Opowiadanie
Bardzo straszna Draksylwania
Rozdział 2 - Zbierają się aktorzy. Droga do Draksylwanii.
Autor: | Tula |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy, Komedia, Przygodowe |
Dodany: | 2010-09-03 08:00:42 |
Aktualizowany: | 2010-10-17 19:48:42 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Lina schowała niezwykłą książkę do kieszeni i ruszyła powitać Filię z szerokim uśmiechem na twarzy. Szkoda tylko, że smoczyca odwzajemniła go nieco sztucznie. Zanim jednak Lina zdążyła zapytać o na pewno fascynujące losy Filii podczas rozstania, odezwała się Amelia:
- To niesamowite, że wpadliśmy na siebie akurat w gospodzie! - trajkotała zadowolona. -To prawie jak przeznaczenie! Teraz na pewno ruszymy razem w dalszą podróż!
- Chwila! - przerwała jej Lina, pamiętając pierwsze spotkanie z Filią. - Dlaczego tylko ja mam ratować świat?
- Ja tylko chciałam tu coś zjeść - wtrąciła smoczyca. - W ciszy i samotności. Nie musicie ratować świata.
- Nie ma problemu! - zapewniła ją Amelia. - Dokąd pani zmierza, panienko Filio?
Filia westchnęła, widząc, że tak łatwo się od nich nie uwolni. Zdaje się, że nawet Gourry ją pamiętał, bo o nic nikogo nie pytał. Za krótki był okres rozstania.
- Draksylwania - powiedziała Filia.
Szerokie uśmiechy na twarzach Liny i reszty mówiły same za siebie. Bez słów ustalili, że dalej pójdą razem. Przynajmniej pozwolili Filii zjeść śniadanie w spokoju, a sami wyszli z gospody. Smoczyca nagle straciła apetyt i resztki dobrego humoru - Lina była ostatnią osobą, z którą chciałaby teraz podróżować. Amelia zresztą też.
Lina tymczasem postanowiła opowiedzieć towarzyszom o znalezionej książce. Ludzie wokół zajęci byli własnymi sprawami, nie zauważali nawet czwórki podróżnych. Ledwie jednak czarodziejka wyciągnęła książkę, odezwał się Gourry.
- Lina, kim była ta kobieta w gospodzie? - zapytał.
Lina całą siłą woli powstrzymała się od rękoczynów.
- Filia - odparła. - Podróżowałeś z nią kopę czasu i już zapomniałeś?!
- Panno Lino, ta książka… - Amelia rozpoznała lekturę.
Linie zabłysły oczy.
- To jest klucz do skarbu - wyjaśniła.
- Pokaż - poprosił Zelgadiss, ale spotkał się ze stanowczą odmową.
Lina sama przekartkowała uważnie książkę i otworzyła na rysunku panny von Weber. Następnie rozłożyła własną mapę Draksylwanii tak, by niby przypadkiem zasłoniła ona tekst obok. Zelgadiss przekrzywił głowę.
- To przecież akt - powiedział.
- Co? - wykrztusiła Lina po chwili milczenia.
- Akt. Niezła modelka.
Lina uderzyła go książką.
- Porównaj go z mapą, młotku! - krzyknęła. - Są niemal identyczne!
Umilkli, porównując mapę i rysunek przez dłuższą chwilę.
- Na rysunku jest krzyżyk - zauważyła Amelia.
- Krzyżyk oznacza cmentarz - dodał Gourry.
- Krzyżyk oznacza skarb! - oświeciła go Lina. - Jeśli dobrze się przyjrzeć, da się odczytać podpis.
- A co to za skarb? - zapytał Zelgadiss.
- Tego się wkrótce dowiemy - zapewniła go Lina.
- I mapa znalazła się ot tak w przypadkowej niewinnej książce?
- Legendę o draksylwańskim skarbie też znaleźliśmy w przypadkowej książce.
- Jeśli to niewinna książka, to mi ją pokaż - poprosił Zelgadiss.
Znowu spotkał się z odmową, ale Lina zgodziła się sama sprawdzić, kto właściwie napisał ową lekturę. Okazało się, że okładki nie zdobi ani tytuł, ani nazwisko autora.
Chwilę później z gospody wyszła Filia. Rozglądnęła się wokół i ruszyła w stronę przeciwną niż jej przyszli towarzysze podróży, więc Amelia zawołała ją głośno. Smoczyca dołączyła do gromadki z dziwnie krzywym uśmiechem, jakby szła na ścięcie.
- Nie chcesz z nami iść? - zdumiała się Lina.
- Bardzo chcę - powiedziała szybko Filia.
- Cudownie. Ciekawa jestem, jak sobie sama radziłaś.
- Wyśmienicie.
- A Valgaav? - zapytała Amelia.
- Jeszcze lepiej niż ja. Ruszajmy, bo w takim tempie daleko nie zajdziemy.
Szybko zauważyli, że smoczyca jest zdenerwowana. Ledwie opuścili miasto i skierowali się w stronę wschodnich gór, przez które wiodła jedyna używana droga do Draksylwanii, Filia musiała chować swój ogon pięć razy. Zapewniła wszystkich, że jest jak najbardziej zadowolona z życia, ale trzymała się nieco z boku, by móc uniknąć niewygodnych pytań.
Dopiero wieczorem na postoju w środku lasu podeszła bliżej. Lina trzymała w ręce mapę z zaznaczonym już miejscem ukrycia skarbu i obmyślała najkrótszą trasę z pomocą Zelgadissa. Filia rzuciła na mapę okiem i zamarła, co nie uszło uwagi Amelii. Smoczyca zauważyła jej spojrzenie i szybko usiadła, odwracając głowę. Księżniczka szybko zniknęła wśród drzew, chcąc pomóc Gourry’emu w poszukiwaniu owoców na przekąskę. Filia po chwili uznała, że siedzi za blisko Liny i Zelgadissa, więc szybko odsunęła się nieco dalej.
- Możemy zmusić ją do gadania - zaproponowała cicho Lina.
- Tylko bardziej się zdenerwuje - stwierdził Zelgadiss. - I nie zapominaj, że jest smokiem.
- Odnoszę wrażenie, że nie cieszy się z naszego towarzystwa.
- Ja również. Dlaczego więc do nas dołączyła? Mogłaby z łatwością przelecieć sama nad górami.
- Niekoniecznie. Draksylwania słynie z wampirów, więc tutejsi mieszkańcy są bardzo ostrożni. Nie lubią niczego, co się wyróżnia.
- Dzięki za ostrzeżenie. Będę pamiętał.
Dalsza podróż obyła się bez problemów. Lina dała Filii spokój, chcąc stworzyć atmosferę przyjaźni i otwartości w nadziei, że smoczyca się wygada. Czarodziejka umierała wręcz z ciekawości.
Zatrzymali się dopiero wtedy, kiedy Gourry padł ze zmęczenia, a w ciemnościach nie można było dostrzec własnej dłoni. Ułożyli szermierza obok drogi, a sami legli obok niego, nawet nie rozpalając ogniska.
Do świtu ciągle zostało trochę czasu, kiedy Zelgadiss szturchnął śpiącą Linę. Czarodziejka nie omieszkała powiedzieć mu czegoś miłego, jeszcze zanim otworzyła oczy.
- Co jest? - burknęła, siadając.
- Ktoś tu jest.
Lina niespecjalnie się tym przejęła. W lesie nie było nic groźniejszego od nich. Ale nawet Filia przysunęła się do czarodziejki, jakby chcąc schować się za jej plecami.
- Niedobrze - wymamrotała przestraszona, machając ogonem, a w ręku dzierżąc swą słynną maczugę. - Czuję obcą energię…
- Pewnie Xellos - zasugerowała Lina bez przekonania, sama nie czując nic.
- Nie! - warknęła smoczyca. - Powiedziałam: obcą! I do tego… Trudno mi to opisać…
Gourry i Amelia przysłuchiwali się temu z pozycji leżącej, oboje już nie spali.
- Ktoś znowu chce zniszczyć świat i ludzkość, a przy okazji nas zabić? - wypytywała Lina.
- Nie! Może tak… Lina, masz paranoję!
- Ciekawe dlaczego… - mruknęła czarodziejka.
- Panno Lino, trochę więcej radości z życia! - powiedziała Amelia.
- To jest to! - Filia aż podskoczyła. - Ta energia… To jest ogromna radość z życia! Wręcz nie do zmierzenia! Dobro pomieszane z fanatyzmem!
Towarzysze patrzyli na nią nieco sceptycznie.
- Cóż, to raczej nie jest pułapka zastawiona przez mazoku - powiedział ostrożnie Zelgadiss. - Ale Filia reaguje chyba trochę jak na Xellosa…
Smoczyca zgromiła go wzrokiem.
- Proszę bardzo, nie wierzcie mi! - syknęła. - Ale jak przyjdzie co do czego, to nie będę odwiedzać waszych grobów co tydzień!
- Panno Lino, tam się coś rusza!
- Lightning! - krzyknęła Lina, odwracając się w stronę, którą wskazała Amelia. - Zel, bądź gotów do… Hę?
Szczęka czarodziejki opadła na ziemię powoli i w całkowitej ciszy.
Z krzaków wyłoniła się niska postać w szarym płaszczu. W ręku dzierżyła laskę dwa razy większą od siebie. Pod nosem gwizdała wesołe piosenki.
Wyglądała na osobnika płci męskiej około osiemdziesięciu lat.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.