Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Klucz niebieski

3. Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada.

Autor:Socki
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2010-06-17 08:00:48
Aktualizowany:2016-08-27 12:23:48


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Autorka lubi swoje prawa autorskie ale nie wie, czy prawa autorskie lubią ją.


Już ja tobie, zapomnienie, służyć nie będę

Ani wierzyć w twe podszepty - ogniki błędne

Dokąd mnie chcesz zaprowadzić, w jakie to raje?

Tam gdzie sięga twoja władza, cóż pozostanie?

Przemiana

Hanna Banaszak


Spróbował otworzyć oczy. Jednak kiedy je odrobinę uchylił w jego głowie eksplodował niemiłosierny ból, który przycisnął mu brodę do piersi, wygiął boleśnie kark i wypełnił oczy łzami.

- M moja głowa- wydyszał z trudem czując, że jeżeli weźmie jeszcze jeden oddech

jego gardło i usta zamienią się w suchy, cierpki pył. Odzyskiwał przytomność i wcale mu się to nie podobało. Bolało, bolało jak cholera. Gorsza od bólu była tylko świadomość, że ową świadomość stracił i pytanie potęgujące upiorny ból głowy…Jak to się stało?

Z jego rąk zaczęły dopływać do mózgu skargi, że są wykręcone i przypięte czymś zimnym, prawdopodobnie łańcuchem, do ściany. Spróbował się poruszyć, jakoś poprawić swoją pozycję, ale to zaowocowało tylko nową falą bólu. W obliczu tego faktu postanowił znowu zemdleć.

- Nawet nie próbuj!- powiedział jakiś piskliwy, ostrzegawczy głosik. Xellos skrzywił się, bo ten dźwięk o mało, co nie rozsadził mu głowy.

- Sssiiiszej…- wymruczał z trudem zmuszając swoje usta do jakiejkolwiek pracy.

- Wstawaj! Wstawaj idioto! Mamy problemy!- pisnął ten sam głosik i coś mokrego dotknęło jego policzka. Xellos, pomimo tego, że w tej chwili ze wszystkich rzeczy na świecie najbardziej chciał umrzeć, otworzył oczy i ujrzał przed sobą białego jak śnieg jenota.

- Shi, Shi, Shi…- spróbował wydukać całe imię bogini ale gardło odmówiło mu posłuszeństwa.

- Już kto jak kto, ale że ty dałeś się tak wyprowadzić w pole?- powiedziała podsuwając noskiem pod jego stopy małą miseczkę wypełnioną wodą.

- Co…gdzie…- zaczął, ale Shinigami zamieniła się w kobietę, sprawnym ruchem podkasała szerokie rękawy kimona i przytrzymując mu głowę przytknęła do ust drewnianą miseczkę wypełnioną wodą. Zaczął łapczywie łykać ciecz.

- Słuchaj uważnie, bo zaraz kłopoty zaczną się na dobre - powiedziała ściszonym głosem.- Po tym jak Mastem ukradł Klucz uwięził nas w tym świecie, znaczy mnie, bo ty i tak masz tu stałe obywatelstwo. Nie wiem co knuje, ale tobie odebrał moc, moją zredukował na tyle ile mu się udało. Zdążyłam się zamienić w zwierzę zanim po ciebie przyszli…-

- Co?- wypalił nagle trzeźwiejąc. Shinigami chwilę przyglądała mu się z czymś graniczącym współczuciem i odstawiła miskę na ziemię.

- Smoki z Sinitar. Znaleźli ciebie nieprzytomnego na ziemi, chyba sami nie mogli uwierzyć we własne szczęście. W każdym razie potraktowali cię kupą wyjątkowo silnych zaklęć, bo po tym jak zniknął Klucz, co mogło to się posypało, wszyscy są wściekli a narzeczony Filii znowu chory.

- Dobrze mu tak.- Mruknął Xellos, ale ból głowy i rąk przypomniał mu, że chwilowo lepiej ze smokami nie zadzierać.

- Głupku.- Skarciła go Shinigami kładąc mu nieludzko zimne dłonie po obu stronach szyi. - Masz tyle siły, co kot napłakał a te baranie łby o mało, co nie wysłały cię na tamten świat. - Mówiąc to objęła go ostrożnie. W pierwszej chwili Xellos zdębiał zupełnie nie wiedząc, o co chodzi, ale po chwili zaczął czuć się lepiej. Ból, co prawda nie ustąpił, ale teraz był do zniesienia. Shinigami uklęknęła przy nim i uśmiechnęła się przepraszająco.

- Jestem, co prawda bogiem śmierci i nie potrafię leczyć, ale za to mogę odebrać od ciebie to, co już w tobie umarło. Wydobrzejesz.- Powiedziała poprawiając swoje piękne włosy.

- Dzięki - mruknął wlepiając spojrzenie we własne nogi. - Domyślam się, że jestem w lochach?- Zapytał. Bogini skinęła głową.

- Będą chcieli cię zabić, ale wybronisz się.- powiedziała.

- A ty skąd to wiesz? - Prychnął z niedowierzaniem.

- Moc to nie wszystko. Filia jest teraz tutaj najbardziej wpływową osobą. Masz Zelgadisa i Amelię a nazwisko Liny wciąż coś jeszcze znaczy- szeptała w popłochu Shinigami rozglądając się nerwowo.

- Myślą, że to moja sprawka!

- Nie myślą!- syknęła.- Nie Lina, ona już coś podejrzewa.

- To idź i z nią pogadaj- rzucił, ale Shinigami pokręciła głową.

- Jeszcze nie teraz. Nie rób takiej miny, ja też mam kłopoty! Wszyscy mamy! Pomogę ci, ale najpierw muszę skontaktować się jakoś z kimś z Zaświatów, najlepiej z szefową.

- No to, na co czekasz? Ja ci nie pomogę, jestem teraz słaby jak zwykły człowiek.

- Zdziwiłbyś się ile jeszcze potrafisz i bez swojej mocy.- Rzuciła Shinigami i na chwilę zamilkła nasłuchując podejrzanych dźwięków.- A z Maut się nie skontaktuję, bo Mastem ustala tu wszystkie zasady. On jest mistrzem gry.

- Przecież nawet nie jest bogiem!- prychnął Xellos, ale bogini tylko pokręciła ze smutkiem głową.

- Ma Klucz, teraz jest bogiem tego świata. Fizycznie wciąż jest aniołem, ale prawa ma takie jak bóg.

- Nie rozumiem.

- To zbyt skomplikowane jak dla ciebie.

- Ok, nie chcesz nie mów - mruknął.- Ale powiedz…o co mu w ogóle chodzi?- Zapytał, ale Shinigami tylko wzruszyła ramionami.

- Wiem tylko tyle, że zalegał u Maut ze spłatą jakiejś niebotycznej sumy dusz…Zwiał, więc go szukaliśmy a gdy natrafiłam na jego ślad tutaj to postanowiłam załatwić to osobiście…Chciałam poprosić Linę i Gourego o pomoc, bo wiedziałam, że może chodzić o filar a bogom nie wolno się nawet do niego zbliżać, ale wtedy Klucz dotarł tutaj i myślałam, że wszystko pójdzie dobrze tylko, że…- urwała i nagle przemieniła się w myszkę, która wskoczyła Xellosowi za koszulę. Demon rozejrzał się po celi nie mając kompletnego pojęcia, dlaczego bogini tak się zachowała, lecz wtedy z wyjaśnieniem pośpieszył mu szczęk zamka. Drzwi otworzyły się i pojawiła się w nic Filia ubrana w królewskie szaty i królewsko wściekła.

- Co za miła niespodzianka - wydukał starając się uśmiechnąć, ale smoczyca ruszyła w jego stronę i nim się obejrzał dostał solidnego liścia.

- Aj, zabolało. Za co?- zapytał odwracając powoli wzrok w stronę wściekłego oblicza dziewczyny.

- Za Klucz!- wysyczała przez zaciśnięte zęby i znowu się zamachnęła.

- A to za Zehira - dodała wymierzając mu kolejny policzek. Xellos dzielnie zniósł drugi cios i znowu odwrócił twarz w stronę rozwścieczonej smoczycy. Uśmiechnął się i wtedy zaliczył trzeci podarunek z okazji powitania starego przyjaciela.

- Oj Filia…- jęknął.- To już nie było potrzebne.

- Było! Ty Namagomi! To rewanż! - wypaliła wciąż wściekła, ale przynajmniej już nie miała uniesionej w górze dłoni. Dobrze, bo już bał się odwracać twarz w jej stronę.

- Za co?- zapytał. Naprawdę się z nią nie droczył. Klucz i Zehira mógł zrozumieć, ale co on jej zrobił?

- Okradłeś mnie z mojego ślubu! Głupi śmieć!- syknęła odchodząc parę kroków i nerwowo mnąc w palcach, zdobiony złotem pas, zapytała:

- Gdzie on jest?

- Gdzie, co jest?- odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Gdzie jest Klucz?!- wypaliła odwracając się do niego. Xellos westchnął.

- Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, ale ja go nie ukradłem- powiedział powoli. Na dźwięk tych słów Filia odwróciła się w jego stronę tak gwałtownie, że spinka, która trzymała jej włosy spięte w ciasny kok, wypadła z brzdękiem na podłogę.

- Ukradłeś go wiedząc ile dla nas znaczy!- krzyknęła.

- Filia zasada jest taka…- zaczął.- Najpierw ja kradnę a potem ty mnie policzkujesz i oskarżasz, dobra?!- Odgryzł się czując, że zaczyna w nim zbierać złość i poczucie niesprawiedliwości. I wściekłość. Był wściekły na Filię, że jest na niego wściekła i stoi przed nim ubrana w najbogatsze szaty, sądząc go, kiedy on musi pół siedzieć, pół leżeć przykuty do czerwonej ściany, jak jakiś ostatni nieudacznik.

- Więc jak wyjaśnisz to?- zapytała pokazując mu srebrną klamrę, która była częścią jego starego ubioru, który musiał zostawić w lesie. Zmarszczył brwi. Wszystko stawało się coraz bardziej jasne a elementu układanki aż za dobrze do siebie pasowały.

- Mastem…- powiedział wściekły, że dał się wrobić w dwójnasób.

- Co ty znowu bredzisz?- zapytała Filia, ale już spuściła nieco z tonu.

- Mastem, bóg uzurpator! Wrobił mnie!- powiedział podnosząc wzrok na dziewczynę, lecz ta patrzyła na niego jak na skończonego idiotę.

- Myślisz, że ci uwierzę?!- zapytała z niedowierzaniem.

- Musisz! Myślisz, że siedziałbym tu przykuty i dał ci się spoliczkować tak dla zabawy?- Powiedział nie szczędząc kpiny w głosie. Filia zaczęła nerwowo krążyć po celi. Xellos uśmiechnął się do siebie, milczenie smoczycy oznaczało, że może się z nią jeszcze dogadać.

- Xellos, jeżeli to twoja kolejna gierka…- zaczęła niemalże z rozpaczą w głosie.

- Filia…

- To ja gwarantuję ci, że cię…

- Filia…

- Ja chcę ci uwierzyć, ale…

- FILIA!- krzyknął tak, że aż podskoczyła.- Filia popatrz na mnie- poprosił. Dziewczyna niechętnie go posłuchała.

- Wiesz, że mówię prawdę. Ty zawsze wiedziałaś, kiedy kłamię. Przecież znasz mnie.- powiedział mierząc ją uważnym spojrzeniem.

- Znam cię?- powtórzyła z niedowierzaniem.- Znałam cię dziesięć lat temu, chociaż i tego nie byłabym taka pewna. - Powiedziała podchodząc do niego i przyklękając w bezpiecznej odległości.

- Ale kim teraz jesteś Xellosie? - zapytała, lecz on milczał. Siedzieli tak chwilę wpatrując się w siebie w zupełnym milczeniu, gdy nagle ciszę przerwało dudnienie do drzwi.

- Pani!- Dobiegł ich głos strażnika.

- Już idę!- Odkrzyknęła i znowu zwróciła się w jego stronę.

- Xellos, muszę znać prawdę- powiedziała patrząc mu prosto w oczy. - Czy ukradłeś Klucz?- Zapytała. Odwzajemnił spojrzenie i bardzo powoli i wyraźnie odpowiedział.

- Nie.

