Opowiadanie
Mój Pierwszy Gej
Część dwudziesta piąta: Del-chan’s part 11. Marcinowe wariacje
Autor: | Ariel-chan |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Komedia, Obyczajowy, Romans |
Uwagi: | Yaoi/Shounen-Ai |
Dodany: | 2010-12-17 21:51:32 |
Aktualizowany: | 2010-12-17 21:51:32 |
Poprzedni rozdział
Nie kopiować, nie rozpowszechniać bez wiedzy i zgody autorki ;3
Część dwudziesta piąta: Del-chan’s part 11.
Marcinowe wariacje.
Lato pełną gębą, upał czterdzieści parę stopni w cieniu... a ja muszę pracować i harować jak wół w tych ogródkach i sadach cholernych i nawet pięciu minut nie umiem wygospodarować dla gejątek! To znaczy, jak ja już miałam czas, to zaś Marcin był zajęty i na odwrót, tak się mijaliśmy ponad miesiąc!
Dopiero na ostatnią sobotę czerwca, gdy Czaruś już był po zakończeniu roku szkolnego, udało mi się z dogadać z jego semusiem. Wprawdzie Marcin napisał, że mają gdzieś jechać i kazał mi nie pytać dokąd (phe, i tak spytałam!), ale jednak pozwolił mi się u nich zjawić. Bladym świtem (bo jedenasta godzina to dla niektórych świt, na przykład dla Ariel) wybyłam z domu i po drodze zaszłam do sklepu. Sobie kupiłam wodę gazowaną, bo w taki upał bez wody ani rusz i oczywiście trzeba było coś kupić temu dzidzi, Czarusiowi. Postawiłam na czekoladę, wiem, że mogła się rozpuścić, ale skusiła mnie wizja ukesia umazanego czekoladą! *.* Drugą wzięłam dla Marcina, to znaczy dla Czarka, ale przynajmniej teoretycznie dla Marcina, stwierdziłam, że przecież może ukesia pokarmić!
Od progu przywitał mnie Czaruś. Przeraziłam się w pierwszej chwili, bo nasze słońce miało… serdecznego palca u prawej ręki w szynie! Już rzuciłam się na niego z pytaniem: „Co się stało?!”, gdy, nie wiem skąd, zjawił się zły seme i oznajmił:
- Czarek zleciał z łóżka.
Ee?! Się zdziwiłam i lampię się zbaraniała w Czarka… To co oni na tym łóżku wyprawiali, że aż z niego spadł?! W ogóle jak można tak złamać palca?! Chociaż… Ariel złamała palca za sprawą słupa, to znaczy znaku drogowego, więc może i…
- Cooo? Z jakiego łóżka? - głos zdziwionego Czarka wybił mnie z rozmyślań. - Wybiłem sobie palca na wuefie, już jakiś czas temu, niedługo mi ją zdejmą!
- Aj, weź tam nie kłam. - machnął ręką Marcin, puszczając mi ukradkiem oczko.
- To ty kłamiesz! Niby czemu miałbym z łóżka zlecieć?! I jakim cudem, przede wszystkim?!
Eee??? To komu ja mam wierzyć?! Normalnie uwierzyłabym Marcinowi, bo to Czaruś jest tutaj bajkopisarzem, ale tym razem jego zdziwienie było jakieś takie zbyt szczere. Chyba jednak zdecyduję się na wersję czarusiową, ACZKOLWIEK… wersja marcinowa ciekawsza. No nieważne, i tak się nie dowiem.
- To dla Czarusia… a to dla ciebie. - wręczyłam obydwóm po tabliczce czekolady, a Marcinowi kiwnęłam na ukesia: - To żebyś mógł go sobie pokarmić.
- Haha, świetny pomysł! - ucieszył się semiak. - Jak ty dobrze rozumiesz moje potrzeby!
Ukeś za moimi plecami chyba mnie sponiewierał wzrokiem, ale kto by się tam przejmował?!
- Chcesz coś do picia? - zapytał Marcin, prowadząc mnie jak zwykle do ich saloniku.
- Nie, dziękuję, mam swoją wodę! - o ile przez „picie” Marcin miał na myśli to, co powinien mieć, bo przy Czarusiu to nawet „płyn” lubi zmieniać się w „substancję stałą”. - To gdzie wy to dziś musicie jechać, co? - jak siadłam na fotelu, tak od razu im zaczęłam dziurę w brzuchach wiercić. Mam nadzieję, że nie gdzieś na wakacje, bo nie chcę, żeby mnie zostawili na dwa tygodnie albo i miesiące!
- Ach, do Poznania. - odpowiedział Marcin, odrobinę smętnym tonem - To nie tak, że mój ojciec ma na oku mieszkanie… on już je kupił. Tak na zaś, żeby było. Średnio mi się to podoba, postawili mnie przed faktem dokonanym, a ja nawet nie mam pewności, czy się tam do szkoły dostanę… - Boże drogi, więc jednak?! Uciekają nam do Poznania! Fuck, tak to jest, jak się ma kasy jak lodu!
- Dostaniesz się, co do tego to akurat nie ma wątpliwości! Maturę dobrze zdałeś! - wtrącił się Czaruś.
- Z tym to się zgadzam. Pytanie tylko brzmi… po co ten pośpiech, czemu tak od razu?
- A bo trzeba gruntowny remont zrobić! - wyjaśnił mi Czaruś. - Czekaj, pokażę ci zdjęcia, pójdę po laptopa! - i już cały podekscytowany leci na łeb na szyję do drugiego pokoju.
Pod nieobecność ukesia, zapytałam Marcina, co on tak namiętnie robił, że się ze mną co chwilę spotkać nie mógł.
- Podjąłem się przyśpieszonego kursu prawa jazdy. - odparł ze wzruszeniem ramion, jakby to było coś banalnie zwykłego, zbywalnego wzruszeniem ramion.
- Kuźwa, a na cholerę ci przyśpieszony?!
- A bo mi się nudziło, Czarek był zajęty nauką, to wolałem wyjeździć te godziny teraz niż później, kiedy to zaś jemu będzie się nudzić. - taa, a co tam z takiego powodu dopłacić trzysta zeta więcej? Nadziane, kuźde, paniczyki! Czasem takim zazdroszczę!
O, Czaruś już biegnie na złamanie karku z lapkiem pod pachą! Położył go sobie na kolanach, otworzył, włączył i już mi pokazuje na zdjęciach, gdzie co będzie.
- Tu będzie nasz pokój, a tu będzie mój... To znaczy na moją konsolę! -musiałam spojrzeć na niego w sposób mówiący: Czaruś, cały jeden pokój na twoją konsolę, ty się dobrze czujesz?!, ponieważ prawie od razu dodał: - No dobra, powiedzmy, że może tu też być gościnny! - poprzerzucał w takim tempie chyba ze setkę zdjęć, że nic prawie nie zobaczyłam, ale i tak stwierdziłam, że chałupę będą mieli zajebistą, a uke co na to? - Trzeba tam wpierw gruntowny remont zrobić! - To ty chyba nie widziałeś mieszkania, które serio jest w takiej ruinie, że potrzebuje remontu od podłogi i kafelek w kiblu, po sufit, ale... niech ci będzie!
- Marcin, jesteście? - rozległo się nagle z przedpokoju, ja się… znaczy, ja patrzę, a do salonu wchodzi ojciec Marcina. - To będziemy się już zbierać do tego Poznania. O, dzień dobry. - to ostatnie było do mnie, bąknęłam coś w odpowiedzi, choć miałam na końcu języka raczej: „Teraz już wcale nie taki dobry”. Co ten ZŁY człowiek tu robi?! (Mieszka?) Ja go nie lubię! =.= I w ogóle, tak szybko? Ledwie się przywitałam! Nawet nie zdążyłam o nic zapytać, o niczym pomyśleć!
- Co tak szybko? - Marcin zdziwił się tak samo jak ja. - Miałeś być później.
- Udało mi się coś załatwić wcześniej, a jak pojedziemy przed południem to nawet lepiej, bo unikniemy korków na drogach. - wytłumaczył się ojciec Marcina.
- Delianne, to my cię z tatą… odwieziemy do domu, dobrze? - zaproponował mi seme, już chciałam odmawiać, ale wierzcie mi… tak spojrzał na mnie, że jakbym to zrobiła, chyba złamałabym mu serce. Im się odmówić nie da! Właściwie to teraz już wiem, że nie całkiem o mnie mu chodziło…
- W takim razie, jesteście już gotowi? - zapytał pan tata. Nie miałam pojęcia, jak dokładnie wyglądają ich relacje po tym „całym Armagedonie”, wiedziałam, że Marcin już się z nim jako tako dogaduje, ale… tego co nadciągało w życiu się nie spodziewałam! Marcinowi totalnie odbiło! Przeze mnie?!
- Zaraz! O czymś zapomniałem! - rzucił Marcin, a to, o czym zapomniał, okazało się być… buziakiem. Tak! Pocałował Czarusia, jak na pożegnanie… co byłoby pożegnaniem, gdyby Czaruś z nami NIE jechał, a przecież jechał! Marcin, menda jedna, zrobił to naszych oczach, ku mojej radości i ku wpienieniu się jego ojca. Rany boskie, ten człowiek spojrzał na mnie, jakbym miała wybiec na miasto i drzeć się wniebogłosy, że jego syn/synowe to gej/geje! I jeszcze zgłosić to do gazet, radia i telewizji w ramach „Patrzcie, co za skandal”!
- Teraz już możemy iść. - oznajmił Marcin z iście diabelskim uśmiechem. A Czarek co zrobił?! Przewrócił oczami. Normalnie, przewrócił oczami! Tak pod tytułem: „O mój Boże, znowu?! Ja już nie mogę z tym moim chłopakiem!” Zaraz, znowu?! Więc to nie pierwszy raz?! Marcin, sadysto, ty to robisz specjalnie! Owszem, ojcu na złość, bo jakże inaczej? „Pan tata” nic nie skomentował, tylko popatrzył jeszcze w sufit, sugerując swoją miną: „Boże, widzisz to i nie grzmisz!”, po czym wyszliśmy wszyscy z domu, prosto do samochodu.
Pierwsze parę minut jazdy przeszły bez echa. Mnie posadzili na przednim, ojciec był za kierownicą, gejątka z tyłu, tak więc nie mogłam ich widzieć. Ale za to słyszałam! W którymś momencie Marcin westchnął tak teatralnie, jakby był dziadkiem wspominającym stare, dobre czasy i powiedział:
- Ach, Czaruś, pamiętasz, jak mówiłeś, że marzy ci się seks w samochodzie?
Jakbym coś piła, to chyba zawartość moich ust w tym momencie wylądowałaby na przedniej szybie. Zaraz przypomniałam sobie, czemu to miało służyć, przecież nie o mnie tu chodzi, ta krwawa zemsta wymierzona jest w niego!
Patrzę więc na mężczyznę obok mnie, ojciec semiaka prawie zawału dostał, czerwony jak burak, musiał się wytrzeć chusteczką, by zetrzeć pot z twarzy. Marcin, co ty, kuźwa, wyprawiasz?! Chcesz nas wszystkich zabić?! Serio, ja się dziwię, że twój ojciec nie spowodował przy tobie jakiegoś wypadku, i dziś i w ogóle!
Nie wiem, co na to Czarek, bo nic nie słyszałam poza jego stłumionym chichotem.
Zaraz! To znaczy, że oni jeszcze nie zrobili tego w samochodzie?! Dziwne! Biorąc pod uwagę Marcina i jego, ekchem, dziwne skłonności do dziwnych miejsc… bardzo dziwne! xD
Chwila minęła, wszyscy się uspokoili, nawet ja i moja (nie całkiem zdrowa) wyobraźnia. Nagle, w tempie odrzutowym i z odpowiednimi odgłosami… wyprzedził nas jakiś głośny motocykl. Ojciec Marcina zaczął coś jęczeć o samobójcach na motorach, a jego synuś ni z gruszki ni z pietruszki palnął:
- A ja uważam, że dwóch facetów na jednym motorze to wspaniały i orzeźwiający widok!
O, gleba, pierdolłam! Okej, zero wątpliwości, marcinowy odwet na tatuśku? I czy mi się wydaje, ale Czarek się głucho śmieje? Nawet nie głucho, on tam już pękał ze śmiechu, ja też się prawie udławiłam, choć nawet nic nie jadłam!
- O, patrzcie, a ta chmurka wygląda jak… - kontynuował swoje wariacje Marcin, niestety, a może „stety”, ojciec mu już w tym momencie przerwał, mówiąc:
- Lepiej nie kończ. Dla dobra i zdrowia nas wszystkich. - fakt, jeszcze nas tym autem zabije!
- Kiedy ja chciałem powiedzieć, że wygląda jak szczeniaczek… - odparł Marcin, udając obrażonego.
Ta, już ci wierzę, zboczeńcu ty jeden! Pięć sekund później słyszę Czarusia.
- Gdzie, Marcin? Ja nie widzę.
O Boże, umarłam! Nie dość, że mnie Marcin rozgłębił, to jeszcze Czarek na deser!
Słoneczko świeci, niebo bez jednej chmurki, a ten patrzy przez okno i szuka chmury, wyglądającej jak szczeniak, która w dodatku wedle chorej wyobraźni Marcinka i tak miała wyglądać inaczej! Jak ja ich kocham, z nimi normalnie się nie da wytrzymać, umrzeć idzie ze śmiechu! Miałam przemożną ochotę jechać z nimi do Poznania i słuchać dalszych wywodów Marcina, których podejrzewam było dużo więcej, jednak głupio by było się z nimi zabierać, więc musiałam się pożegnać pod domem. Seme pewnie mści się na ojcu przy każdej możliwej okazji, a jak ma publikę, to już w ogóle ma wręcz sadystyczną radość, nie dość, że ekshibicjonista, to jeszcze sadysta! Och, muzy wy moje~! *.*
Heh
To co Ariel kiedy kontynuacja? :D
Awww *.*
Pierwszy raz czytam to cudo ;3
W 2 dni ;3
I pragnę więcej <33333333
Arigato za to wszystko Ariel <3
Axi Moona & Lily...
Dzięki bardzo za miłe słowa ;3
Niestety, na chwilę obecną nie planuję kontynuacji, przepraszam ^^' Może kiedyś, nie wykluczam ;3
Lily - a w napisach to pewnie moich, haha ;3
Dziękuję *.*
Znalazłam link do tego opowiadania w jakiś napisach w yaoi i pochłonęłam wszystkie rozdziały w kilka dni. Nie będziesz pisać dalej?
x3
Znalazłam to opowiadanie wczoraj wieczorem, dzisiaj skończyłam czytać.
Aż żałuję, że nie znalazłam tego wcześniej :3
Sama niedawno zaczęłam interesować się yaoi, i jak narazie obejżałam tylko (3 razy xdd) Junjou Romantica (Nowaki <333).
A co do opowiadania, jest cudowne ! Czytałam to dzisiaj cały dzień,
bez przerwy x.x
Czaruś jest taki sweet *.*
Czekam na dalsze części.