Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Mój Pierwszy Gej

Część trzecia: Del-chan’s Part 2. Wielka Tajemnica Wszechświata.

Autor:Ariel-chan
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Komedia, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Yaoi/Shounen-Ai
Dodany:2010-07-08 08:00:01
Aktualizowany:2010-06-25 16:34:01


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Nie kopiować, nie rozpowszechniać bez wiedzy i zgody autorki ;3


Część trzecia: Del-chan’s Part 2.

Wielka Tajemnica Wszechświata.

Chwileczkę, chwileczkę! Co to miało znaczyć?! Ja, zaborcza?! Bywam upierdliwa i uparta jak ten Kłapouchy, ale żeby zaborcza?! Co ja, państwo jestem?! Ach, bo Marcin mi napisał w SMSie, że jego chłopak wcale nie był zły, jak się dowiedział, że ja o nich wiem, tylko stwierdził, że, cytuję „Ona zawsze była zaborcza”! Ale najgorsze jest to, że z tego wynika, iż… ja go znam. On wie, że ja wiem, a ja nawet nie wiem… kim ON jest! Tak być nie może, to jest absolutnie niesprawiedliwe! I kto to może być?! Jejku, w gimnazjum Marcin miał adoratorów od cholery… ekchem, znaczy się, kolegów miał od cholery, kolegów! (Popularna bestia była!) To może być każdy z nich, żadnego wprawdzie nie przypominam sobie, żeby był dla niego tak bliski, żeby mówił o nim: „Zawsze go kochałem, tylko nie wiedziałem, że w taki sposób”. Może ten Artur, co zawsze z nim w ławce siedział? Paweł, z którym się wydurniał na przerwach? Andrzej, z którym lubił grywać w kosza na wuefie? Mateusz? Kuba? Wojtek? Michał? Zenek, Antoni, Franek?! Pojęcia nie mam, ich się spamiętać nawet nie da! W sumie prawie wszystkich znam z imienia, ale tylko niektórych trochę lepiej, więc krąg podejrzanych teoretycznie nam się zmniejsza, ale przecież On mnie tak naprawdę nie zna, bo ja wcale nie jestem zaborcza, prawda? Prawda?! Ach, musimy czekać, aż Marcin sam nam powie! Udało mi się wymóc na nim obietnicę, że powie mi za dwa, trzy dni, jak będzie miał czas się spotkać. No właśnie, przez SMS-y za Chiny Ludowe nie chce zdradzić Jego imienia, musi mi powiedzieć osobiście. WTH?! Ariel-neechan stwierdziła, że pewnie chce mi Go od razu przyprowadzić i przedstawić, dlatego musi być osobiście. Przecież jeżeli on mi Go przyprowadzi, to ja zwariuję ze szczęścia! I na miejscu każę im robić niecenzuralne rzeczy! Biedactwa… Uhihihihi!

Była wyjątkowo nudna sobota na wyjątkowo nudnych zajęciach (uczę się w liceum zaocznym), a ja postanowiłam nie tracić czasu, zwłaszcza, że minęły dwa dni od pogodzenia się naszych słodziaków i już nie wyrabiałam, tak bardzo chciałam zadać Marcinowi TO pytanie! Nie minęła nawet jedna godzina lekcyjna, a nie wytrzymałam! Napisałam mu SMS-a: „Wiemy już, że jestem upierdliwa, nieustępliwa i ponoć też zaborcza, zapytam więc prosto z mostu. Spałeś z Nim?! xD”. Marcin odpisał mi, że jestem bezczelna i jak mogę go pytać o coś takiego, jeszcze tak bezpośrednio! Phi, też mi nowość! Ja na to, że jestem bezSZczelna jak okno i zażądałam… przepraszam, poprosiłam o odpowiedź, w końcu nie pytam o szczegóły (o to będę pytać później, hihihi, nawet nie będziecie wiedzieć, chłopcy, co was trafiło!), tylko proszę o prostą, szczerą odpowiedź i że to przecież nic złego, iż dwoje ludzi ze sobą sypia. Marcin na to: „Może i masz rację, ale jestem pewien, że On nie życzyłby sobie, żebym opowiadał o naszym życiu seksualnym”. Ha! Bingo!!!

