Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Lets change the rules of our relationship

Część II

Autor:Fimi
Korekta:Dida
Serie:Naruto
Gatunki:Dramat, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Yaoi/Shounen-Ai
Dodany:2010-05-29 08:00:33
Aktualizowany:2011-02-26 12:29:33


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

- A więc? - zaczął blondyn.

- A więc co? - odpowiedział pytaniem ciemnowłosy.

Był wyjątkowo znudzony i nie wyrażał żadnej chęci do prowadzenia rozmowy.

- Jesteś bezczelny! - Deidara nie krył złości. - Ewidentnie zarywasz do niego i myślisz, że co?! Że ślepy jestem?! Zaczynam mieć tego dosyć...

- Czego? - zapytał podirytowany, bo co jak co, ale tego naprawdę nie miał ochoty wysłuchiwać.

Taka okazja, by pobyć z swoim „zwierzakiem” sam na sam - to nie. Musi po raz kolejny słuchać lamentów najmłodszego z Akatsuki.

- Czego...? Czego?! - jasnowłosy krzyknął. - Tego, że na imprezach zarywasz panienki! Tego, że za każdym razem bezwstydnie podrywasz tego swojego... „zwierzaka” - zakończył akcentując z pogardą.

Madara dobrze wiedział, do czego zmierza blondyn. Westchnął głęboko, nie wiedząc co zrobić. Myślał nad różnymi wymówkami tak prawdopodobnymi, że niebieskooki bez wątpliwości mógł mu uwierzyć.

- Przecież jesteśmy parą... - dodał po dłuższej ciszy słabym głosem. - Dlaczego nie chcesz nikomu powiedzieć, że ze sobą chodzimy? A raczej przyznać, że po prostu chciałeś sobie dostarczyć rozrywki na samotne noce... - dokończył jeszcze słabszym głosem, jakby był bliski rozpłakania się.

Z jednej strony bał się usłyszeć prawdę. Myśl, że jego chłopak tylko go wykorzystał przepełniała go obrzydzeniem i poczuciem winy. Ciemnowłosy zaś za nic nie chciał przyznać się do prawdy, gdyż nie zamierzał tak szybko stracić swojej ulubionej „zabaweczki”. Nie był typem, który ograniczał się do jednej osoby, zwłaszcza, że prześliczny długowłosy blondynek z charakteru już nie był taki kochany.

- Dei, to nie tak... - zaczął w końcu Madara niezbyt przekonująco.

- A właśnie, że tak! To on siedzi ciągle w twojej głowie! Tylko tak gadasz, że jest kolejną „zabaweczką”, ale dobrze widzę, że jest dla ciebie o wiele cenniejszy ode mnie! - Jasnowłosy sam już nie wiedział, czego oczekuje po tej rozmowie.

Czy oczekiwał tego, że w końcu zaczną się zachowywać jak normalna para? Czy może w końcu skończą ze sobą?

Przyglądał się uważnie swojemu chłopakowi, czekając na odpowiedź. Czuł jak jego serce zaczynało mocniej bić, a oddech stawał się coraz bardziej niespokojny. Już nie ważne jak miało się to skończyć - musiał poznać prawdę.

- Heh... - Głos Madary jak zwykle brzmiał lekceważąco. - Mówisz tak, jakbyś był bez winy. Też nie jestem ślepy, widzę, co czujesz do mojego młodszego kuzyna.

Deidara drgnął z wrażenia. Nie mógł w to uwierzyć, że ktokolwiek domyślił się jakie uczucia kryją się tak naprawdę pod nim. Przełknął ślinę, dalej wpatrując się jak oszołomiony w najstarszego Uchihę. Nie był w stanie odpowiedzieć, a nawet nie wiedział, co miałby odpowiedzieć.

- Kreujesz się teraz na ofiarę, mówisz tak, jakbym cię wykorzystywał, a w rzeczywistości to ty się pocieszasz w moich ramionach, mylę się?

- Przecież... - zaczął, jednak łzy za bardzo cisnęły mu się w oczy.

- Na boga, tylko nie płacz... - powiedział zirytowany, przyciągając go mimo wszystko do siebie.

Blondyn odwzajemnił uścisk, płacząc na jego ramieniu. W takich chwilach zawsze czuł się jak idiota.

Niedługo potem zasnął wtulony w Madarę, zły na siebie, że sprawa między nimi wciąż pozostała nierozwiązana.

Naruto szedł z trójką z Akatsuki, czując, jak robi mu się coraz zimniej. Nie cierpiał zimy, krótkich dni, chłodnych noc oraz grubej warstwy ubrań na sobie. Jedynym pocieszeniem było to, że wiosna była już blisko i śniegu także już nie było wiele. Trzęsąc się z zimna wyjął telefon komórkowy, by sprawdzić godzinę, jednak jego uwagę na ekranie zwróciło co innego. Okienko z napisem „12 nieodebranych połączeń od Tata”.

- Weź mój szalik, Naruto. - Usłyszał ciepły głos rudowłosego, który owinął go swoim zielonym szalikiem.

- A... Dzięki... - mruknął trochę zaskoczony.

Pain uśmiechnął się do niego życzliwie. Jego przyjacielska postawa, pełen radości głos i szczery uśmiech. Zapewne to było powodem, dla którego inni go tak bardzo lubili i cenili. Pewnie nie tylko blondyn lubił go najbardziej z całej ich paczki. Uważał nawet, że gdyby nie zadawał się z Madarą i resztą, to mogliby zostać dobrymi kumplami. Nie pasował do swoich kolegów, chociaż i tak największą abstrakcją było to, że był najlepszym przyjacielem Itachiego. Było to dla niego nie do zrozumienia.

Jego rozmyślania przerwał dzwonek. Bez żadnych emocji na twarzy, jak zahipnotyzowany wpatrywał się swoimi błękitnymi oczyma w podświetlony wyświetlacz. „Połączenie z Tata”.

- Nie odbierzesz? - spytał Pain.

Naruto nic nie odpowiedział. Nie miał także najmniejszej ochoty odbierać.

- Jesteśmy - rzekł oschle Itachi, wchodząc na teren szkoły. - Poradzisz sobie? - Zwrócił się po chwili do blondyna.

- Jak chcesz, możesz iść z nami - dodał szybko rudowłosy.

Uzumaki był szczerze zdziwiony taką propozycją. Chętnie by spędził z nim więcej czasu, ale bez Uchihy. Mógłby nawet znieść towarzystwo Sasoriego, ale nie jego. Musiał przyznać sam przed sobą, że czuł się rozczarowany marnowaniem okazji na spędzenie trochę czasu z najbardziej lubianym chłopakiem w szkole.

- Nie dzięki, może innym razem...

- Dobrze, jak chcesz. Ale jakby co... Wpadaj kiedy chcesz! - powiedział, uśmiechając się.

- Jasne! Ty... Ty też! - Po czym szybko się odwrócił, czując, że się zarumienił.

Nie rozumiał swojego zachowania w tym momencie. Dlaczego poczuł się w tej chwili taki podekscytowany?

- Widział i wie, co się stało! Niby jaką dasz mi gwarancję, że nie piśnie ani słowa?!

- To był dla niego zbyt wielki szok Hidan. Chłopak jak i reszta boi się ciebie. Wątpię, by chciał ci się narażać

- Jesteś najzwyczajniej naiwny do cholery! Może uciec i sypnąć psom wszystko, a oni już zadbają o jego bezpieczeństwo. Jednemu sukinsynowi już prawie bym zawdzięczał dożywocie w pudle dzięki takiemu nastawieniu! Nie mam zamiaru po raz kolejny ryzykować, tylko dlatego, że...

- Dobra, rozumiem! Chcesz go szantażować?

- Gdyby nie ty, ten szczeniak już by leżał zakopany pod ziemią, obok tamtego gnojka!

Madara milczał, wpatrując się i próbując się domyślić zamiarów kolegi. Przez Naruto znalazł się w ciężkiej sytuacji z gangsterem. Zdawał sobie sprawę, że Hidan nie odpuści mu.

Chciał jedynie, by Naruto stał się jego pupilkiem jak Deidara, a nie zostać odpowiedzialnym za jego życie. Choć bardzo tego chciał - nie mógł się wycofać. Uzumaki żył tylko dzięki niemu i to od niego zależało, czy będzie żyć dalej. Najgorsze było to, że nie miał pojęcia, jak rozwiązać ten problem.

Długowłosy blondyn otworzył oczy słysząc zza drzwi rozgniewany głos Hidana. Był całkowicie pewien, że robi awanturę jego facetowi z powodu „zwierzaczka”. Bardzo mu się to uśmiechało i nie miałby nic przeciwko, gdyby srebrnowłosy pozbył się tego szkodnika, ponieważ szczerze go nienawidził. Powodem nienawiści było to, że z niewiadomego powodu Uzumaki bardzo podobał się jego kolegom. Poza Madarą ukrywali to, ale dobrze widział, jak patrzą na niego i jakim uczuciem darzą z tego powodu jego rówieśnika. Co takiego miał w sobie Naruto, czego on nie miał? Przecież z charakteru byli sobie całkiem bliscy - równie wybuchowi i głośni, chociaż Dei uważał się za o wiele ładniejszego. Ale nie tylko on tak myślał. Więc dlaczego? Dlaczego to właśnie ten blondyn został oczkiem w ich głowie? Przecież on nawet nie jest gejem, by zwrócić na jakiegokolwiek faceta uwagę, a oni i tak się łudzą. Naprawdę, czy oni myślą, że zmienią mu orientację? W przeciwieństwie do reszty Akatsuki wiedział, że Naruto miał dziewczynę, którą pewnie do tej pory kochał.

- Co za dupki, hmm... - mruknął do siebie.

Za drzwiami zrobiło się cicho, chociaż wątpił, żeby zakończyli rozmowę. Był przekonany, że Madarze zabrakło argumentów na obronę. Przecież nawet on nie może być do końca pewien, czy Uzumaki sypnie wszystko na policji. A wtedy nie tylko Hidan będzie miał problemy, ale również oni! „Cholera!” - krzyknął sobie w myślach. Przecież od początku Akatsuki jest na swój sposób wmieszane w niektóre zbrodnie popełnione przez srebrnowłosego! Jeśli prawda wyjdzie na jaw, im również się dostanie, w końcu wiedzieli, czym się zajmuje gangster.

Deidara usłyszał, jak za jego plecami otwierają się drzwi i ktoś wchodzi do środka.

Sam nie był w tej chwili pewny, czy powinien udawać, ze śpi czy też nie. Nie słyszał, o czym dokładnie rozmawiają. Wszystko podpowiadała mu jego niezawodna intuicja.

- Dei? - Usłyszał zmartwiony głos swojego chłopaka.

Musiał przyznać, że dziwnie brzmiał w tej chwili jego głos. Przecież zawsze jest taki ironiczny i lekceważący. Fakt, że on naprawdę się martwił o swojego „zwierzaczka”, wprawiał go w zły humor.

Czuł jak mężczyzna zbliża się ostrożnie do niego, kuca i głaszcze go po głowie. Podobało mu się. Zwłaszcza, jak zaczął go całować z wielką ostrożnością i delikatnością. Tylko, że jemu to nie wystarczało.

03:15.

Naruto nadal nie mógł zasnąć i leżał rozłożony na łóżku, z rękami skrzyżowanymi za głową. Jego myśli krążyły wokół tego, co się wydarzyło. Zdawał sobie sprawę, że znalazł się w beznadziejnej sytuacji i dobrze wiedział, że Hidan mu nie odpuści. Pewnie gdyby nie Madara, to i tak byłoby już po nim, ale co dalej? Z jednej strony czuł się zobowiązany do zgłoszenia tego na policji. Plotki zdają się być jednak prawdą, zresztą to nie mogła być pierwsza ofiara, bo przecież mierzył z taką pewnością. Być może gdyby go schwytali, następne osoby by przeżyły? Lecz i tak już mu się naraził, miałby jeszcze bardziej? Jak wyjść z takiej sytuacji? Samo wyjście poza teren szkoły wydało mu się niebezpieczne. Ma unikać opustoszonych miejsc? Przecież równie dobrze może dowiedzieć się, gdzie jest jego pokój i w nocy go zabić podczas snu! Cokolwiek miało się dalej potoczyć, nie mógł czuć się pewnie i bezpiecznie.

- Szlag by to!

Pierwsze promienie słońca wpadły przez okno do pokoju rezydenta, oświetlając je. W pokoju panował spory bałagan. Wszędzie były porozwalane ubrania, a na biurku i półkach brakowało już miejsc na puste opakowania po ramenach. Jedynie, co stało na miejscu, to lektury, na których osiadła się spora warstwa kurzu. Nie był to zaskakujący widok, gdyż właściciel pokoju nie należał do szczególnie schludnych.

Było już koło dziesiątej rano, a blondyn przez całą noc nie zdołał zmrużyć oka. Cała sprawa nie dawała mu spokoju i większość czasu przeleżał, wpatrując się w sufit.

Ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi.

- Naruto! - Usłyszał głos Chojiego. - Wychodź, bo spóźnimy się na śniadanie i wszystko zjedzą! - krzyknął z żalem w głosie.

- Nie jestem głodny - odpowiedział, okłamując samego siebie.

- Och, nie wygłupiaj się i chodź z nami! - Usłyszał ponownie, wstając z łóżka.

Nie było sensu stawiać oporu, bo dobrze wiedział, że Choji tak łatwo nie odpuści, a w dodatku mógłby mieć potem pretensje, że wzięli wszystkie czekoladowe mufinki. Żeby nie psuć kolegom humoru, ubrał się w granatowy dres, założył kurtkę i buty, po czym wyszedł z pokoju, uśmiechając się. Nie chciał martwić swoich przyjaciół.

- Jeny... Ale się guzdrasz - skomentował Shikamaru, gdy tylko wyszedł zza drzwi.

- Sorry, nie wyspałem się - rzekł, drapiąc się za głową i śmiejąc.

- To dlatego, że pewnie późno wróciłeś - powiedział Choji.

Miał rację, ale to nie był jedyny powód.

Wchodząc do stołówki uderzył ich w nos przepyszny zapach jajek, ryżu i bekonu. Choji i Shikamaru od razu poszli do kolejki, a Naruto zaczął się rozglądać za ich miejscem. Zawsze było tak, że Naruto zajmował najpierw stolik. Niestety jego ulubione miejsce na stołówce było zajęte przez ostatni rok i nie wyglądali zbyt sympatycznie. Wolał sobie odpuścić.

Szukając okiem innego miejsca, dostrzegł coś zaskakującego dla niego. Przy stoliku Akatsuki nie było Deidary, Madary, ani Hidana. Za to siedziała reszta, w dodatku przy Itachim... siedział jego młodszy brat. Pierwszy raz widział, żeby Sasuke jadł w ich towarzystwie. Czyżby Sasuke nagle też stał się częścią paczki? Kiedy?

- Naruto, jeszcze nie znalazłeś stolika? Na co się tak gapisz? - Usłyszał za sobą głos Shikamaru, który natychmiast skierował wzrok tę samą stronę. - Jeny, nie wiedziałem, że Sasuke też jest w Akatsuki

- Co nie? - dodał blondyn.

- Czy mi się wydaje, czy Pain do ciebie się uśmiecha? - rzekł z pełna buzią i pełen zdziwienia.

- Uśmiecha się? Do mnie?

- Nie, do ściany za tobą... - wyrzucił z siebie zirytowany chłopak. - Jasne, że do ciebie! Co się wczoraj stało?

- Teges, ja... - Naruto nie bardzo wiedział jak ma to wszystko rozumieć i jak się z tego wytłumaczyć kolegom. - Bo wiecie... Wczoraj jak szedłem, to spotkałem ich i ten debil znów się do mnie przyczepił. Potem jednak poszedł gdzieś z Hidanem i Diedarą. Zostałem z tą trójką, a Pain jest dosyć przyjazny...

- Rozumiem - przerwał mu Shikamaru. - O ile do niego nic się nie ma, do reszty owszem. Nie masz chyba zamiaru siedzieć w towarzystwie Sasuke?

- Jasne, że nie!

- Tam jest wolne! - rzekł Choji, nie chcąc dłużej stać.

- Do kogo się uśmiechasz? - zapytał Itachi.

- Do Naruto - odpowiedział rudowłosy.

- Naruto?! - Sasuke zaskoczyło to trochę i natychmiast się obrócił.

Blondyn najwyraźniej go nie zauważył, skoro wpatrywał się jak zahipnotyzowany. No tak. W sumie każdy chciał być zauważony przez Paina. Czyżby wczoraj się coś wydarzyło? Itachi i jego dwa kumple przyszli wczoraj do ich pokoju przesiedzieć pół nocy, ale nic nie mówili, że spotkali jego rówieśnika, a przecież ot tak bez powodu nie mógł zacząć się do niego uśmiechać. Więc o co w tym chodziło? Czemu Itachi nic mu nie powiedział? A zresztą nigdy nic mu nie mówił. Dlaczego właściwie zawraca sobie tym głowę, przecież nie jego sprawa, więc go nie obchodzi. A jednak wewnętrznie go interesowało, na jakim etapie znajomości są, tyle, że za nic nie mógł się przyznać.

Spojrzał na swojego brata, który śledził wzrokiem blondyna, który zmierzał z swoimi kolegami do wolnego stolika. Nie raz widział, jak przygląda mu się dokładnie i ukrywał to pod nic niewyrażającą maską. Często się zastanawiał, dlaczego obserwuje go z taką dokładnością. W sumie nie przeszkadzało mu, komu przygląda się jego brat, póki interesował się swoim młodszym bratem wtedy, kiedy trzeba.

Nagle z kieszeni Paina zaczęła lecieć melodia. Sięgnął do niej i wyjął swój telefon.

- Słucham? - odezwał się szybko rudowłosy, nie patrząc nawet, kto dzwoni.

- Pain...

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • nanami : 2010-06-18 21:24:12

    Ja chce więcej

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu