Opowiadanie
I found you baby
Prolog
Autor: | Matsurika |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Horror, Kryminał |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2010-12-17 21:51:16 |
Aktualizowany: | 2010-12-17 21:51:16 |
Następny rozdział
Zainspirowane grą. Kopiowanie zabronione.
Na słupie wisiał list gończy za gwałcicielem i mordercą. Robin Charles Voorhes. Przynajmniej tak się przedstawiał. Dziewczyna zatrzymała się przy nim. Czuła jak jej bardzo drżą kolana...
- Ruby...? - Usłyszała. Odwróciła gwałtownie głowę, ale zobaczyła jedynie swojego kolegę z klasy, Ethana.
- Co? - spytała.
- Jakaś nieswoja ostatnio jesteś - powiedział. Miał zatroskanie na twarzy.
- Wydaje ci się - mruknęła Ruby. Ethan spojrzał w brązowe oczy dziewczyny.
- Przecież możesz mi powiedzieć…
- Nic się nie stało! - powiedziała nerwowo. - Chodź, spieszę się do domu.
Ethan już o nic nie pytał.
Ruby w domu dokładnie obejrzała swoje ciało. Wyglądało normalnie, jak zawsze. Spojrzała na swoje ciemne włosy, ciemne oczy z długimi rzęsami i pełne usta. Zmysłowe, jak to powiedział. Gdy przypomniała sobie jego głos, zadrżała. Tak mało brakowało by umarła... Jej usta poznałyby smak bólu i śmierci. Oj tak, poznałyby. Jaka jej skóra jest biała. Jaka ona sama jest chudziutka. Jej uda jeszcze tak niedawno przypominały uda małego dziecka. Teraz nabrała na nich trochę ciała, ale niewiele. Nagle usłyszała głośne uderzenia o drzwi.
Znajdę Cię, malutka...
Ruby krzyknęła ze strachu i skuliła się.
- Zwolnij mi tę łaz... Ruby, co się stało? - Usłyszała głos zza drzwi. Ruby wpuściła siostrę do łazienki.
- Przestraszyłaś mnie, Carrie. Zamyśliłam się, a ty tak nagle... - wytłumaczyła się wciąż roztrzęsiona Ruby.
- Wybacz - powiedziała starsza siostra. - Jakaś nieswoja ostatnio jesteś Ruby... Coś się stało?
- Nic mi nie jest - powiedziała beznamiętnie i poszła do swojego pokoju. Położyła się w swoim łóżku i okryła kołdrą. Przytuliła swojego misia do siebie mocno, jak dawniej, gdy była jeszcze małą dziewczynką i bała się cieni na ścianie. Teraz też były. Normalnie by się ich nie bała, ale...
Czy to cienie drzew? A może sylwetka mężczyzny, który stoi za mną?
Zamknęła oczy, zanurzając się w niespokojnym śnie.
Wtedy po prostu fotografowała. Lubiła chodzić po lesie, fotografować ptaki i drzewa, uwieczniać wyjątkową grę światła i cienia. Fotografowanie to była jej największa pasja. Prawie nigdy nie rozstawała się ze swoją cyfrówką. Właśnie fotografowała małe krzaczki jagód, które tak ładnie świeciły zielenią na brązowej ściółce, gdy wyczuła ruch. Odwróciła się w tamtą stronę. To był on. Od razu go poznała. Stał na ścieżce i patrzył na nią.
Ruby wcześniej już widziała list gończy, ale nie pomyślała, że może on ukrywać się akurat w lesie. Nie pomyślała też, że wałęsanie się w mało uczęszczanych miejscach, gdy po okolicy grasuje seryjny gwałciciel i morderca, może być niebezpieczne. Ale nic dziwnego, w końcu nie wiedziała jeszcze wtedy, co to znaczy otrzeć się o śmierć.
Był wysoki, miał umięśnione ramiona i krótkie blond włosy. Był ubrany w czarną koszulkę i czarne dżinsy. Mógłby nawet uchodzić za przystojnego i bardzo męskiego, lecz jego urok był niebezpieczny. Czuło się to na odległość. Jego spojrzenie szarych oczu zza blond grzywki i niedwuznaczny uśmiech, rozciągający się na jego pokrytej kilkudniowym zarostem twarzy, nadawały mu wygląd przystojnego psychopaty. Ruby natychmiast wstała. Czuła że strach ją paraliżuje.
- Witaj malutka - odezwał się. Miał dziwny głos. Niski i ciepły, ale ton na pewno nie wróżył nic dobrego. Był to ton dziecka, które chce wyrwać muszce skrzydełka. Ruby nie odezwała się ani słowem.
- Masz bardzo zmysłowe usta, wiesz? - powiedział z uśmiechem i zaczął się powoli do niej zbliżać. Ruby zacisnęła zęby i cofnęła się o krok. Próbowała opanować strach, który ciągle trzymał ją wrośniętą w ziemię.
- Miło spotkać taką śliczną dziewczynę na swojej drodze, wiesz? - uśmiechnął się jakby zalotnie do niej i zaczął już iść ku niej normalnym krokiem. Ruby odwróciła się i odbiegła zaciskając oczy. Usłyszała za sobą szaleńczy śmiech. - A uciekaj! I tak znajdę cię, malutka!
Jego niski głos jeszcze długo dudnił jej w głowie, nawet, gdy była już bezpieczna.
Znajdę cię. Znajdę... Słyszała to znowu, ciepły i niski głos... Masz bardzo zmysłowe usta... Wiesz?
Obudziła się gwałtownie i pisnęła cicho, widząc cienie na ścianie. Bała się, że zobaczy wśród nich cień tego człowieka. Zastanawiała się czy zgłosić na policję to, że go widziała. Nie, niech ktoś inny to zrobi. Bała się go, bałaby się jeszcze bardziej, gdyby kiedyś wyszedł. Mógłby się na niej zemścić, napadłby ją w jej własnym mieszkaniu, śmiejąc się...
Znalazłem cię, malutka.
Drżącą ręką muskała aparat cyfrowy. Odruchowo spojrzała na słup, gdy go mijała. Listu gończego nie było. Zatrzymała się gwałtownie.
- Czemu nie ma tu tego listu gończego? - spytała. Ethan spojrzał na nią, a potem na słup.
- Nie wiem. Może go złapali? - spytał Ethan. - Albo zauważyli w innym mieście?
Nie słyszała o tym, ale w sumie rzadko oglądała telewizję.
- Myślisz, że naprawdę go już nie ma? - spytała.
- Nie wiem. Pewnie tak. - Wzruszył ramionami Ethan. - A co?
Ruby spojrzała na swój aparat. Od kilku dni, zmrożona strachem, nic nie fotografowała.
- Chciałabym pójść coś sfotografować do lasu…
Ethan spojrzał na nią.
- Rozumiem… Już wiem, czemu byłaś taka nie swoja! - wykrzyknął Ethan. Ruby spojrzała na niego ze zdziwieniem i przerażeniem.
Czyżby wszystkiego się domyślił? Cóż znając jego możliwości analityczne...
- Hę? - jęknęła zdziwiona.
- Wolałaś nie chodzić do lasu przez tego przestępcę i byłaś smutna, że nie mogłaś fotografować! - wykrzyknął z satysfakcją. Ruby mrugnęła parę razy oczami.
- Tak właśnie tak było... - przytaknęła.
- Teraz już najpewniej go nie ma. Chciałabyś iść do lasu? - spytał.
- T-tak - odpowiedziała. Chciałaby. Mimo że się bała.
- Mogę pójść z tobą. Tak będzie bezpieczniej - powiedział. Ruby uśmiechnęła się.
- Naprawdę? Mógłbyś? - spytała.
- Oczywiście, zawsze do usług!
Umówili się na 16:00 przed słupem.
Ruby czuła się o wiele lepiej. Przebrała się nawet w spódnicę, czarną bluzkę i swoją ulubioną czerwoną bluzę. Na nogi założyła pończochy w paski. Lubiła je bardzo. Cieszyła się, że może spokojnie iść do lasu, że nie będzie sama. Pójdzie ze swoim przyjacielem, brązowowłosym Etanem, poetą i gitarzystą. Zawsze bardzo się lubili. Ruby wzięła cyfrówkę i poszła na spotkanie. Ethan stał przy słupie. Miał na sobie czerwoną koszulkę i ciemne spodnie. Uśmiechał się do niej. Razem poszli do lasu. Na początku Ruby trochę się bała, wróciły wspomnienia z tamtego feralnego dnia, ale potem oswoiła się. Znów fotografowała. Śmiała się.
- Naprawdę nieźle idzie ci fotografowanie, Ruby - pochwalił ją. Ruby uśmiechnęła się do niego. Stali właśnie przy małej rzeczce, a raczej starym kanale nawadniającym. Na drugą stronę można było przejść jedynie przez zwalone drzewo. Ethan miał tam przejść, lecz odwrócił się nagle, by coś powiedzieć Ruby i nagle okazało się, że stoją bardzo blisko siebie. Ethan od razu zapomniał, o czym miał powiedzieć. Ruby utkwiła w nim wzrok zza zasłon gęstych rzęs i rozchyliła usta.
- O co chodzi?
- O nic… - mruknął nie mogąc oderwać od niej wzroku. Pochylił się i pocałował ją. Pierwszy pocałunek z miłości. Ruby w całym swoim piętnastoletnim życiu jeszcze tego nie doświadczyła. Nie wiedziała czy to, co czuje do Ethana to miłość, ale to nie było teraz ważne. Przeżywali ważną chwilę, ważny moment swojej wspólnej egzystencji. Nie wiadomo może kiedyś byliby parą, dobrym małżeństwem... Byliby...
Ethan oderwał się od niej po kilku minutach, które wydawały się wiecznością.
Jeszcze raz. Chciała szepnąć. Powiedzieć, chociaż mruknąć, a najlepiej krzyknąć.
Nagle usłyszeli jakiś szelest. Może uznaliby to za drżenie gałęzi, lecz przeczulona Ruby od razu tam spojrzała. W krzakach coś leżało. Coś zawiniętego w coś. Może to dywan. Oczy Ethana również powędrowały do tego czegoś.
- Pójdę sprawdzić, co to... - powiedział.
- Nie - powiedziała szybko Ruby, bo ona już wiedziała. Chciała jak najszybciej uciec stąd.
- Muszę to sprawdzić - powiedział i przeszedł szybko po śliskim, zwalonym drzewie. Ruby wycofała się na środek drogi gotowa do ucieczki. Chłopak próbował trochę odwinąć dywan, lecz coś mu nie szło. Na chwilę odwrócił głowę w bok i wstał ostrożnie, wbijając wzrok w jeden punkt. Zza krzaków wyszedł on. Robin Charles Voorhes. Ruby zastygła ze strachu. Znów wprost wrosła w ziemię. Nie mogła uciec, nie mogła się ruszyć, zaszczuta, zniewolona przez drapieżne oczy tego psychopaty. Już są skończeni, już martwi.
- Witaj, mała Ruby - powiedział niskim, ciepłym głosem Robin. - Mogę chyba tak do ciebie mówić? Masz takie piękne imię.
- Zostaw ją - powiedział ostrzegawczo Ethan. Nawet w takiej sytuacji starał się nie tracić zimnej krwi. Lecz Robin szybko wyciągnął pistolet.
- Cicho, chłopczyku - powiedział do niego. - To sprawa między nami. Prawda malutka?
Ruby pokręciła głową. Miała łzy w oczach. Spojrzała na Ethana.
Uciekaj.
Widziała jak jego usta się poruszały. Uciekaj, mówił. Lecz ona nie mogła się ruszyć. Robin zaczął iść w kierunku powalonego drzewa.
- Nie! - krzyknął Ethan i wbiegł na śliskie drzewo. Spadł do kanału na wpół wypełnionego wodą i błotem.
- No nie, nie mogę tam zejść, bo się ubrudzę - jęknął Robin. - Niestety, nie mogę się już nim pobawić. Jaka szkoda.
Strzelił raz i drugi. Myśli w Ruby na chwilę się zatrzymały. Potem nagle znów zaczęły płynąć w jej strapionym i zaszokowanym umyśle.
Dowody.
Pstryknęła kilka zdjęć jak strzela. Kanał wypełnił się krwią.
- O ty! - powiedział z lekkim uśmiechem Robin i opuścił pistolet. Zaczął iść ku niej. Ruby zaczęła uciekać. Nie to, że chciała. Instynkt samozachowawczy myślał za nią. Uciekała, bo gnała ją pierwotny instynkt przetrwania.
Żyć za wszelką cenę.
Usłyszała strzał. To on strzelił jej pod nogi. Krzyknęła, nogi jej się pokręciły i potknęła się o nie. Kilka susów i był już przy niej. Kucał nad nią, leżącą na ziemi.
- Mam cię, malutka - powiedział. - Naprawdę myślałaś, że jak ktoś zerwał list gończy to znaczy, że mnie już nie ma? - spytał.
Ruby tkwiła pod nim w pozycji półleżącej. Nie wiedziała, co myśleć, co powiedzieć.
- Obserwowałem cię.
Cienie na ścianie, czy to cienie drzew? Czy mężczyzny, który jest za mną?
Dała się złapać. Była w pułapce, kompletnie skończona, zaraz umrze. Była motylem w sieci pająka, w którą dobrowolnie weszła. To już koniec.
- Fajny aparat - powiedział biorąc do ręki jej cyfrówkę. - Przyda się...
- Co chcesz zrobić? - spytała, chociaż wiedziała dobrze.
Uśmiechnięty pogłaskał ją po twarzy, aż zadrżała.
- Masz bardzo zmysłowe usta, wiesz? - spytał.
Policjanci schowali jej ciało do worka, przypominającego worek na śmieci. Obejrzeli te zdjęcia w aparacie cyfrowym, znaleźli martwego chłopaka w kanale i rozkładające się ciało dawno zaginionej dziewczyny zawinięte w dywan.
- Przyczyna zgonu? - spytał funkcjonariusz.
- Kogo? - spytał patolog, który zbierał ślady.
- Wszystkich po kolei - odpowiedział zirytowany. Robin znowu napadł. Nadal pozostał nieuchwytny.
- Tej tu, to wiemy, że została brutalnie zgwałcona, druga dziewczyna też. Nie znamy jednak bezpośredniej przyczyny zgonu. Chłopak został zastrzelony z małej odległości.
- Znowu on... - westchnął funkcjonariusz. Wszyscy przeczesywali las, ale nie mogli go znaleźć. Pewnie już uciekł. I planuje kolejny atak...
Funkcjonariusz zapatrzył się w las, wiedząc, że czeka ich jeszcze wiele czasu zanim go złapią. A może nigdy go nie złapią...
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.