Filia odeszła parę kroków jakby chciała już wychodzić, przez co Xellos pomyślał, że pewnie mu nie uwierzyła, jednak dziewczyna po chwili zawróciła w jego stronę i uśmiechnęła się znacząco.

- A więc kto ukradł, jak nie ty?- zapytała. Odpowiedział bez chwili namysłu.

- Mastem.

- Ten bóg, którego sobie wymyśliłeś, tak?- Mruknęła unosząc z niedowierzaniem jedną brew.

- Anioł zniszczenia, który chciał zostać bogiem i właśnie mu się udało, tak konkretnie. Miałem mu pomóc, ale mnie wrobił- powiedział stwierdzając, że i tak nie ma sensu owijać w bawełnę.

- Zmyślasz- mruknęła Filia, ale wyglądała na bardziej zainteresowaną niż złą.

- Albo po prostu wiem, że i tak mi nie wierzysz- odparł posyłając jej znaczące spojrzenie.- Nie mam powodu by kłamać…

- Akurat.

- Wobec tego, sprawdź mnie.

- Wiesz gdzie on jest?- zapytała, momentalnie podchwytując aluzję. Skinął głową.

- Gdzie?- Filia z trudem powstrzymywała się od krzyknięcia.

- Myślisz, że powiem to złotej gadzinie, która przykuła mnie do muru i spoliczkowała?- zapytał czując, że znowu odzyskuje przewagę.

- Miałam prawo…- prychnęła dziewczyna ostentacyjnie się od niego odwracając plecami.

- Akurat - mruknął.- Ja mam za to prawo milczenia.

- Pilnuj się Xellos wciąż mogę zarządzić publiczną egzekucję.- Syknęła Filia pochylając się nad nim. Odpowiedział jej wrednym uśmiechem.

- A proces?- zapytał ze stoickim spokojem.

- Jesteś potworem, nie zrobią ci procesu.

- Czyli pozbawiony duszy demon nie ma prawa do uczciwego procesu?

- Tak. Jedno moje słowo i po tobie- powiedziała Filia bez cienia jakichkolwiek emocji. Xellos z trudem powstrzymał się od komentarza na temat tego, kto tu jest prawdziwym potworem.

- Nie zrobisz tego - mruknął zamiast tego.

- Bo?

- Jestem ci potrzebny…

- Nie Xellos, ja jestem ci potrzebna - powiedziała Filia prostując się i opierając ręce na biodrach.- Jeżeli nie ty ukradłeś Klucz, to go przynieś, udowodnij swoją niewinność. Przyniesiesz, to będziesz oczyszczony z zarzutów. A jak obiecasz, że nigdy więcej się tu nie pojawisz, to damy ci święty spokój.- Dodała z zadowoloną miną. Widać było jak duma ją rozpiera, co było raczej zrozumiałe. Nie często ma się taką przewagę nad Xellosem.

- Rany, rany, ale ty jesteś głupia - zaśmiał się i pewnie jak zwykle zmierzwiłby grzywkę, ale ręce miał przykute do skały. Filia spiorunowała go spojrzeniem.

- Słucham?- prychnęła. Xellos znowu się uśmiechnął i znacząco spojrzał na łańcuchy więżące jego nadgarstki.

- Skoro zadowala cię pomoc takiego gnojka jak ja, to mnie, chociaż rozkuj - powiedział z wyrzutem.

- Śnisz- odwarknęła.- Może i teraz nie masz mocy, ale przezorny zawsze ubezpieczony.

- To, co? Mam szukać Klucza z tej celi?- prychnął urażony.

- Najpierw to ja się dowiem czy w ogóle cię wypuszczą- odpowiedziała Filia i skierowała się w stronę wyjścia. Gdy była pod drzwiami Xellos zaśmiał się cicho.

- No tak, musisz zapytać mężusia- zachichotał.

- A żebyś wiedział!- warknęła, ponownie odwracając się w jego stronę.- Módl się żeby miał lepsze zdanie o tobie niż ja, bo inaczej możesz pożegnać się z wolnością.

- Coś jeszcze?- zapytał lekceważąc jej gniew.

- Przeklinam dzień, w którym wróciłeś, Namagomi- syknęła i zawołała strażnika, który po chwili jej otworzył. Xellos jeszcze słyszał jak zabrania go rozkuwać, twierdząc, że może zjeść chleb przy pomocy stóp. Westchnął i oparł głowę o chłodną, wilgotną ścianę.

- Świetnie- powiedział do siebie. Nagle poczuł jak pod jego koszula coś się porusza i po chwili ostre pazurki wbiły się w jego ramię.

- No oczywiście, że świetnie - odpowiedział mu mysi głosik. - Jesteśmy krok do przodu.

- Wyłaź z pod mojej koszuli - rzucił od niechcenia. Shinigami posłusznie wyszła i zsunęła się na jego brzuch. Przyjrzał się małemu zwierzaczkowi, który mrugał na niego paciorkowatymi oczkami i westchnął ciężko.

- Jest na mnie wściekła, nie wiem czy mnie wypuści- powiedział ściszonym głosem. Myszka zamrugała i pokręciła główką.

- Oczywiście, że cię wypuści. Chce ratować Zehira i kraj- zapiszczała.

- No i? Przecież mogę uciec, nie zaufają mi- rzucił zrezygnowany.

- Już to zostaw mnie - powiedziała Shinigami i zaczęła czyścić różowymi łapkami swoje wąsiki. - Najpóźniej jutro będziesz szukał Klucza. I na pewno nie zwiejesz, już moja w tym głowa.

- Może i nie zwieję. Ale nie przyniosę tego Klucza.

- Bo?

- Bo? No zastanów się! Mastem odebrał mi całą moc a moje ciało reaguje tak jak ciało człowieka, chociaż wciąż jestem demonem!- wypalił, może nawet zbyt głośno, bo myszka spróbowała zatkać łapkami uszy. - Nie potrafię powiedzieć, co się dzieje a co dopiero, kim jestem. Właśnie! Kim ja jestem? Kim, do cholery, jestem?- wypowiedział na głos to, co go gryzło od dłuższego czasu. Ku jego zdziwieniu Shinigami nie wyglądała na zaskoczoną tym jego nagłym wybuchem.

- Jesteś…- zamyśliła się.- naczyniem, które od nowa musimy napełnić mocą - Odpowiedziała ze spokojem. Xellos już nic nie powiedział, tylko westchnął i oparł się głową o chłodną skałę. Przycisnął policzek do kamienia i wbił tępy wzrok we własny nadgarstek uwięziony w srebrnej bransolecie kajdan.


W tym samym czasie, sześć pięter wyżej Filia dyskutowała o przyszłym losie Xellosa.

- Panie, możliwe, że tylko on wie gdzie jest Klucz Niebieski!- zza ciężkich drzwi dobiegł przytłumiony głos Filii.

- Zrozum kochane dziecko, tu kończy się moja władza…- i jakiś bełkot, którego nie dało się zrozumieć. Lina zaklęła cicho pod nosem.

- Myślicie, że go przekona?- zapytała odrywając ucho od drzwi i zwracając się do stojących za nią przyjaciół. Zelgadis pokręcił z dezaprobatą głową.

- Nie słyszałaś?- zapytał wskazując kciukiem na drzwi.- Władza staruszka nie ma znaczenia…tu decyduje rada. - Powiedział suchym głosem. Lina westchnęła ciężko i oparła się o filar.

- To nie Xellos…- powiedziała bezradnie wymachując ręką.- To od czapy!

- Xellos jest od czapy- zauważył trzeźwo Goury.

- Ale nawet on nie byłby wstanie posunąć się do czegoś takiego. A nawet, jeżeli, to nie zniósłby takiego upokorzenia i rozwaliłby celę razem z całym Sinitar w drobny mak, poza tym nie widzę tutaj jego korzyści- oświadczyła wciąż mając nadzieję, ze rozgryzie tą zagadkę.

- To, że ty nie masz z tego korzyści, jeszcze nic nie znaczy.- wtrąciła Amelia. Lina spojrzała na nią jak na zjawisko.

- Hę?- mruknęła tępo. - Nie dałby się zamknąć, kiedy by miał już Klucz. To głupie. - Wytłumaczyła.

- Znowu mylisz bycie inteligentnym z byciem złym - mruknął Goury, ale tak, że wiedźma go nie usłyszała.

- Rada nie wierzy w słowa przeklętego krzywoprzysięscy!- ponownie dało się słyszeć sędziwe głosy dobiegające z sali.

- No świetnie- westchnęła Amelia rozkładając bezradnie ręce.- Pojawił się po dziewięciu latach i teraz go zabiją.

- A może słusznie?- podsunął Zelgadis.- Może to on.

- On czy nie on, to prawdziwa ironia losu- powiedziała Lina.- Jeżeli się okaże, że mówił prawdę, zabiją go. Jeżeli jednak kłamał, wyjdzie z tego cało, bo poza dwoma ostatnimi Lordami nie ma nikogo potężniejszego niż on. Chociaż, może i Lordów przewyższa siłą?

- Też to czułaś?- zapytał nagle Zelgadis koncentrując na niej wzrok. Wiedźma skinęła głową w zamyśleniu.

- Ale tylko za pierwszym razem - westchnęła bezradnie.- Nie wiem, czy jakoś się z tym kryje, czy nagle z jakiegoś powodu…

- …co stracił moc?- prychnął, Zelgadis z niedowierzaniem.- No nie kpij sobie ze mnie.

- A co jeżeli stracił?- przerwała im Amelia patrząc na wszystkich z(kiedyś) typowym dla niej, żarem w oczach. - Co jeżeli Filii nie uda się przekonać rady, zabiją Xellosa i nie będzie już nikogo, kto wie gdzie jest Klucz?- zapytała. Reszta popatrzyła na nią z niedowierzaniem.

- Amelio litości. Anioł zniszczenia, który chce być bogiem i kradnie Klucz? Czym w ogóle jest anioł, słyszeliście o takim stworzeniu?- zaśmiał się kwaśno Zelgadis.- Poza tym tylko ludzie, smoki i demony, którzy są, uwaga to bardzo ważne, k a p ł a n e m lub kapłanką, mogą zbliżyć się do Klucza.

- Aha…czyli uważasz, że to wszystko Xellos sobie wymyślił a dał się złapać dla zabawy - ofuknęła, Zelgadisa Amelia. Chimera skinęła w milczeniu głową.

- Przecież Filia mu wierzy, to się liczy, prawda?!- zaprotestowała królowa, w akcie rozpaczy sięgając po ostatni argument, który niestety wywołał markotną ciszę.

- Wiesz, akurat Filia nie jest najlepszym dowodem na to, że Xellos mówi prawdę- powiedziała w końcu Lina, przerywając milczenie. Reszta z uznaniem pokiwała głowami.

- Bo?

- No, bo…Mimo wszystko oni byli połączeni no wiesz- Lina ściszyła głos w obawie, że taki skandal jak połączenie z demonem może zrujnować życie Filii(i pewnie by zrujnował, więc dobrze zrobiła)- Carpere Tractum.

- No i? To nie przeszkadzało im się kłócić! Uważam, że Filia ma rację, jeżeli ktoś może pomóc to Xellos.- upierała się Amelia. Lina, Goury i Zelgadis popatrzyli na siebie bezradnie i w końcu odezwał się szermierz.

- I co? Mamy mu uwierzyć na słowo, wpuścić i szukać jakiegoś anioła, bogowie jedni wiedzą, czym to jest?

- Co wam szkodzi?- rozległ się nad ich uszami cieniutki głosik.

- Mówiłaś coś?- Lina zwróciła się do Amelii, lecz ta tylko wzruszyła ramionami i pokręciła głową.

- Tu barany…Po tym, co przeżyliście powinniście uwierzyć Xellosowi na słowo i jeszcze dziękować, że wam powiedział- ofuknął ich głosik i dopiero wtedy zauważyli, sporych rozmiarów pająka zwisającego nad ich głowami. Lina i Goury nie wyglądali na szczególnie zdziwionych, ale Amelia i Zelgadis mieli miny, jakby właśnie ponownie ujrzeli niezniszczalnego kapłana, Rezo. Ich twarze mówiły jedno…”ILE MOŻNA?!”

- A, czyli jednak nie wróciłaś do swojego świata- zauważyła z zadowoleniem Lina celując w białego pająka palcem.- To bardzo, bardzo dobrze powiesz nam, czym jest anioł i co się w ogóle tutaj święci.

