Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Próba Ognia

Omeny

Autor:Arleen
Korekta:Dida
Serie:Warhammer Fantasy
Gatunki:Fantasy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2010-06-16 08:00:27
Aktualizowany:2011-04-28 11:44:27


Następny rozdział

Jeżeli kiedykolwiek ktokolwiek z nieznanych mi przyczyn zapragnie zamieścić całość lub fragmenty opowiadania na stronie/blogu/forum proszę o podanie moich danych (nick) oraz źródła. :)


Rok 2521 był dla Imperium rokiem szczególnym. Lato było upalne i suche - wieśniacy oraz rolnicy nie pamiętali kiedy ostatnio mieli tak słabe żniwa, zima natomiast zapowiadała się długa i mroźna. Nie był to jednak jedyny zwiastun nadchodzącego dla Imperium czasu próby. W Middenheim na dachu świątyni Ulryka pojawiły się znikąd blade bagienne ogniki, w Talabheim natomiast fontanna z posągiem Taala roniła krwawe łzy. Od wieków uważano to za złe znaki, jednak na jesieni pojawiła się na niebie kometa, błyszcząca jasno na nieboskłonie przez pełne siedem nocy... Ludzie pobożni poczęli szeptać o nadchodzącej karze za grzechy, jednak wszyscy mieli inne problemy, które spychały złe omeny na bok. Jesień minęła, życie w Imperium wróciło do normy i wraz z pierwszymi oznakami wiosny tylko nieliczni pamiętali o złowróżbnej komecie...

Byli jednak tacy, którzy z rosnącym niepokojem zwracali spojrzenie w stronę Kislevu i Pustkowi Chaosu. Ci czarodzieje, którzy posiadali dar Wiedźmiego Wzroku, który umożliwiał im widzenia wirujących Wiatrów Magii, widzieli że ich przepływ jest zaburzony, choć nikt wtedy nie wiedział dlaczego. Astromanci jednak, którzy często widzieli przebłyski tego, co może nadejść, z niepokojem kierowali wzrok na Wschód, bowiem ich mgliste wizje zwiastowały nadchodzące mroczne dni i noce...

***

Z oddali Krwawy Głaz nie wyglądał szczególnie groźnie. Była to duża skała, być może granitowa, a jakiś uczony zapewne znalazłby co najmniej trzy racjonalne wyjaśnienia skąd mogła się znaleźć dokładnie pośrodku polany w Lesie Cieni. Dla niewprawnego oka mógł to być jeden ze słynnych Elfich Kamieni, jednak bliższe spojrzenie rozwiewało wszelkie wyobrażenia na jego temat. U jego stóp spoczywał mniejszy głaz z dziwnym symbolem, przypominającym literę X, spoczywającą między dwiema poprzecznymi belkami - znak wyznawców Khorne’a, Pana Czaszek. Prawdziwy kolor kamienia krył nalot z dymu rytualnych ognisk oraz rdzawy osad z krwi, zaś stare kajdany z brązu nie pozostawiały wątpliwości kim bywały nieszczęsne ofiary, których ciała i dusze składane były na ołtarzu. Wokół całej polany unosił się odór krwi i rozkładu, u stóp głazu natomiast piętrzyły się czaszki - zarówno świeże, jak i dawno pożółkłe, ludzkie, elfie, należące do goblinów czy innych, o wiele bardziej mrocznych istot... Na skraju polany natomiast, dopełniając ponurego krajobrazu, połyskiwała upiorną bielą piramida z czaszek, patrzących pustymi oczodołami na wschód - w stronę Pustkowi Chaosu.

Niewielu jednak w ogóle wiedziało o Głazie, gdyby bowiem mieli choćby blade pojęcie, co czai się na ich progu, nie byliby w stanie spać spokojnie. Rurkhar, stary szaman zwierzoludzi znał jednak prawdę. Jego przodkowie umieścili tu skałę, by służyła za miejsce kultu Pana Czaszek. I choć Rurkhar nie był w stanie dojrzeć wirów magii jakie go otaczały, czuł zbliżającą się burzę. Wiedział też, że jest stary i słabnie, a Krwawy Głaz będzie potrzebował nowego strażnika w nadchodzących czasach. Wiedział co musi zrobić i pewnej księżycowej nocy na polanie zapłonęło ognisko. Mdlący zapach palonego ciała, mieszał się z gorzką wonią ziół i traw. Szaman, kołysząc swą koźlą głową monotonnie w przód i tył, zawodzącym głosem intonował pieśni, które przyciągały sny pełne krwi...

Las Cieni ustępował złą sławą chyba tylko lasowi Drakwald, jednak Erich Hess od trzech dni przedzierał się przez niego, przyzywany siłą, której nie potrafił się oprzeć. Od kilku nocy w swych snach widział połyskujący świeżą krwią ołtarz swego Pana, a wewnętrzne przeczucie kazało mu w środku nocy opuścić dom i ruszyć przed siebie, wiedziony był wizjami rdzawej skały ze znakiem Khorne’a. Na miejscu spodziewał się wielu rzeczy, z wyjątkiem tego co faktycznie tam zastał.

Siedzący przy ognisku Rukhar badawczo spojrzał na mężczyznę spod ciężkich fałd kaptura. U boku szamana wisiał złowrogo wyglądający sztylet o kościanym ostrzu. Jedną dłoń zaciskał na chropowatym kosturze z drewna pociemniałego ze starości i ozdobionego piórami oraz kawałkami kości, które z pewnością nie wyglądały na zwierzęce. Drugą dłonią wodził nad ogniskiem, jak gdyby bawiąc się rozwiewaniem gęstego dymu. W półmroku jego oczy lśniły zielonym blaskiem.

- Usłyszałeś moje wezwanie... - powiedział chrapliwie, jakby od dawna nie posługiwał się mową ludzi i uczynił gest zapraszający mężczyznę, aby przysiadł się do ogniska. Erich przekrzywił głowę, zaciekawiony. Widział wielu zwierzoludzi, niejednego zabił osobiście, ten jednak był inny. Niewielu posługiwało się Mroczną Mową, a co dopiero ludzką. W jego niemal ludzkich ślepiach błyszczała złowroga inteligencja, a przypominający kozi pysk wykrzywiał szyderczy uśmiech

- I odpowiedziałem na nie. - Erich postanowił podjąć grę szamana. W odpowiedzi z pyska zwierzoczłeka wyrwał się beczący chichot.

- Wiedziałem, że nie oprzesz się pokusie, człowieku. Łaska twego boga i własny dobrobyt są ci zbyt drogie... - Rukhar powiódł uzbrojoną w tępe pazury ręką nad płomieniem. Erich skrzywił się, po czym powolnym ruchem wyciągnął miecz. Znał korzyści płynące z cierpliwości, ale nie zamierzał pozwolić brudnemu zwierzęciu drwić z niego. Zbliżył się do ogniska, choć drażniło jego oczy gryzącym dymem.

- Lepiej, abyś miał powód, koźli łbie, by mnie tu wzywać w ten sposób... - syknął, wznosząc ciężki miecz, a w jego zimnych, szarych oczach czaiła się realna groźba. Szaman nie miał wątpliwości, że stojący przez nim mężczyzna bez wahania i skrupułów użyje broni. Mimo to nie poruszył się i nie próbował uciekać. To ponownie zaintrygowało Ericha

- Mam doskonały powód, człowieku... - zabeczał w niepokojącej parodii ludzkiej mowy.

- Słucham więc. - Erich usiadł, ale nie schował miecza, ani nie odsunął go z zasięgu ręki.

- Nadchodzą mroczne czasy dla ludzi... I dobre dla nas - orzekł Rukhar, wyciągając dłoń w stronę ogniska, pozwalając by siwy dym snuł się między jego palcami.

- Czuję to. - Erich uciął rozpoczynający się wywód. - Po co mnie tu wezwałeś?

- Skała potrzebuje opiekuna.

- Chcesz bym stał się strażnikiem tego miejsca?! - Erich nie wierzył własnym uszom. Był wiernym sługa Pana Czasek od lat i Khorne obdarzył go wieloma darami, ale Erich wcale nie był pewien, czy chce do końca swych dni pilnować tego miejsca... Z drugiej strony mogło to przynieść wiele korzyści. Szaman jednak pokręcił głową, rozwiewając jego wątpliwości.

- Nie, nie ty. Ty się nie nadajesz... Być może pewnego dnia staniesz się godnym, by w ten sposób służyć naszemu panu. Ale jeszcze nie teraz. - Erich zacisnął zęb,y słysząc ukrytą obelgę, mimo wszystko wyuczona cierpliwość kazała mu powstrzymać irytację i słuchać dalej. Szaman przez moment obracał dłonią nad ogniskiem.

- Jestem już stary. Ty jesteś zbyt młody. Chcę, by moje miejsce zajął ktoś, kto skąpie Głaz we krwi wrogów Pana Czaszek.

- Więc po co u diabła potrzebny ci jestem ja?! - Erich miał szczerze dość gierek starego zwierzoczłeka i poderwał się gwałtownie z ziemi, chwytając miecz. Rukhar wyraźnie spiął się, ale nie próbował usunąć spod wymierzonego w niego ostrza. Zamiast tego odwrócił wzrok i wpatrywał się w zielonkawy płomień ogniska.

- Wkrótce nadciągnie tu potężna armia. Wraz z nią wybrańcy naszego pana... - Stary szaman zachowywał niezwykle zimną krew, biorąc pod uwagę, że stojący przed nim mężczyzna trzymał miecz wycelowany w jego pierś i ledwo wstrzymywał ostateczny cios. - Przyzwę nowego strażnika, ale nie mogę zrobić tego sam. Potrzebuję tego, co możesz dla mnie zrobić. Co możesz dla mnie zdobyć... - Szaman powoli przeciągnął dłonią nad płomieniem, tak blisko żaru, że Erich poczuł swąd palonego futra. Zmusił się do słuchania dalej...

- Po co ja ci jestem? - powtórzył, cedząc słowa przez zęby. Rukhar spojrzał na człowieka niemalże rozbawiony, jakby Erich opowiedział doskonały żart.

- Władasz Dhar - wyjaśnił, wymawiając nazwę połączonej energii Ośmiu Wiatrów, wykorzystywanej do zakazanej pośród ludzi tradycji magii. Tym razem to człowiek się uśmiechnął triumfalnie.

- Ty nie potrafisz...

- Potrafię, lecz nie tak, jak ty. - Fuknął szaman. - Nie zdobędę jednak składników. Nie zgromadzę potrzebnej mocy. Nie na czas. Nie bez twojej pomocy. - Kapłan mówił powoli, jakby każde słowo sprawiało mu fizyczny ból. Erich jednak zrozumiał co stary szaman chce mu powiedzieć. Wkrótce rozpęta się wojna, a moc starego capa słabnie wraz z wiekiem. Erich nie bez niechęci w myślach przyznał mu także rację, że nie byłby w stanie chronić tego miejsca, a przynajmniej jeszcze nie. Wyznawca Boga Krwi nie słynęli z cierpliwości, jakiej wymagała nauka władania mocą Dhar. Potrzebny był ktoś znacznie potężniejszy. Potrzebny był Wybraniec Pana Czaszek.

- Mów, czego ci potrzeba... - powiedział czarnoksiężnik, odkładając miecz na bok i siadając przy ognisku. Szaman zwierzoludzi i człowiek rozmawiali do chwili, gdy słońce nie zaczęło przebijać się przez korony drzew. Potem Erich wrócił do domu, sławiąc cicho imię Pana Czaszek, zaś w myślach zastanawiając się skąd u diabła weźmie wszystko, czego zażądał stary szaman...

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Arleen : 2011-05-26 11:00:13
    RE:

    Dida napisał(a):

    Protestuję. Po prostu dobra fantastyka. ^ ^

    Przyznam, że mnie kompletnie zaskoczyłaś, szczególnie stwierdzeniem, ze to 'dobra fantastyka'... Z powodu średniej ocen [5.5] sądziłam, że opowiadanie leży odłogiem i tylko zapycha miejsce na serwerze.

    W chwili obecnej cześć I jest w trakcie poprawek, szykuję część II. Spróbuję w takim razie, skoro jest jedna osoba która chce to czytać, to dla mnie warto :)

  • Dida : 2011-05-23 19:23:49

    Arleen napisał(a):
    Po tym fragmencie nie będę jednak raczej kontynuowała publikacji - tekst spodobał się moim znajomym, jednak poza nimi nie wzbudzał sympatii.

    Protestuję. I domagam się publikacji dalszych rozdziałów. ;) Mnie się bardzo to opowiadanie podoba i chciałabym wiedzieć, co będzie dalej. W ogóle nie zam świata, w którym osadzona jest akcja, ale to wcale nie przeszkadza mi w czytaniu. Po prostu dobra fantastyka. ^ ^

  • Arleen : 2011-05-23 07:42:32
    RE: Sympatyczne

    Grisznak napisał(a):
    Za krótkie, aby na razie wystawić ocenę, ale szansę daje, bo ten fragmencik czytało się nieźle.

    Niezmiernie miło mi to słyszeć, bo zawsze ceniłam Twoje uwagi. Po tym fragmencie nie będę jednak raczej kontynuowała publikacji - tekst spodobał się moim znajomym, jednak poza nimi nie wzbudzał sympatii.

    Dziękuję Ci jednak za miłe słowa.

  • Grisznak : 2010-06-16 15:33:21
    Sympatyczne

    Za krótkie, aby na razie wystawić ocenę, ale szansę daje, bo ten fragmencik czytało się nieźle.

  • Skomentuj