Opowiadanie
Wammy's House
Przeznaczenie - nie ufaj śmierci
Autor: | Yumi Mizuno |
---|---|
Serie: | Death Note |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Kryminał, Mroczne, Obyczajowy |
Uwagi: | Przemoc, Erotyka, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2014-06-21 08:00:04 |
Aktualizowany: | 2014-06-21 21:33:04 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Załatwienie reszty z mojego licznego rodzeństwo zajęło nam dużo czasu. Z miesiąc o ile nie więcej. S dorwaliśmy w jej pokoju próbującą włamać się do jakiegoś komputera. Dokładnie to nie wiem o co chodziło bo B i L tak na nią krzyczeli że ich głosy nakładały się na siebie, a ja nic z tego nie zrozumiałam.
Wszystko jednak poszło dobrze. Nawet B przestał syczeć na L a zaczął go ignorować. Czy oni nigdy się nie zmienią? Nie wiem. Tymczasem ja, więcej czasu spędzałam z Ranaragiem. Opowiadał mi, opowiadał dużo. O tym co było, o tym dlaczego tutaj jest, wspomnienia z ziemi jak i ze świata skąd pochodził. Choć o tym drugim nie mówił zbyt wesoło.
Najbardziej się go bałam jak pytał się mnie czy będę zła gdy zabije kogoś z mojego rodzeństwa. Odpowiadałam wtedy że nie bo wiem że nie zabije. Pomyślałabym że jest tym niewzruszony, jednak to jego oko. Oko ludzkie najczęściej spoglądające z pogardą ale zdenerwowaniem na moje poczynania, wtedy zawsze patrzyły na mnie smutno, przepraszająco. Jak gdyby … Nie. Nie miałam dziwnej ochoty go pocieszyć czy przytulić. Zawsze wtedy łapałam się za uszy i zaczynałam bredzić. Trzy po trzy. Najczęściej bawiłam się w to, w co nauczył mnie grać Watari.
„Najlepsza metoda na zabicie nudy to skojarzenia” Powtarzałam sobie wtedy w głowie jego słowa. Trawa, zieleń, piasek, wiosna, lato, morze, przyjaciele, Ranarag.. Nie. Teraz kiedy to już koniec, a ja jestem w swojej sypialni boję się najbardziej. Ściskam pościel w oczekiwaniu na to co ma się stać.
Podniosłam się i popatrzyłam za okno. Noc, piękna noc. Na granatowym niebie gwiazdy migotały, mówiły do mnie, a księżyc światłem swym łagodził słony smak łez na moich policzkach. Łez? Zdziwiona podniosłam dłoń do góry i zaczęłam ocierać twarz. Przez chwilę wpatrywałam się w moją rękę. Przecież wszystkim zrobiliśmy prawidłowo, każdy egzorcyzm.. Każdy. Ranarag najadł się wystarczająco.. By… Coś mnie tknęło.
-DZIADKU! - Zaczęłam krzyczeć, nie histeryzować. Rzucałam się po całym łóżku broniąc się rękami i nogami przed niewidzialnym wrogiem - Dziadku! - krzyczałam dalej płacząc. Po krótkiej chwili pojawiło się światło w moim pokoju a Amy stała zdziwiona w progu.
-Na miłość.. Fiołek.. Jest trzecia w nocy. Miałaś koszmar? - Powiedziała podchodząc do mnie zaspanym głosem mocno mnie tuląc do siebie
-Dziadzio.. co z nim? - Wyszeptałam tylko mocno wtulając się w jej ciepłe ciało. Czułam pod palcami jej skórę i szwy koszuli nocnej. A włosy które teraz miała związane w warkocz pachniały jej truskawkami. Uspokoiło mnie to, trochę. - Dzia.. - Nie dokończyłam. Przyłożyła mi palec wskazujący do ust lekko odpychając od siebie
-Wszystko z nim dobrze. Wiesz przecież ze wyjechał w delegacji do swojego przyjaciela Rogera - Powiedziała z przekonaniem. Przytaknęłam jej. Pana Rogera znałam tylko ze słyszenia. Ale ponoć to dobry przyjaciel dziadka. Złapałam ją za nadgarstek i uwolniłam usta lecz gdy brałam oddech by zacząć mówić poczułam na sobie karcące spojrzenie zielonych oczu pokojówki. Tak szybko jak wzięłam tlen w policzki, tak szybko wypuściłam go ze swoich ust kładąc głowę na poduszce i zamykając posłusznie oczy. Potem kroki i pokojówka wyszła gasząc światło ale drzwi pozostawiła uchylone. Przekręciłam głowę w bok patrząc na strumień światła idący z przedpokoju. Kolejny atak strachu. Paraliżował mnie, nawet chowanie głowy pod poduszkę nie pomagało. Jednak, coś kazało mi iść. Wyjść. Odejść od pościeli i pójść do bliźniaków. Najpierw człapałam się jedna ręką dotykając ściany drugą zaś zaciskając na piżamie mojej. Potem szłam coraz szybciej mijając łazienki, pokoje innych literowców i przemykając się obok pokoju Amy. Kiedy przebiegałam obok sypialni V z środka wyszedł Ranarag. Popatrzył na mnie zimny, obojętny i zniknął. Czułam ze z ledwością utrzymam mocz… Pognałam więc wracając się, do łazienki, a gdy wyszłam dookoła pokoju V zdążyli zebrać się już Zero, Amy, B i L .. Zero pukał w drzwi natomiast B popatrzył na mnie przepraszająco.. Podbiegłam do niego przerażona
-Co.. co się.. - Nie mogłam dokończyć bo myśli moje jak i słowa zagłuszył krzyk Zero
-Amy! Na Miłość Boską! Dzwoń po pogotowie! V się krztusi! Jest Sina! - To był krzyk rozpaczy, blondynka od razu posłuchała swojego dyrektora i popędziła do pokoju by przedzwonić. Drżącym wzrokiem popatrzyłam na wyższego ode mnie B i zaczęłam bić go piąstkami w klatkę piersiową płacząc. Przecież zrobił egzorcyzmy! To jakim prawem! Ranarag Miał ich nie jeść! A co jak na innych też się nie udało? Co jak to tylko były żarty? Co jak… Zastygłam w bezruchu przerażenie moje było wyraźnie widoczne. Upadłam. Czułam jak serce bije mi szybciej. Nie, jeszcze poumierają, umrą. Umrą… Oni wszyscy.. Umrą…
-Fiołek - Zaczął L podchodząc do mnie i obejmując mnie mocno nakazał mojemu ciału wstawać
-Zabierzcie ją skąd! - Usłyszałam krzyk Zero, jak gdyby za mgłą. Nie wytrzymałam. Moje ciało było za słabe a ja za głupia by zrozumieć co się dzieje dookoła mnie.
Straciłam przytomność i odzyskałam ją dopiero po południu. Przekonana że to co widziałam było strasznym snem zeszłam z łóżka i już miałam otworzyć drzwi jak za nimi usłyszałam podniesione głosy męskie. Wyraźnie Zero szedł z końca korytarza z jakimiś panami
-Jak to nie dało się nic zrobić?! Pogotowie jest 5 minut stąd piechotą! A wy po pół godzinie przyjechaliście!- Krzyczał
-Może se pan na nas skargę złożyć - odezwał się jeden z gości
-Skarga nie wróci życia mojej podopiecznej - Odpowiedział a do mnie dotarło to co się stało.
-On ją… zabił - Szepnęłam - DLACZEGO?! - Zawyłam niemal padając na kolana
Jedyne co usłyszałam, to wewnątrz siebie jedno słowo powtarzane wiele razy przez B, a teraz przez Ranarag’a „Przeznaczenie”.
Uniosłam się jeszcze na kolanach patrząc przez szczelinę w moich drzwiach co się dzieje. Dwaj mężczyźni w białych kitlach na noszach nieśli V.. Ona zaś przykryta była białym prześcieradłem, ale jedna jej ręka rytmicznie bujała się wystająca spod szmatki.
Po tym wszystkim L przeprowadził się do innego pokoju podejrzewając B o zamordowanie V. I mimo że mówiłam, że to nie on tylko Ranarag. To ten zaczął mówić skomplikowanie coś, o tym że nie ma Ranarag’a. Ale on jest! Widziałam go! Rozmawiałam wcześniej! B natomiast zamknął się w swojej sypialni i nie otwierał nikomu. Nawet mnie. Nie mówił…
Pogrzeb jej odbył się po trzech dniach 9 sierpnia roku 1988. Wszyscy staliśmy nad jej grobem, nawet dziadek z panem Rogerem przyjechali. Wrzucając do grobu jej garść ziemi podniosłam wysoko głowę i zastygłam w bezruchu.
-Chodź, wnusiu. - Powiedział Warati trzymając mnie za ramiona i chcąc skierować mnie plecami do krzyża kościelnego
-On tam jest - Szepnęłam patrząc na Ranrag’a z wielką kosą. Siedział na tym krzyżu, patrzył się na mnie, przepraszająco. Ale to nic już nie zmieni. Nie wolno ufać śmierci. Nie wolno ufać.. Nie wolno.. Ponownie straciłam przytomność.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.