Opowiadanie
Bitwa pod DaireGard
DaireGard
Autor: | Cadrigar |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Fantasy |
Uwagi: | Utwór niedokończony |
Dodany: | 2010-12-22 21:08:41 |
Aktualizowany: | 2010-12-22 21:08:41 |
Ranek zapowiadał dobry i słoneczny dzień. Słońce dawało blask na wszystkie namioty i nagrzewało wodę w jeziorze. Z namiotów wyszli ciężko uzbrojeni mężczyźni w czerwono-czarnych zbrojach z herbem ludzi z południa, czyli wężem duszącym lwa. Każdy z nich czymś się zajął, jedni ostrzyli miecze, drudzy polerowali zbroję, a jeszcze inni przygotowywali konie do wymarszu. Tak trwał ranek na polanie, zwanej Polaną Czystości, albowiem mity mówiły, iż setki lat temu tutaj bóg wraz z archaniołami pokonał siły nieczyste i wypędził je do podziemi. Największy namiot przypadał na króla Kastora, który panował nad całym południowym terenem już czterdziesty szósty rok. Tak, ludzie południa byli na wojnie, na wojnie z plugawymi orkami. Akurat król wyszedł z namiotu rozprostować nogi przed wymarszem, gdy do obozu wpadł zwiadowca.
- Sir! Armie orków zaatakowały króla Cadragora! Zamek jest oblężony!
- Nie mamy ani chwili do stracenia - rzekł zamyślony król. - Ogłosić wymarsz. Bić w bębny! - krzyknął starzec i wrócił do namiotu.
Armia ludzi w szybkim tępię uporała się z namiotami i resztą pakunków. Każdy był już gotowy do bitwy, nawet sam król ubrał złotą zbroję i pomarańczową pelerynę. Tego dnia miały rozegrać się losy ludu zachodu. Potężna, dwustutysięczna armia ruszyła w stronę zamku, aby wyzwolić przyjaciół i walczyć o wolność.
Tymczasem zamek króla Cadragora bardzo dobrze się bronił. W końcu to krasnale broniły grodu, nie jakieś tępe gnomy czy elfy. Wrogie szeregi zmniejszały się z natarcia na natarcie, chociaż orkowie padali za każdym atakiem i tak nie przestawali, było ich co najmniej pięć razy tylu co obrońców. Wrogą armią dowodził herszt Grath’nak, słynął on z okrucieństwa, mordu i co najważniejsze gnębienia innych ras niż orkowie. Katapulty ostrzeliwały gród krasnoludów, lecz magowie krasnoludzcy obtoczyli zamek barierą, odbijającą wszelkie pociski magiczne i fizyczne. Orkowie postawili taran przed bramą i nacierali wojskiem na główną bramę.
Jeźdźcy pędzili jak tylko mogli, im szybciej tym większa szansa na pomoc przyjaciołom. Już dojeżdżali na wzniesienia przed zamkiem krasnoludów, już prawie. Minęli spalone domy, najprawdopodobniej przez orków, i wjeżdżali na miejsce bitwy. Ich oczom ukazała się potężna warownia, w górze obtoczona fioletową barierą. Zastępy orków ujrzawszy konnicę, skierowały swoje długie piki w ich stronę. Ludzie południa stanęli w długim szeregu i czekali na rozkazy króla.
- Tego dnia rozegrają się losy wolnych ludzi, pamiętajcie! Tego dnia walczymy za nasze żony i dzieci, pamiętajcie! Walczymy za miłość, przyjaźń, braterstwo! Pamiętajcie! Jedziemy po chwałę! Po śmierć! Po wolność! Wolność! Walić w bębny, oto Król Kastor i jego wierni poddani nadchodzą! - krzyczał dumnie król.
Zaczęło się, armia dumnych i wolnych ludzi ruszyła naprzeciw masowemu złu. Te dni trafią do historii, o tych dniach będą mówić. Jechali po wolność ludzie południa, jechali po honor, za ojczyznę, tak śpiewać będą pieśni o tym dniu. Tupot koni i okrzyki wolnych ludzi napawały strachem serca, jeśli takowe posiadali, orków. Jeźdźcy wbili się w szeregi wroga i nacierali na każdej linii. Krasnoludy dosiedły swoich niedźwiedzi i dołączyły do swoich towarzyszy. Spotkali się królowie przy zwłokach wodza orków na małą i szybką naradę.
- Szybko Kastorze! - mówił pospiesznie król Cadragor. - Musimy ich zepchnąć w las, a potem niech uciekają plugawe pomioty!
- Dobrze. Ruszamy! Na nich! Zgonić ich za rzekę! - krzyczał Kastor.
Szybko rozprawili się z uciekinierami, a resztę zostawili, aby uciekli i powiedzieli swemu panu, iż bitwa przegrana.
- Tego dnia ludzie wygrali! Tego dnia jesteśmy wolni! - krzyczeli zwycięzcy.
- Tak wygraliśmy... Ale czeka nas jeszcze ostateczna bitwa. Bitwa pod warownią wroga.
Dobry początek, super bitwa, i oby więcej takich. :C