- Przecież wiecie, co się święci- mruknęła z dezaprobatą Shinigami.- A anioł to coś między człowiekiem a bóstwem. Forma pośrednia.

- A! Czyli Xellos nie kłamał! Rzeczywiście potrzebował tego Klucza…- wykrzyknęła Lina, ale nie dokończyła, bo przerwała jej bogini.

- By stać się bogiem. Jak na to wpadłaś?- mruknęła ironicznie i spadłszy na podłogę ruszyła w stronę drzwi.

- Hej a ty, dokąd?- zawołała za nią Lina, ale pajączek nie odpowiedział.

W tym samym czasie w okrągłej sali, za zamkniętymi drzwiami wrzała dyskusja, której głównym tematem był Xellos i to czy mówił prawdę czy nie. Połowa rady twierdziła, że trzeba go puścić i pozwolić odnaleźć Klucz, druga połowa mówiła zaś, że i tak już najedli się wstyd gubiąc Klucz, więc po co jeszcze wypuszczać więźnia, który jest jakby nie patrzeć maniakalnym mordercą.

- Znam go - argumentowała Filia.- Podróżowałam z nim przez parę lat. Dopóki działanie na naszą korzyść, będzie jego korzyścią, zrobi wszystko by wykonać zadanie. Przyniesie Klucz i odejdzie w spokoju. - Powiedziała niemalże błagalnym tonem zwracając się do rady. Jacy oni byli uparci. Nie rozumieli, że to jedyny sposób na odzyskanie Klucza? Tylko Xellos wiedział gdzie on może być a przecież musieli go odzyskać.

- A co jeżeli przestanie mu się opłacać praca na naszą korzyść, co wtedy?- zapytał jakiś sędziwy starzec, cały siwy z wyjątkiem końcówki długiej brody, która wciąż była ruda.

- Najprawdopodobniej zniknie - jęknęła rozkładając bezradnie ręce.- Większe nieszczęście ściągniecie na siebie trzymając tak groźnego potwora w lochach. W stolicy!

- Nie będziemy go trzymali. Stracimy go- powiedziała ze stoickim spokojem jakaś siwa kobiecina, tak jakby stracenie Xellosa było czymś banalnym i oczywistym. Filię aż uderzyła głupota starszyzny.

- Czy wy nie rozumiecie, że wtedy nie odnajdziemy Klucza?! - krzyknęła zrozpaczona.

- Drogie dziecko, nie mamy pewności, że dostaniemy ten Klucz…- westchnął Wielki Żmij kręcąc sędziwą głową. - Bogowie nieprzychylnie patrzą ku demonom, wokół niego jest ciemna aura.

- Oczywiście, że jest ciemna aura! Jest demonem! - wypaliła z trudem powstrzymując się od krzyku. - A bogom nic do tego, skoro temu światu jest potrzebny Filar, żeby trzymał się w kupie!- No i wyrwało się. Krzyknęła na starszyznę.

Wtem, nagle jak na zawołanie światła w sali pociemniały i zerwał się porywisty wiatr, chociaż w pomieszczeniu nie było okien, a drzwi były zamknięte.

- A co to za jasełka?!- rozległ się dudniący władczy głos. Wszystkich zatkało, lwia część pobladła a jednej z pań ze starszyzny spadła peruka. I tylko Filia uśmiechnęła się delikatnie…czyżby Lina wkroczyła do akcji?

- Księgi psalmów się nie czyta?- ofuknął ich głos.- Nie wiemy, że w takiej sytuacji zasuwacie do świątyni i na tych swoich starszyźnianych kolanach modły wnosicie, kadzidła rozpalacie a nie, jedyną szansę ratunku mordujecie?! - rugał ich głos. Starszyzna milczała a Filia tylko odliczała sekundy aż się skapną, że są nabierani. Ale minęła minuta, głos ucichł wiatr się uspokoił a cisza dalej trwała. Głuche milczenie przelewało się falami przez salę, powodując salwy ciężkich westchnięć. Cóż woli boga nie godzi się sprzeciwiać, a skoro Klucz zawieruszyli to może rzeczywiście, powinni go szukać? Cisza panowała jeszcze przez przynajmniej dziesięć minut aż w końcu odezwał się Wielki Żmij.

- Cóż, chyba wszystko jasne. Ratuj nas od złego.- powiedział zwracając się do Filii, która zamrugała nerwowo i popatrzyła na niego jak na wariata.

- Ja?- zapytała z niedowierzaniem.

- Ty - powiedział Wielki Żmij ze stoickim spokojem.

- Ale to Xellos wie gdzie jest Klucz!- oburzyła się piorunując ojca Zehira swoim spojrzeniem. - Nie ja.

- Tak, ale przecież powiedziałaś, że podróżowałaś z nim - wtrącił ten sam staruszek, co na początku. Filia już po raz drugi tego dnia, miała ochotę go zabić…źle to wróżyło jej karierze politycznej.- W takim razie, powinnaś go przypilnować.- Dodał.

- Ja?- wypaliła. - Ale dlaczego ja? Ja powinnam pilnować Zehira a nie tego du…demona.

- Moim synem zajmą się medycy…- powiedział Wilki Żmij, który na wspomnienie Zehira nagle spochmurniał.

- No a może ktoś bardziej doświadczony?- zaproponowała bezradnie.

- Z tego, co wiemy, jesteś całkiem doświadczona w ratowaniu świata, młoda damo- rzuciła oschłym tonem staruszka. Filia z jakiegoś powodu odniosła wrażenie, że rada strasznie chce się jej stąd pozbyć…czyżby jednak obawiali się mezaliansu?

- No a starszyzna?- mruknęła, chociaż i tak już wiedziała, że jest na przegranej pozycji.- Co starszyzna ma zamiar zrobić?

- Jak to, co?- zdziwił się Wielki Żmij.- Modlić się i palić kadzidła!- Oświadczył. Filia odetchnęła i odrzuciła włosy na plecy. Wygląda na to, że będzie musiała się na jakiś czas pożegnać z wygodami Driael i pięknymi strojami narzeczonej księcia. To akurat jej nie przeszkadzało…no, ale zostawić Zehira i podróżować z tym pomiotem diabelskim?

- No a mogę przynajmniej zabrać ze sobą przyjaciół?- zapytała niepewnie. Starszyzna chwilę szeptała między sobą a potem zgodnie odparli, tak. I wtedy zza drzwi dobiegło ich wrzaskliwe, CO?!! Najprawdopodobniej należące do Liny. Filia uśmiechnęła się przepraszająco, lecz wtedy drzwi otworzyły się z hukiem i stanęła w nich ruda, wściekła wiedźma i jej świta.

- A co JA z tego będę miała?!- ryknęła rozjuszona. Filia zacisnęła ze złości pięści. Tego było za wiele, jeszcze jej fochów rozpieszczonej Inverse brakowało. Ruszyła w jej stronę i chwyciła ją za brzeg płaszcza.

- Życie w normalnym świecie…będziesz miała- syknęła i pchnęła ją w stronę wyjścia.

- Życiem w normalnym świcie się nie najem - obruszyła się wiedźma a Goury gorliwie pokiwał głową.

- Nie komplikujcie- powiedziała Filia półgębkiem wypychając całą czwórkę za drzwi. - I zbierajcie się do drogi.

Zbieraj się do drogi. Ile razy jeszcze usłyszy bądź wypowie to zdanie? Ile ścieżek jeszcze przedepcze? Ile dróg przebędzie? I pytanie, czy rzeczywiście powinna to robić, czy to konieczne? O ileż rozważniej by było zostać na miejscu. Bo nieważne, jaka jest droga, prosta czy kręta, długa czy krótka, zawsze gdzieś prowadzi, tylko pytanie czy poprowadzi tam gdzie chcemy. Droga to początek, czy ktoś tego chce czy nie, rozpoczyna coś zupełnie nowego, wiedzie nieświadomego wędrowca w zmiany. Już jakiś czas temu zauważyła, że gdy dążenie do zmiany rozpala ją, sam ten żar przyciąga demony, uśpione kompleksy czy zewnętrznych wrogów ducha - różnego rodzaju kłopoty. Tak, zmiany, chociaż z jakiegoś powodu jej serce ich pragnęło, nie były niczym dobrym. No, ale tym razem nie robiła tego ze swojej woli. Dlatego tym razem będzie się pilnowała. Weźmie Linę, Gourego, Zelgadisa i Amelię i…no właśnie. I Xellosa też weźmie. A Xellos to problemy w stanie czystym. On był jednym wielkim, chodzącym problemem, opanował tę sztukę do takiej perfekcji, że już teraz nie wiedziała czy mu wierzy czy nie, czy się cieszył, że wrócił, czy wcale, i jeszcze tysiące takich mylących przeciwieństw, będących przedstawieniem relacji jej i Xellosa.

Jedyne, co przekonywało Filię o słuszności jej decyzji to ingerencja Shinigami. Oczywiście, z początku myślała, że to Lina użyła jakiegoś szczwanego zaklęcia, ale wiedźma zarzekała się, że to bogini. A potem w jej pokoju pojawił się biały jak mleko nietoperz i oświadczył ludzkim głosem, że jak oni pomogą jej to ona pomoże im. Tak więc Filia miała do wyboru albo uwierzyć, że tym nietoperzem była bogini śmierci z równoległego świata, albo że Lina znalazła białego nietoperza, potem nauczyła go mówić i wpuściła do jej pokoju…a wszystko to zrobiła, bo tak strasznie zależało jej na życiu Xellosa. Rozważając te dwa przypadki, Filia wciąż bardziej wierzyła opcji pierwszej. Wizyta Shinigami była bardzo nieprawdopodobna, ale skoro już tu była, to oznaczało, że wciąż mają jakieś szanse na znalezienie Klucza Niebieskiego. Co więcej wieczór przed podjęciem decyzji, czy wyruszą na poszukiwanie czy też nie, stało się coś, co zupełnie zmieniło podejście Filii do sprawy. Wraz z Liną, Gourym, Zelgadisem i Amelią siedzieli tego dnia w starej bibliotece rozważając co powinni zrobić.

- Wyślę z wami kogoś, kto mnie zastąpi- powiedziała nagle Filia. Przyjaciele wlepili w nią zdziwione spojrzenia.

- Dlaczego?- zapytała zdumiona Lina, która zamarła z książką kucharską w rękach.

- Nie zostawię Zehira- wyjaśniła.- Jest naprawdę ciężko chory, z trudem rozpoznaje mnie i ojca. - Dodała ze smutkiem.

- A jeżeli zostaniesz, to na pewno coś to zmieni?- zapytał, Zelgadis unosząc z niedowierzaniem jedną brew.

- Nie, ale…- zawahała się.- Po prostu nie chcę go zostawiać samego.

- Zostając na Driael niewiele zdziałasz- zaczęła łagodnym głosem Amelia.- A może w trakcie szukania Klucza znajdziesz jakieś lekarstwo?

- Może- westchnęła Filia, ale nie wierzyła w to by jakiekolwiek lekarstwo mogło uratować Zehira. Ta świadomość ją przerażała bardziej niż nieodnalezienie Klucza.

- Mimo wszystko czuję, że powinnam być z nim. Wyruszyłaby z wami Aluka, to córka jednego ze starszyzny. Jest bardzo silna i zdolna, co wy na to? - zaproponowała, ale reszta nie przyjęła tej wiadomości dobrze.

- To już lepiej nikogo nam nie dawaj- fuknęła urażona Lina.

- Ktoś musi pilnować Xellosa- dparła Filia wzruszając ramionami.

- O! I to kolejny powód, dla, którego powinnaś iść z nami. Tylko ty potrafisz nad nim zapanować- odezwał się po raz pierwszy Goury. Filia westchnęła i pokręciła głową.

- Jestem ostatnią osobą, która potrafi go do czegoś zmusić.

- Ale kiedyś - przerwała jej Amelia.

- Kiedyś byliśmy połączeni, Carpere Tractum. Teraz Xellos nie ma na uwadze mojego życia, zrobi, co mu się będzie podobało- wyjaśniła.

- Tak, ale teraz Xellos ma na uwadze własne życie. To jest najlepszy hak, jaki może istnieć- zza regałów rozległ się głos Shinigami. - Ktoś poza wami tutaj jest?- Zapytała cicho. Przyjaciele rozejrzeli się, ale biblioteka była pusta, jak okiem sięgnąć.

- Nie. Możesz wyjść- powiedziała Lina i po chwili zza regałów wyłoniła się wspaniała postać bogini.

- Dlaczego się ukrywasz?- zapytał ją Zelgadis. Shinigami poprawiła kimono.

- Po pierwsze nie powinnam być w tym świecie, więc skoro jestem to nie mogę się pokazywać zbyt wielu ludziom, takie mamy zasady- oświadczyła ze stoickim spokojem.- No a po drugie nie mam zielonego pojęcia, na co stać Mastema. Nie wiem czy rozesłał szpiegów, czy wie, że tu jestem, czy nie. W każdym razie musimy być niezwykle ostrożni. Aniołowie zniszczenia to potężni wrogowie, nawet bez Filarów.- Wyjaśniła i ostrożnie przykucnęła przy, którejś z półek po czym wyciągnęła z niej starą, zniszczoną książeczkę.

- Tego szukaliście- powiedziała wręczając ją Linie do rąk.

- Skąd…- Zaczęła zaskoczona Amelia.

- Jestem bogiem, moim atrybutem jest omniscjencja- wyjaśniła z zadowoleniem.

- Co?- zapytała zaskoczona Filia.

- Omniscjencja to znaczy, że jest wszechwiedząca- wyjaśniła Lina otwierając książkę.

- Każdy bóg ma siedem atrybutów- mówiła kartkując tomik.- Immortalizm, czyli jest nieśmiertelny. Następnie omnipreznecja, wszechobecność. Potem omniscjencja i immanencja. Immanencja oznacza, że jest źródłem wszelkich rzeczy. Jest jeszcze świętość i transcendencja, która oznacza, że bóg wykracza poza istotę stworzenia i nie można go pojąć rozumem. A i omnipotencja, czyli wszechmoc.

- O, widzę, że od ostatniego razu trochę pogłębiłaś swoją wiedzę na nasz temat- zauważyła uradowana Shinigami.

- Hej, skoro jesteś wszechmocna, to ściągnij tu ten Klucz- powiedział Zelgadis przyglądając jej się z odpowiednią dawką nieufności. Bogini uśmiechnęła się przepraszająco.

- Przykro mi, ale ten świat nie należy do mnie. Wszystkich siedem atrybutów mamy tylko we własnych światach. W dodatku w waszym, wszechmoc, transcendencję i immanencję posiada Filar nie bóg. Szczęście w nieszczęściu, bo chociaż Mastem posiadł Klucz, nie może od razu stać się wszechmocny. Nie wie jak pochłonąć jego moc. - Wyjaśniła spoglądając na Linę, która wciąż przeglądała książkę.

- Strona 67- powiedziała. Czarownica podniosła na nią znudzony wzrok.

- Ale, po co, skoro już wiemy jak działa Filar?- Zapytała.

- Myślałam, że szukacie informacji o chorobie Zehira, i sposoby, żeby przekonać ją do podróży.- Powiedziała wskazując palcem na Filię.

- A no…rzeczywiście- mruknęła wiedźma.- Ale wiemy od czego Zehir jest chory. Zdążył już związać swoją moc z Kluczem a Klucz zniknął. To nie jest żadna tajemnica.

- Przeczytaj co się stanie jak na czas nie odzyskacie Klucza - poleciła Shinigami

- eeee…. - zaczęła Lina wodząc palcem po stronie. Nagle przerwała i podniosła wzrok na resztę.

- No mów ! - ponagliła ją Filia

- Nie wiem czy chcesz wiedzieć - jęknęła Lina z nieszczęśliwą miną.

- Chcę ! Mów !

- W tej książce jest napisane, że zerwanie więzi między kapłanem a Kluczem może doprowadzić do śmierci kapłana - powiedziała w końcu Lina. Wszystkie spojrzenia spoczęły na Filii, która zbladła jak ściana i po chwili wydukała

- J j j jak to ? -

- Klucz cierpi, bo jest z dala od osoby, którą sobie wybrał, chce wrócić i dalej żyć jego wolą. A Zehir umiera, ponieważ związał swoją duszę z tak silnym artefaktem. Gdy Klucz zniknął to tak jakby ktoś rozdarł go na pół.

- To jak przerwać to połączenie?- krzyknęła przerażona Filia.

- Nie da się - tym razem odezwała się Shinigami

- Opiekę nad Kluczem w bezpieczny sposób może przekazać tylko jeden kapłan, drugiemu. Wszystkie inne formy przejęcia Klucza kończą się tragedią - powiedziała ale gdy zauważyła, że Filia chyba zaraz się rozpłacze, dodała:

- Spokojnie, dopóki Klucz nie uznaje woli Mastema, nic mu się nie stanie. Ale nie mamy zbyt wiele czasu…

- Ile?- zapytała ostro Filia kompletnie tracąc nad sobą kontrolę. Wiadomość o tym, że jej drugi narzeczony może skończyć na drugim świecie tuż przed ich ślubem, podziała na nią piorunująco.

- Cóż - zamyśliła się Shinigami.- Postępujcie zgodnie ze swoim planem. Nazajutrz wyciągniesz Xellosa z lochów i w szóstkę pójdziecie szukać Klucza.

- Nie ma mowy!- zaprotestowała smoczyca.

- No przecież wam pomogę.

- Nie o to chodzi- wytłumaczyła Lina, masując sobie skronie.- Ona nie chce zostawić Zehira.

- No przecież zostając tu, nic nie pomożesz - zdumiała się Shinigami.

- Nie ważne - prychnęła Filia.- Chcę z nim być. Nie zostawię go chorego.

Shinigami chwilę milczała nad czymś głęboko myśląc, aż w końcu powiedziała

- Dobra i tak musimy kupić Zehirowi więcej czasu…wiem, że jestem bogiem śmierci, ale to wiąże się z pewnymi przywilejami. Jestem w stanie oddalić od kogoś godzinę jego śmierci lub ją zatrzymać. To uratuje delikwenta…no, chyba, że zgłosi się po niego sama Szefowa, wtedy nie mam nic do gadania. Zatrzymam godzinę śmierci Zehira i my w tym czasie uratujemy świat.

- No i co ty na to?- zapytała Amelia zwracając się do Filii, lecz ta wciąż wyglądała na niezbyt przekonaną.

- Wiesz Filia - westchnął Goury.- Bardziej niż ty, przyda mu się w tej chwili Klucz, więc może rzeczywiście…

- No dobra!- skapitulowała smoczyca.

- Dobra pójdę!

Zgodziła się tylko dlatego, że Shinigami mogła pomóc Zehirowi. Przynajmniej na jakiś czas, ale i to się liczyło. Jeszcze tego samego dnia po ich rozmowie oświadczyła radzie, że jutro wraz z przyjaciółmi wyruszy na poszukiwanie Klucza. Odmówiła też przydzielania jej jakiejkolwiek straży przybocznej, twierdząc, że to tylko utrudni im zadanie. Wieczorem poprosiła służbę o przygotowanie jej małej torby podróżnej i przyniesienie jakiejś prostej, wygodnej sukni. Kiedy przeglądała swoje rzeczy w poszukiwaniu czegoś przydatnego, jej ręka natrafiła na księgę, którą ktoś podrzucił pod progiem jej domu jakiś czas temu. Powiodła palcem po zamku i uśmiechnęła się do siebie. Teraz Xellos był na miejscu, mogli ją otworzyć. Pokiwała z zadowoleniem głową i wpakowała księgę do torby.

- No to wszystko - powiedziała do siebie i wtedy jej wzrok padł na małego wróbelka, który właśnie się obudził i zeskoczył z poduszki, na której leżało jajo Vaala(bo właśnie tam zazwyczaj sypiał).

- Co maluszku?- Zapytała gładząc ptaka palcem po głowie. Zwierzątko przekręciło zabawnie główkę i dziobnęło ją w palec. Zaśmiała się i nasypała ziarenek.

- Ciekawe gdzie ona jest?- zapytała samą siebie podchodząc do okna. Umówiła się z Shinigami, że dziś w nocy przyjdzie do Zehira, lecz wciąż jeszcze jej nie było.

- Mam nadzieję, że mówiła prawdę - westchnęła.

- Bogowie nie kłamią- zwróciła się do niej Shinigami, która jak gdyby nigdy nic siedziała sobie na parapecie jej okna i przyglądała się Filii swoimi ciemnymi oczami.

- Mogą ci przedstawić coś z innego punktu widzenia, ale cię nie okłamią - dodała widząc zaskoczone spojrzenie dziewczyny.- No wiesz, wyrocznia ci mówi, że umrzesz w Agesi wiec całe życie nie zbliżasz się do tego miasta a potem nieopatrznie wchodzisz do karczmy o nazwie Agesi i klapa! Dostajesz butelką w głowę i po tobie.

- Tak, już zdążyłam zauważyć, że jesteście mistrzami w grze pt. „Ironia losu”- mruknęła Filia. Shinigami zaśmiała się i zeskoczyła z parapetu.

- To, co? Idziemy?- Zapytała i zmieniła się w ćmę, która przycupnęła na ramieniu

smoczycy. Kiedy weszły do pokoju, w którym leżał Zehir, Filia rozkazała wszystkim opuścić pomieszczenie i ostrożnie położyła owada na podłodze. Młody książę leżał na wielkim łożu, pogrążony w malignie, przypominający bardziej upiora niż pięknego mężczyznę, którym do niedawna był. Czaszka przeświecała, przez pergaminową skórę a czarne włosy rozsypywały się na poduszce, niczym suchy snop cierniowy. Wyglądał jak nieboszczyk i tylko blade usta, poruszające się niewyraźnie i dłonie nerwowo zaciskające się na pościeli świadczyły o tym, że żyje. Ledwo dawało się słyszeć, krótki, urywany świszczący oddech.

- No, no… już się do ciebie zabierają biedaku - powiedziała Shinigami ręką rozganiając powietrze nad Zehirem, tak jakby były tam jakieś istoty, które trzeba odpędzić. I nagle, ku zdziwieniu Filii, Zehir zaczął głębiej, spokojniej oddychać.

- No dalej- dodała bogini i pochyliwszy się nad Zehirem, chwyciła go za ramiona i z niebywałą łatwością, jak na tak drobną kobietę, oparła go na poduszkach. - Nie śpiesz się tak…Szefowa i tak ma za dużo roboty. -Powiedziała i położyła mu rękę na czole. To wyglądało jak oglądanie filmu wstecz, Zehir na oczach ożywał i po chwili zaczął się budzić. Shinigami zakasała rękawy kimona i podszedłszy do okna wyskoczyła przez nie, pozostawiając Filię i Zehira samych ze sobą. Mężczyzna zmarszczył brwi i po chwili otworzył oczy. Wyglądał na zdubionego. Spojrzał na Filię przytomnym wzrokiem i rozpromienił się na jej widok.

- Miałem dziwne sny- powiedział spokojnie.- O podziemnej krainie, do której sięgają tylko korzenie drzewa świata.

- Byłeś chory. To normalne, że chorego męczą nieprawdopodobne koszmary, ale to tylko wymysły głowy - powiedziała szybko Filia przyklękając przy jego łóżku. Bardzo chciała żeby to, co mówiła było prawdą, ale niestety ona już raz widziała tą krainę…i co gorsza wcale nie w snach. Przycisnęła dłoń Zehira do policzka.

- Jesteś smutna, coś się stało?- zapytał kładąc rękę na jej głowie. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się smutno.

- Ukradziono Klucz, to dlatego jesteś chory- powiedziała. - Wyruszam go szukać.

- Ale już czuję się dobrze, pójdę z tobą- przerwał jej Zehir, któremu rozstanie z Filią także nie szczególnie leżało. Dziewczyna pokręciła tylko głową.

- Nie wiem jak długo to, to lekarstwo będzie działało. Zostań, zajmij się Sinitar, ojcem i uspokój radę. Ja odzyskam Klucz, wrócę i wtedy dokończymy, to co nam przerwano - powiedziała uśmiechając się na przekór sobie. Zehir odwzajemnił uśmiech, ale widać było, że naprawdę oddałby wszystko by iść z nimi. Mimo to skinął głową.

- Kiedy chcesz wyruszać? - zapytał powoli.

