu wydobywa się wiązka śmiercionośnej energii. Strzał roztrzaskuje diamentową twarz Emmy. Scott jest przerażony tym co zrobił swojej kochance. Pod roztłuczoną maską pojawia się inna twarz. Burza rudych włosów wysypuje się na mężczyznę.

- Kłamca - mówi Jean Grey, a z jej oczu spływają krwawe łzy.

Scott obudził się ze swego snu.

Emma śniła o swoich największych porażkach.

Ubrana w biały strój White Queen jaki nosiła jeszcze za czasów Hellfire Club siedzi na sali sądowej. Trwa proces, a ona jest oskarżona. "Śmierć podopiecznych, niedopełnienie swoich obowiązków, niesprawdzenie się w roli mentora, zniszczenie marzenia..."

Na ławach sądowych siedzą Catseye, Roullette, Jetstream, Bevatron, Beef, Tarot i inni jej pierwsi Hellions, a obok nich Skin i Synch. Ława zapełniona ludźmi ciągnie się w nieskończoność: Genosha, 16 milionów. Zapada wyrok: "Życie w ciągłym poczuciu winy." Sędziami są Charles Xavier i Magneto. Emma płacze.

Emma obudziła się ze swego snu.


Dr Henry McCoy śnił o swoich ukrytych obawach.

Jest ciemna noc. Stare gazety poniewierają się na brudnych ulicach tam i z powrotem. Rodziny z dziećmi spacerują dookoła. Zwiedzają pogrążone w mroku wesołe miasteczko, cyrk pełny tańczących połykaczy ognia wypuszczających ciągnące się pod niebo płomienie. W centrum miasta stoi oświetlony namiot z wielkim napisem "Freakshow". Henry siedzi zamknięty w klatce. Jest tu ciemno, niewiele widać. Słyszy śmiech, odgłosy zdziwienia, krzyki przerażenia. Oczy, tysiące oczu patrzą na niego spoza klatki. Cud natury. Pomyłka genetyczna.

- Proszę państwa, jedyny na świecie człowiek-kot. Jedyny kot mający doktorat z fizyki. - Krzyczy właściciel cyrku, a ludzie odpowiadają śmiechem, zdziwieniem, przerażeniem. Ktoś z obecnych rzuca kłębek wełny. Henry łapie go, bawi się nim ku uciesze zgromadzonych.

Henry obudził się ze swego snu.

Dziwaczne sny nie ominęły także kolegów z grupy Jessie. Każdy z nich podróżował po światach powstałych z ich wspomnień, myśli i obaw, działających według zasad logiki snów potrafiącej nawet bardzo niewinne obrazy przekształcić w upiorne wizje tkwiące w głębokiej podświadomości młodych mutantów.

Ben Hamil śnił.

Match jest znów w parku w którym kilka lat temu po raz pierwszy pojawiły się jego zdolności. Czuje ogromny żar na swej skórze powstały z letniego Słońca i gorączki która trawi jego ciało. Słyszy jak przez mgłę rozmowy znajomych którzy mu towarzyszą. Nagle jego skóra staje w płomieniach. Dwie dziewczyny stojące blisko niego zapalają się natychmiast i straszliwie krzycząc doszczętnie płoną. Trawa, drzewa, położone w pobliżu domy, wszystko dookoła chłopaka zajmuje się ogniem. Jest bezradny, czuje ogromny strach widząc, że chociaż znajduje się w morzu ognia nie pali się, jest bezpieczny podczas gdy jego koledzy umierają w męczarniach. Po chwili zauważa że jest przywiązany do jakiegoś słupa. Pali się. Ludzie krzyczą: "Diabeł, dziecko Szatana, potwór." "Czemu się nie pali! Powinien już umrzeć! Wbijcie mu srebrny kołek do serca!" On patrzy na nich, a ich ciała stają w płomieniach. Króluje nad wszystkim pogrążony w przerażeniu, Król Piekieł, Władca Demonów. Diabeł. Bestia.

"617 + 49"

Match obudził się ze swego snu.

Hope Abbot śniła.

Hope leży w trumnie. Ma zamknięte oczy, jest ubrana na czarno. Wokół leży pełno kwiatów, a jej rodzice płaczą. Ona sama unosi się nad tym wszystkim w postaci swej projekcji astralnej. Krzyczy z całych sił, pragnie aby ktoś ją usłyszał. Chce powiedzieć, że nie umarła, że potrafi wrócić do swego ciała. Nikt nie reaguje na jej próby nawiązania kontaktu. Trumna zostaje opuszczona do dołu, ludzie ubrani na czarno zaczynają sypać na nią ziemię. Twarze wszystkich dookoła wyrażają ogromny smutek. Dziewczyna w widmowej postaci ze łzami w oczach rzuca się na swego ojca. Zaczyna bić go pięściami. "Popatrz na mnie! Ja nie umarłam!"

"Dla nas umarłaś" odpowiada mężczyzna i ją odtrąca. "Brzydzę się tobą, nie potrzebuję takiej córki." Dziewczyna skulona w kłębek na trawie, płacze.

Hope obudziła się ze swego snu.

Mark Shepard śnił.

Po raz kolejny przeżywa to samo. Znajduje się w swej starej szkole, jego zespół przygotowuje się do występu na szkolnej imprezie. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik, to musi być sukces. Coraz więcej ludzi schodzi się do sali w której ma wystąpić. Światła się ściemniają, koncert się rozpoczyna. Ludzie tańczą na parkiecie słuchając przebojów jego grupy. Jest wśród nich ona - Cherry, dziewczyna Marka. Uśmiecha się do niego, macha ręką. Chłopak jest zachwycony, gra na gitarze elektrycznej, wydaje mu się że tylko dla niej. W pewnej chwili wszystko zastyga. Do uszu chłopaka dociera fala powietrza z głośników, jego własna muzyka. Jego ciało płonie, a oczy świecą na czerwono. Potężne wyładowanie niszczy wszystko dookoła. Odziera ze skóry członków jego zespołu, wszystkich tańczących. Dociera do Cherry, roztrzaskuje ją na kawałki. Mark stoi samotnie pośród ruin szkoły i trupów swych przyjaciół. Trzyma w dłoniach sukienkę Cherry. Płacze. Widzi za sobą miejscowego szeryfa. Siwy mężczyzna mierzy do niego z karabinu. On nie reaguje, spokojnie czeka na kulę.

