Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Próba Ognia

Nilsson

Autor:Arleen
Korekta:Dida
Serie:Warhammer Fantasy
Gatunki:Fantasy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2011-02-21 22:31:54
Aktualizowany:2011-04-28 11:46:54


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Jeżeli kiedykolwiek ktokolwiek z nieznanych mi przyczyn zapragnie zamieścić całość lub fragmenty opowiadania na stronie/blogu/forum proszę o podanie moich danych (nick) oraz źródła. :)


Jonas szedł tak szybko, że Axel ledwo nadążał. Ametystowy Czarodziej był wyraźnie podekscytowany i jego młodszy towarzysz zachodził w głowę, czy z powodu trudnego do uzyskania pozwolenia na badania, czy spotkania z tajemniczą osobistością, którą Jonas nazywał Nilsson. Tym bardziej zaskoczyło go, że nie szli w stronę biblioteki, zaś budynek Gildii Alchemików minęli, jakby go tam w ogóle nie było. Amsel zmierzał prosto do celu, którym okazała się dzielnica, której oficjalną nazwą była Sagebrecht, lecz częściej zwano ją Żelaznym Placem, ze względu na rosnącą tam populację weteranów oraz miejsce spotkań lokalnych najemników. Jeśli potrzebowało się odpowiedniej osoby do konkretnego zadania, to należało szukać właśnie tam, poczynając od słynnej w tej dzielnicy karczmy „Między Młotem a Kowadłem”. Zajazd ten stanowił ulubione miejsce zabaw, popijaw i bójek znudzonych wojaków, czekających na nową wojnę lub płatną robotę. Właśnie tutaj kierował swoje kroki Jonas.

- Czemu po prostu nie wysłałeś jakiejś wiadomości, żeby szanowny pan Nilsson raczył ruszyć tyłek do ciebie? - spytał w końcu zaintrygowany Axel. Jonas pokręcił głową.

- Po pierwsze, Nilsson to kobieta.

- Aha, i to sprawia, że nie może się ruszyć do ciebie? Tylko ty się musisz uganiać za nią?

- Tak będzie szybciej, od razu się przekonamy czy jest w mieście, czy muszę szukać kogoś innego.

- Czyżby jej obecność była absolutnie niezbędna?

- Niezbędna nie, z pewnością jednak bardzo pomocna. Znasz to powiedzenie? „Chcesz przejść przez las, wynajmij talabeklandczyka”?

- Pochodzi z Talabeklandu?

- Czy to jakiś problem dla ciebie? - zapytał Jonas nieco podejrzliwie. Axel wzruszył ramionami.

- Nie, skąd. Po prostu zastanawiam się, co ona wyrabia w takiej mordowni jak „Kowadło”, wynajmując swoje usługi podejrzanym osobnikom ... - Amsel parsknął, rozumiejąc, że przytyk dotyczył jego osoby.

- Zarabia na siebie, a to znacznie więcej, niż niektóre tak zwane damy mogą powiedzieć o sobie - rzekł Jonas, na co Axel pokazał mu popularny pośród żołnierzy obraźliwy gest.

Na więcej nie mieli jednak czasu, bo z labiryntu krętych uliczek miasta w końcu wyłoniła poszukiwana przez nich karczma. Wyglądała niezwykle malowniczo, z płotem, do którego przywiązanych było kilka parskających koni i przyprószoną śniegiem strzechą. Zza drzwi płynął zapach specjalności zakładu, wieprzowego gulasz z miodem, gdy zaś podeszli, do ich uszu dobiegł tajemnicy dźwięk. Brzmiał jak głuchy odgłos walenia w drewno, po którym wewnątrz budynku odzywały się gromkie brawa, pomieszane z okrzykami niezadowolenia. Czarodzieje wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Cokolwiek się tam działo było hucznie, z czego wnioskowali, że alkohol lał się swobodnie.

- Jesteś absolutnie pewien, że chcemy to załatwiać teraz? - spytał Axel, zerkając przez pokryte nalotem z kominka szyby. Należeli do jednej z tych „grup zawodowych”, jak eufemistycznie określił ich pewien alchemik, które budziły wiele niezdrowych emocji. Axel mógłby udawać najemnika o nieco ekscentrycznym guście, ale Amsel, ze swoim wyglądem człowieka, który zbyt rzadko oglądał światło dnia, był nie do pomylenia z kimkolwiek prócz Magistra Ametystu lub co gorsza, nekromanty.

- Wchodząc tutaj nigdy nie wiem, czy wyjdę drzwiami, czy oknem. I zapewniam cię, że pora dnia nie ma tu żadnego znaczenia. - Jonas wahał się moment nim odpowiedział, najwyraźniej samemu nie będąc pewnym czy to dobry pomysł. Choć obydwaj dysponowali pokaźnym arsenałem zaklęć, Imperialny Dekret o magii zakazywał im używania magii ofensywnej w jakimkolwiek innym celu prócz dobra Imperium, za które ich własne bezpieczeństwo mogło nie być uznane.

- No to załatwiamy to jak najszybciej i wynośmy się - mruknął Axel, popychając drzwi karczmy, które ustąpiły ze skrzypieniem. Owionął go zapach dymu i pieczonego mięsa, połączonego z typową dla takich miejsc wonią koni i żelaza. Nim jednak zdążył przekroczyć próg, w drzwi wbił się sztylet, rzucony przez kogoś ze środka. Mag odruchowo odskoczył, sięgając do sakiewki z komponentami, dopiero po chwili dostrzegając, że na drzwiach wisi kawał płótna z koślawo wymalowaną tarczą. Najemnicy najwyraźniej urządzali sobie mały turniej, w którego środek wpakowali się czarodzieje.

- Pudło! - ozwał się radosny okrzyk od strony ustawionych w podkowę ław, wokół których skupiała się większość klienteli. W większości byli to mężczyźni, niektórzy w skórzanych kaftanach lub koszulach poznaczonych odciskami od kolczug. Kobiet było zaledwie kilka, w większości ich strój sugerował, że należały do obsługi karczmy. Dwie lub trzy wyróżniały się ubiorem nieco bardziej przystającym do profesji najemników.

- Jakie pudło, do cholery! - krzyknęła dziewczyna, odgarniając opadające jej na oczy kosmyki włosów.

- Nie trafiłaś! - Jej towarzysz wzruszył ramionami, wskazując na tarczę. - Wisisz mi trzy szylingi, Nilsson!

Nazwisko momentalnie wpadło Axelowi w ucho i mógł przyznać, że czuje się mile zaskoczony. Oczyma wyobraźni bowiem widział kobietę wysoką, dobrze zbudowaną i raczej niezbyt urodziwą. Te ładne bardziej opłacało się wydać za mąż, niż pozwolić im biegać po traktach, ryzykując, że rodzinie nic z tego nie przyjdzie, prócz pary rąk mniej do roboty. Nilsson jednak różniła się od wszelkich jego wyobrażeń. Była wysoka, smukła oraz bardzo głośna.

- Nie trafiłam, bo jakiś baran otworzył drzwi! - odparła gniewnie, wskazując w stronę Piromanty. Axel zacisnął usta i wyciągnął sztylet z drzwi. Strząsnął z ramienia dłoń Jonasa, który chyba wyczuł co się święci i spróbował go zatrzymać. Potem ruszył w stronę kłócącej się pary.

- Zdechł pies - mruknął Jonas, widząc, że po ręku w którym młodszy mag ściskał nóż, skakały małe sine płomyczki. Uznając, że nic już nie zapobiegnie katastrofie, postanowił wygodnie się rozsiąść i podziwiać widowisko. Czuł bowiem, że będzie co oglądać...

- Nawet biorąc pod uwagę to, co wygrałeś, to i tak wszyscy razem... - Zajęta kłótnią kobieta nawet nie zauważyła, że ktoś stanął tuż za nią.

- Czy to twoje? - rzucił podejrzanie spokojnie Fritz. Na dźwięk jego głosu kłócąca się dwójka uciszyła się i spojrzała zaskoczona na broń, którą Axel podsunął dziewczynie niemal pod sam nos.

- Bo co? - odparła zaczepnie, stając z nim twarzą w twarz.

- Oddaję - stwierdził, rzucając go jej. Kobieta odruchowo złapała rzucony jej przedmiot, jednak natychmiast upuściła go z sykiem bólu. Metal był rozgrzany jakby ktoś go wsadził w ognisko. Zdumiona spojrzała na złośliwie uśmiechającego się mężczyznę, otworzyła usta, aby cos powiedzieć, ale to był ten moment, gdy Jonas uznał za słuszne zainterweniować.

- Lara - powiedział, bezszelestnie pojawiając się u boku Piromanty. Na widok Ametystowego Magistra wyraz twarzy dziewczyny gwałtownie się zmienił ze złości, na autentyczne zaskoczenie, potem radość. Przepychając się obok Axela podeszła do starszego czarodzieja. Jonas skłonił lekko głowę w uprzejmym geście, jaki Axel rzadko u niego widywał.

- Magister Amsel we własnej osobie. - Uśmiechnęła się szeroko dziewczyna. - Co cię sprowadza?

- Interesy, jak zazwyczaj.

- Mogłam się domyślić... - Pokręciła głową. - Nigdy nie wpadasz po prostu pogadać...

Plotki mogłyby trwać zapewne jeszcze z kwadrans, lecz Axel nie miał najmniejszego zamiaru tyle czekać. Chrząknął znacząco, przypominając przyjacielowi o swoim istnieniu. Jonas zerknął na niego i westchnął, najwyraźniej niezadowolony, że mu się przerywa.

- A tak... Laro, to jest...

- On jest z tobą? Nie wynajmujesz już Matthiasa? - spytała, nie dając Jonasowi dokończyć i mierząc Axela powątpiewającym spojrzeniem. Młody mag odwdzięczył się jej dokładnie takim samym. Przez moment cała trójka milczała.

- Axel nie jest najemnikiem - wyjaśnił po chwili Amsel. Lara uniosła brwi pytająco.

- Przedstawiam ci Axela Fritza, Wędrownego Czarodzieja Kolegium Płomienia - rzekł Jonas. Przez moment na twarzy młodej kobiety malowało się zaskoczenie, a potem zmieszanie, tak jakby nagle zobaczyła młodego mężczyznę w zupełnie nowym świetle.

- Mag... - powiedziała po chwili cicho, przygryzając usta. - Powinnam była się domyśleć.

- To jest Lara Nilsson, która, mam nadzieję, będzie towarzyszyć nam na wyprawie. - Jonas postanowił przerwać działania wojenne i zaproponował zajęcie miejsca za jednym ze stołów, który czujny karczmarz natychmiast uprzątnął i spróbował wytrzeć do czysta. Oczywiście, na tyle, na ile dało się doczyścić stół w gospodzie, gdzie bójki były radosną codziennością... Gdy karczmarz uporał się ze śladami po poprzednich gościach, cała trójka usiadła. Jonas zamówił wino i uznał, że czas przejść do długo wyczekiwanych rozmów o interesach.

Teraz Axel miał lepszą okazję przyjrzeć się młodej kobiecie, której rysy kryły wcześniej cienie, rzucane przez ogień w komiku. Przede wszystkim, była znacznie młodsza niż początkowo ocenił, nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia lat. Miedzianorude włosy nosiła splecione w wiele cienkich warkoczy, jedynie opadającą na oczy grzywkę pozostawiła niezaplecioną. Była szczupła, może nawet nieco za bardzo, co nieco prowokacyjnie podkreślał szeroki pas, okalający jej talię. Mimo młodego wieku z pewnością nie była jednak amatorką, bo jej smukłe dłonie poznaczone były ledwo widocznymi odciskami od broni. Zdaniem Axela była nawet ładna, choć efekt psuł wyraz ust, jakby zastygłych w cynicznym półuśmiechu, który sprawiał wrażenie, że dziewczyna nieustannie coś knuje... Jednocześnie w jej urodzie było coś egzotycznego i niepokojącego. Gdy przysunęła się na moment, biorąc od obsługi kubki do wina, młody czarodziej mógłby przysiąc, że czuje zapach igliwia i mokrej trawy. Tymczasem Amsel rozprawiał o możliwych trasach.

- Myślałem nad dotarciem do tego punktu. Rozbijemy tam obóz na kilka dni, a potem być może wrócimy tą trasą... - Jonas wodził palcem po mapie, pokazując jakieś wykreślone kolorowym tuszem warianty tras. Nilsson większość rozmowy milczała, skupiona na pergaminie, z rzadka dorzucając jakąś uwagę, dotyczącą ewentualnych przeszkód. Bawiła się w zamyśleniu warkoczykami, w pewnym momencie odsłaniając ucho, ozdobione kilkoma srebrnymi kolczykami i... Axel zamarł, wpatrując się w dziewczynę, bowiem spiczasto zakończone ucho tłumaczyło wszystko, może z wyjątkiem wstrętnie zapowiadającego się charakteru tropicielki. Dziewczyna z pewnością nie była pełnej krwi elfem, ale miała tej krwi dość, by odziedziczyć charakterystyczne dla Leśnego Ludu cechy. Axel spotykał elfy wiele razy w Altdorfie, na dworze księcia i w Marienburgu, ale nigdy nie widział kogoś z domieszką krwi. Według niektórych uczonych było to nawet niemożliwe...

Tymczasem zupełnie nieświadoma rozważań czarodzieja kobieta postukała palcem w mapę, wskazując nakreśloną błękitnym tuszem grubą kreskę.

- Myślę, że to będzie najlepsza trasa - zawyrokowała. - O ile nie bierzemy ze sobą całego oddziału najemników, to powinniśmy omijać główne trakty. A tu jest najmniejsza szansa spotkania jakiejś hanzy. Trakt między Dassel, a Fleckeby jest w miarę regularnie patrolowany. We Fleckeby uzupełnimy zapasy i stamtąd to już prosto na północny wschód.

- A zwierzoludzie? - zainteresował się Axel, po raz pierwszy włączając się do rozmowy. Tropicielka zmierzyła go poważnym spojrzeniem, ale nie rzuciła żadnego złośliwego komentarza. Zmarszczyła brwi, pochylając się nad pergaminem.

- Tutaj może różnie być, ostatnio jakoś przycichli... - odparła rzeczowo. - Ktoś jakieś dwa tygodnie temu mówił o spotkaniu niewielkiej bandy, o tu... - Pokazała na kropkę podpisaną Aukrug. Była to niewielka wioska, licząca trzydziestu kilku mieszkańców, ale zamożna ze względu na strategiczne położenie na trakcie do miasta Bosenfels.

- Dawno. To dość dziwne, zwykle w zimie byli bardziej aktywni - przyznał Amsel. - Jakieś pomysły skąd taki spokój?

- Książę zeszłej jesieni wysłał kilka wypraw do lasu, może były skuteczniejsze niż nam się wszystkim wydawało - odparła. - Najlepiej jednak być przygotowanym na wszystko. Rozumiem, że twój milczący kolega z nami jedzie? - Lara zerknęła na Fritza, który faktycznie niewiele mówił od początku spotkania. Jonas pokiwał głową, zwijając mapę.

- Tak. Czemu pytasz?

- Jestem ciekawa, czy jest równie mocny w czynach, co w gębie. - Lara odchyliła się ba krześle, mierząc Axela spojrzeniem zielonych oczu.

- Obyśmy nie musieli nie przekonywać o tym tylko dla twojej rozrywki - odparł Axel.

- Och, nie miałam nic złego na myśli... - Piromanta w życiu nie słyszał przeprosin równie słodkich, co nieszczerych.

- Domyślam się, że nic... - odparł salutując jej kubkiem wina i wyraźnie psując zabawę, bo umilkła i odwróciła się do Ametystowego Magistra.

- Spotkamy się jutro z samego rana tutaj - powiedziała. - Moje warunki znasz, Jonas.

- Połowa teraz, połowa po powrocie. Tym razem będę cię potrzebował na minimum dwa tygodnie... Na wszelki wypadek trzy. Zapłacę za dwa z góry. Osiem koron teraz, reszta po powrocie plus mały bonus. W sumie szesnaście złotych koron. Co ty na to? - Jonas wysupłał z zanadrza niewielką, ale ciężką sakiewkę, Axel zaś omal nie udławił się winem, słysząc ile Amsel zaproponował tropicielce. Jak się jednak spodziewał, nie zaprotestowała.

- Jonas, interesy z tobą to jak zawsze czysta przyjemność. - Dziewczyna zgrabnym ruchem zgarnęła sakiewkę ze stołu i skłoniła się lekko. Axelowi natomiast rzuciła sztywne „Do zobaczenia, herr Fritz” i wyszła z karczmy. Piromanta odczekał chwilę.

- Urocza - stwierdził kwaśno. Po czym postanowił zapytać Amsela wprost: - Szesnaście koron? Za co ty jej właściwie płacisz? - powiedział, mierząc przyjaciela chłodnym spojrzeniem ciemnych oczu.

- Jest dobrym tropicielem. Prócz tego czasem z nią sypiam - odparł śmiertelnie poważnie Amsel. Piromanta odruchowo zerknął na drzwi, w których kilka minut wcześniej zniknęła dziewczyna, potem z powrotem na Jonasa.

- Mówisz poważnie? - spytał ostrożnie.

- Oczywiście... - wyraz twarzy Jonasa nie zmienił się ani na jotę - że nie.

- Nie sypiasz z nią, czy nie żartujesz?

- Nie sypiam. Wynajmuję Larę w miarę regularnie od dwóch lat, jak dotąd nigdy się na niej nie zawiodłem. To jest warte więcej, niż parę dodatkowych złotych koron.

- Moim zdaniem i tak przepłacasz.

- Ale mnie na to stać - stwierdził chłodno Jonas, podkreślając słowo mnie, co Axel słusznie zinterpretował jako przytyk do stanu jego własnej sakiewki. Wędrowni czarodzieje rzadko opływali w luksusy...

- Poza tym zmienisz zdanie, gdy zrobi pstrąga - dodał po chwili.

- Przepraszam? - Axel nie był pewien, czy słyszy dobrze.

- Pstrąga.

- Ale my mówimy tutaj o rybie? Takiej zwykłej rybie, z płetwami i całą resztą? Czy to jakiś szyfr, którego nie pojmuję? - Axel naprawdę czuł się zbity z tropu.

- To twoim symbolem jest Klucz Tajemnic, ja tylko prowadzę uczone dysputy z czerepami - mruknął Jonas, ale mina z jaką Axel na niego spojrzał sprawiła, że wolał nie drażnić i tak zirytowanego maga.

- Tak, chodzi o zwykłą rybę. Pieczoną w ognisku. Książę von Raukov może sobie zatrzymać swój kawior z Bretonii, bobrze ogony i piklowane jeże.

- Mam rozumieć, że płacisz tej jędzy wygórowane sumy za pieczenie ryby? - Axel uznał, że nie go już nie zaskoczy. Z drugiej strony oznaczało to, że Jonas miał jakieś prawdziwie przyziemne, ludzkie słabostki. Nawet, jeśli to pieczona ryba.

- Nie, skąd. - Jonas pokręcił głową. - Jej usługi są warte swojej ceny. To tylko mała gratyfikacja. Ta jędza, jak ją niezbyt subtelnie określiłeś, jest najlepszym tropicielem jakiego znam.

- Jest półelfem... - dorzucił Axel, na co Jonas tylko się uśmiechnął tajemniczo.

- Zauważyłeś? Fascynujące, prawda? Słyszałem o takich przypadkach, ale nigdy wcześniej nie spotkałem. Takie dzieci zazwyczaj nie dożywają wieku dorosłego, a Lara to jakby nie patrzeć okaz zdrowia. Nie udało mi się jednak od niej wyciągnąć nic na temat jej rodziny, nawet tego, które z jej rodziców było elfem.

- Wszystko przed tobą... - mruknął w odpowiedzi Axel, dodając kolejny punkt do listy powodów -mianowicie zwykłą naukową ciekawość - dla których Jonas wyłożył tak okrągłą sumę za usługi panny Nilsson. Jedyne co teraz pozostawało, to wierzyć, że cokolwiek dziewczyna potrafi, jest warte tych pieniędzy i zszarganych nerwów...

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.