- Jutro - powiedziała cicho. I szybko dodała: - Wrócę jak najszybciej. Nie wiem czy mi się uda, ale zrobię wszystko…

- Jest w tobie dużo siły, o której nawet sama nie wiesz- przerwał jej Zehir.- Nie wierzę, że ten mrok wygra. - Powiedział i uśmiechnął się delikatnie.

- To właśnie ten mrok mnie martwi - mruknęła spuszczając wzrok.- Xellos będzie nas prowadził, twierdzi, że wie gdzie jest Klucz. Wiem, że w jego słowach nie ma kłamstwa, ale czuję, czuję, że on coś…zmieni.- Powiedziała słowo zmieni, jakby to była najgorsza zbrodnia na świecie.

- Zmiany są nieuniknione, ale wierzę, że podejmiesz takie decyzje, które sprawią, że będą dobre.-

- Ale…- Zaczęła, ale nie dokończyła, bo Zehir zamknął jej usta pocałunkiem.


Xellosa obudził zgrzyt drzwi i hałas, którego sprawcą był twardy bochenek chleba toczący się po celi jak kamień. I znowu trzask. Uchylił leniwie oczy i spojrzał z pogardą na sześć bochenków, które leżały u jego stóp. Sześć bochenków- sześć dni. Sześć dni o chlebie i wodzie, których i tak nie tknął, bo nikt nie raczył go rozkuć. Tak więc sześć dni bycia przykutym do ściany. Już dawno zapomniał o tym, że wykręcone ręce i barki go bolały, zapomniał o bólu. Teraz sam nim był. Znowu przymknął oczy, ale nawet sen już nie przynosił ukojenia, stracił poczucie czasu w tych ciemnościach i jego upływ odmierzał…no właśnie bochenkami chleba. Jakie to żałosne. Kiedy była jeszcze Shinigami, to przynajmniej miał jakąś rozrywkę a teraz? Cóż, pewnie i tak niedługo go stracą, bo Filia nie pojawiła się od pięciu dni a to oznaczało, że nic nie wskórała. A niech go zabijają, to lepsze niż gnicie w tej celi i obserwowanie jak karaluchy starają się wejść ci pod spodnie. Tylko, że taka śmierć była żałosna. Wszystko było żałosne. Zaśmiał się gorzko.

- Nie pytaj próżno, bo nikt się nie dowie. Jaki nam koniec gotują bogowie…- zanucił pod nosem i nagle ponownie rozległ się szczęk zamka. A więc przyszli po niego. Słodko.

- I alwaryjskich nie pytaj wróżbiarzy. Lepiej tak przyjąć wszystko, jak się zdarzy- zaśpiewał głos Filii a po chwili pojawiła się też jego właścicielka.

- Moje ostatnie życzenie to usłyszeć zakończenie Pieśni Wilków- wypalił na jej widok. Nie wiedział, dlaczego akurat teraz do głowy przyszedł mu tak durny tekst, ale w tej chwili czuł, że właśnie to najbardziej go zastanawiało. Ku jego zdumieniu dziewczyna zaśmiała się.

- Możesz marzyć Xellosie. Zbieraj się, idziemy- zarządziła.

- Niby jak, mam wyrwać łańcuchy razem ze ścianą?- prychnął mierząc ją nieprzychylnym spojrzeniem.

- Mógłbyś - powiedziała podchodząc do niego i maleńkim kluczykiem rozpinając kajdany. Ręce Xellosa opadły bezwładnie, jakby zupełnie do niego nie należały.- Ale twoja moc chyba rzeczywiście się ulotniła.- Powiedziała przyglądając się jak demon z trudem próbuje rozmasować nadgarstki.

- No, co ty?- syknął rozwścieczony. - Sześć dni byłem przypięty do ściany durna babo! Nie robię tego dla przyjemności! Kiedyś bym je wyrwał i zrównał to piekielne miejsce z ziemią.- Dodał obiecując sobie, że zrobi to jak tylko odzyska moc. Filia nie szczególnie przejęła się jego niedolą.

- Cóż, wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Ty skończyłeś się jakieś 500 lat temu - rzuciła i ku ogromnemu zdumieniu Xellosa przyklękła przy nim i omiotła wzrokiem.

- Chyba jednak trochę przegięli z tymi zaklęciami - powiedziała bardziej do siebie, niż do niego.- Arsel, Arsog przynieście trochę wody pino!- Krzyknęła w stronę wyjścia i po chwili usłyszeli jak ktoś biegnie w stronę schodów.

- Woda pino?- powtórzył Xellos.

- Całkiem skuteczny lek- wyjaśniła mu Filia.- Pomoże ci stanąć na nogi.

- Skąd wiesz, że nie mogę stanąć na nogi?- syknął mrużąc ze złości oczy. Smoczyca wzruszyła ramionami.

- Bo byś już stał i szukał tej swojej piekielnej laski - odpowiedziała. W tej chwili Xellos zupełnie zapomniał o swojej złości.

- Macie ją?- zapytał rozglądając się po celi.

- No jasne. Oddamy ci, jak wyjdziemy z Sinitar - powiedziała i powiodła wzrokiem po ścianie, do której był przypięty.

- Wykręcili ci ręce…- oświadczyła zaskoczona.

- Dopiero teraz zauważyłaś?- zapytał Xellos nie mogąc uwierzyć, że Filia jest aż tak głupia. Chyba przez tych dziewięć lat zapomniał o tym, że to blondynka.

- No nie przyglądałam się. Nikt normalny nie wytrzyma sześciu dni z wykręconymi rękami - wyjaśniła rozkładając bezradnie.

- Przyjmij moje najszczersze przeprosiny, Wasza Wysokość, za to, że twoi ludzie przypięli mnie do skały na sześć dni, naprawdę nie chciałem - rzucił z przekąsem. Filia już miała coś odpowiedzieć, ale wtedy w sali pojawili się dwaj strażnicy z dzbankiem i czarką, postawili je na podłodze i wyszli kłaniając się Filii. Dziewczyna nalała odrobinę błyszczącej cieczy i podsunęła Xellosowi pod nos.

- Sam też się umiem napić - powiedział urażony, ale Filia podniosła do góry jedną brew i odparła:

- Jak rozlejesz, więcej nie będzie.

- Nieważne - fuknął i napił się odrobinę tej całej wody pino. Była dobra, smakowała jak połączenie soku z ananasa i bardzo silnego alkoholu…i tak jak alkohol rozgrzewała a dodatkowo rozjaśniała myśli i dodawała sił.

- Niezłe, z czego to?- zapytał, ale Filia wzruszyła ramionami.

- Nie mam pojęcia. Ale zapakowali na trochę na drogę. No a teraz się zbieraj, wszyscy czekają - oświadczyła i podniosła się z podłogi, ale Xellos dalej siedział.

- A zapytałaś mnie może o zdanie?- mruknął i zajrzał do dzbanuszka, lecz nic tam nie było.

- Co? Chcesz tu zostać?- wypaliła z niedowierzaniem Filia.

- A co, mam pomagać tobie i twoim gadzinom za darmo?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Dziewczyna wzięła parę głębokich oddechów i spokojnie zwróciła się do Xellosa.

- Słuchaj, naprawdę mi przykro, że tak cię potraktowali. Ale nie utrudniaj mi życia i chodź już- poprosiła, lecz on wciąż siedział niewzruszony.

- Dobra, co chcesz w zamian?- zapytała kapitulując. Xellos zamyślił się na chwilę po czym powiedział coś, czego Filia się nie mogła spodziewać.

- Dlaczego wychodzisz za Zehira?- zapytał z rozbrajającym uśmiechem.

- Co?- wypaliła nie wierząc w to, co słyszy.

- W zamian chcę odpowiedź dlaczego za niego wychodzisz?- zapytał.

- To chyba oczywiste, kocham go - odpowiedziała oburzona tym osobistym pytaniem. Xellos uśmiechnął się jeszcze bardziej, słysząc odpowiedź.

- No a tak naprawdę?- powiedział.- Jesteśmy starymi znajomymi, mi możesz powiedzieć.

- Powiedziałam…ponieważ go kocham.

- Zmyślasz- mruknął i ostrożnie stanął na nogi. Trochę go jeszcze bolało, ale to było nic w porównaniu z ostatnimi dniami.- To, co, powiesz mi, dlaczego za niego wychodzisz? - Ponowił pytanie.

- Patrz mi na usta…

- No patrzę.

- Ponieważ go K O C H A M. Dociera?- wypaliła Filia, która z gniewu aż się zaczerwieniła. Xellos zachichotał.

- Nieprawda. Nie kochasz go- powiedział podchodząc do rozgniewanej smoczycy.

- A co ty, na bogów, wiesz o miłości?

Nachylił się do przodu. Jego oczy były dziwnie piękne, ciemne jak woda pod bezksiężycowym niebem.

- A co ty wiesz o mnie?- zapytał.

Stali chwilę w milczeniu i siłowali się na spojrzenia. Filia była wyraźnie wściekła i gdyby mogła pewnie uderzyłaby Xellosa, który natomiast wydawał się być bardziej rozbawiony, aniżeli zezłoszczony zaistniałą sytuacją. Pochylał się coraz bardziej nad dziewczyną czekając aż puszczą jej nerwy i zareaguje w jakiś ciekawy sposób.

- Ale nastrój…- z podłogi dobiegł ich piskliwy głosik. Nie musieli spoglądać w dół by odgadnąć, do kogo należał. Przerywanie nerwowych konwersacji pod postacią zwierzęcia było specjalnością Shinigami.

- Czy mi się zdaje, czy kiedy widzieliście się po raz ostatni nie chcieliście się rozstawać? - zapytał ich bialutki karaluch, który kręcił kółeczka po zakurzonej podłodze.

- Zdaje ci się- prychnęła Filia odwracając głowę w drugą stronę.

- Wręcz przeciwnie- zaprotestował Xellos i ukucnął na podłodze, pozwalając karaluchowi wejść na palec. - Masz doskonałą pamięć Shinigami.

- Nieprawda - upierała się Filia.- On należy do gatunku mężczyzn, z którym łatwo mi się rozstawać, i którego nigdy cenić nie będę. - Oświadczyła i ruszyła dumnym krokiem w stronę drzwi.

- A co to za gatunek?- zapytał, Xellos idąc za nią.

- Płazy.


Tym razem nie było wielkiej narady, krzepiącej serca przemowy i dumnego wymarszu z miasta. I co z tego, że równo połowa członków grupy miała w chwili obecnej status rządzących, lub prawie rządzących krajem? Wymykali się jak złodzieje, po zmroku(który nota bene panował już przynajmniej o tydzień za długo) bez pożegnania, bez niczyjego błogosławieństwa. Po części, a nawet przede wszystkim była to wina Xellosa, który z jakiegoś powodu wciąż figurował na liście osób, których trzeba będzie się pozbyć, kiedy to tylko możliwe. Kolejnym powodem byli Amelia i Zelgadis, którzy jako władcy nie powinni opuszczać swojego kraju na tak długo a mimo wszystko to robili. Usprawiedliwiali się, że u nich i tak wszystkim zajmują się biurokraci a oni pełnią tylko funkcję reprezentacyjną, ale gołym okiem widać było, że muszą odetchnąć. Inaczej było z Filią. Ona pomimo tego, że kochała takie przygody, wolała zostać z Zehirem jednak z racji zaistniałych okoliczności, musiała wymknąć się z Sinitar. Tak, dokładnie, wymknąć. Opuszczenie stolicy przez narzeczoną księcia nie było mile widziane nawet, jeżeli nakłaniała ją do tego rada, więc Aluka dziewczyna, która miała towarzyszyć na początku Linie i reszcie, miała teraz ją udawać. Nie było z tym większego problemu, bo większość mieszkańców Sinitar kojarzyło Filię tylko po jej długich, złotych włosach, więc wystarczyło odbarwić czerwone włosy Aluki i problem sam się rozwiązał. Mimo wszystko, opuszczając Sinitar wszyscy czuli się jak uchodźcy. No prawie wszyscy, Xellos otrzymał swój piekielny kostur przypominający, pysk atakującej żmii i teraz był w wyśmienitym humorze. Szedł z tyłu grupy i chwilowo milczał, twierdząc, że musi sobie wszystko poprzypominać i potrzebuje chwili spokoju. Prawda była taka, że w duchu gratulował sobie genialnego planu przelania mocy w kostur. Może nie było to dużo… ale wystarczyłoby na zrównanie z ziemią paru miast, więc tak. Był zadowolony. Lina, Goury i Shinigami też nie byli w najgorszych humorach, pierwsza dwójka po prostu była beztroska i to wszystko wyjaśniało a bogini wreszcie mogła podróżować pod swoją ulubioną postacią człowieka bez ciągłego zmieniania się w zwierzęta. W ten sposób, w mieszanych nastrojach za to w prawie tradycyjnym składzie, doszli do lasu, którym zeszli do Wąwozu Garoty, który wciąż pamiętał czasy Kuli Smoka, Liny1 - przypis. Dalej wypełniała go woda, ponieważ jakaś rzeczka znalazła w nim ujście(w ten sposób uzupełniając braki wody) i teraz nosił dumną nazwę Smoczego jeziora. Trzeba było przyznać, że jak na sztuczny twór było wyjątkowo ładne, z dwóch stron otoczone strzelistymi górami, z granatowym niebem płynnie nad nim rozciągniętym i z nielicznymi gwiazdami, które zawały się chować na samym dnie zbiornika. Przysiedli na jego brzegu, ponieważ podróżowali już od parunastu godzin i wszyscy byli trochę zmęczeni. Lina rozpaliła niewielkie ognisko a Goury ruszył nad jezioro złowić jakieś ryby.