Mark obudził się ze swego snu.

Megan Gwyn śniła.

Wydaje jej się, że znów jest małą dziewczynką. Biega po łąkach ze swą najlepszą koleżanką. Przed nią rozpościerają się ruiny zamku. Wokół jej ciała latają maleńkie świecące kuleczki. Każda z nich obsypuje ją lśniącym blaskiem księżyca pyłem. Dwie dziewczynki skaczą po murach zamczyska, wydaje im się że uczestniczą w niesamowitej przygodzie. Nagle kamień pod stopą Megan roztrzaskuje się. Dziewczynka spada w ciemność. Wydaje jej się że leci całą wieczność, aż w końcu uderza o coś twardego. Prosi o pomoc. Woła swoją przyjaciółkę, lecz na próżno. Wokół jej ciała gromadzi się coraz więcej i więcej kolorowych światełek. Megan krzyczy coraz głośniej. Z jej pleców wyrastają kolorowe skrzydła. Koleżanka pochyla się nad studnią. "Nie mogę ci pomóc. Nie należysz już do tego świata"- mówi, a kolorowe światełka wokół Megan złośliwie się śmieją. Dziewczyna próbuje krzyczeć, ale nie może wydobyć z siebie głosu.

Pixie obudziła się ze swego snu.

Nicholas Gleason śnił.

Biegnie przez ponury, ciemny las, wyraźnie przed czymś uciekając. Jest spocony, ledwo łapie oddech. Jest niesamowicie przerażony, co chwilę patrzy za siebie. Zatrzymuje się, opiera o drzewo. Po chwili lasem wstrząsa hałas: skowyt połączony z warczeniem i uderzaniem łap o twardą ziemię. Z zarośli wybiega wataha wilków. Każda z bestii jest czarna jak smoła, jej oczy świecą na czerwono, z pyska kapie ślina. Niczym fala tsunami sfora zbliża się do chłopaka. Wilki nie atakują go. Przebiegają obok niego trącając go swymi kudłatymi cielskami. Chłopak nie boi się już, uspokaja się. Czuje się coraz bardziej szczęśliwy. Po chwili przyłącza się do grupy. Biegnie razem ze zwierzętami, a jego oczy świecą na czerwono. Biegnie na spotkanie księżycowej nocy pozostawiając za sobą swoje człowieczeństwo.

WolfCub obudził się ze swego snu.

Jessica Vale nie śniła niczego więcej tamtej nocy.

...

Jessica obudziła się, kiedy pierwsze promienie słońca trafiły do jej pokoju. Przewróciła się na drugi bok starając się ponownie zasnąć. Po chwili niepowodzenia zrezygnowała z tego zamiaru. Spojrzała na łóżko stojące naprzeciwko jej własnego. Hope wciąż spała. Sięgnęła ręką w kierunku biurka biorąc z niego zegarek i zauważając, że była godzina 6:30 rano. Odstawiła przedmiot na swoje miejsce zabierając tym razem discmana. Włączywszy pierwszy lepszy utwór włożyła do uszu słuchawki i zamknęła oczy. Jej umysł napełnił się dźwiękiem melodii.

Lay your head down *

And sleep on my shoulder

Lay your head down

And start a new dream

And for tonight the moment is over

Drift in a lullaby

Here where the stars reside

And angels are always seen

Jessica była zaskoczona muzyką, którą usłyszała. Nie przypominała sobie, aby tą piosenkę umieściła kiedykolwiek w pamięci urządzenia. Zdziwienie bardzo szybko minęło, a czarnowłosa przestała zawracać sobie głowę niepotrzebnymi myślami i postanowiła poleżeć jeszcze trochę wsłuchując się w melodię.

And lay your head down

The stars they have whispered

Hear what they say

And know that it means

The moon is your guide

The stars they have kissed her

As she goes gently by

Light as a baby’s eye

Safe on a fairytales dream

Hope wstała kilkanaście minut później. Spieszyła się, ponieważ nie chciała spóźnić się na ćwiczenia w Danger Roomie. Usiadła na łóżku przyjaciółki przerywając jej wsłuchiwanie się w melodię płynącą wprost do uszu.

- Hej Jessie! Jak się dzisiaj czujesz? - zapytała.

Czarnowłosa wyłączyła muzykę. Spojrzała na twarz koleżanki.

- Lepiej. Chyba śniło mi się coś przyjemnego.

- Będziesz musiała mi o tym opowiedzieć jak wrócę z Danger Room. Dziś powtarzamy ćwiczenie które nam się ostatnio średnio udało.

- Mnie nie będzie, więc WolfCub nie sprawi wam kłopotu.

- Jessie... zapomniałam zapytać... co z twoimi zdolnościami? Czy już...

Preview przecząco pokręciła głową.

- Ale lepiej też wstań i się ubierz. Panna Frost będzie czekała na ciebie w swoim gabinecie, a jeśli się nie pojawisz... - Hope poradziła jej.

- Wiem, wiem... psycho-projekcja i ból głowy przez cały dzień.

Hope zaśmiała się i szybko opuściła pokój. Jessica na chwilę włączyła discmana. Okazało się, że słuchana przez nią piosenka się skończyła.

