Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Mój Pierwszy Gej

Część szesnasta: Del-chan’s Part 7. Celebi i afera o zdjęcia.

Autor:Ariel-chan
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Komedia, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Yaoi/Shounen-Ai
Dodany:2010-10-07 22:22:18
Aktualizowany:2010-10-07 22:22:18


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Nie kopiować, nie rozpowszechniać bez wiedzy i zgody autorki ;3


Część szesnasta: Del-chan’s Part 7.

Celebi i afera o zdjęcia.

Kamień spadł nam z serc! Przez ostatnie dwa dni, odkąd dowiedziałyśmy się o ich wyjściu z szafy, nie umiałyśmy spać… jeść… żyć… krótko mówiąc funkcjonować jak należy, gdyż zamartwiałyśmy się bez ustanku dzień i noc o nasze kochane gejątka, a zwłaszcza o tego jednego, zamkniętego z depresją w szafie, przepraszam, pokoju, z szafy to on już wylazł, zresztą, kto powiedział, że trzymanie ludzi w szafie jest niehumanitarne?! Owszem, jest, ale jakbym miała tak trzymać ich w swojej szafie… Chodźcie, chłopcy, zapraszam do mojej szafy! *.*

Umówiłam się z N.P.G. na sobotę. Trzeba w końcu iść i na żywo zobaczyć, czy żyją, czy może Marcin zdążył się już w zombie zmienić, Shinigami, ducha, czy inne badziewie tego typu, a Czarek wraz z nim, bo podejrzewam, że i do Nieba i do Piekła by za nim polazł, jak ten wierny Jigglypuff. A’ propos Pokemonów…

Weszłam do ich chatki (nie, nie na kółkach!), przywitał mnie, cholera wredna, Czarek z miną… no, może nie jak srający kot na pustyni, cytując Ariel, ale jakby… chciał coś powiedzieć (że mnie w pierwszej chwili nieobecność Marcina wystraszyła to szczegół, oni wiedzą, jak stworzyć odpowiedni klimat… ;). Ściskał na tym przedpokoju kota, znów próbując go udusić albo zagłaskać na śmierć (Co on, Marcina nie ma? Co mu się semiak nie daje ściskać, dusić i „zagłaskowywać” [<=?!] na śmierć?! No nie sądzę, każdy, ale nie Marcin!) i nagle oświadczył:

- Bo Marcin cię okłamał.

- Kiedy?! - spytałam jedynym pytaniem, które przyszło mi do głowy.

Czaruś się obejrzał na Marcina, który właśnie się pojawił z uśmiechem od ucha do ucha i założonymi rękami.

- On ma ulubionego Pokemona. A ze mnie się śmiał! - bąknął Czaruś lekko czerwony, po czym, próbując wyminąć Marcina, który skakał z jednej strony na drugą, dopiero za czwartym podejściem udało mu się zwiać do salonu. Marcin zaczął się śmiać w głos.

Boże, on żyje! ON ŻYJE!!! Frankenstein naprawdę odżył! Nie wyglądał już jak ktoś przeżuty i wypluty dziesięć razy, co za szczęście! Tsk, cholerne gejątka. Komedię nam w tragedię zmieniły, a myśmy się niepotrzebnie tak o nie martwiły!

- Oglądaliśmy ostatnio jakiś film o Pokemonach. Takie małe zielone coś mi się spodobało. Nazywał się, bodajże, Celebi. - wyjaśnił Marcin, gdy usadowiliśmy się wszyscy w salonie. - Ale Jigglypuffa też lubię. Zwłaszcza tego mojego, cha cha cha… - tutaj przytulił do siebie wciąż naburmuszonego Czarusia.

Ke?! To oni już wiedzą, że Czaruś to Jigglypuff?! Kuźwah, kto im powiedział?! Ariel TY?! Ale zaraz, zaraz… Ja się chyba cieszyć powinnam, nie? Nareszcie mamy Pokemona na Marcina! Nie mam wprawdzie zielonego pojęcia, co to za Celeba, czy inna ameba, ale kit, Ariel będzie wiedziała, ważne, że wreszcie mamy pokemonowy pseudonim dla drugiego gejątka, o radości, iskro bogów~!

(Małe wtrącenie od Autorki: Ulubionym Pokemonem Marcina naprawdę jest Jigglypuff, a dopiero na drugim miejscu Celebi. Kiedy Dellcia usłyszała o Jigglypuffie [Czarek siedział ze zdezorientowaną miną i uniesionymi brwiami, ponieważ tak naprawdę kompletnie się na Pokemonach nie wyznaje i chyba nie wiedział, o czym oni w ogóle gadają], przewróciła się ze śmiechu, a Marcin prawie się obraził, bo skąd miał wiedzieć, że my chyba od dwóch tygodni nazywamy jego chłopaka Jigglypuffem i stąd ta reakcja?! Dlatego z chrząknięciem dodał, że jeszcze lubi Celebiego, jakby się usprawiedliwiał… Oj, Marcin, Marcin~! Nie rób takich numerów, bo ją rozgłębiasz, a mnie rozbrajasz!)

Skoro już najważniejsza, dla Ariel, naturalnie, sprawa Pokemonów się wyjaśniła, czas się dowiedzieć, jak Naszym Pierwszym Gejom się żyje… po tym całym Armagedonie.

- To jak wam się żyje po tym całym Armagedonie? - zapytałam poważnie.

- Jakim Armagedonie? - Marcin zrobił minę dosłownie o taką: O_o

- Ona chyba pyta o twojego ojca…

Zgodnym ruchem głowy spojrzeliśmy na ukesia.

No tak, w końcu poprzednia część była oczami Czarusia, to przynajmniej on powinien znać jej tytuł…

Marcin patrzył na niego jak na kosmitę (którym, jak się w dalszych częściach okaże… Czaruś naprawdę jest! [zmieniamy M.P.G. w powieść fantastyczną?!]) wzrokiem pod tytułem „Od kiedy ty ją rozumiesz?” i tak też zapytał.

- Nie wiem, może od kiedy się okazało, że jestem dziewczynką, co?

Mina Czarusia, gdy to mówił, bezcenna. Marcin parsknął i przynamniej ze śmiechem odpowiedział na moje pytanie:

- Tak, ja zostałem sierotą, a Czaruś dziewczynką i co do tego pierwszego… Nie wiem nic, bo od tamtej pory nie rozmawiałem z ojcem ani razu, nawet, jak jest w domu, to po prostu się nawzajem unikamy. Mnie i tak już przestało zależeć… - widać było, że nie mówi całej prawdy i tylko udaje obojętnego, ale cóż no, seme musi być seme, a nie uke, na razie nie będziemy mu odbierać tej zaszczytnej roli.

Na razie, oczywiście, uhihihihi, nasz drogi semiak będzie musiał kiedyś zakosztować… życia jako uke i nie ma wała, żebyśmy miały mu to odpuścić, o nie! (Czarka jako seme nie widzę, ale co tam… Ja kcem „zobaczyć” Marcina jako uke, kcem! *.* xD)

Ach… Czy mi się wydaje, ale widzę coś, co wygląda jak album?! Nie, to JEST album! Udałam więc debilkę i spytałam Marcina alias Celebiego, pokazując palcem:

- A co to takiego?

Marcin zrobił kwaśną minę.

- Chyba komuś zebrało się na wspominki, że wyciągnął ten album, zapewne po to, by zobaczyć, jacy to byliśmy niewinni w dzieciństwie. - pokręcił z westchnięciem głową.

Po minie poznałam, że miał na myśli ojca.

Już to sobie wyobrażam… Zrozpaczony gejostwem swoich synów, jednego rodzonego, jednego przybranego, ojciec wyciąga album ze zdjęciami i ze łzami w oczach ogląda dwóch uroczych chłopców, którymi niegdyś byli, a już nie są… Nie są? Ma dwójkę najbardziej uroczych dzieci na świecie, dobrych i grzecznych (no, z tym ostatnim to będziemy polemizować w następnych częściach!), jak te aniołeczki, a nie potrafi ich zaakceptować tylko dlatego, że się kochają, nie potrafi zaakceptować czegoś tak, tak… tak pięknego! Owszem, dla nas pięknego. Nie ma nic piękniejszego nad homoseksualną miłość dwóch panów, a dokładniej… nad waszą miłość, skarbeczki, nad waszą, bo wy i tak jesteście cholernymi wyjątkami urwanymi wprost z kart mangi yaoi, ewentualnie… stronic „Mojego Pierwszego Geja”, który już dawno powinien zmienić tytuł na liczbę mnogą, ale, och, Czaruś, wybacz! To by po prostu nieładnie wyglądało, co nie znaczy, że my o tobie nie pamiętamy!

Koniec dygresji, wracamy do wątku głównego.

- Album z dzieciństwa?! Ja chcę zobaczyć! *.* - rzuciłam się na ten biedny album w kwiatki, Marcin zaczął oglądać razem ze mną. Naszego Jigglupuffa najwyraźniej obchodziło to jak zeszłoroczny śnieg, bo zaczął sobie skakać po kanałach w telewizji, od czasu do czasu tylko zerkając na nas spode łba.

Oh my god! Dostałam zakwiku. Jacyż oni byli uroczy! *.*

Maaarcin! *.* Chcecie go zobaczyć? Proszę bardzo, uwaga, o to Marcin, lat… eee, 7? 8? Nieważne, o to nasze seme:


<tutaj wyobrażamy sobie zdjęcie xD>


A to nasze uke, przeuroczy Czaruś:


<tutaj TEŻ proszę wyobrazić sobie zdjęcie xD>


Tak, tak, wiem, że całe gówno widać!

Ale tylko tyle udało mi się zrobić moim badziewnym aparatem na telefonie komórkowym, w dodatku musiałam przecież uważać, by ten diabeł wcielony mnie nie nakrył. Marcinowi to najwyraźniej zwisa, bo nie sądzę, by przeoczył ten drobny szczegół, zwłaszcza, iż cykałam zdjęcia zdjęciom tuż pod jego nosem.

- To są jedyne zdjęcia Czarka? Nie ma żadnych nowszych? - zapytałam Marcina konspiracyjnym szeptem gdzieś w połowie albumu. - Bo zdjęciu łatwiej pstryknąć zdjęcie niż właściwemu czujnemu obiektowi, rozumiesz, co nie?

- Rozumiem…. - odparł, zawahawszy się przez moment. - Poza jego legitymacyjnym, na którym wyszedł jak przestraszony szczeniak… - JAK?! Ja to chcę! *.* - …i które widzieli tylko wybrańcy… czyli ja, rodzice i właściwie nikt więcej… - w tym momencie Marcin i Czarek spotkali się oczami; seme sprawdzał, czy uke słuchał i faktycznie… teraz już Jigglypuf nadstawiał uważnie ucha i wpatrywał się w nas. - …to chyba nie ma żadnych. - dokończył szybko Marcin, co wcale nie zabrzmiało podejrzanie, wcale a wcale... Marcin, cholero jedna, co ty ukrywasz?! No wiem, zdjęcie, ale… Już ja się dowiem!

Album się skończył, a ja zaczęłam się zastanawiać, w jaki sposób pozbyć się Czarka z pokoju, by wyciągnąć od Marcina prawdę i tylko prawdę. Nic innego nie przyszło mi do głowy, więc z krwawiącym sercem wysłałam go po moje mangi, by ich wreszcie nie zapomnieć. Jak tylko ukeś wyszedł, rzuciłam się na seme:

- Ty masz jakieś jego zdjęcie! Wiem, że masz!

- No mam… jedno na telefonie… - przyznał się wreszcie. - Ukradkiem zrobiłem.

- Ej, nie ma, ja też chcę, masz mi wysłać! Już!

- Dobra, wyślę ci. Ale Czarkowi nic nie mów, bo jak się dowie, to zaś będę miał powtórkę z Armagedonu, tylko tym razem… to byłby naprawdę koniec świata.

- Wiem….

- Co wy kombinujecie?! - rozległo się tuż za nami, ja prawie zawału dostałam, Marcin też, omal komórki nie upuścił z wrażenia.

Kuźwa, nie zdążył mi nic wysłać! A ten zły, niedobry, wścieknięty Jigglypuff w pół sekundy pokonał dzielącą nas odległość, znalazł się przy Marcinie i wyrwał mu telefon z ręki.

- Nie rób nam krzywdy! - pisnęłam, mając na myśli siebie, Marcina, telefony i wszystkie otaczające nas sprzęty (nie chcę spojlerować, ale każdy, zaznaczam KAŻDY sprzęt domowego użytku może się przydać, oj, może!), serio miałam wrażenie, że on zaraz pierdolnie tą marcinową komórką o podłogę… Ale tylko zacisnął wargi i z zacięciem zacząć „coś” robić temu biednemu telefonowi, podejrzewam, że zdjęcie z poświęceniem zdobyte niegdyś przez Marcina właśnie spotkało podobny los, co te moje, czyli „usuń”, lub „delete”.

Nagle spojrzał na swojego chłopaka wilczym wzrokiem i z wyrzutem spytał:

- Na co ci moje zdjęcia?

Ojej, zły uke… On zaraz zabije swojego semiaka przez jedno głupie zdjęcie! W myślach już widziałam zakrwawione zwłoki Marcina… A za chwilę również i swoje, bo i na mnie Jigglypuff spojrzał wściekle wściekłym wzrokiem, jakbym mu zjadła wszystkie ciastka albo, co gorsza, zamknęła wszystkie cukiernie!

Ja się serio boję tego uke… Wiem! Zwalę na Marcina!

- To on zaczął! Ja wcale mu nie kazałam! Ja tego zdjęcia wcale nie chciałam!

- Acha, jasne! - ukeś chyba mi nie uwierzył.

Szczęście w nieszczęściu, że mojej komórki nie tknął. Przycisnęłam ją do piersi, zadowolona, że wreszcie udało mi się coś dla siostrzyczek zdobyć, ale to i tak za mało, jestem uparta jak osioł i nie mam zamiaru się tak łatwo poddawać!

Semiak w międzyczasie zrobił obrażoną minę i jeszcze przez dłuższą chwile siedział wyraźnie obrażony na nas oboje… Tak, bo to niby moja wina, że ci twój chłopak nie pozwala mieć swojego jednego zdjęcia na telefonie! Wytresuje se go jakoś, a nie, kto tu w końcu jest mężczyzną?! W ogóle już dawno powinieneś mieć cały album jego zdjęć… Czarek, gdy śpi, Czarek, gdy je, Czarek, gdy się kąpie… Oh my god, nie, stop! Zatrzymajmy się lepiej na tym pierwszym, śpiący Czaruś przynajmniej nie może ci krzywdy zrobić (chyba że lunatykuje), tak więc na tym się skup i won mi robić mu sesję zdjęciową po śpiącemu!

W którymś momencie miałam taki śliczny widok na profil Czarka, że nie mogłam przegapić okazji. Skierowałam na niego swój telefon i już miałam cyknąć, gdy ten odwrócił się do mnie i spytał podejrzliwie, co robię. On serio ma oczy dookoła głowy! Wcisnęłam mu kita, że piszę SMSa, kłamca to raczej ze mnie marny, ale chyba uwierzył, bo, o dziwo, moja komórka nie wylądowała w jego łapach i za oknem. Z jednej strony pięknie, bo Czaruś się na mnie gapił, zaintrygowany, z drugiej klapa, bo widzę w obiektywie tylko połowę jego głowy. Jak zacznę kombinować z przyciskami oddalenia i przybliżenia, które mam po bokach, może się pokapować i wtedy stracę wszystko, co dziś zdobyłam, a nie uśmiecha mi się wracać do domu z całkiem pustymi rękami. Że już nie wspominając, iż ukeś byłby zły jak… no, Jigglypuff. No trudno, zrobiłam tyle, ile się dało. A o to i owoc mojego trudu, kawałek Czarusia:


<jak wyżej xD Tak, wiem, wredne! :P xD>


Hell, yeah! xD

Odprowadzili mnie do drzwi trzymając się za łapki (oni tak cały czas chodzą po domu? Yay, żyć, nie umierać! *.*) i tak się skończyła dzisiejsza wizyta.

W następnym odcinku/odcinkach…

Trzymajcie się mocno, zapnijcie pasy, ponieważ zbliżają się dziewiętnaste urodzinki naszego seme, a w nich… pralki, tajemnicze SMSy, bajki, płyny do kąpieli, hołdy składane gejątkom i świątyniom yaoi, pralki, pralki i jeszcze raz pralki i wiele, wiele innych bzdurnych lub mniej bzdurnych rzeczy!

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Lena : 2010-10-12 22:07:53
    poprawka

    to znaczy myśli o pociągu oczywiście o.O xD

  • Lena : 2010-10-12 22:04:40
    nadmiar wyobraźni

    Ja nie mogę... Jak tylko zaczełam czytać mrok zastąpił cukieeeerrrrr x3. Miałam myśli a'la "Jak zostać płatnym morrrdercą" a teraz": "Jakie ich życie jest słooodkie.. a ukeś.... KOCHAM GO!! JA CHE ŻYĆ W MPG..." i coś w tym stylu xDD. I jakoś nie umiem Czarusia sobie wyobrazić w roli seme o.O ON jest zbyt NIEWINNY! Chociaż... Jakby tak zamknąć wszystkie cukiernie i wycofano snikersy... O.O nie chce wiedzieć co się stanie jeśli do tego dojdzie xD. Jeju, Matko boska częstochowska! To demon wcielony o.O! Jak on takie żeczy robi z telefonem -.-".I już sobie ich wyobrażam jako 7-8 latków x333 przesłodkie niewiniątka x333. Ja sie POD POCIĄG RZUCĘ (mimo tego że jak wcześniej wspomniałam trzeba na niego czekać do 6 godzin xD)!!! JA PRAGNE TYCH ZDJĘĘĘĆ!! JA CHCE WIEDZIEĆ JAK ONI WYGLĄDAJĄ >O<!!Ale zatopie głęboko te myśli w moich kartotekach w dziale "najleprze sposoby popełnienia samobujstwa" XD

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu