Opowiadanie
Wammy's House
Memento mori
Autor: | Yumi Mizuno |
---|---|
Serie: | Death Note |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Kryminał, Mroczne, Obyczajowy |
Uwagi: | Przemoc, Erotyka, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2014-06-04 08:00:43 |
Aktualizowany: | 2014-06-01 17:53:43 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Nastała noc kiedy to siedziałem na parapecie w pokoju człowieka. Nie było nikogo a woń ludzi czułem dookoła siebie. Każdy z nich wytwarza specyficzny zapach. Ci którzy są blisko dnia sądu swojego śmierdzą jak skunksy albo i gorzej. Noworodki pachną najczęściej płatkami róż. Tutaj różne zapachy mieszały się ze sobą drażniąc mój nos. Westchnąłem i zeskoczyłem przechodząc przez sufit w dół i zawisając w powietrzu. Obiecałem że nie zabiję nikogo do czasu kiedy minie 20 dni. Zostało im jeszcze 18 a istot było za wiele by przede mną któreś uciekło. Zwłaszcza że ten pieprzony egzorcysta pozwolił wybierać tej małej następne osoby tak jak gdyby chciał na nią zrzucić winę za wszystko. Albo ma w tym ukryty cel. W pomieszczeniu w którym się znajdowałem było ciemno, ale i to nie przeszkadzało mi widzieć przedmioty w pokoju. Usłyszałem mlaśnięcie i stęknięcie kobiety. Kiedy odwróciłem się za siebie ta cała cycata blondyneczka i jakiś blondyn… Przymrużyłem oczy by przeczytać ruszające się rytmicznie jego imię… To pewnie ten Zero, tak. Jego nie zjem. Śmierdzi. Nie przejmując się tym co robiły te gołe małpy przeszedłem przez ścianę. Strasznie mi się nudziło kiedy byłem sam. Kiedy była noc. Kosa ciężką, a i nie wiedziałem kiedy Król Shinigami zechce jej z powrotem. Nagle coś mnie olśniło! Powiedziałem że nikogo stąd nie zabiję ale nie mówiłem o innych ludziach.
- Panie potworze - Usłyszałem za sobą szept dziewczyny. To była ta Purpurowa. Kiki Yatenshi. Była w fioletowej piżamie zapinanej na guziki z przodu i z rozpuszczonymi włosami. Czarna grzywka wchodziła jej do ciemno fioletowych oczu.
- Tak? - Powiedziałem patrząc na nią
- Opowie mi pan bajkę na dobranoc? - Zapytała uśmiechając się. To kpiny? Ona powinna się mnie bać!
- Bajkę? - Powtórzyłem przechylając głowę w bok
- Tak bajkę - Dodała zaciskając dłonie w pięści - Nie boję się ciebie i chce bajkę! - Krzyknęła i tupnęła nogą
Pokazałem na siebie palcem, zdziwiony jeszcze bardziej. Krzyczała coś o tym że się mnie nie boi, ale, że przybrało to aż taki stan to nie pomyślałbym nigdy. Na szczęście drzwi z których przed chwilą wyleciałem otworzyły się a na korytarzu stanął Zero z założonymi niedbale spodniami, nawet nie kwapił się by zapiąć pasek. Poczochrane blond włosy spadały po jego ciele, a zdenerwowane jasno brązowe oczy patrzyły na małą Kiki.
- Co ty tutaj jeszcze robisz dziecko? - Warknął opierając dłonie na biodrach
- Proszę Pana potwora o opowiedzenie bajki - Dziewczynka przekręciła się twarzą do blondyna
- Że niby ja jestem potworem?! - Krzyknął
- Nie.. On - Pokazała palcem na mnie
Błędny mój wzrok chodził raz za razem a to na małą a to na jej palec w końcu na w pół roznegliżowanego faceta. Dlaczego akurat na taki pojebany sierociniec trafiłem?
- Że niby kto? - Uniósł brwi wysoko w zdziwieniu - Kolejny piesek królowej? -
- Nie jest pieskiem. To wielki mężczyzna w czarnych butach i spodniach z czerwoną koszulą czarną peleryną rudymi włosami i zabandażowanym ciałem. Tylko jedno oko ma ludzkie - Mówiła gestykulując jedną dłonią drugą cały czas pokazując na mnie
- Ach tak? - Uniósł wysoko brwi - I co jeszcze? - Zapytał wyraźnie znudzony
- I ma kose! - Dodała zafascynowana
- Amy! - Krzyknął blondyn odwracając się w stronę drzwi
- Tak? - Z pomieszczenia wydobył się pół zaspany głos pokojówki
- Dzieciaki mają szlaban na kreskówki po 18:00 - Powiedział wzdychając i nim się spostrzegłem wziął małą Kiki na ręce choć ta wyraźnie protestowała. Leciałem za nimi, ot tak dla zabawy. Może będzie coś ciekawego?
Jednak rozczarowałem się jak tylko mężczyzna położył ją spać a sam poszedł dokończyć to co tak uparcie robił kiedy byłem w jego sypialni.
- Panie potworze? - Odezwała się szeptem dziewczyna wychylając jedynie oczy zza kołdry
- Ranarag - Przedstawiłem się ponownie
- Potwór - odparła z przekonaniem
- Ranarag - Powtórzyłem
- To co z tą bajką?
- Jaką? - Chciałem udawać że nic nie pamiętam
- Opowiedz mi bajkę
- Nie znam - Nie kłamałem. Lewitowałem sobie tylko spokojnie tak że teraz robiłem za jej sufit. Automatycznie powędrowała za mną wzrokiem i położyła głowę na poduszce
- Opowiedz dlaczego tutaj jesteś - Rozkazała. Dlaczego jej zacząłem opowiadać? Nie wiem. Przecież my, shinigami, nie mamy żadnych uczuć a jednak coś mnie tknęło.
- Wszystko zaczęło się zanim ty się urodziłaś, zanim urodził się ten śmierdziel, zanim … dawno dawno temu..
- Tak zaczynają się wszystkie bajki - Powiedziała z uśmiechem na wpół przytomna
- Państwo to nie nosiło żadnej nazwy. A przynajmniej wtedy. Dzieliło się na górny w którym było bardzo gorąco i ludzie cierpieli, oraz na dolny gdzie był urodzaj. Ludzie nie byli połączeni, nie żyli w harmonii, nie stanowili jednego państwa. Były liczne napady, gwałty, przejmowanie ziemi. Dolny dlatego że był urodzajny był atakowany nie tylko przez swojego brata, Górnego ale i przez złe plemiona znajdujące się niedaleko. My, shinigami, żywimy się ludźmi, ale nie dosłownie.
Jak kogoś… zjemy… tyle ile zostało mu życia przedłuża nasze życie. Dlatego musimy zabijać by żyć. Nie różnimy się niczym od zwierząt, od lwa. Mamy zeszyty w których piszemy. Ten kto zostanie tam zapisany staje się naszym jedzeniem. -
- Ale ty nie masz żadnego zeszytu - Powiedziała przyglądając mi się - Tylko kosę - Dodała ciszej lekko drżącym głosem
- Ludzie kiedy zapiszą czyjeś imię, nie dostają życia ofiary swojej ale zyskują świadomość jej zabicia. Rozumiesz? - Pokiwała przecząco głową - Chciałem pomóc. Nasze zeszyty mogą zmienić losy świata. Żal mi było Dolnego państwa dlatego znalazłem jedną z cór przywódcy
- Dlaczego dziewczynkę?
- Nie wiem.- Wzruszyłem ramionami - Po prostu. - Westchnąłem i mówiłem dalej - Powiedziałem jej co i jak. Uznała mnie za złego demona, wysłannika boga pustyni, Spaliła mój zeszyt a ja straciłem możliwość posilania się. Zostałem skazany na śmierć
- Ale żyjesz - Powiedziała uśmiechając się zupełnie nie przejęta tym co mówiłem wcześniej. Choć starałem się przekazać jej wszystko powoli i jasno. Nie wyszło mi to. Jej umysł był za prosty, za dziecinny, a może po prostu ludzie nie są w stanie pojąc nas, bogów śmierci? Tych którzy byli natchnieniem dla malarzy, dla poetów. Budzących strach w oczach wrogów, przedstawiających nas zawsze w złym świetle.. Memento mori..
- Nasz nauczyciel dał mi drugą szansę. Nie mam zeszytu ale kose. Mam określoną ilość dni na posilenie się. Dlaczego jak zabije któregoś z twoich przyjaciół, będziesz miała mi to za złe? - Zapytałem się jej. Dlaczego? Nie wiem, Szczwany lis z tego egzorcysty. Wiedział że ta mała ma coś w sobie, coś co sprawi że nawet śmierć zaufa jej, poczuje sympatię.
Spała już, nie wiem czy w odpowiedzi na moje pytanie czy przeganiając sen, pokiwała przecząco głową. Uniosłem się wysoko robiąc dalej to co miałem w zamiarze, posilić się. Największym miejscem gdzie jest najwięcej życia to klinika noworodków. Peleryna moja zamieniła się w dwa wielkie krucze skrzydła, a ja szybowałem nad ciemnym miastem. W niektórych miejscach, budynkach paliły się światła, a ja widziałem to czego ludzie nie dostrzega. Snopy światła padające na nieliczne domy i idące ku górze białe kulki. Dusze ludzkie, umierający. Dusze młode i stare. Te które uciekły spod mojej kosy. Ciekawi mnie czy egzorcysta zdaje sobie sprawę z tego, że troje z jego braci ma to zapisane w gwiazdach. Że mu się nie uda, że zabiję troje z nich. Musze to zrobić, nawet my, mamy przeznaczenie, ale nasza droga życia wiedzie przez Styks.
Dotarłem na miejsce. Szpital był zamknięty dla odwiedzających a ja, miałem dziwne uczucie że muszę wejść drzwiami. Przeniknąłem przez szklaną szybę i skierowałem swoje kroki, dokładnie, szedłem, przed siebie. Moim oczom ukazały się małe, różowe glizdy, śpiące na wystawie jak owoce w sklepie. Czy to by się pochwalić, a może ludzie kupowali je? Nie wiem. Wziąłem kosę i z piętnaściorga maluchów zabrałem osiem. Od razu poczułem się lepiej. Każde z nich miało żyć co najmniej pięćdziesiąt lat. Potem poszedłem dalej. Na wydziale gdzie siedzieli najbardziej poszkodowani widziałem różne osoby, śmierdziało tam strasznie. Ale… Jedna, jedna dziewczyna. Pachniała liliami. Przeniknąłem przez zasłonę i to co zobaczyłem zdziwiło mnie nie mało. Patrząc na jej kartę przybyła z wypadku. Włosów nie miała w ogóle aparatura oddychała zamiast niej, zamiast nosa miała dwie dziury i żuchwę przekrzywioną w bok. Skóra na twarzy, ramionach i brzuchu była cała poparzona a oczy połyskiwały łzami.
- J…jes…jesteś - Wyszeptała spierzchniętymi wargami, znaczki na konsoli zaczęły szybciej migać.
- Widzisz mnie? - Zapytałem zdziwiony
- N…nie…. S..ły….sze - Mówiła z trudem
- Jestem Ranarag. Bóg śmierci - Przedstawiłem się
- Za…bi…j… -
Zmarszczyłem brwi nic nie odpowiadając. Z oczu cierpiącej poleciały łzy.
- Zabij mnie… Nie chcę tak żyć… żyć jako potwór - Wzięła głębszy oddech. Podniosłem głowę by zobaczyć ile lat jej zostało. Dziewczę choć wyglądało na mumie miało przed sobą jeszcze osiemdziesiąt lat życia, w tym czymś w czym została uwięziona na zawsze
- Zabij… Proszę… Boli…. Nie chcę - Szeptała.
Z czystej rachuby wbiłem w nią kose. Aparatura zaczęła piszczeć, a w mgnieniu oka obok niej znaleźli się lekarze i pielęgniarki starając się ją odratować. Tamtej nocy zabrałem ze sobą kilkoro takich jak ona. Woleli zginąć niż żyć jako kaleki. Po drodze pozbyłem się tez kilku włóczęgów. Stojąc o świcie przed sierocińcem popatrzyłem w niebo. Słońce dawało różowawo pomarańczową poświatę przesuwającym się z wolna chmurom.
- Zawrzyjmy umowę - Powiedziałem
- Dobrze. Jaką? - Odparł mi egzorcysta
- Nie ma ograniczenia czasowego. Ale każdego na kim nie uda ci się przeprowadzić egzorcyzmu w ciągu 12 godzin od zadeklarowania przez Kiki litery. Zabijam -
B uśmiechnął się podpierając pod boki - A co ty z tego będziesz miał? - Zapytał się
- Wypełnię przeznaczenie - Odparłem spokojnie. Za plecami B pojawiła się Kiki trzymającą za rękę zaspanego L.
- Mówiłem aby nie wchodził mi w drogę - Warknął egzorcysta patrząc z nienawiścią na swojego brata
Kiki uśmiechnęła się tylko - Dzisiaj będzie S - Powiedziała śmiejąc się.
Lekko zakłopotany L patrząc to na nią to na B do ust wsadził kciuka jednak nic z nim nie robił. Zatem to dzisiaj na szali zostanie położone życie S.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.