And start a new dream

Odłożyła urządzenie na półkę i wstała z łóżka. W jej umyśle wciąż tkwiło niezwykłe spotkanie z wczorajszej nocy, twarz i uśmiech tajemniczego chłopaka. Nie była pewna czy to co pamiętała wydarzyło się naprawdę, czy było tylko majakiem sennym wywołanym przez natłok emocji z poprzedniego dnia. Wiedziała, że musiała o tym z kimś porozmawiać. Ogarnęła ją złość na myśl o tym, że będzie musiała o wszystkim opowiadać Emmie Frost i Cyclopsowi. Poprawiła włosy ruszając w stronę drzwi.

- I tak ona wyczyta mi wszystko z głowy. Lepiej już iść na jej badanie. - powiedziała sama do siebie.

Emma Frost siedziała przy drewnianym biurku w swoim gabinecie. Obok niej stał Scott Summers ubrany jak do walki z przeciwnikiem. Przed parą mutantów znajdował się mężczyzna w garniturze będący przedstawicielem sklepu w którym poprzedniego dnia doszło do incydentu z udziałem mutantów oraz towarzyszący mu policjant. Frost cierpliwie wysłuchała wszystkiego co mężczyzna zarzucał jej uczniom i jej szkole. Po jego monologu wstała. Popatrzyła na niego zimnym wzrokiem.

- Moi uczniowie działali w samoobronie. Taka jest prawdziwa wersja tamtych wydarzeń. Wysłuchałam ich opowieści, a nie ma możliwości abym nie wykryła nawet najmniejszego kłamstwa. Sprawa jest zamknięta i nie ma pan prawa żądać kary dla kogokolwiek z tej szkoły. Jeśli nie zostawi pan nas w spokoju to odpowiednie osoby zainteresują się dlaczego pracownicy waszego sklepu nie udzielili pomocy dziewczynie, której zdrowie lub życie było zagrożone. Mogę sprowadzić na pana kłopoty i niech mi pan wierzy, mam do tego odpowiednie środki.

Mężczyzna próbował coś powiedzieć. Zrobił się czerwony ze złości. Policjant podszedł do niego i poprosił aby obaj wyszli. Emma usiadła. Kiedy goście zamknęli za sobą drzwi Scott zwrócił się do kobiety.

- Nie wydaje ci się że posunęłaś się za daleko? Zastraszenie, a ten policjant... zaraz kontrolowałaś go?!

- Scott, kochanie, gdybyś słyszał co oni o nas myśleli zrobiłbyś im coś o wiele bardziej nieprzyjemnego.

W tym samym momencie do gabinetu weszła Jessica. Była ubrana tak jak poprzedniego dnia.

- Wejdź, Jessica - oznajmiła Frost.

- Zostawię was same. - Cyclops powiedział i wyszedł z gabinetu. Jessica usiadła na krześle przy biurku Emmy. Delikatnie się oparła.

- Tamten facet i policjant, czy oni byli tu z naszego powodu? - zapytała.

- Tak, ale wszystko już zostało wyjaśnione, nie musisz się już przejmować tym co się stało wczoraj.

- Dziękuję.

- Co z twoją mocą Jessica? Próbowałaś ją uaktywnić? Czy cokolwiek zmieniło się od wczoraj?

- Niestety nie... wciąż nie jestem w stanie zobaczyć jakiejkolwiek wizji.

- Jessica, a czy może działo się wczoraj w nocy coś szczególnego?

Dziewczyna zamyśliła się. Nie wiedziała jakiej odpowiedzi udzielić. Frost domyśliła się, że czarnowłosa próbowała coś ukrywać.

- Nie wiem.. - wyszeptała Jessica. Po chwili zastanowienia postanowiła kontynuować.

- Miałam tylko dziwny sen, strasznie realistyczny, jakbym przeżywała go na jawie.

- Sen? - Frost zdziwiła się. - Czy był to koszmarny sen? - zapytała. Jessie przecząco pokręciła głową.

- Nie, był przyjemny... ale czy pani nie może odczytać go z moich wspomnień?

Emma zdenerwowała się pytaniem dziewczyny.

- Wiesz dobrze że nie działam w ten sposób. Cenię waszą prywatność chociaż niektórzy twierdzą że jest inaczej. Ale poza tym... nie mogę. Nie jestem w stanie nawet zrobić powierzchownego skanowania by zobaczyć w jakim jesteś nastroju. Zupełnie jakbyś zbudowała wokół swego umysłu mur.

- Myśli pani, że robię to specjalnie ?

- Nie, Jessica, nie myślę. Widzę, że jesteś przestraszona tym co się z tobą stało i chcesz abym ci pomogła. Poza tym zbudowanie muru psychicznego nie do przeniknięcia dla mnie byłoby możliwe tylko dla bardzo potężnych telepatów jak Charles Xavier. Może robisz to nieświadomie... ale to znaczyłoby że jesteś omegą w tak młodym wieku.

- Albo ktoś inny zrobił coś z moją głową? - Jessica zaproponowała odpowiedź na dotyczącą jej samej zagadkę.

- Wydaje się to najbardziej logicznym wyjaśnieniem.

- Pięknie... - Dziewczyna westchnęła zrezygnowana.

- Ten ktoś musi być naprawdę dobry... nie wyczuwam jego obecności, choćbym nie wiem jak głęboko zaglądała. - odpowiedziała szczerze Frost.

- Czy może pani... ostatni raz... zaglądnąć do mojej głowy i sprawdzić co się stało z tymi cholernymi mocami? Jessica zapytała uśmiechając się smutno.

Emma zobaczyła smutek i strach w oczach młodej mutantki. Wstała z krzesła i podeszła do niej.

- Dobrze... rozluźnij się i nie myśl o niczym. Nie stawiaj oporu.

Dziewczyna zamknęła oczy. Emma dotknęła jej czoła. Przez kilka minut obie kobiety nie wykonywały żadnego ruchu. W końcu Emma zrezygnowała. Usiadła przy biurku i schowała głowę w dłoniach. Jessica poprawiła się na krześle.

- Nic? - zapytała niepewnie.

- Nic. Może opowiesz mi o swoim śnie? - zaproponowała nauczycielka. Jessica popatrzyła na ścianę, potem na sufit zupełnie jakby chciała uniknąć odpowiedzi. Czuła na sobie przewiercający ją na wylot wzrok Emmy Frost. W końcu doszła do wniosku, że dla niej samej będzie lepiej, gdy opowie o tym wszystkim co tak bardzo ciążyło jej na duszy. Lekko się przeciągnęła i zaczęła swój monolog.

Tymczasem Paragons skończyli ćwiczenia w Danger Room. Przechodzili przez przebieralnię w kierunku pryszniców. Hope pozostała w tyle w stosunku do reszty grupy.

- Hope! - zawołał ją Mark.

- Idziesz?! - zapytała Megan.

- Muszę jeszcze coś zrobić, później do was dołączę - odpowiedziała. Zatrzymała się przy tablicy wiszącej na jednej ze ścian. Patrzyła na zdjęcia wszystkich grup młodych mutantów. Zatrzymała wzrok na fotografii swojego składu. Przesunęła palcem po twarzach wszystkich kolegów zatrzymując się na Jessice. Uśmiechnęła się.

- Hope? Co robisz? Macie zajęcia w klasie...? - Shan zapytała wchodząc do pomieszczenia.

- Ja.. - Hope zmieszała się. - Chciałam z tobą porozmawiać. O Jessie i... o mnie samej.

- Tak? O co chodzi?

- Chciałabym porozmawiać o tym na osobności. To bardzo prywatna sprawa. - dziewczyna cicho oznajmiła.

- Mogę o tym rozmawiać tylko z tobą... - dodała.

W tym samym czasie, gdzieś w zupełnie innej rzeczywistości, miejscu w którym czas i przestrzeń nie miały fizycznego sensu, Sleepwalker stał nieruchomo na szarej, pozbawionej roślinności skale sterczącej na środku oceanu. Wzburzone fale co chwilę uderzały w głaz rozrzucając dookoła deszcz z kropel wody. Wiatr przesuwał po fioletowym niebie czarne jak smoła chmury. Mroczna peleryna mężczyzny, a także jego włosy targane były silnymi podmuchami. Długowłosy uśmiechał się, jakby sam do siebie.

- Wszystko idzie zgodnie z planem - powiedział do stojącej za nim osoby, która wyłoniła się z panującej wszędzie szarości. Była nią dziewczyna ubrana w czarną suknię bez rękawów. Miała długie czarne włosy. Jej twarz całkowicie zakrywał cień.

- Czy spełni się nasze marzenie? - zapytała.

- Tak. Już niedługo. Bądź cierpliwa...

Dziewczyna podeszła do mężczyzny i wspólnie z nim wpatrywała się w rozszalały żywioł otaczający ją ze wszystkich stron.

Jessica po rozmowie z Emmą Frost spędziła początek dnia w swoim pokoju, bo nauczycielka pozwoliła jej na jeden dzień odpoczynku od szkolnych zajęć. Przeczytała kilka kolejnych rozdziałów książki, którą pożyczyła ze szkolnej biblioteki. Kiedy nastała pora obiadowa, dziewczyna postanowiła zejść do stołówki i spotkać się ze swoimi kolegami z grupy. Miejsce było średnio zatłoczone, co bardzo ucieszyło Jessikę, gdyż nie lubiła tłumów i gwaru. Kiedy wchodziła do klasy, w radiu stojącym gdzieś w sali zakończyła się jakaś piosenka i zaczęła następna.

Sweet dreams are made of this**

Who am I to disagree?

I travel the world

And the seven seas--

Everybody’s looking for something.

Czarnowłosa zauważyła, że wszyscy Paragons siedzieli przy stoliku blisko okna i drugich drzwi stołówki. Podeszła do nich. Grupa o czymś żywo rozmawiała.

- Jessie! Chodź do nas! Czekaliśmy na ciebie! - oznajmił Ben.

- Nie pojawiłaś się na ani jednej lekcji! Już myśleliśmy, że uciekłaś ze szkoły. - odezwał się Mark. Jessica usiadła obok niego.

- Dała mi wolne. Ale tylko do jutra. - odpowiedziała. Spojrzała na Hope. Dziewczyna wydawała się zmieszana. Wyraźnie unikała wzroku przyjaciółki.

- Masz szczęście, Jessie. - Trance oznajmiła lekko się uśmiechając.

Nicholas nie był zbytnio zachwycony faktem, że Preview dołączyła do stolika. Wstał z krzesła chcąc odejść. Zatrzymał go Match.

- Siedzisz z nami. Jesteśmy grupą. - Lider zespołu oznajmił dość stanowczym tonem.

- Jessie..czy ty też miałaś w nocy koszmar ? Każdemu od nas z grupy, z innych grup także śnił się koszmar. Podobno nawet nauczycielom. - Megan powiedziała zwracając się do czarnowłosej.

- Hmm, Frost zapytała mnie dokładnie o to samo... - odparła Jessica.

- To naprawdę ciekawe, co też jej się przyśniło...- zapytał Mark.

- Tego to nie wiem, nie przyznała się. Za to kazała mi opowiedzieć mój sen.

- Twój? Czyli też miałaś koszmar? - Megan znów włączyła się do rozmowy.

- Nie, nie koszmar. Ale był straszliwie realistyczny. Jakbym przeżywała go na jawie. Sen o tajemniczym mężczyźnie, który wziął mnie na przejażdżkę wśród chmur... a potem całowaliśmy się pod niebem pełnym gwiazd... ech, nie lubię gadać o takich rzeczach.

- Super sen, też chciałabym taki - powiedziała Pixie. Hope słuchając Jessie bardzo spochmurniała. Wstała od stołu.

- Hope? Co się dzieje? - zapytał ją Mark.

- Nic. Po prostu źle się czuję, boli mnie głowa. Za pół godziny mamy następne zajęcia, chcę się przed nimi troszkę przespać.

Dziewczyna szybko opuściła jadalnię. Jessica wiedziała, że coś było z nią nie tak. Czuła, że powinna za nią pójść. Mark położył jej dłoń na ramieniu.

- Jessica... Frost nie mogła zbadać cię telepatycznie, ale załatwiłem ci kolejną próbę.

- Próbę? Kogoś lepszego od Frost? To może przywiozłeś Xaviera z Genoshy? - Jessica zdziwiła się.

- Nie, nie, nie... co trzy głowy to nie jedna prawda ?

- Trzy głowy... Cuckoos? Chcesz żeby mnie zbadały ?

- Spróbować zawsze warto!

Jessie wstała od stolika i skierowała się do wyjścia. Mark poszedł z nią.

- Tylko pamiętaj, że za pół godziny musisz być w klasie, Mark! Tobie Frost nie dała wolnego! - Ben oznajmił śmiejąc się.

Hope weszła do swojego pokoju i momentalnie zamknęła za sobą drzwi. Usiadła przy biurku jednocześnie szukając czegoś wśród leżących na nim papierów. Wzięła do ręki zdjęcie Jessiki z Michelle. W jej oczach pojawiły się łzy. Lekko zmięła fotografię. Położyła głowę na biurku i zakryła ją rękami. Wszystko wskazywało na to, że zaczęła płakać.

Mark i Jessica udali się wspólnie do pokoju muzycznego. Pomieszczenie było duże, stał tam czarny fortepian, a w oddali było podium na którym spoczywały instrumenty należące do zespołu Marka i Jaya Guthriego. Przez ogromne okno widać było stamtąd zielone ogrody Instytutu. Po drugiej stronie pokoju, przy rzędzie drewnianych, antycznych krzeseł stały trzy dziewczyny. Były podobne do siebie jak krople wody, wszystkie miały średniej długości blond włosy, te same fryzury, te same dżinsy i niebieskie koszule.

- Cześć dziewczyny! - zawołał Mark.

- Cześć. - Jessica też się przywitała.

- Cześć - odpowiedziały jej na raz wszystkie trzy Cuckoos.

- Przyprowadziłem wam pacjentkę. Zaglądnijcie jej do głowy. - poinformował chłopak.

- Jeśli Panna Frost...

- ..nie zdołała to niewiadomo...

- ...czy nam się powiedzie. - oznajmiły po kolei Celeste, Mindee i Phoebe Cuckoo.

- Spróbować zawsze warto! - odparł Mark.

- Dzięki dziewczyny- Jessica powiedziała siadając na krześle.

Trzy-w-Jednym położyły swe dłonie na głowie Preview. Kazały jej zamknąć oczy i o niczym nie myśleć. Dj chciał mówić, ale dziewczyny szybko go uciszyły. Przez chwilę panowała zupełna cisza, a Kukułki spokojnie badały meandry świadomości i podświadomości swojej czarnowłosej przyjaciółki. W pewnym momencie blondynki odskoczyły od Jessie. W jednej chwili wszystkie trzy otwarły szeroko oczy.

- Co się stało? Zobaczyłyście coś? - zapytał Mark.

- Nie wiemy dokładnie co to było. - oznajmiły Cuckoos.

- Bariera nie do przeniknięcia tkwi...

- ...wokół twojego umysłu Jessica, bariera...

- ...która ma źródło wewnętrzne...

Po wypowiedzeniu tych słów Celeste i Phoebe odsunęły się na kilka kroków od Mindee. Dziewczyna zbliżyła się do stojącego w pobliżu starego radia. Jej lśniące oczy wskazywały, że wciąż używała swych mentalnych zdolności.

- Zabłąkana myśl tkwiąca w twej głowie - Powiedziała Kukułka i włączyła radio. Pokój wypełnił się spokojną muzyką.

Say nighty-night and kiss me***

Just hold me tight and tell me you’ll miss me

While I’m alone and blue as can be

Dream a little dream of me

Sweet dreams till sunbeams find you

Sweet dreams that leave all worries behind you

But in your dreams whatever they be

Dream a little dream of me

Yes, dream a little dream of me

Jessica zacisnęła pięści.

- Od tamtej nocy... za każdym razem... słyszę tylko o snach... od Frost... od was... nawet z cholernego radia...

- Jessie? O co ci chodzi? - zapytał zdziwiony chłopak.

- Skąd mam wiedzieć co się wydarzyło tamtej nocy! - krzyknęła dziewczyna.

- Przepraszam was, muszę się przewietrzyć. - dodała i wyszła z pokoju.

- Sny... mi dzisiejszej nocy śnił się koszmar. - powiedział Mark.

- Nam też... ten sam koszmarny sen... przyśnij się tej nocy - Cuckoos oznajmiły.

- Zaczyna się teraz...twoja lekcja... lepiej się pośpiesz... - dodały.

Kiedy Hope szła do klasy na zajęcia, szkolny korytarz był już opustoszały. Dziewczyna zauważyła, że do gabinetu Emmy Frost wchodzi Shan. Schowała się za szafką, aby kobieta jej nie widziała. Zamknęła oczy uwalniając ze swego ciała projekcję astralną. Dziwnie się czuła szpiegując swoją nauczycielkę, ale intuicja podpowiadała jej że spotkanie z Frost dotyczyło Jessiki. W widmowej formie dostała się za okno pokoju Emmy, zaczęła rozglądać się i nasłuchiwać. W pomieszczeniu oprócz Frost i Shan był jeszcze Scott Summers. Emma kątem oka spojrzała na miejsce gdzie ukryła się zjawa Hope, ale nie zareagowała. Być może chciała aby dziewczyna usłyszała całą rozmowę.

- Jak już mówiłam, nie wiem co spowodowało, że Jessica jest w takim stanie. Nie potrafię przebić się przez mur jaki wybudowała wokół swego umysłu. Niepokoi mnie natomiast to co działo się wczorajszej nocy. - Mówiła kobieta.

- Plaga koszmarów? - Zapytał Scott.

- Tak, każdy w instytucie, student czy członek X-Men doświadczył wczoraj koszmarnych snów.

- Ja także, o swym wujku, Wietnamie... - powiedziała Shan.

- Wydaje mi się, że koszmary mają coś wspólnego ze stanem Jessiki. I muszę podjąć pewne kroki aby zabezpieczyć mieszkańców Instytutu. - oznajmiła Frost.

- O czym ty mówisz! Dlaczego Jessica miałaby mieć coś wspólnego z tymi koszmarami?! Jej zdolności nie działają w ten sposób. I co chcesz powiedzieć przez "odpowiednie kroki..." - Shan była bardzo zaniepokojona.

- Jessica opowiedziała mi swój sen. Nie był koszmarny, śniła o spotkaniu z pewnym mężczyzną. Ten sen był całkiem przyjemny, co sama podkreśliła. - Frost spokojnie jej wytłumaczyła.

- I co z tego? Dalej nie rozumiem... - pytała Shan.

- Wydaje mi się że ktoś, jakiś potężny telepata wykorzystuje Jessicę, aby dostać się do nas, aby osłabić nas, czy nawet spróbować w ten sposób zaatakować X-Men. Nie możemy na to pozwolić, musimy działać!

- Chyba nie chcesz powiedzieć, że... - Shan coraz bardziej nie podobało się to co Emma miała zaraz powiedzieć.

- Jessica musi zostać odizolowana od reszty mieszkańców dopóki nie dowiemy się kto lub co jest odpowiedzialne za jej stan i do czego dąży. Mamy w podziemiach odpowiednią komorę!

- Nie mogę się na to zgodzić! Nie można traktować jej w ten sposób! Ma dopiero 17 lat, wiele przeszła, jej psychika cały czas się leczy! - Karma protestowała.

- Uważasz, że mam narazić wszystkich uczniów?! - zapytała Emma.

- Scott, my nie możemy, przemów jej do rozsądku... - Shan próbowała powstrzymać Frost od podjęcia tak trudnej decyzji.

- Przykro mi Shan, myślę że Emma ma rację.

- Dobrze Emma, ale ja nie mam zamiaru przykładać do tego ręki! - Wietnamka krzyknęła i wyszła z gabinetu trzaskając za sobą drzwiami. Hope wystraszyła się. Wróciła do swego ciała. Szybko oddaliła się spod pokoju Frost, aby nie spotkać Shan.

- Muszę ostrzec Jessicę. - pomyślała.

Preview spacerowała w pobliżu ogrodzenia szkoły myśląc o wszystkim co wydarzyło się do tej pory. Doświadczenia ostatnich dni, a także wspomnienia odkopane podczas rozmowy z Hope i później podczas spotkania z tajemniczym Sleepwalkerem kłębiły się jej w głowie nie dając chwili spokoju. Dziewczyna oparła się o mur i schowała głowę w cieniu pobliskiego drzewa. Chciała od wszystkiego odpocząć. Odruchowo dotknęła swego Discmana. Nie włączyła go, gdyż wiedziała że znów usłyszy melodię o snach. Nie podobał jej się ten żart, ktokolwiek byłby jego autorem. Myśląc o ukrytym znaczeniu tych konkretnych wybranych piosenek głośno westchnęła. W tej samej chwili poczuła na sobie czyjś wzrok i instynktownie spojrzała za bramę wejściową. Stał tam chłopak, który pomógł jej podczas wydarzeń w sklepie. Dziewczyna podeszła do niego.

- Cześć. Wszystko w porządku? - zapytał ją.

- Tak, zbadali mnie i twierdzą że nic mi nie jest. Czuję się już znacznie lepiej.

- To świetnie - odparł nieznajomy i uśmiechnął się do niej.

- I jak, postanowiłaś coś po naszym spotkaniu? - dodał. Jessica zdziwiła się jego pytaniem. Nie wiedziała o co mu dokładnie chodziło.

- Po spotkaniu? Miałam coś postanowić? Nie przypominam sobie, zresztą byłam strasznie zdenerwowana tym co się stało w sklepie, więc... sam wiesz...

- Mówię o naszym nocnym spotkaniu. - oznajmił chłopak i spojrzał mutantce głęboko w oczy. Dziewczyna zaniemówiła. Odruchowo przycisnęła dłoń do swojego Discmana. Dalsza rozmowa nie była już potrzebna, Jessica uświadomiła sobie, że to co przeżyła w nocy nie było jej urojeniem. Widziała to w jego oczach, to on był Sleepwalkerem, tajemniczym mężczyzną który przybył do niej podczas snu. Przed oczami stanęła jej twarz otoczona długimi włosami targanymi wiatrem.

- Ty jesteś Sleepwalker...

- Tak - odparł mężczyzna kładąc dłoń na jej policzku.

- Myślałam, że byłeś tylko moim snem...

- Byłem, przecież ci powiedziałem że jestem twoim snem. Dlaczego miałbym cię okłamywać. Myślałaś o mojej propozycji? - chłopak zapytał spokojnie.

- Mam w głowie taki mętlik, wszystko co się ostatnio wokół mnie działo...

- Wiem przez co przechodziłaś przez te wszystkie lata. Jestem tutaj aby cię chronić. Aby uratować cię od losu którego wcześniej doświadczyłaś.

Jessica zamknęła oczy. Chłopak delikatnie dotykał jej włosów.

- Od początku ludziom coś się w tobie nie podobało, od początku wytykano cię palcami za to że byłaś inna. Tam gdzie się urodziłaś, tam gdzie wyjechałaś z matką... - mężczyzna rozpoczął swój monolog. Czarnowłosa mutantka przerwała mu.

- Tak było, ale teraz jest inaczej. Nie jestem nieszczęśliwa, lubię to miejsce, mam przyjaciół...

- A czy nie tak samo było z Michelle? - Sleepwalker zapytał ją niezwykle przewrotnie. Preview słysząc imię zmarłej koleżanki zbladła. Zrzuciła rękę nieznajomego ze swojej twarzy. Oddaliła się od niego.

- Jak śmiesz znów zaglądać mi do wspomnień... - krzyknęła.

- Jestem twoim snem, to też są moje wspomnienia. Chcę ci tylko pokazać, że chwile szczęścia w twoim życiu trwają krótko i są jedynie zapowiedzią ogromnego smutku. To zostało ci po Michelle. Dotknął jej nadgarstków. Jessica szybko mu się wyrwała.

- Teraz jest tak samo... Frost boi się twojego stanu, chce cię odizolować od reszty szkoły, na tak długo jak będzie to potrzebne. - chłopak kontynuował patrząc w brązowe oczy Preview.

- Przestań! - Dziewczyna nie chciała go już dłużej słuchać.

- Ja proponuje ci wyjście. Drzemie w tobie ogromna potęga. Jesteś w stanie sama tworzyć światy. Jesteś w stanie stworzyć miejsce gdzie już nigdy nie będziesz nieszczęśliwa. A ja jestem kluczem do twej potęgi, jestem mapą prowadzącą do tego miejsca.

- Przestań!

Sleepwalker objął dziewczynę i ją pocałował wbrew jej woli.

- Pamiętaj. Wystarczy że wypowiesz moje imię kiedy już będziesz gotowa.

Puścił czarnowłosą i oddalił się za bramę. Jessica pobiegła za nim jak tylko doszła do siebie, natychmiast rozglądnęła się dookoła. Nie było po nim śladu. Zrezygnowana usiadła na ziemi opierając plecy o mur. W tym samym momencie pojawiła się przed nią astralna projekcja Hope.

- Jessie! Posłuchaj mnie! To bardzo ważne... Frost, Emma Frost chce cię... nie możesz się z nią spotkać! Ach!

Z ogromnym krzykiem widmo rozpłynęło się w powietrzu. Na jego miejscu pojawiła się psychiczna projekcja Emmy Frost.

- Jessica. Musisz przyjść do mojego gabinetu przed zachodem Słońca. To bardzo ważne. Nie możesz słuchać tego co inni do ciebie mówią dla dobra nas wszystkich.

- Idźcie wszyscy do cholery! - Jessica krzyknęła.

- Dajcie mi chociaż chwilę spokoju! Chyba mam do tego prawo! - dodała i wolnym krokiem udała się w kierunku szkoły.

Hope bardzo mocno odczuła atak telepatyczny na swą astralną projekcję. Uderzyła o ścianę korytarza wywołując poruszenie wśród swoich znajomych. Wszystkie książki, które niosła wysypały się na podłogę. Mutantka chwyciła się za głowę.

- Frost, ty wiedźmo... - zajęczała trzymając się za skronie. W tym samym czasie z klasy położonej niedaleko zaczęli wychodzić młodzi mutanci. Byli wśród nich Mark i Megan. Podbiegli do dziewczyny jak tylko zobaczyli, że coś było z nią nie tak.

- Hope! Co ci się stało? - zapytała Megan.

- Zaprowadzimy cię do ambulatorium. - zaproponowali obaj mutanci.

-Nie! Mark... Meg... pomóżcie mi stąd wyjść zanim zobaczy mnie jakiś nauczyciel.

DJ podniósł dziewczynę. Megan pozbierała jej podręczniki.

- Ale co się stało? - spytała.

- To ta suka Frost... zaatakowała mnie telepatycznie... później ci wszystko wyjaśnię...

- Hope, mam twoje książki. Chodźmy do ogrodu, lepiej się poczujesz. - odparła Pixie.

- Och, moja głowa... Boże... ja chyba zaraz zwymiotuję...

Młodzi mutanci udali się do przyszkolnego parku. Hope położyła się na ławce, gdzie dalej walczyła z bólem głowy wywołanym przez atak telepatki. Po kilkunastu minutach dołączyli do nich pozostali członkowie grupy Paragons za wyjątkiem Jessiki, która chciała poleżeć w samotności w swoim pokoju. Kiedy Trance doszła już do siebie na tyle, aby swobodnie rozmawiać, przybliżyła przyjaciołom sytuację Jessiki oraz rozmowę jaką Frost odbyła z Shan i Cyclopsem. Chciała koniecznie w jakiś sposób pomóc przyjaciółce i nalegała aby pozostali Paragons także jej pomogli.

- Porozmawiam z Shan. Jestem pewien, że ona coś mi doradzi. A poza tym jeśli nam nie pomoże, to poproszę ją o to aby również nie starała się nam zaszkodzić. - Oznajmił Match.

- Mam znajomego, który ma na północy domek letniskowy w lesie. Jeśli będzie trzeba to postaramy się ukryć jakoś Jessikę, przecież teraz nie reaguje na nią Cerebro. - powiedział Mark.

- Oczywiście, że jestem z wami. Jessika to moja przyjaciółka - dodała Pixie.

- Dziękuję wam. - Hope odparła z uśmiechem na twarzy.

- A ty Nicholas? Masz nam coś do powiedzenia? - Ben zapytał WolfCuba szturchając go ramieniem.

- Chyba jestem w tej grupie? Więc muszę być z wami. - odpowiedział chłopak.

- Dzięki.

- Ale to wcale nie oznacza że ją lubię!

- Nie zapomnijcie o mnie. - odezwał się czyjś kobiecy głos.

Wszyscy odwrócili głowy w kierunku szkoły. Stała tam Sarah Vale. Miała na sobie zieloną koszulę bez rękawów i brązowe spodenki. Jej długie, czarne włosy lekko powiewały na wietrze. Gdyby nie ubranie, patrząc na jej twarz można było pomylić ją z Jessiką.