- Rozmawiałam z Xellosem - powiedziała Shinigami zbliżając się do przyjaciół.

- Współczuję - wtrąciła Filia, ale umilkła widząc spojrzenia reszty.

- Twierdzi, że Mastem mówił coś o miejscu za horyzontem. Wiecie coś o tym?- Zapytała kucając przy ognisku. Wszyscy zamilkli próbując sobie coś przypomnieć, lecz żadne z nich nigdy nie słyszało o czymś takim.

- Moglibyśmy wrócić do Sailune i zapytać mędrców - zaproponowała Amelia opierając głowę na kolanach. - Ale to jakiś miesiąc marszu stąd…Filią trzy dni.- Zaczęła wyliczać na palcach.

- Nie sądzę by coś takiego tam było, na pewno bym na to trafił - przerwał jej Zelgadis.

- Na pewno nie jest to w Nowym Świecie - oświadczyła Lina skrobiąc patyczkiem po Ziemi.- Przeszliśmy go wzdłuż i wrzesz podczas całej tej historii z ratowaniem naszego świata. Dolina Kurhanów, Shadowspire, Bukowina, Ocean Drani, Jama Baltazara, Splądrowane Pustkowia, Uroczyska, Almare, Ravenshore, Murmurwoods, Ironsand, Akkara, Pojezierza, Góry Słone, szliśmy aż do Oceanu i na pewno nie ma tam nic co wyglądałoby jak kończący się horyznot… lub coś co można nazwać taką metaforą. W ogóle jak to może wyglądać?- zapytała odnosząc wzrok na przyjaciół.

- I dlaczego on tam tak sterczy?- Dodała wskazując patykiem na Xellosa, który stał na jakimś kamieniu i gapił się w niebo jak sroka w gnat.

- Próbuje sobie przypomnieć, wiecie, odświeżyć pamięć - wyjaśniła Shinigami.- Ja też staram się coś zrobić, ale myślę, że będę musiała znaleźć coś co pomoże mi skontaktować się z górą.

- Na przykład, co?- momentalnie podchwyciła Lina.

- Nie czas i miejsce by teraz o tym dyskutować- ucięła bogini.- Mówicie, że przemierzyliście cały Nowy Świat, czyli mówiąc poprawnie Gondwane…

- I Pannocję…mówiąc poprawnie - wtrąciła Filia wskazując palcem mapkę wyrysowaną na piachu.- To część wschodnia i zaczyna się tuż za tymi górami, ale znacznie łatwiej tam dojść poprzez Dolinę Kurhanów. Dalej rozciąga się Kal- Amon, czyli Pusta Ziemia, setki kilometrów płaskiej, jałowej równiny - wyjaśniła.

- A co dalej?- Zapytała, Shinigami podążając wzrokiem za palcem dziewczyny. Smoczyca wzruszyła ramionami.

- Podobno Voria.

- Voria?- powtórzyła reszta.

- Voria to mityczna kraina smoków, którą zamieszkują boscy pomocnicy. Tylko wybrańcy mogą tam odejść - wyjaśnił Xellos, który stał za ich plecami niezauważony.- Nie masz pewności Filia, czy ona w ogóle istnieje.

- Przecież powiedziałam „podobno”- syknęła urażona smoczyca. Xellos wzruszył ramionami i usiadł obok niej.

- Musiałem się upewnić czy wyobraźnia zbytnio cię nie ponosi - odpowiedział z dziecięcą szczerością. Usta Filii zamieniły się w cienką kreskę.

- Musisz to robić? Musisz od nowa wszystko zaczynać i znowu mi dokuczać?- ofuknęła go, ale kapłan zgodnie ze swoim zwyczajem odpowiedział jej uśmiechem.

- Taki już jestem - odparł.- Przez wieki mój gatunek, niszczył wszystko, co wy zbudowaliście dla czystej radości obserwowania waszego bezradnego gniewu.- Wyjaśnił rozkładając bezradnie ręce. Tak jakby nic nie mógł poradzić na swój charakter.

- Dobra, ale co to ma wspólnego z miejscem pobytu Mastema?- przerwała mu Lina.

- Nie wiem. Ale to tłumaczy, dlaczego robię potrzebne rzeczy w niepotrzebnie irytujący sposób.

- Koniec tego!- przerwał im podniesiony głos Shinigami. - Co na zachód?

- Na zachód? Walbara, całe wybrzeże, Archipelag wysp Krwawego Sztyletu, aż hen daleko do Zachodnich Rubieży. Zachodnie Rubieże to przynajmniej setka, większych i mniejszych tropikalnych wysepek- wytłumaczył Xellos uprzedzając kolejne pytania Shinigami.- No i gór tam na pewno nie ma. Tylko ciepły turkusowy ocean i Pacanowo.- Dodał i uśmiechnął się nieprzytomnie.

- Została północ. Ktoś wie, co jest na północy?- Zapytała Shinigami, ale markotne miny przyjaciół mówiły, że raczej nie grzeszą potrzebną im wiedzą.

- Biegun północny?- zaproponowała niepewnie Amelia.

- Biegun północny…liczyłam na bardziej konkretną odpowiedź - mruknęła bogini.

- Szczerze mówiąc, przed biegunem rozciąga się cała, Laurasia, którą wyznacza się na wysokości pasma gór Kataarat - powiedziała Filia z trudem. Dosłownie jakby wygrzebywała strzępy informacji z pamięci.

- Czyli jednak coś wiemy!- Uradowała się Shinigami.

- No nie bardzo- westchnął Xellos, kręcąc głową.- Nie bez powodu to pasmo górskie wyznaczało granicę naszej części świata. Dalej rozciągały się włości Dynasta a on nie lubił, gdy ktoś zakłócał jego spokój i w ten sposób skutecznie uniemożliwił zbadanie dalszych krajów. O północy mamy najmniejszą wiedzę…przynajmniej tak było jeszcze w ostatniej dekadzie. - Wyjaśnił i posłał pytające spojrzenie reszcie.

- Nie wiele się zmieniło - mruknęła Filia wbijając wzrok w ognisko.- Ale…

- No, co ale?- zapytała Lina.

- Zehir wspominał coś o plemieniu kartografów, żyjących w jakimś wulkanie na samej granicy, czy coś…sama nie wiem. W każdym razie nazwał ich Deformantami, czy jakoś tak- powiedziała starając się sobie przypomnieć więcej szczegółów.

- Deformanci, a czy nie żyją oni w wulkanie o nazwie Abapa-Abero?- zapytała Shinigami wcale nie zauważając na to, że wszyscy wytrzeszczyli oczy słysząc jej słowa.

- Możliwe, ale skąd ty to wiesz?!- wypalił zaskoczony Xellos. Bogini uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. - Chociaż Mastem bardzo skutecznie odgradza mnie od tego świata, wygląda na to, że robi to nieświadomie. Nawet nie wie, że tu jestem, ale jego obawa przed pojawieniem się jakiegoś boga praktycznie zablokowała wszystkie moje umiejętności. Na całe szczęście nie robi tego konsekwentnie…jestem w stanie odczytywać niektóre informacje z pamięci ziemi, ludzi…zwierząt.

- Super - Przerwała jej Lina.- Super, że już wiemy jak działa twój mózg, moc czy jak tam zwać to, to twoje boskie coś. Abapa-Abero…wiesz jak tam dojść?- Zapytała, ale Shinigami tylko wzruszyła ramionami.

- Cóż - westchną Zelgadis.- Ale wiemy, że to na północ i wiemy jak się nazywa. Możemy pytać o drogę.

- A nie łatwiej wybrać się do Tutomnerti?- zapytał Xellos zaglądając do garnka, w którym wciąż bulgotała kasza czekająca na jakąś rybę. - Nawet wy wiecie gdzie to jest. Tam na pewno znajdziemy jakieś wskazówki.

- Tutomnerti, stolica Laurasi - powtórzyła Lina z uznaniem kiwając głową.- Nie jesteś taki głupi Xellos, jak się wydajesz. - Zaśmiała się, klepiąc demona po plecach.

- Zdziwiłabyś się…- mruknęła Filia. Xellos już chciał się odgryźć, lecz wtedy od strony jeziora nadbiegł zdyszany Goury.

- Nie uwierzycie, co znalazłem!- wypalił zginając się w pół i łapiąc oddech.

- Sprawdź nas- rzuciła Amelia.

- Ale najpierw daj rybę - rozkazała Lina chciwie wyciągając ręce.

- Nie mam.

- Jak to nie masz!?

- No nie mam! W tym jeziorze nie ma ryb, tylko…

- Tylko, co?- zapytał, Xellos podnosząc się z ziemi.

- Chodźcie zobaczyć - rzucił Goury i poprowadził ich na brzeg jeziora. Ustawili się na

jakiejś skale i wpatrzyli się w ciemną wodę, lecz nic tam nie było. Lina przykucnęła i włożyła palec do wody i wtedy błysnęło księżycowe światło. Odruchowo cofnęła dłoń.

- Spróbuj jeszcze raz - powiedział szermierz i też włożył dłoń do wody. Znowu błysnął perłowy brzask. Jeden raz, drugi, potem trzeci piąty i nagle okazało się, że nie mogą ich zliczyć a w kierunku tafli wody zbliżały się jakieś dziwne stworzenia.

- Co to?!- wykrzyknęła przerażona Amelia na widok stworzonek, które zaczęły krążyć w pobliżu ich rąk.

- Nie wiem. Ale są łagodne - powiedział Goury pochylając się nad taflą wody, pod, którą błyskały perłowe ciałka czegoś, co przypominało metrowe aksolotle, świecące mdłym blaskiem księżyca.

- Obrzydliwe!- mruknęła z odrazą Filia.

- Przepiękne - zachwycił się Xellos i także włożył rękę do wody. Wśród ławicy żyjątek zapanował niepokój, ale zaraz się uspokoiły. - Co to może być?

- Pćmy!- powiedziała uradowana Shinigami.

- Co?

- Duszki - wyjaśniła bogini.- Sporo ich w niebiańskich lasach, towarzyszą nagłej śmierci lub silnym uszkodzeniom, w tym wypadku przeryciem zaklęciem całego kanionu. - Wytłumaczyła. Lina uśmiechnęła się głupio i chwyciła za tył głowy.

- No cóż…mam nadzieję, że nie żywią urazy- zaśmiała się.

- One raczej nie myślą, to ciekawskie zbitki energii. Żywica ziemi - odpowiedziała

Shinigami i zakasawszy rękawy włożyła obie ręce do wody. Ku zaskoczeniu zebranych stadko Pćem zaczęło krążyć wokół jej dłoni i nagle ustawiło się w czymś na rodzaj wirującej kolejki. Cicho brzęcząc wpływały na ręce Shinigami i znikały w nich, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Cała ta ceremonia wyglądała bardzo ładnie, lecz trochę dramatycznie, ponieważ urocze stworzonka bez chwili zastanowienia ginęły, zatapiając się w ciele bogini. Mimo wszystko nie ubywało chętnych a mała ławica zainteresowała się dłonią Xellosa, do której także ustawiła się kolejka.

- To jak ładowanie baterii!- zaśmiała się bogini widząc zdumione twarzy przyjaciół.

- Czym jest bateria?- zapytała ją Amelia.

- Nie zrozumielibyście- mruknęła Shinigami i zwróciła uwagę na Pćmy krążące wokół Xellosa.

- Ciekawe…- Mruknęła do siebie.

- Co jest ciekawe?- Padło pytanie Filii.

- Ciekawe…Xellos czujesz coś?- zwróciła się bogini do demona, który w tej chwili był zupełnie skupiony, na Pćmach.

- Czuję coś dziwnego. Jakby oblazło mnie stado mrówek - odpowiedział. - W ogóle, czuję się dziwnie. Co się dzieje?- Dodał po chwili.

- Chyba próbują cię zasymilować z twoim starym światem- spróbowała zgadnąć Shinigami, ale nie wyglądała na zbyt pewną tego, co mówiła.

- Uda im się?- zapytał Zelgadis, ale bogini wzruszyła tylko ramionami.

- Na pewno przywrócą mu jakąś część mocy…a skoro o tym mowa. Xellos wyjmij łapy z wody, bo będą właziły bez końca aż w końcu cię zabiją - powiedziała tonem jakby informowała go o czymś wyjątkowo oczywistym. Demon posłała jej zaskoczone spojrzenie.

- Ale…ale…ja ledwo coś zacząłem czuć - zaprotestował niczym mały chłopiec, któremu mama nie pozwala zjeść ciastka przed obiadem.

- Wyjmuj w tej chwili. Słyszałeś, co powiedziała!- syknęła na niego Filia i pociągnęła go za pelerynę w swoją stronę. Kapłan posłusznie wyjął ręce, ale po chwili namysłu zanurzył w wodzie swój kostur. Pćmy, zaatakowały kawałek drewna jak szalone.

- Co ty robisz? - zapytała zaskoczona Lina, ale Xellos nie odpowiedział tylko dalej trzymał kij zanurzony w wodzie.

- No nie widzisz? Wykupuje ubezpieczenie na przyszłość- burknął Zelgadis, który widocznie był trochę obrażony, że wokół jego ręki nie kręciła się żadna chętna Pćma.

- A właśnie, gdzie twoja stara laga?- zapytała Lina mierząc go uważnym spojrzeniem. Demon wzruszył ramionami.

- Jak wróciłem to jej nie było…więc stworzyłem nową - wyjaśnił i na tym skończyła

się rozmowa. Filia dopiero w tym momencie zdała sobie sprawę, że jeżeli Xellos był w stanie stworzyć sobie coś tak potężnego jak ten kostur, to rzeczywiście mógł on mieć układy z jakimś bogiem, czy aniołem. Ale już za późno było na takie rozmyślania. Jeżeli istniał jakiś układ, to teraz był przeterminowany. Nie obchodziło ją to, podobnie jak nie obchodziło ją, co robił i gdzie był Xellos przez tych ostatnich dziesięć lat. Nie oznaczało to, że nie była ciekawa. Była, a i owszem. Ale starszyzna zawsze mawiała, że ciekawość to pierwszy stopień do piekieł, a jej własne doświadczenie rozwinęło trochę to przysłowie do odpowiedniejszej postaci, czyli ciekawość i wtykanie nosa w sprawy demonów to gwarantowany skok na główkę do piekieł. Tak więc Filia postanowiła trzymać się luksusowej niewiedzy, co przy jej ciekawskiej naturze było trudne, żeby nie powiedzieć, niewykonalne. Z zamyślenia wyrwał ją głos Shinigami.

- Lina, Xellos chodźcie pomożecie mi - poprosiła i wskazała na maleńki pagórek odcinający się czernią na tle szaro, granatowego nieba.

- A w czym?- zapytała szybko czarownica.

- Mam nadzieję, że energia Pćem pomoże mi skontaktować się z górą. Jeżeli połączę się z biurem Szefowej to przyślą nam jakąś pomoc- wyjaśniła bogini i skinęła na wiedźmę i demona. Posłusznie ruszyli za nią i po chwili zginęli w mroku pozostawiając Filię, Gourego, Amelię i Zelgadisa samych sobie.

- No to, co robimy?- zapytała smoczyca szukając jakiegoś zejścia ze skałki, na którą się wdrapali.

- Wracamy?- zaproponował Zelgadis.- Położymy się spać, nie wiemy ile im to zajmie.

- Spać?- zapytał wielce niepocieszony Goury.- Tak o głodzie i chłodzie?

- Oj nie narzekaj. Mamy ognisko a w garnku jest sporo kaszy. No chodźcie!- zachęciła

ich Amelia i zwinnie zeskoczywszy na ziemię pognała w stronę obozowiska. Filia ze zdumieniem stwierdziła, że dziewczyna nie zaliczyła przysłowiowej gleby.

W tym samym czasie, Xellos i Lina prowadzeni przez Shinigami, wspinali się na mały

pagórek. Po jakimś czasie zatrzymali się na jego szczycie, który był zupełnie płaski, jakby ktoś go odkroił.

- No idealnie- ucieszyła się bogini zacierając ręce. - Nakreślcie krąg.- Poleciła wskazując im gestem miejsce gdzie miał być rysunek.

- Krąg?- powtórzył z niedowierzaniem Xellos. - To ty potrzebujesz jakiejś magii ceremonialnej? - Zapytał i powoli zaczął wątpić czy w ogóle ma do czynienia z bogiem. Bóg, który używa zaklęć i nie ma wszechwiedzy i wszechmocy? Dobra, może to i wina Mastema, ale jako prawa ręka Maut, Shinigami powinna być silniejsza niż on. Nawet jak on teraz był bezsprzecznym władcą tego świata. Z godziny na godzinę ta historia robiła się coraz dziwniejsza.

- Wątpisz we mnie. Czuję to. Bogowie zawsze to czują i bardzo tego nie lubią. To irytuje i swędzi, więc z łaski swojej skończ - ofuknęła go Shinigami i wcisnęła mu do ręki jakiś patyk. - Przydaj się na coś i przestań myśleć.

- A ja?- zapytała Lina i w tym momencie otrzymała kolejny kij.

- Też kreśl krąg- poleciła Shinigami. Oboje, Lina i Xellos popatrzyli na nią jak na wariatkę, ale posłusznie wykonali rozkaz.

- A nie potrzebujesz jakiś świec i pentagramów?- zapytał zjadliwie Xellos.

- A co masz jakieś?- odparła Shinigami tym samym uciszając Xellosa na dobre. Obejrzała dokładnie koło, weszła w nie i zabroniła im się zbliżać, po czym odwiązała od pasa swoją obręcz, którą położyła na ziemi i zaczęła recytować, jakiś marny wierszyk.

- Ptaku nocny, coś bywał za świata rubieżą

I widziałeś umarłych mów, co czynią? Leżą?

A co jeszcze? Wciąż bez przerwy, bez wytchnienia.

Nie ma dla nich ni słońca, ni wiatru, ni cienia!

Nie modlą się, nie płaczą, nie śnią i nie wierzą

I nic tylko tak leżą? Nic tylko tak leżą?

Gdzie Pani, której nie mogę sprzeciwić się mocy?

Niechaj, jej duchy i dzieci udzielą pomocy!

Wzywam je sama jedna.

Nie śnię, nie płaczę, nie wierzę,

Tą ofiarą zawiązuję z wami przymierze.

Zakończyła recytację i zapadła głucha cisza przerywana pohukiwaniami nocnych ptaków. Xellos nie wiedział czy ma klaskać, bo niby wypadałoby uhonorować występ, ale wiersz Shinigami nie przypadł mu do gustu. Tak więc czekał na reakcję Liny, która zdawało się, czekała na jego reakcję. I wtedy obręcz Shinigami zajaśniała ciepłym, słonecznym blaskiem i wybawiła ich z niezręcznej sytuacji. Bogini przywołała ich gestem do siebie i podniosła kółko z ziemi.

- A co do moich rymów, jak się nie podobają wymyślcie lepsze - fuknęła, kiedy podeszli.- Nie chodzi o jakość, tylko o to, że duchy rozumieją tylko teksty rymowane.

- Ahaaa…- powiedzieli jednocześnie Xellos i Lina, pochylając się nad obręczą. W środku wyglądała jak lusterko, ale nic poza tym.

- Coś chyba nie wyszło- mruknął Xellos zaglądając Shinigami przez ramię i wtedy w lustrze pojawiło się coś jakby…stół. Nie zaraz, biurko. A za nim całe kamienne pomieszczenie, stosy papierów i chyba mężczyzna.

- O nie- jęknęła Shinigami na ten widok. - Tanatos! Tanatos!- Krzyknęła do obręczy. Mężczyzna podniósł nieprzytomnie głowę i spojrzał w ich stronę.

- W czym mogę pomóc?- zapytał flegmatycznym, zaspanym głosem.

- Tanatos! To ja Shinigami! Jest Szefowa?- zapytała tak pochylając się nad obręczą, że o mało, co nie wcisnęła do niej głowy.

- Niestety nie- mężczyzna powoli pokręcił głową. - A coś przekazać?

- TAK!

- A co?- zapytał sięgając po kartkę i długopis.

- Uważaj będę dyktowała- powiedziała powoli i wyraźnie Shinigami.- S.- Tanatos nakreślił jakieś, coś, na swojej kartce.

- O.- dyktowała Shinigami. - S. A teraz przeczytaj, co napisałeś.

- Sos?- zdziwił się Tanatos odkładając pióro na bok.

- Drukowanymi idioto!!!- ryknęła na całe gardło bogini.- S KROPKA! O KROPKA! S!!!

- Ahaaa…mam - mruknął pisząc w skupieniu. - S.O.S coś się stało? - Zapytał zdumiony.

- Tak cholera, stało się! Masz to zanieść Szefowej, słyszysz! Bo jak nie będziesz czyścił kible w całym zamku! Od razu do Szefowej! Powiedz, że Shinigami potrzebuje pomocy!

- A może ja mogę pomóc?- zapytał i jak na spowolnionym filmie zaczął segregować jakieś kartki. Shinigami aż zbladła na dźwięk tych słów.

- Nawet się nie waż!- krzyknęła przerażona.- Szefowa! Słyszysz, tylko i wyłącznie Szefowa!

- Ale ona wyjechała w sprawach służ…służ…służ…służ…- obraz Tanatosa pokrył się mleczną mgłą a po chwili wygasł. Shinigami ze złością cisnęła obręczą o ziemię i sama ciężko usiadła na piachu.

- Nie ma mnie tydzień a oni tego nie zauważyli!- wyjęczała zasłaniając oczy rękami. - A do tego był tam ten idiota.

- Dlaczego mam wrażenie, że po gościu, który w krzyku o pomoc widzi sos, nie możemy spodziewać się za wiele?- zapytała cicho Lina.

- No nic - westchnęła Shinigami sięgając po obręcz i mocując ją przy pasie. - Teraz musimy po prostu czekać.

- Zbieramy się?- zapytała smętnie Lina podając dłoń bogini.

- Taa…- Westchnęła Shinigami i wstała .

- Nie martw się, na pięć przygód, które przeżyliśmy cztery się nam udały bez pomocy

bogów - powiedziała wiedźma i razem odeszły w stronę obozowiska zostawiając Xellosa samego ze swoimi myślami. Zły to był pomysł, bo jego myśli momentalnie poszybowały w stronę jeziora i Pćem. Nie był chciwy, ale gdyby mógł wreszcie odzyskać moc, ta cała akacja byłaby śmiechem i chwilą. Mieliby to z głowy…On by miał to z głowy. Nim się obejrzał jego nogi niosły go w stronę skrzącego się światłem księżyca jeziora. Przystanął na brzegu i pochylił się by rozwiązać taśmy, przytrzymujące spodnie wokół jego kostek.

- Co robisz?- z góry rozległ się głos Filii. Zadarł głowę i aż sam się zdziwił jak mógł jej wcześniej nie zauważyć. Siedziała na dużym płaskim kamieniu, jak jakaś nimfa a jej włosy w blasku księżyca świeciły się na srebrno.

- Wiążę…sznurówki - skłamał odruchowo, ale szybko się zreflektował. - A ty, co tutaj robisz?- Odbił piłeczkę. Filia uśmiechnęła się delikatnie, a przynajmniej tak mu się zdawało i wzruszyła ramionami.

- Siedzę tu na wszelki wypadek gdybyś nagle miał ochotę zawiązać sznurówki - odpowiedziała. Uśmiechnął się do siebie i spróbował unieść się w powietrze…pierwszy raz od ponad dziewięciu lat. O dziwo wyszło mu to niebywale zgrabnie i płynnie tak, że po chwili bezdźwięcznie przycupnął na kamieniu obok smoczycy. Zwróciła na niego swoje oczy, które w tym świetle były siwe jak u wilków Zellas. Nic nie mówiła.

- Pilnujesz mnie, wasza wysokość? - zapytał żartobliwie. Spodziewał się, że Filia mu przyłoży, ale ona tylko odwróciła wzrok i wpatrzyła się w gładką jak stół, taflę jeziora.

- Skończ już- mruknęła. - Nie jestem jeszcze królową.

- Powinnaś się przyzwyczajać, na dniach wychodzisz za mężczyznę, którego nie kochasz- rzucił niedbale nawet nie bardzo myśląc o tym, że znowu prowokuje kłótnię. Po prostu, tak mu się powiedziało. Gryzła go ta głupota i hipokryzja Filii, ponieważ wiedział, że podjęła złą decyzję. To zwyczajnie do niej nie pasowało.

- Wbij to sobie raz na zawsze do tego zakutego łba. Kocham go - burknęła beznamiętnym tonem.- A poza tym ty nie masz prawa tego oceniać.- Dodała. Xellos ze zdumieniem stwierdził, że Filia jeszcze się na niego nie rzuciła, chociaż, w przeciągu minuty już dwa razy ją zdenerwował. Czyżby to było znakiem pojednania? Gałązka oliwna i te sprawy? Nocna grupa wsparcia?

- Nie mam prawa oceniać, bo jestem demonem?- zapytał i podniósł z ziemi jakiś kamyczek, który zaczął w zamyśleniu obracać w palcach.

- Nie masz prawa oceniać, bo dziesięć lat temu zniknąłeś bez słowa wyjaśnienia. - odpowiedziała zwracając się w jego stronę. Wyglądała na rozgniewaną, albo smutną. Nie był pewien jak odczytać jej zachowanie, dlatego wzruszył ramionami i powiedział:

- Ale wróciłem

- Czy ty nic nie rozumiesz?

- Nie bardzo- westchnął.- Widzę tylko, że się zmieniłaś. - Dodał kładąc jej na dłoni kamyczek.

- Kiedyś, trzeba było… To nie tak, że to było jakieś trudne, ale wiesz, trzeba było sobie jakoś życie ułożyć. Zamknąć pewne rozdziały, pogodzić się z pewnymi sprawami. Powiem ci, że z początku nikt nie chciał uwierzyć w to, co się stało, ale po paru latach przestaliśmy czekać. Zelgadis i Amelia się pobrali, wtedy też spotkałam Zehira i jakoś wszystko zaczęło się układać. Było już tak blisko.

- I wtedy pojawiłem się ja, zgadłem?- przerwał jej. Nie czuł się winnym zepsucia życiowych planów Filii, on też wcale nie chciał się tu pojawiać. A poza tym, jeszcze mu będzie dziękować- Nie ma, co, urządziłaś mi gorące powitanie - dodał.

- Ty nie rozumiesz, co to znaczy?- zapytała z niedowierzaniem Filia, pochylając się w jego stronę, by sprawdzić czy przypadkiem na jego twarzy nie ma tego kpiącego uśmiechu. Nie znalazła tego, czego szukała, Xellos był jedynie zaskoczony.

- Dla mnie wróciłeś z krainy umarłych…myślałam, że już nigdy więcej cię nie zobaczę-powiedziała zdławionym szeptem. Nagle na twarzy demona pojawił się delikatny uśmiech, który sprawił, że Filia szybko odsunęła się na bezpieczną odległość.

- Ty za mną tęskniłaś…- powiedział z odrobina niedowierzania, mrużąc leniwie oczy, jak kot lunatyk.

- Jesteś wariatem - padła odpowiedź Filii, ale Xellos już nie zamierzał dać za wygraną.

- Ale ty to lubisz.

- Nieprawda - szybko usprawiedliwiła się dziewczyna, jakby tłumaczyła się z czegoś złego.

- Prawda. Inaczej nie siedziałabyś tutaj i wciąż byś była wściekła tak jak na samym początku, kiedy jeszcze ci wychodziło wmawianie sobie, że mnie nienawidzisz. Jeżeli byś nie tęskniła, nie próbowałabyś zagłuszyć tego nerwowego uczucia spokojną rozmową ze mną. Nie pilnowałabyś mnie…- Xellos ze stoickim spokojem rujnował mur pewności, którym otoczyła się Filia.

- Dla twojej wiadomość…demonie. Chciałam po prostu zamknąć niedokończone sprawy. Mieć zerowy bilans z przeszłością!- wysyczała przez zaciśnięte zęby.

- Oj, Filia, tego nie da załatwić się w jeden wieczór- zażartował.

- Zdziwiłbyś się, już prawie mi się udało.

- Rozumiem cię.- powiedział wpatrując się w ślicznie zaniepokojoną twarz smoczycy.

- Nie można mnie zapomnieć, ale też trudno o mnie pamiętać.

- Dokładnie, ale to nie znaczy, że tęskniłam - przytaknęła Filia.

- Doprawdy?- zapytał i powoli z namaszczeniem ściągnął prawą rękawiczkę. Nim Filia zdążyła zareagować położył dłoń na jej karku, i powoli palcami przejechał w dół, wzdłuż linii kręgosłupa. W miejscu gdzie jego chłodne palce jej dotknęły, na ciepłej szyi dziewczyny pojawiała się gęsia skórka. Chyba jedynie szok wywołany jego nagłą śmiałością sprawił, że Filia jeszcze go nie pozbawiła życia. W każdym razie Xellos bardzo się z tego cieszył, bo dzięki temu miał czas by odnaleźć cieniutki, zimny łańcuszek okalający szyję smoczycy. Schwycił go, pociągnął lekko i w jego dłoń wpadła maleńka, srebrna piramidka.

- Widzisz?- powiedział cicho, pochylając się nad uchem Filii.- Masz to z tego samego powodu, dla którego ja wciąż nie potrafię wymazać z pamięci obrazów z przed dziesięciu lat. - Smoczyca chwilę się mu przyglądała z niedowierzaniem, po czym odebrała mu piramidkę i z powrotem wcisnęła ją pod sukienkę.

- Nie nosiłam tego przez cały czas. Mam to…- zaczęła, bardzo powoli i wyraźnie wymawiając słowa, tak by się upewnić, że Xellos zrozumie.- …Ponieważ parę tygodni temu próbowałam otworzyć książkę. Do tego czasu leżała w szufladzie.- Oświadczyła i nagle zamarła.

- Filia, a tak abstrahując od tematu naszej rozmowy…Naprawdę nie wpadłaś na pomysł, że zamiast uderzać w książkę twardym przedmiotem, najpierw należy spróbować ją rozłożyć?- zapytał z niedowierzaniem Xellos - O tak.- I na potwierdzenie swoich słów zrobił gest jakby otwierał książkę.

- Myślisz, że jestem aż tak głupia?- ofuknęła go Filia zupełnie zapominając o powadze rozmowy, którą przed chwilą prowadzili.

- Musiałem się upewnić - zachichotał demon i przyłożył palec wskazujący do nosa, smoczycy, tak, że ta zrobiła zeza.

- To, co? Pokażesz mi tą dziwną książkę?- zapytał. On też zapomniał, że przed chwilą

spowiadał się przed Filią ze swojego zniknięcia. Posprzeczali się, pogadali… nawet całkiem szczerze, znowu się posprzeczali, przyznali, że tęsknili a cała reszta była już nieważna. Przynajmniej nie teraz, bo jak znał życie(a znał) i tak wszystko wyjdzie w praniu. Jak na razie najbardziej ze wszystkiego, tuż zaraz po tym jak udupić Mastema, interesowało go dlaczego Filia chce wyjść za Zehira i co to za księga. Pierwsze, było ciekawym doświadczeniem psychologicznym, swego rodzaju zagadką. Całe życie Xellos był pewien, że zna się na manipulowaniu innymi oraz czytaniu z nich jak z otwartych ksiąg i gotów był przysiądź, że ten królewski nieudacznik jest ostatnią osobą, za którą mogłaby wyjść Filia. A jednak. Okazało się, że coś źle wyliczył, że gdzieś popełnił błąd. A ten błąd bardzo go intrygował, prawie tak samo jak ta księga, którą miał zaraz zobaczyć.

Ruszył za Filią, przedzierając się w stronę blasku bijącego od ogniska. Gdy doszli na miejsce, Xellos zorientował się, że ich rozmowa trwała znacznie dłużej niż mu się wydawało. Ognisko ledwo się tliło, kociołek już dawno zapomniał o kaszy, która się w nim gotowała a wszyscy spali, ułożeni wokół ogniska. Kątem oka dostrzega jak Filia grzebie w swojej torbie podróżnej, nowej, niesamowicie poręcznej, ładnej i zapewne wygodnej, w niczym nie przypominającej tego worka, który kiedyś ze sobą nosiła. Już chciał ją ponaglić, gdy nagle niebo przeszył błękitny piorun…tylko jakiś taki dziwny. Trwający przynajmniej sześć sekund.

- Widziałaś to ?!- zapytał zwracając się do Filii, która zamarła zgięta w pół nad swoją torbą.

- Trudno było nie zauważyć!- wypaliła wytrzeszczając ze zdumienia oczy.- Co to było?!

- A skąd ja mam to wiedzieć?- odpowiedział pytaniem na pytanie i zrobił jedyną rzecz, która w tej chwili wydawała mu się racjonalna. Ostrożnie dotknął ramienia śpiącej Shinigami i potrząsnął ją delikatnie.

- Hej…hej…obudź się - szepnął.

- Co, co? Już rano?- wymamrotała kobieta obracając w jego stronę zaspane oblicze.

- Rana nie mieliśmy od dwóch tygodni- zauważył Xellos i uśmiechnął się do siebie.

- Ale jest coś lepszego! Spowolnione niebieskie pioruny, wiesz coś o tym?- zapytał. Shinigami zamrugała nerwowo i trochę oprzytomniała.

- Długo to trwało?- wypaliła chwytając demona za ramiona i wpatrując się w niego z taką intensywnością, że prawie, że się zmieszał.

- No tak sześć, siedem sekund?- odpowiedział powoli a na dźwięk tych słów na twarzy bogini odmalował się szeroki uśmiech.

- Gdzie to było?- zapytała bardzo czymś podekscytowana.

- A no tam - mruknął wskazując na oddaloną o parę kilometrów górę.

- Kocham cię!- wypaliła dziewczyna i zerwawszy się na równe nogi zaczęła budzić resztę.

- Wiesz, dobrze, że jest ciemno. Nie widać, że się zarumieniłem- powiedział Xellos do Filii, która podeszła do niego w wymownym milczeniu. Oboje przyjrzeli się postaci odzianej w białe kimono, miotającej się po obozie i budzącej towarzyszy.

- Ona jest jakaś dziwna - skwitowała to smoczyca i odeszła w poszukiwaniu swoich rzeczy. Xellos uśmiechnął się do siebie i zanotował w pamięci by przy najbliższej okazji zbadać tą tajemniczą księgę.

- Ruszać tyłki! Na tamtą górę!- rozległ się krzyk Shinigami.

Ale jak na razie muszą znaleźć miejsce, w które przywalił niebieski piorun.

Xellos ziewną przeciągle i ze smutkiem stwierdził, że chociaż znowu tego nie potrzebował, wciąż lubił spać…a tu to wszystko.

- Rutyna.- Westchnął i powlókł się za resztą.
1 Odsyłam do 34 rozdziału Destroyera. .

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Kamenka : 2010-07-16 18:16:50
    Mega niespodzianka :)

    Raduje się serce moje gdy to czytam.Nie spodziewałam się, że niebieski klucz okaże się nową przygodą i to zapowiadającą się na długą i nie gorszą od Destroyera. Dość zagadkowo się porobiło i w bohaterach zaszło wiele zmian, ciekawie.. :>

    Mam nadzieje,że przez wakacyjne szaleństwo nie opuści Cię wena. Czekam na dalszy rozdział :)Pozdrawiam

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu