Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Księga Zanapara

Powrót do domu

Autor:DuchDucha
Korekta:Dida
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Fikcja, Mistyka, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2010-10-19 15:36:18
Aktualizowany:2010-10-19 15:36:18


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Jeśli chcesz je udostępnić, to napisz, że autorem jest DuchDucha i podaj link http://zanapar.blog.onet.pl/


„Rodzicie zawsze mnie zadziwiali. Ich małżeństwo było aranżowane. Poznali się w dniu ślubu. Byli skrajnie różni. Ale byli bardzo ze sobą szczęśliwi. Myślałem, że to będzie czkać i mnie. Że ona będzie czekać. Może gdybym nie był tak naiwny, to skończyłoby się inaczej.”

Fragment z „Pamiętników Tytusa Aleksandra Korneliusza”

Po wstępnym dopilnowaniu spraw w porcie, związanych z rozładunkiem oraz magazynowaniem towaru, Gabriel wsiadł do czekającej na niego karety, zabierając ze sobą raport z podróży, mający postać niewielkiej książeczki w twardej skórzanej oprawie i zawierający nie tylko proste zestawienie sprzedanych i zakupionych towarów, ale także opisy zastanej sytuacji, wojen plemiennych, planów rodowych, przestróg na przyszłość oraz plotek. Woźnica chwycił za lejce i szarpnięciem sprawił, że konie ruszyły z miejsca. Obserwując przez okno kamienice, zdał sobie sprawę jak bardzo zmieniło się miasto przez ostatnie dziesięciolecia. Nadal rzemieślnicy pracują w swoich warsztatach, ulokowanych przy uliczkach, z tym, że teraz jest ich więcej, podobnie karczm. Przybyło jedynie artystów, których wcześniej w zasadzie nie było. Miasto na nich skorzystało, kiedyś było szarobure i przytłaczające, teraz mieni się jasnymi kolorami, a to co kiedyś było wystającymi ze ścian drewnianymi belkami, teraz przekształciło się w ozdoby. Podobała mu się ta przemiana. Woźnica kilka razy zwalniał przed oddzielającymi dzielnice bramami, które w czasie pokoju zawsze były otwarte, a zamykane jedynie na noc. Wreszcie po jakimś czasie kareta przystanęła. Rozległ się hałas towarzyszący otwieraniu bramy. Kareta ponownie ruszyła, a po przekroczeniu muru, krajobraz się zmienił na bardziej zielony. Wszędzie rosły nieduże drzewka, krzewy i kwiaty.

Wysiadając z karety nawiedziło go to uczucie połączonej nostalgii i strachu przed ojcem. W ręce trzymał raport z wyprawy, o którym nie wiedział jak zostanie przyjęty. Obok stała inna kareta.

- Czyżbyśmy mieli gości? - pomyślał. - Ciekawe kogo?

Wchodząc do środka zauważył groźnie wyglądającego człowieka. Widząc go zboczył z wcześniej zaplanowanej drogi i skręcił w korytarz na prawo. Za zakrętem, znajdującym się po kilkunastu metrach, zastał kobietę w luźnej sukni. Jej twarz pojaśniała, jak tylko go zobaczyła.

- O, kiedy wróciłeś mężusiu - zapytała.

- Dosłownie przed chwilą. Co to za bandyta w holu? - zapytał zakłopotany. - Znowu coś planujemy?

Jej szczęśliwe podekscytowanie zmieniło się w zdenerwowanie.

- No wiesz co? Nie widzisz mnie, ani dzieci od roku, a twoje pierwsze pytanie dotyczy jakiegoś dryblasa, którego widzisz pierwszy raz w życiu? - mówiła donośnym głosem.

- Aurora. Ciszej, bo jeszcze usłyszy.

- A niech wie, że bardziej się interesujesz nim niż mną.

Bardzo często stawiała go w podobnie niewygodnej sytuacji, gdy wracał z podróży i po tylu latach miał na to sposób. Przytulić zazdrosną żonę. Zrobił to samo, jej głowa bezwładnie opadła na jego ramię. Po chwili wzburzenie minęło, a ona sama zaczęła trząść się i chichotać.

- Wiesz co, mężusiu?

- Co żoneczko?

- Jesteśmy nadzwyczaj dobraną parą - powiedziała nadal chichocząc.

- Nie śmiem przeczyć - odparł. - Wiesz coś o tamtym facecie?

- Przecież mnie nie dopuszczacie do swoich sekretów? - zmarszczyła brwi.

- Ale i tak wszystko doskonale wiesz.

- To jakiś sługa Filona. Wróciłeś - kontynuowała - więc na pewno chodzi o interesy.

- Pewnie masz rację.

- Do tej pory nie zrozumiałeś? Ja zawsze mam rację. - Udawała poważną, tylko po to by zaraz potem się roześmiać. - No dobra, puść mnie. - Zaczęła go odpychać.

- Dlaczego? - zdziwił się.

- Wbijasz mi rogi tej książki w bok - oznajmiła. - Wiesz, że to trochę boli?

- O przepraszam. - Puścił ją.

Rozległ się głośny dźwięk otwierania drzwi. Bladość Filona, połączona z szybkością podążania w kierunku wyjścia, świadczyły o tym, że gość pragnął natychmiast opuścić ich majątek. Gdy gość i jego sługa wyszli z domu, natychmiast wsiedli do karety i ruszyli w drogę. Gabriel podszedł do ojca, trzymając żonę za rękę.

- No proszę, dwa gołąbki! - podśmiewał się Lucjusz, ale Aurorze się to najwyraźniej podobało.

- A masz z tym problem? - zripostował Gabriel. - Czego chciał?

- Interesy. Jak poszły? - zwrócił się do syna.

- Nie najgorzej, wszystko opisałem w raporcie.

- Gdzie wnuczęta? - zapytał Lucjusz.

- Tytus bawi w mieście, a Wiktor w bibliotece.

- Jak zwykle. Sprowadź mi natychmiast Tytusa.

- Dlaczego? - zapytała zaniepokojona matka.

- Będziemy go hajtać - odpowiedział Lucjusz.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.