- Oczywiście Sarah, nie zapomnieliśmy! - oznajmiła Hope. Grupa dość długo rozmawiała w ogrodzie. Słońce powoli chowało się za horyzontem i nieubłaganie nadchodził wieczór.

Jessica leżała na łóżku trzymając w dłoni pomięte zdjęcie, to samo które kiedyś zrobiła sobie wspólnie z Michelle. Patrzyła na sufit starając się o niczym nie myśleć, ale słowa tajemniczego chłopaka cały czas dźwięczały jej w głowie. Przypomniała sobie ostatnią rozmowę z Michelle i to co nastąpiło później, swój pierwszy dzień w szkole i spotkanie z Hope. Delikatnie odłożyła zdjęcie na poduszkę i podniosła obie dłonie ponad głowę. Przypatrywała się swoim bliznom na nadgarstkach. Przypomniała sobie ból ran, które kiedyś były na ich miejscu. Zamknęła oczy. Po policzkach spłynęły jej dwie łzy. Włączyła muzykę w swoim odtwarzaczu.

The days were brighter****

Gardens more blooming

The nights had more hope

In their silence the wild was calling

Wishes were whispering

The time was there

But without a meaning

Nie mogąc znaleźć sobie miejsca we własnych myślowych wędrówkach wstała z łóżka. Jej umysł zalała fala złych wspomnień i uczucie bezsilności. Wiedziała, że jej wytrzymałość psychiczna jest na granicy i zbliża się kolejny atak depresji. Bardzo nie chciała, aby w takim stanie zobaczyli ją jej nowi znajomi i Frost, która teraz uważała ją za zagrożenie. Wolnym krokiem podeszła do okna i się przez nie wychyliła. Lekki wiatr potrząsał jej włosami. Podniosła z podłogi spakowany wcześniej plecak, pogłośniła muzykę w słuchawkach.

Away, away, away in time

Every dream's a journey away

Away, away to a home, away from care

Everywhere's just a journey away

- Sleepwalker. - Wyszeptała. Silny podmuch wiatru uderzył w jej twarz. Zamknęła oczy.

Hope zdecydowała się, że sama porozmawia z Jessiką o planach jej grupy. Ponadto chciała raz na zawsze podzielić się z nią swym sekretem. Musiała przekonać się jak dziewczyna na niego zareaguje. Nie mogła przekręcić klamki i wejść do swojego pokoju, bo bardzo bała się reakcji koleżanki. Zamknęła oczy i przypomniała sobie swoją poranną rozmowę z Shan.

"- Przychodzę z tym do ciebie, bo wiem że tylko ty możesz mnie zrozumieć. Chodzi o Jessikę, wydaje mi się...chociaż nie jestem tego pewna, bo sama nie do końca rozumiem swoich uczuć... że Jessie stała się dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Czuję to gdy jestem przy niej, mogłabym patrzeć na nią godzinami, jej twarz wydaje mi się taka ładna. Chcę być przy niej, pomagać jej we wszystkim... wczoraj czułam się taka szczęśliwa, gdy ona przytuliła się do mnie...kiedyś rano...gdy widziałam ją wychodzącą spod prysznica, poczułam wewnątrz siebie jakiś dreszcz, zrobiło mi się gorąco...ona ma takie ładne ciało...ach Shan, chyba jestem inna...

- Nie mów tak o sobie, Hope... wiesz, że to nie jest nic złego... - młoda Wietnamka odpowiedziała spokojnie.

- Ach, przepraszam. Zapomniałam się, przecież ty też... przepraszam cię. - Hope poczuła się zakłopotana.

- Hope, wiem że jesteś zdenerwowana. Nie masz za co mnie przepraszać. Mówiłaś jej, próbowałaś powiedzieć o tym co czujesz?

- Boję się... dlatego przychodzę z tym do ciebie. Boję się że ona mnie odrzuci, że skończy się nasza przyjaźń. Przez chwilę, kiedy powiedziała mi że miała bardzo bliską przyjaciółkę, moja wyobraźnia sobie coś dopowiedziała i miałam wielką nadzieję, że... ale nie miałam odwagi powiedzieć jej o sobie...

- Hope. Musisz jej o tym powiedzieć. Nie wiadomo jak Jessie zareaguje, ale na pewno cię nie znienawidzi. Nie masz żadnej pewności, że coś między wami powstanie, ale jeśli nie spróbujesz nigdy nie będziesz wiedziała. Będziesz męczyła się cały czas będąc przy niej, a później możesz zranić ją i samą siebie. Powiedz jej o swoich uczuciach, pamiętaj, że trzymam za ciebie kciuki."

- Tak - zdecydowała Hope i pewnym krokiem weszła do swego pokoju. Okazało się że pomieszczenie było puste. Przez otwarte okno wpadały nieprzyjemne podmuchy wiatru. Dziewczyna bardzo szybko podbiegła do niego, a następnie zamknęła je jednym ruchem ręki. Kiedy oglądała pokój, wiedziała że coś było nie tak. Spojrzała na łóżko. Był na nim Discman z wciąż grającą melodią. Trance zauważyła brak plecaka Jessiki. Ogarnął ją nieracjonalny strach.

Away, away, away in time

Every dream's a journey away

Away, away to a home, away from care

Everywhere's just a journey away

Dziewczyna po raz kolejny w tamtym dniu użyła swych zdolności. Opuściła ciało w formie projekcji astralnej wznosząc się wysoko ponad budynek szkoły. Zauważyła samochód oddalający się spod bramy. Podleciała bliżej. Był tam chłopak którego spotkały w sklepie, a obok niego Preview. Hope chciała się odezwać, ale coś wciągnęło ją z powrotem do ciała. Dziewczyna usiadła na podłodze przerażona i zakryła twarz dłońmi.

"For this gift of dream I must pay the price

with the loss of life's pleasures"

* Nighwish - Final Dream

** Sweet Dreams - Eurythmics

***Dream a Little Dream - Blind Guardian (in this case)

****Away - Nigthwish

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.