Podskoczyłam w ławce i musiałam iść narysować jakieś bohomazy zwane wykresem na tablicy, bo nauczyciel pomyślał, że się zgłaszam.

Wróciłam do ławki i kontynuowałam rozmowę. To znaczyło jedno wielkie ”TAK!”, bo w końcu, jakby nie było czego opowiadać, to On nie miałby problemów! Mimo że Marcin w dalszym ciągu twierdził, że wcale nic takiego nie powiedział, ja byłam już pewna swego. W zasadzie nie spodziewałam się, że na następne pytanie odpowie mi aż tak szczerze i bezpośrednio. Teraz mnie tylko interesuje, czy byłeś na górze, czy na dole. Powiedziałabym, że na górze, ale masz takie słodkie reakcje, że chyba jednak na dole. Uraziłam jego dumę seme, wiecie? Yaoistka wie, w co uderzyć, by się dowiedzieć tego, co najbardziej ją interesuje! Bo myślicie, że Marcin nie odpowiedział, wymigał się byle czym? Wręcz przeciwnie, on się oburzył, musiał sprostować to fatalne nieporozumienie: „Jak możesz, kobieto? Byłem na górze!” Padłam! Umarłam ze śmiechu już nie wiem po raz który w tym tygodniu!

Zaczęłam się cieszyć jak głupia, nauczyciel, koledzy i koleżanki myśleli, że coś mi dolega i chcieli wzywać pomoc, oczywiście, od razu tzw. „panów z kaftanami”. Musiałam się wytłumaczyć, że nic mi nie jest, tylko właśnie się dowiedziałam, że mój pierwszy gej jest seme i chyba zacznę śpiewać i tańczyć z radości, mimo że słoń mi nadepnął na ucho, na co pan z gejografii… tfu geografii (widzicie ja już wszędzie widzę gejów!) sprawdził, czy nie mam gorączki,,, i stwierdziwszy, że chyba tak, odesłał mnie do domu. Widzicie, jakie yaoistka ma szczęście!

Do domu szłam w podskokach, a naszemu pierwszemu seme napisałam jeszcze: Ha, wiedziałam! To jak? Kiedy? Gdzie? O dziwo, odpowiedział mi: Tradycyjnie, w czwartek, w Jego pokoju xD. (25 luty, 2010 roku, trzeba tą datę zapisać! *.*) Stwierdziłam, że sobie jaja robi, biorąc pod uwagę emotkę, którą zakończył wypowiedź. Ach, dowcipniś jeden, o nic więcej nie pytałam. To i tak było aż nadto dla wyobraźni biednych yaoistek!


***


Nadszedł Dzień-W-Którym-Ta-Wielka-Tajemnica-Wszechświata miała zostać odkryta. We wtorek Marcin odebrał mnie spod mojej szkoły (taa, bo na zajęcia dodatkowe też chodzę!) i wbrew przewidywaniom Ariel-neechan nie przyprowadził swojego uke ze sobą, a ja zastanawiałam się… gdzie, do diabła, idziemy?! Musi mnie specjalnie gdzieś prowadzić, żeby mi powiedzieć jedno, głupie imię?! Gdy się okazało, że idziemy do jego domu, zastanowiłam się tylko przez ułamek sekundy, przypomniałam sobie proroctwo Arielci, jednak nawet wtedy nie spodziewałam się, że prawda może być aż tak piękna i prosta jak drut!

Przez całą drogę nawijałam jak najęta, co mi ślina na język przyniosła, byle tylko nie zaległa cisza, ponieważ podejrzewałam, że jak zalegnie, rzucę się na biednego Marcina z pazurami. Widziałam, że się denerwuje i nie ma ochoty nic mówić, dopóki nie będziemy bezpieczni u niego w domu, czekałam więc cierpliwie, ale moja cierpliwość nie była nieskończona. Miałam tylko nadzieję, że Czarka nie będzie, bo jak mamy rozmawiać o chłopaku Marcina przy jego braciszku?

