Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Próba Ognia

Rozdroża

Autor:Arleen
Korekta:Dida
Serie:Warhammer Fantasy
Gatunki:Fantasy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2011-04-28 23:23:30
Aktualizowany:2011-05-01 00:24:30


Poprzedni rozdział

Jeżeli kiedykolwiek ktokolwiek z nieznanych mi przyczyn zapragnie zamieścić całość lub fragmenty opowiadania na stronie/blogu/forum proszę o podanie moich danych (nick) oraz źródła. :)


Miguela, pochodząca z Tilei kobieta, była niska i nieco przy kości. Mówiła dużo, każde zdanie podkreślając odpowiednią gestykulacją. Ponadto była zajęta, zawsze w ruchu i przy pracy, przez co dla obojętnego obserwatora sprawiała wrażenie zwyczajnej i niezbyt interesującej służącej. W rzeczywistości jednak gospodyni Jonasa dysponowała doskonałą pamięcią i inteligencją, dorównującą niejednemu żakowi, przez co była w stanie sprostać ogromnym wymaganiom Magistra Amsela, nie tylko kulinarnym, lecz także dotyczącym sprzątania czy sposobu traktowania jego garderoby. Obecnie kobieta krzątała się po pokoju, zbierając naczynia po posiłku, narzekając na zbyt szczupłą sylwetkę Lary oraz stawiając na sekretarzyku karafkę ulubionego wina swego pracodawcy, którym ten lubił koić nerwy po trudach przebywania z resztą ludzkości.

- Coś musiało się stać... - mruknęła Lara, która usadowiwszy się w okiennej wnęce, leniwie obserwowała kręcących się po ulicy przechodniów i obnośnych sprzedawców, którzy choć pukali do drzwi wielu sąsiadujących kamienic, tę jakimś trafem starannie omijali. Matthias wzruszył ramionami, najwyraźniej nie podzielając pesymistycznych oczekiwań dziewczyny.

- Albo Herr Amsel zapomniał o podatku dla Gildii. - Najemnik rozparł się wygodnie w fotelu, niezbyt dystyngowanie bekając po sutym posiłku i pakując się z nogami na taboret.

- Dowiemy się jak wróci. - Uciął spekulacje Fritz. Od dłuższej chwili usiłował ze spokojem czytać jakąś książkę, ale tak naprawdę sam zastanawiał się, co mogło zatrzymać Jonasa. Mag żył wyprawą do Lasu Cieni od momentu otrzymania pozwolenia Gildii i tylko naprawdę ważna sprawa mogła być przyczyną zwłoki. Gdy jednak zegar wybił dziesiątą, a maga nie było widać, także Piromanta zaczął mieć złe przeczucia. Gdyby to była błahostka, jak zakładał Matthias, Amsel wróciłby już dawno. Wcześnie, nie zapominając, by nie przebierając w słowach, posyłać nieszczęsnego posłańca do wszystkich diabłów. Tak samo minęła pora obiadowa i gdy wszyscy zaczęli zastanawiać się, czy nie warto ruszyć szturmem na budynek Gildii, z dołu kamienicy dało się słyszeć trzask drzwi uderzających z dużą siłą o futrynę i stukot obcasów na drewnianym parkiecie. Cała trójka zamarła w oczekiwaniu. Po chwili odgłos kroków dało się usłyszeć za drzwiami salonu i do pomieszczenia, niczym burza, wpadł Amsel. Popchnięte zbyt mocno drzwi walnęły w ścianę z taką siłą, że posypał się tynk i zaklekotały ustawione na sekretarzyku kieliszki. Bez słowa, jak gdyby nikogo poza nim nie było w pokoju, Magister podszedł do biurka i nalał sobie pełny puchar, wypijając połowę od razu. Lara i Matthias wymienili zdumione spojrzenia - żadne z nich nie widziało jeszcze Amsela w takim stanie i nie odważyło się zaryzykować spytania co się stało.

- Cholerny von Raukov... - mruknął w końcu mężczyzna.

- Miło by było, gdybyś wyjaśnił o co chodzi - powiedział Axel, który jako jedyny nie obawiał się humorów przyjaciela. Powoli odłożył książkę, bardzo uważnie lustrując starszego czarodzieja. Dźwięk jego głosu podziałał na Amsela niczym kubeł zimnej wody. Powoli, jakby sprawiało mu to ogromny wysiłek, odwrócił się do młodszego czarodzieja i wziąwszy kilka głębokich wdechów oznajmił:

- Nie jadę. - Rzadko kiedy dwa słowa sprawiały tak piorunujące wrażenie, jak te.

- Słucham? - Axel prędzej spodziewał się, że piekło rozstąpi się pod stopami Magistra Ametystu, niż przez gardło przejdzie mu podobne stwierdzenie.

- Nie jadę. Nie mogę.

- Ale... dlaczego? Gildia cofnęła pozwolenie?

- Posłaniec nie miał nic wspólnego z Gildią, psia jego mać... - Jonas zacisnął dłoń na pucharze tak mocno, że wszyscy spodziewali się, że naczynie za moment rozpadnie się na drobne kawałeczki. Po chwili Jonas opanował się jednak i zaczął wyjaśniać, starając się zachować swą słynną zimną krew: - Jaśnie nam panujący książę słyszy wiele niepokojących plotek na temat wydarzeń w Kislevie. Po głębokim rozważeniu sytuacji postanowił przygotować się na każdą ewentualność, włącznie z tą najgorszą i zacząć przygotowania wojenne. Potrzebuje do tego mnie, niezależnie od wszelkich planów, jakie mogłem mieć. - Jonas mówił spokojnie, ale z wyraźną niechęcią i dla wszystkich było jasne dlaczego. Jego starania i wszelkie plany właśnie wzięły w łeb.

- Na jak długo von Raukov cię potrzebuje?

- Jaśnie oświecony sam tego nie wie. Aż przestanę być potrzebny - odparł zgryźliwie mag, opadając na fotel i czyniąc gest jakby chciał przeczesać włosy, których niestety nie miał.

- Cóż, Las Cieni jest tam gdzie był zawsze i nie sądzę, żeby to się zmieniło - mruknęła Lara, na wszelki wypadek jednak nie opuszczając bezpiecznej wnęki okiennej. Ku jej zdumieniu jednak Magister pokręcił głową.

- Nie. Wyprawa dojdzie do skutku...

- O, a jakim to sposobem? Podstawisz swojego sobowtóra? - parsknął Axel, lecz chłodne spojrzenie przyjaciela uciszyło go. Jonas założył ręce za plecy, wstał i zaczął przechadzać się po pokoju.

- Cokolwiek się dzieje w Lesie Cieni niepokojąco zbiega się w czasie z wydarzeniami w Kislevie. Wszyscy słyszeliśmy plotki, te zaś... Te zaś są bliższe prawdy niż którekolwiek mogło sobie wyobrażać...

- Chcesz nam powiedzieć, że wszystkie te gadania bab przy studni są prawdziwe? O armii chaosu, o zwierzoludziach? - spytała Lara. Jonas skinął głową.

- Obawiam się, że tak. Nie oddają jednak powagi sytuacji. To coś przed czym przestrzegali nas Astromanci, ale myśmy nie chcieli ich słuchać... Byliśmy głupi, a teraz... - Amsel mówił szybko, brzmiało to jakby myślał na głos, nie zaś rozmawiał z resztą, chodząc od ściany do ściany. W końcu jednak się zatrzymał i spojrzał na Axela, zupełnie ignorując pozostałą dwójkę. - Jak by cała ta sytuacja nie psuła mi planów, von Raukov rzadko działa pochopnie. Tym razem moim zdaniem doskonale wie co robi, a moim obowiązkiem zarówno jako jego doradcy jak i członka Kolegium Cieni jest być przy księciu i pomagać mu. Dlatego Axel, chcę abyś pojechał do Lasu Cieni i zdał mi relację z tego, co się tam dzieje.

- Słucham? - Axel wyprostował się w fotelu, patrząc na Amsela zupełnie zaskoczony.

- Weźmiesz Larę i Matthiasa, wyruszycie najdalej jutro rano - oznajmił Jonas. Axel przez moment wpatrywał się w przyjaciela ze zdumieniem malującym się na twarzy, potem, podniósł się z fotela.

- Jonas, czy możemy zamienić kilka słów? Na osobności? - spytał konspiracyjnym szeptem, zerkając na najemnika i tropicielką, których spojrzenia czuł na plecach. Dla Amsela rozmowa była tylko stratą czasu, decyzję już podjął, lecz najwyraźniej musiał jeszcze przekonać do niej Piromantę. Rozumiejąc jednak jego obawy, bez słowa wskazał pokój obok, służący za jego biuro. Gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za czarodziejami, Fritz przestał starać się zachować spokój.

- Czyś ty zwariował? - spytał wprost, krzyżując ramiona na piersi. Jonas zmarszczył brwi.

- Bynajmniej.

- Dlaczego ja? Nie jestem jeszcze pełnoprawnym Magistrem. Nie lepiej żebyś skontaktował się w tej sprawie z Udo Messnerem?

- Ściągniecie tutaj Uda zajmie wieki, bo z tego co mi wiadomo wyruszył na jakąś wyprawę i nie ma go w mieście.

- Więc chodzi o to, że jestem pod ręką...?

- Bzdura! - fuknął Jonas, lecz widząc wahanie młodego czarodzieja westchnął i powiedział najpoważniejszym tonem, na jaki było go stać: - Cokolwiek dzieje się w Lesie Cieni... Tam od zawsze coś tkwiło, czułem to kiedy zamieszkałem w Wolfenburgu. Ale dotąd wydawało się uśpione...

- Wiem, mówiłeś o tym od dawna - mruknął Axel. - Sądziłem jednak, że to może być jakaś pozostałość po zamieszkujących las elfach, jakiś monolit lub Źródło.

- To możliwe - potwierdził Jonas. - Jednak mówiłem także, że ostatnio tam się coś dzieje. Wszystko zaczęło się krótko po plotkach o armii w Kislevie. To może być przypadek, ale jeśli mam być szczery, to nie wierzę w takie zbiegi okoliczności.

Przez dłuższy moment Axel milczał, jak gdyby rozpatrując każde słowo Jonasa, szukając dziur w jego argumentach lub po prostu rozważając całą sprawę na swój sposób. W końcu jednak przestał wiercić obcasem dziurę w bezcennym dywanie Amsela, westchnął i powiedział całkowicie pewnym tonem:

- Dobrze Jonas. Tylko jedno...

- Tak?

- Przysięgam, jeśli ta cholerna tropicielka mnie wkurzy, uduszę ją gołymi rękoma.

- Oby to było twoje jedyne zmartwienie... - odparł Jonas, któremu całkowicie nie było w tej chwili do śmiechu.

***

Cała trójka opuściła mury Wolfenburga następnego ranka, podczas gdy Jonas skierował się do wschodniego skrzydła pałacu książęcego. Zazwyczaj nie lubił przebywać w zamku, zmuszany do brania udziału w życiu dworu przepisami etykiety, bądź osobistymi prośbami księcia. Dziś jednak nie peszyły go ani szepty, ani rzucane zza wachlarzy ukradkowe spojrzenia. Nie musiał wiedzieć komu się kłaniać, a kto wypadł z łask kapryśnego dworu, ani tłumaczyć się czemu nie pamięta oficjalnego tytuły jakiegoś szlachetki, którego widział na oczy góra dwa razy w życiu. Szedł do księcia jako doradca i Magister Ametystowego Kolegium, pewny swych mocy i umiejętności. I nawet jeśli poprzedniego dnia był zły na księcia i popsute plany, to wiedział doskonale, gdzie było jego miejsce i co było ważne.

Do komnat księcia von Raukova wpuszczono go bez zbędnych pytań, a głowy strażników pochyliły się w geście szacunku, gdy jeden z nich otworzył drzwi do gabinetu narad.

Valmir von Raukov w młodości znany był z porywczego charakteru i uporu, które w połączeniu z wrodzoną inteligencją, z biegiem lat pozwoliły mu stać się jednym z najpopularniejszych książąt-elektorów w całym Imperium. Będąc wybitnym przywódcą wojskowym, otwarcie przyznawał, że nie ma głowy do handlu i zamiast rujnować gospodarkę zwyczajną ignorancją, zaczął zlecać innym decyzje finansowe. Zwracał jednak przy tym baczną uwagę na stan majątku swych doradców oraz regularnie ich szpiegując poprzez niezawodną sieć informatorów. Gdy zaś pierwszy urzędnik, który źle doradzał księciu, straciwszy majątek, skończył w lochu, inni uznali, że najlepiej będzie służyć sobie, poprzez wierną służbę państwu. Od tamtego czasu von Raukov nie miewał już problemów finansowych, a choć podatki niskie nie były, nikt nie śmiał szemrać. Ostatecznie, jak mawiano, doskonale widać było na co owe podatki idą: na zakładanie nowych twierdz, uniwersytet w Wolfenburgu mający konkurować z uczelniami w Nuln, a także na doskonale wyszkoloną armię, której osobiście przewodził książę-wojownik.

Jonas wkroczył do komnat księcia niczym do swych własnych, zastając von Raukova pochylonego nad biurkiem, przerzucającego gniewnie mapy i zapiski. Książę rzucił magowi szybkie spojrzenie, potem ponownie zwrócił wzrok na papiery. Ledwo widoczne spod bujnych wąsów usta miał zaciśnięte w wąską kreseczkę.

- Książę. - Amsel pochylił głowę, ale von Raukov machnął ręką i wskazał na stół.

- Chodź tu i powiedz mi co o tym sądzisz - powiedział, zwyczajowo pomijając uprzejmości. Jonas pochylił się nad stosem zapisanych, pomiętych papierów.

- Czy to aktualne mapy? - spytał. Von Raukov skinął głową, a Jonas zasępił się. Mapa ukazywała wschód Imerium oraz Kislev. Wiele symboli, które oznaczały miasta, zamalowane były na czerwono tuszem. Jonas nigdy wcześniej nie widział, by von Raukov oznaczał tak miasta, ale zbyt łatwo przyszło mu się domyślić, co to oznaczało.

- Złupione. Spalone... - powiedział książę, potwierdzając obawy czarodzieja. Granica Ostlandu z Kislevem stała w ogniu, a bogowie tylko wiedzieli na ile pogłoski, iż cały Kislev płonie są prawdziwe. Na te chwilę były niebezpiecznie prawdopodobne.

- Krąży wiele plotek, Valmirze. O tym ile miast zostało spalonych. O tym kto to robi. O armii... Muszę wiedzieć, które są prawdziwe, jeśli mam pomóc...

Książę przestał przerzucać pergaminy, spojrzał na czarodzieja i westchnął ciężko.

- Przez Góry Krańca Świata przemaszerowała armia dowodzona przez kogoś, kto nazywa się Panem Końca Czasów, czy coś w tym rodzaju. Minął twierdze krasnoludzkie, ale nie wiemy czy je ominął, czy splądrował, bo posłaniec nie wrócił. Kimkolwiek jest ten Archaon, faktycznie dysponuje armią i to składająca się ze wszelkiego plugastwa Chaosu, jakiego tylko możesz sobie wyobrazić - wyjaśnił książę. - Słodka Myrmidio.

- Jak duża to armia? - spytał Jonas, wpatrując się w kropki z czerwonego tuszu. Sytuacja była o wiele poważniejsza, niż nakreślił ją poprzedniego dnia Axelowi i reszcie.

- To regularna inwazja. Wojownicy Chaosu, demony, norsmeni. Cokolwiek przyjdzie ci do głowy zapewne w tym momencie maszeruje na Wolfenburg. - Książę potarł dłonią twarz. Dopiero teraz Jonas zwrócił uwagę na cienie pod oczami i co najmniej dwudniowy zarost. Książę wyglądał na wyczerpanego i zmartwionego.

- Valmirze, odpocznij. - Jonas zaczął segregować papiery na kupkę, wyciągając jedną z map z ręki księcia. - Będziesz potrzebował sił na później. Przejrzę to, spojrzę na wszystko świeżym okiem. Porozmawiamy później, gdy wypoczniesz.

- Możliwe, że będziemy potrzebowali twojego przyjaciela, Fritza. Gdzie on teraz jest?

- Wysłałem go by zbadał anomalie, które odkryłem w Lesie Cieni.

- Czy to aż takie ważne? - Von Raukov zmiął kartkę papieru w kulkę, ciskając ją w kąt komnaty, aż poderwał się śpiący tam łaciaty wyżeł. Jonas spokojnie skończył zwijać mapę, którą po chwili odłożył na stos innych, które planował przestudiować.

- Cokolwiek tam się dzieje, może być powiązane z najbliższą przyszłością, Valmirze - rzekł, a spojrzenie jego zimnych, niebieskich oczu lustrowało księcia jak otwartą księgę. - Cokolwiek się tam dzieje, mam po prostu przeczucie, że to ważne. A nawet jeśli się mylę, to nie pozostawimy za plecami niczego, co mogłoby nam zaszkodzić.

Książę nic nie odparł, w zamyśleniu głaszcząc psa, który przyszedł się połasić.

- Kiedy wraca?

- Axel? Za kilka dni myślę. W pierwotnym założeniu miałem tam zostać jakiś czas, przeprowadzić badania... On ma tylko zebrać próbki oraz informacje i wracać.

- Dobrze... - powiedział książę, opadając na fotel. - Bardzo dobrze - powtórzył. Jonas nie powiedział nic więcej i wyszedł z komnaty. Miał wiele do zrobienia, a czas nagle stał się luksusem, którego nie mieli...

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.