Jak to mawiają, nadzieja matką głupich, drzwi nam otworzył wiecznie uśmiechnięty Czarek, w końcu tu mieszka, skonstatowałam, to gdzie indziej ja się go spodziewałam, u sąsiadów, w piwnicy?! A może na strychu?! Machnęłam w myślach ręką, jeżeli on naprawdę jest jakimś homofobicznym potworkiem, Marcin jakoś się go pozbędzie. Teraz dopiero przypomniało mi się, jakie to jest czarujące stworzenie! Marcin poszedł do kuchni po coś do picia, a my z Czarkiem zalegliśmy w ich salonie. Czarek za wszelką cenę próbował dotrzymać mi towarzystwa, sypiąc różnymi dowcipami, anegdotami, ale był przy tym tak uroczo niezdarny i wstydliwy, że nie mogłam nie być zachwycona! To Marcin był tym z braci, z którym zawsze miałam lepszy kontakt, Czaruś był jak ten ślimaczek w muszelce, zamknięty w swoim własnym świecie. W przeszłości mało z nim rozmawiałam, teraz wydawał się odrobinę bardziej otwarty, ale to wcale nie znaczyło, że stracił ten swój urok skorupiaczka (tak, wiem, że ślimak to nie skorupiak, ale przecież nie nazwę Czarka „mięczaczkiem”!). Kiedy Marcin wrócił z herbatką dla nas i kawą dla Czarka, w dalszym ciągu rozmawialiśmy o rzeczach w ogóle nie istotnych. O tym, że Czarek znowu pałę niechcący dostał, o tym, że kot im stłukł figurkę „X-Mena” i omal nie wpierdzielił chomików na obiad, o tym, że ojciec Marcina zaczął grać w golfa ze swoimi prezesami, że moja siostra wyleciała przez okno (na parterze) i wiele, wiele innych CAŁKIEM nieistotnych dla mnie rzeczy. Zaczęłam się już tak niecierpliwić, że sama miałam ochotę zeżreć jakiegoś chomika (a tak to tylko musiała się zadowolić paluszkami, znaczy takimi słonymi, nie innymi), dawałam Marcinowi subtelne znaki (najwyraźniej zbyt subtelne), byłam już na niego taka zła, że prawdopodobnie wykorzystuje Czarusia, żeby zyskać na czasie! Naprawdę, uwielbiam brata Marcina i z chęcią bym jeszcze z nim pogadała, ale innym razem, teraz chcę, żeby już sobie poszedł, albo żebyśmy my poszli, choćby i do szafy, nieważne, ja już chciałam wiedzieć! W końcu nie wytrzymałam i z odpowiednią, złą miną, oznajmiłam dobitnie:

- Ja chcę wiedzieć!

Marcin spojrzał na mnie, potem na Czarka, jakby szukając zgody i zaczął mówić:

- Mówiłem, że sytuacja jest skomplikowana. Trudna. Mam nadzieję, że nie będzie to dla ciebie zbyt wielkim szokiem.

Dla mnie to było: Co, u diabła?! Tak przy Czarku, swoim kochanym braciszku, z którym zabronił mi rozmawiać?! Ale kiedy doszło do mnie, co i o kim on mówi, myślałam, że źle słyszę. I źle widzę. Ratunku, ja już mam omamy yaoistyczne, na miłość boską, ja widzę, jak Marcin trzyma Czarka za rękę! OH MY GOD!

Ale to nie były zwidy, ani przesłyszenia.

- Ja i Czarek zawsze byliśmy ze sobą blisko. - to akurat widać gołym okiem, Marcinie! - Nigdy nie czuliśmy się prawdziwym rodzeństwem, głównie chyba przez to, że nasi rodzice pracują całymi dniami, czasem nie ma ich nawet po nocach, a to oni powinni być spoiwem, tworzącym więzy rodzinne. Od początku traktowaliśmy się jak przyjaciele, mieszkający pod jednym dachem…

Eureka!

Ariel-chan, jesteś genialna! Jesteś prorokiem! Tak, od tej chwili będziemy ci mówić Ariel-SAMA i postawimy świątynię yaoi na twoją część! Kiedy tylko wspomniałam ci o Czarku… o przybranym bracie Marcina, wyprorokowałaś, że to on! A ja ci nie potrafiłam uwierzyć! Plotki co do więzów rodzinnych tej dwójki były różne, ale prawdy dowiedziałam się dopiero podczas mojej pierwszej intymnej rozmowy z Marcinem. Oni nawet nie byli braćmi przyrodnimi! Dziesięć lat temu ojciec Marcina ożenił się z matką Czarka, chłopcy mieli więc wspólnych rodziców, ale nic poza tym, nie byli spokrewnieni i to było tą skomplikowaną sprawą! I stąd to „Zawsze Go kochałem, tylko nie wiedziałem, że w ten sposób”. Rzeczywiście pomyliłam się w jednej tylko rzeczy. Powiedziałam, że nie chciałabym by ich stosunki kiedykolwiek się zmieniły… ale w tę stronę, jak najbardziej marzyłam, by się zmieniły!

Marcin najwyraźniej myślał, że muszą się przede mną wytłumaczyć, i to porządnie. Wszyscy w szkole uważali ich za rodzeństwo, a tu nagle wyskakują z czymś takim, uważał zapewne, że będę w szoku. No i byłam. Czarek milczał, lekko zażenowany, jak to on, ja słuchałam Marcina z otwartą gębą, oczami jak dwa spodki, prawie im się tam przekręciłam, normalnie myślałam, że chcą mnie zabić! Ale już nie chodziło o to, że to Czarek. Chodziło o to, że ja od początku o tym wiedziałam, bo siostra Ariel przepowiedziała mi to dzień po tym, jak się dowiedziałam, że Marcin ma chłopaka! Dla niej to było oczywiste, dla mnie to było nierealne i zbyt piękne, by mogło być prawdziwe! Zdawało mi się, że z drugiego końca Polski słyszę jej yaoistyczny okrzyk: „Kyaaaaa! I kto jest genialny?! Kto jest prorokiem?!” oraz widzę w oczach łzy radości. Serio, popłakała się w pociągu!

Imię „Czarek” przestało już być tylko pseudonimem. Przez cały tydzień nazywałyśmy chłopaka Marcina „Czarkiem”, mimo że nie miałyśmy namacalnych dowodów, że to on (poza tymi paroma zdaniami, po których Ariel się kapnęła), wymarzyłyśmy to sobie, ona wyprorokowała, a wszystkie trzy byłybyśmy wręcz zawiedzione, gdyby to nie był on! Oczywiście ja, będąc na miejscu i znając obu braci, byłam największą sceptyczką, stąd mój szok, mina i zdziwienie.

- Ja zacząłem mieć wątpliwości co do naszych braterskich stosunków jakieś dwa miesiące temu. Czarek dużo wcześniej… - zerknęli na siebie; Czarek trzymał teraz rękę na dłoni Marcina skubiąc mu sweterek tak, że mu nitki powychodziły, a ja stwierdziłam, że „cholernie słodkie” to totalny błąd w obliczeniach: to był najsłodszy odruch najsłodszego ukesia na świecie! - Kiedy przegrałem… to jest z własnymi uczuciami, poddałem się im… zerwałem z dziewczyną, przeprosiłem ją, ponieważ nie byłem wobec niej uczciwy i w tym momencie… wszelkie koligacje rodzinne łączące mnie z Czarkiem straciły na wadze.

Kiedy skończył mówić, ja podejrzewam, że wciąż miałam najdurniejszy wyraz twarzy pod słońcem! Patrzyli teraz na mnie obaj, najwyraźniej obawiając się mojej reakcji i prawidłowo, bo co ja zrobiłam?! Zaczęłam śmiać się histerycznie i powtarzać: „Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam!”, co nie do końca było prawdą, ale kto by się tym przejmował? Ważne, że Ariel-neechan naprawdę wiedziała!

- Domyśliłam się! - wyjaśniłam im, uspokoiwszy się, żeby przypadkiem i im nie przyszło do głowy wzywać do mnie pogotowia. - Nie pytajcie skąd, jak, jakim prorokiem… ee, cudem, ale się domyśliłam! To znaczy, nie wierzyłam, to były tylko moje marzenia… ee, znaczy się spekulacje, dlatego przyznaję, zaskoczyliście mnie co nie miara, hahaha, ale fajnie! - uśmiechałam się od ucha do ucha.

- Naprawdę nie masz nic przeciwko? - spytał poważnie Marcin.

- Absolutnie, cieszę się, jak głupia! Dzisiaj to ja chyba będę świętować w domu proroctwo!

- Proroctwo? - zdziwił się Czaruś.

- Ach, tak! Bo wiecie… ee, przyśniło mi się, że to Czarek! Muszę iść postawić mojemu snu świątynię! Tak, moja głowa i mój sen zasługują na świątynię! Jestem jak ta wieszczka Kasandra! Czy jak jej tam!

Widziałam, że nie bardzo czają, o co mi chodzi, nieważne, ważne, że ja wiedziałam, iż wcale nie zwariowałam (aż tak)! Nie mogłam im powiedzieć, że paplałam wam, drogie siostry, całą ich historię na gorąco, na żywo i na bieżąco, z każdym szczegółem!

- Strasznie się cieszę, że mi powiedzieliście, wiecie?

- Marcin trochę się obawiał twojej reakcji. - przyznał Czaruś z tym swoim czarującym uśmiechem i kręcąc się coś na miejscu.

Teraz dopiero uzmysłowiłam sobie, że przez cały się wiercił, jakby nie umiał usiedzieć. Stresuje się chłopak, czy co?

- Ty też się bałeś.

- Wcale nie!

- To czemu się tak wiercisz?

- Bo mnie tyłek boli!

OH MY GOD!

Dostałam psychicznego krwotoku z nosa.

Czy oni muszą takie rzeczy mówić?!

Cokolwiek to znaczyło, moja wyobraźnia dostanie do głowy!

Ach, właśnie, przypomniało mi się!

- Marcin, ja cię bardzo przepraszam! - powiedziałam, odzyskawszy rezon. - Gdybym wiedziała na 100 %, że to Czarek, nigdy nie oskarżyłabym cię o to, że byłeś na dole.

Marcin spojrzał na mnie jak na UFO…

- Ej, coś ty jej naopowiadał?! - a Czaruś, czerwony jak piwonia, ryknął śmiechem.

- Nic! - wzruszył ramionami Marcin.

- Jak „nic”?! - oburzyłam się, a tu nagle coś mnie podrapało! Biały kot ostrzył sobie pazurki o fotel, na którym siedziałam, prawdopodobnie mówiąc: „Złaź stąd, to moje miejsce!” - Jaki śliczny! Chodź do mnie… Auć! Nie drap mnie, ty głupi kocie!

- Czarek, weź ty tego swojego kota! Gościa nam okaleczy! - zaśmiał się Marcin.

- To jest nasz kot! - obruszył się Czaruś i wziął kotkę na ręce, a ta od razu zaczęła swoje wygibasy. - Ty to masz timing, wiesz, maleńka? Zawsze wiesz, kiedy przyjść!

- Tak, chyba chciała mi powiedzieć, że mam już spadać. - stwierdziłam. - Na razie muszę ochłonąć i przyswoić tą jakże… niesamowitą wiadomość, ale bez obaw! Nie uwolnicie się ode mnie tak łatwo! Jeszcze pożałujecie, że mnie znacie!

- No właśnie tego się obawiamy! - powiedział wesoło Czarek, wciąż ściskając kota.

Jej, neko ściskające neko! *.* Czyż może być coś piękniejszego?!

Ach, no może…

Czaruś-neko i jego seme-Marcin, razem! Pasują do siebie, jak… dwie połówki jabłka! Poważny seme z praktycznym podejściem do życia, kochający i zdecydowany oraz uroczy, niewinny, nieśmiały ukeś o wiecznie uśmiechniętej buzi, optymista zarażający swoją radością. Wyśniona para. Żywcem z mangi wyjęta!

Ja chyba naprawdę jestem ulubioną córą Boga!


***


Następnego dnia zachorowałam. Kaszlałam, smarkałam, plułam płucami, gorączkowałam i w ogóle myślałam, że zdechnę. Ariel chciała mnie zjeść, bo moje nie wychodzenie z łóżka równało się z nie molestowaniem Naszych Pierwszych Gejów, co było niedopuszczalne. A przecież ja też cierpiałam z tego powodu! Obiecałam sobie, że nie dam im żyć, a tu co? Ja ledwie żyłam przez cały tydzień!

Ósmego marca nadal byłam chora, ale było mi już trochę lepiej. Udało mi się nawet wysiedzieć całą noc, by obejrzeć moje ulubione Oskary (film o gejach był! *.*) i jak padłam o szóstej nad ranem do wyra, tak obudziłam się dopiero o trzynastej. Czułam się jak przeżuta i wypluta i tak też musiałam wyglądać. Niczego nie świadoma (w tym daty) wałęsałam się po domu w pidżamce, a tu nagle, dzwonek do drzwi! Zdębiałam, zbaraniałam i ogłupiałam jednocześnie. Ja, takie nie ubrane monstrum, czupiradło (fryz miałam a’la wkurzony Szopen), wory pod oczami, brakowało tylko bym miała papiloty we włosach i zieloną maseczkę na twarzy! Burdel na kółkach, łóżko rozwalone, ogródek zimowy rozłożony w moim pokoju, bo u mnie ponoć najcieplej, a tu co?! Ratunku, geje mi SAMI przychodzą do domu i to jeszcze, żeby życzenia złożyć z okazji Dnia Kobiet! Świat stanął na głowie! Ja chyba na rzęsach ze szczęścia!

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • tuste-chan : 2013-07-14 21:11:01

    [cytuj]o to będę pytać później, hihihi, nawet nie będziecie wiedzieć, chłopcy, co was trafiło![cytuj]

    Interesujące nie powiem. Cała czerwona, podekscytowana z ogniem w oczach!!!!

  • Ariel-chan : 2012-02-25 22:17:45
    ;3

    Aj, mnie? xD To ja może lepiej Dellcię ostrzegę, co? :P xD

  • Kiyomi : 2012-02-25 21:35:47

    Uważaj, bo Cię nawiedzę i ich ukradnę xD

  • Intan : 2011-09-18 20:25:34
    RE: Kyaa!

    Resieku napisał(a):

    [Ja chcę takiego idealnego, słodkiego ukesia na własność *,* byle płci żeńskiej]

    Czemu byle płci żeńskiej? xDD Hahaha, a ja chcę mojego seme, też 'byle płci żeńskiej'... A tylko na uke trafiam. :<

  • Intan : 2011-08-23 20:41:05
    RE: ;3

    Ariel-chan napisał(a):
    I przepraszam, ale co do tych krótszych zdań i innych błędów, to już trochę za poźno, bo całość <znaczy się nie calosc, ale dobre 22 rozdzialy :P> mam juz napisaną i połowa z tego tylko czeka aż zostanie tutaj umieszczona ^^'.... Zresztą, długie zdania mam już za bardzo wpisane w swój styl ^^'

    I dobrze, bo ja lubię długie zdania i wcale nie jest trudno się w nich połapać. n_n

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu