Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

W poszukiwaniu tego, co utracone

To, co ukryte głęboko

Autor:Rinsey
Redakcja:IKa
Serie:Slayers
Gatunki:Akcja, Dramat, Fantasy, Przygodowe, Romans
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2011-04-12 20:39:11
Aktualizowany:2012-12-23 23:16:11


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Kopiowanie całości lub fragmentów bez zgody autorki zabronione.


Rozdział II

To, co głęboko ukryte

„Dawno, dawno temu, w cudownym królestwie żyła śliczna, młoda Księżniczka. Jednakże poza urodą, miała coś bardzo ważnego, drogie dzieci. A było to jej dobre serce, za które kochali ją wszyscy poddani. Wraz z nią mieszkali jej wierni przyjaciele: trzy piękne syenleu, czyli dobre wróżki królestwa oraz hiruzenkai, czyli ich duszki opiekuńcze. Najpotężniejszą z wróżek nazywano cephieleu. Słynęła ona w całym królestwie z niesamowitych włosów w kolorze płomienia oraz z niezwykłych ognistych sztuczek magicznych, które uwielbiała pokazywać dzieciom. Drugą syenleu kochano za jej wspaniały głos. Ostatnia wróżka potrafiła przegonić wszystkie chmury i sprawić, aby zawsze ukazało się słońce. Ich duszki opiekuńcze dbały, aby nie stało się im nic złego. Wszyscy żyli szczęśliwie w świecie przepełnionym radością i magią. Jednakże pewnego dnia stało się coś strasznego i Księżniczka, syenleu wraz z hiruzenkai musieli odejść z ich ojczystego królestwa. Od tego czasu wszelka magia zniknęła z dziejów Seyrun…”

- Hahaha! - W całym pomieszczeniu rozległ się głośny męski śmiech. - To jest genialne, po prostu genialne! - krzyknął trzymając w rękach egzemplarz „Bajek i mitów Seyrun”.

- Gethley, z tego co pamiętam, mieliśmy szukać poważnych informacji, a nie jakichś bajeczek. - odpowiedział mu surowy kobiecy głos. Gethley przyjrzał się swojej nowej partnerce. Krótko przystrzyżona, ciemnowłosa dziewczyna patrzyła na niego z pogardą w żółtych, niesamowicie podobnych do jego własnych, tęczówkach. Gissleyna, jego rodzona siostra nie znała tak abstrakcyjnego pojęcia, jakim było poczucie humoru. - Miałeś zabić cephieleu, zanim się przebudzi. Nie udało ci się. Straciłeś jedno ze swoich żyć i pomimo porażki pan Phibrizzo uznał, że twoja wiedza o cephieleu może się na coś przydać . - kontynuowała.

- Oj, daj spokój Giss. Zabijając mnie, tylko wyświadczyli mi przysługę, przecież z każdą śmiercią staję się silniejszy. - Uśmiechnął się do niej łobuzersko.

- Nawet ty masz ograniczoną liczbę żyć, Gethley. - przypomniała mu.

- Spoko, spoko. -odpowiedział beztrosko. - Lepiej posłuchaj tego, co tu napisali. Nazwali rudą wiedźmę dobrą wróżką! Czaisz?! - zaśmiewał się do rozpuku. - Ale to jeszcze nie koniec! Nasza cudowna dobra wróżka słynęła z „niezwykłych ognistych sztuczek magicznych, które uwielbiała pokazywać dzieciom”. Dobre, nie? Zaraz pęknę! Najwyższa kapłanka Księżniczki Seyrun, która wysadzała wszystko co popadnie „pokazywała sztuczki dzieciom”! O, to jest dobre! Chciałbym zobaczyć minę tego kamiennego sztywniaka, jakby usłyszał, że dumny hiruzenkai, osobisty obrońca kapłanki, został duszkiem opiekuńczym!

- Hm… w sumie coś w tym jest. Hiruzenkai w końcu opiekują się kapłankami… - odpowiedziała spokojnie Gissleyna. Cudowny humor brata zupełnie jej się nie udzielał.

- O, a wiesz jak nazwali opisali masakrę jaką im urządziliśmy? - zapytał wciąż przeglądając zbiór bajek. - „Jednakże pewnego dnia stało się coś strasznego”. Oj, szkoda, że nie opisali jak wyrżnęliśmy w pień całą tę gromadkę. - dodał rozmarzony.

- Ale wtedy musieliby też napisać o naszych zdziesiątkowanych siłach. - zauważyła dziewczyna. - Może z wojskiem i tymi pseudomagami poszło łatwo, ale syenleu i hiruzenkai, a zwłaszcza cephieleu i jej obrońca stawiali konkretny opór.

- Czepiasz się szczegółów. Najważniejsze, że zostali zabici i magia opuściła Seyrun.

- Zapominasz, że my sami potrzebowaliśmy 1000 lat, aby odzyskać siły? A teraz okazuje się, że magia powoli powraca do tego przeklętego kraju. - W głosie czarnowłosej po raz pierwszy można było zaobserwować element wzburzenia. - A my nawet nie mamy pojęcia, co się wydarzyło w ostatnich chwilach tej bitwy… Więc jak można mówić o jakimkolwiek zwycięstwie?

- Oni zginęli w męczarniach, my przeżyliśmy, przeszliśmy tylko w stan hibernacji. -odpowiedział spokojnie żółtooki.

- Co z tego skoro się odrodzili? Owszem jeszcze nie wszyscy się przebudzili, ale cephieleu już odzyskała moc…

- Nie do końca. - wpadł jej w zdanie. - Nigdy nie jest tak, że od razu cała moc powraca. To także wymaga czasu, więc minie parę tygodni zanim ruda wiedźma wróci do dawnej formy. -uśmiechnął się wrednie.

- Aż parę tygodni? - Zdziwiła się.

- Tak, droga siostruniu. Wiedźma może nie od razu będzie wszystko pamiętać, ale najboleśniejsze wspomnienia powrócą do niej jako pierwsze. Myślisz, że po 17 latach spokojnej egzystencji z radością rzuci się w wir walki?

- Tak, przecież musi bronić swojej Księżniczki, czyż nie?

- Widzisz Giss, wtedy wiedźma przyszła na świat jako cephieleu. Teraz urodziła się jako dziewczyna, która wiodła normalne życie przez kilkanaście lat. To może nieco zmienić jej perspektywę.

- Hm… czyli myślisz, że mamy wystarczająco dużo czasu, aby znaleźć i zabić pozostałe syenleu, zanim się przebudzą? - spytała z nadzieją.

- Tak mi się właśnie wydaje. -pokiwał głową.

- A na znalezienie Księżniczki? Przecież ona jest kluczem do zadania naszego pana. I wciąż nie wiemy co się stało w ostatnich chwilach bitwy… Jak to możliwe, że nikt z nas nic nie pamięta?

- Tego się dowiemy, jak znajdziemy Księżniczkę.

- A jak cephieleu jednak nas ubiegnie?

- Cóż, wtedy znajdziemy inny sposób, aby zatruć jej życie. Będę szczęśliwy tak długo jak wiedźma będzie cierpieć. - Uśmiechnął się paskudnie mężczyzna o żółtych, kocich oczach.


***


Lina z wielką niechęcią otworzyła oczy. Wciąż bolała ją głowa, a uczucie, że nagle została rozpieczętowana jej magia, nie wzmagało jej dobrego samopoczucia. Chciała się odrodzić jako normalna dziewczyna, nie chciała powtarzać, tego koszmaru nigdy więcej. Lubiła swoje życie, nawet przygłupi nauczyciele byli znośni. Pragnęła ze wszystkich sił obudzić się raz jeszcze bez świadomości tego wszystkiego, co teraz wiedziała. Przyjść spokojnie do szkoły i walnąć Rikę, za jej głupkowate zachowanie. Ale to nie było możliwe. Już nic nie będzie takie samo.

- Długo jeszcze zamierzasz udawać, że śpisz? - Usłyszała złośliwy, męski głos. Odwróciła głowę i zobaczyła biurko, przy którym siedział Zelgadis w swojej ludzkiej postaci. Tuż przed nim leżał włączony laptop, dziewczyna jednak nie była w stanie dojrzeć, co wyświetlał średniej wielkości monitor.

- Musiałeś to zrobić właśnie teraz?! - spytała od razu ostro, ignorując jego wcześniejszą zaczepkę.

- Wybacz, ale nie mamy luksusu w postaci miliona lat, abyś mogła się spokojnie przebudzać, w swoim wymarzonym tempie. - odpowiedział złośliwie. Czerwone tęczówki zapłonęły gniewem.

- A kto dał ci prawo o tym decydować? - syknęła.

- Wydaje mi się, że pamięć chociaż częściowo ci wróciła. Jesteś cephieleu i masz pewne zobowiązania, czy tego chcesz czy nie. - rzekł chłodno.

- A jeżeli nie mam zamiaru tym razem bawić się w pieprzoną cephieleu? - powiedziała czując, że się zaczyna trząść ze złości.

- Zobaczymy, jak długo utrzymasz się w tym przekonaniu. - zauważył powątpiewająco.

- Widzę, że jak zawsze jesteś niewrażliwym kretynem. - odpowiedziała nieprzyjemnie. Miała ogromną ochotę opuścić to pomieszczenie, dlatego też bez zbędnych ceregieli podniosła się i wyszła z pokoju. Kątem oka widziała, że chłopak ją obserwował, ale ani jej nie zatrzymywał ani nie powiedział nic więcej. Była z tego względu bardzo zadowolona, gdyż ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę była dalsza rozmowa z jej wybawcą i katem jednocześnie. Po charakterystycznym małym korytarzu poznała, że znajdywała się w akademiku Akademii Nauk w Seyrun, ale zlokalizowanym nie przy kompleksie szkół tylko w drugiej części miasta. Nie zakładając niczego cieplejszego na siebie, opuściła mieszkanie i wyszła na zewnątrz. Gdy tylko poczuła powiew świeżego powietrza, stwierdziła, że zrobiło jej się trochę lżej. Skierowała się w stronę wielkiego parku, do miejsca, gdzie zawsze przychodziła, kiedy miała zbyt duży natłok myśli. Zatopiona w rozmyślaniach nawet nie zauważyła, że już była blisko swojego celu. Podeszła do potężnej wierzby, najstarszego drzewa na całym zielonym terenie. Była mile zaskoczona, że w okolicy nikt poza nią się nie pojawił. Zbliżyła się powoli do pnia i po chwili zastanowienia wypowiedziała zaklęcie:

- Levitation. - Po mału uniosła się do góry. Wbrew temu co myślała wcześniej o przebudzeniu swojej magii, nie mogła nie odczuwać radości płynącej z ponownej możliwości rzucania zaklęć. Zgrabnie wylądowała na najwyższej gałęzi. Miała stąd cudowny widok, a jednocześnie mogła być pewna, że nikt jej tu nie zauważy. Obserwowała powiewające liście na wietrze i doszła do dziwnego wniosku, że jest dziwnie spokojna. Ostatnie miesiące obfitowały w uporczywe sny. Jej zmysły co chwila wariowały. Teraz wiedziała, że podświadomie wyczuwała podwładnych Shabranigdo. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy zdała sobie sprawę ze swoich sprzecznych myśli. Najpierw za nic nie chciała odzyskać wspomnień, a w momencie, kiedy stało się coś zupełnie przeciwnego, poczuła względny spokój. Niestety, taka była prawda, że chociaż chciała się wściekać na Zelgadisa, to miał on swoje racje. Nie oznaczało to, oczywiście, że czarodziejka nie była na niego zła. Wciąż wiele miała mu do zarzucenia… Nagle jednak tok jej myśli został przerwany, kiedy zauważyła małą, niepozorną postać, siedzącą na przeciwległej gałęzi.

- Witaj cephieleu. - Usłyszała piskliwy, przesłodzony głos osoby dorosłej, chcącej uchodzić za dziecko. Jej oczom ukazała się postać niezwykle pasująca do głosu. Niska, grubiutka kobieta, ubrana w ohydne różowe wdzianko patrzyła na nią małymi, świńskimi oczkami. Jej krótkie blond loki wystawały spod słomianego kapelusza.

- Witaj Mazoku ze wsi. - odpowiedziała kpiąco czarodziejka.

- Bądź tak miła i zrzuć się sama z tego drzewka, to nie będę musiała brudzić sobie rączek. -Lina usłyszała kolejny nieprzyjemny pisk.

- Twoi przełożeni upadli na mózg, że przysyłają przerośnięte prosię, aby się mnie pozbyć? -zapytała wrednie. Na to pytanie Demon, porzucił swój przesłodzony styl i spojrzał na rudą dziewczynę z ewidentną nienawiścią.

- Wiedz, że zdajemy sobie sprawę z tego, że wciąż nie odzyskałaś pełnej mocy. - Zwróciła się do rudowłosej już niższym głosem, pozbawionym denerwującego wydźwięku.

- Myślę, że to, co odzyskałam w zupełności wystarczy do wykończenia takiego podrzędnego Demona, jak ty. - Lina kontynuowała z drwiną w głosie.

- Pożałujesz tego, ruda dziwko! - krzyknęła kobieta, tracąc już zupełnie panowanie nad sobą, po czym rzuciła w Linę potężnym zaklęciem. O wiele potężniejszym niż się spodziewała. Rudowłosa zrobiła unik i odpowiedziała przeciwniczce serią Fire Balli. Zauważyła z satysfakcją, że każdy z nich był o wiele potężniejszy od swoich poprzedników w fabryce, jednak zdawała sobie sprawę, że, gdyby była w pełni mocy, jedna ognista kula zabiłaby jej wroga. Pomimo tego wniosku i tak miała pewność, że ten Mazoku nie stanowi dla niej żadnego zagrożenia. Gruba kobieta atakowała ją dosyć silnymi zaklęciami, ale Lina poruszała, się ze zbyt dużą szybkością, aby mogła ją trafić. Czarodziejka ułożyła prostą, lecz skuteczną strategię. Złożyła dłonie w taki sposób, jakby się przygotowała dorzucenia kolejnego Fire Balla. Jej przeciwniczka od razu wyskoczyła w górę, a tylko na to czekała czerwonooka.

- Ice Arrow! - Zaklęcie trafiło do celu i przytwierdziło Mazoku do ziemi, a Lina zaczęła inkantację niewypowiadaną od tysiąca lat.

- Tyś, który ciemniejszy od zmroku. Tyś, który w karmazyn przybrany bardziej niźli krew płynąca. Tyś, który pogrzebany w czasie mijającym. W Twym imieniu, o Wielki,

oddaję się ciemności. By tym głupcom, co grodzą mi drogę, razem zgubę przynieść i nikt nie będzie w stanie jej uniknąć! Dragon Slave!!! - Gdy zaklęcie wyzwoliło się z jej dłoni poczuła ogromną rozkosz. „Ach, jak ja dawno niczego nie wysadziłam w powietrze” -pomyślała. Strumień potężnej energii poleciał w stronę Demona, który nie miał szans na przeżycie. Lina, pomimo euforii na skutek zwycięstwa, nagle poczuła mocne zawroty głowy i niewątpliwie upadłaby na ziemię, gdyby nie wsparcie mocnych ramion.

- Czy wielka Lina Inverse zapomniała, że kiedy nie ma się pełnej mocy, korzystanie z potężniejszych zaklęć skutkuje natychmiastową utratą sił? - Usłyszała dokładnie ten sam wredny tenor, który usłyszała zaraz po swoim przebudzeniu.

- Zel, co ty tu robisz? Nie mów mi, że mnie śledziłeś. - Zmierzyła go piorunującym wzrokiem.

- Nie śledziłem, tylko pilnowałem, żebyś nie zrobiła czegoś głupiego. - Poprawił ją, w tym samym czasie biorąc osłabioną czarodziejkę na ręce.

- Chcesz oberwać? - spytała groźnie, nie zwracając uwagi na fakt, jak komicznie to brzmiało w jej ustach, kiedy nie była w stanie ustać na własnych nogach.

- Bardzo chciałbym to zobaczyć. - odpowiedział z wrednym uśmieszkiem.

- Jak tylko się lepiej poczuję… - zagroziła.

- To może nie zapomnisz o tym, żeby ukryć swoją aurę. - wpadł jej w słowo. Lina spojrzała na niego wściekle. No tak, to w taki sposób ta świńska Mazoku ją znalazła.

- Odczep się ode mnie. - odpowiedziała obrażona.

- Nie chcę cie martwić, ale to niewykonalne. Jesteś na mnie całkowicie skazana. - odparł, wciąż złośliwie się uśmiechając.

- Phi, puść mnie, sama pójdę dalej. - oznajmiła dobrze wiedząc, że jest za słaba, aby iść samodzielnie. Zelgadis nawet nie skomentował jej ostatniego żądania tylko zmienił temat.

- W każdym razie widać, że humor ci się poprawił. - zauważył. Kiedy to usłyszała na powrót spoważniała.

- Nie chciałam powracać do tych wspomnień. Nie chcę przeżywać tego wszystkiego jeszcze raz... - powiedziała cicho.

- I właśnie dlatego musimy działać szybko. Żeby to się nie powtórzyło. -rzekł łagodnie. Wiedział, że była to dla niej ciężka sytuacja. Wspomnienia w tym wypadku pełniły rolę otwartej, bolesnej rany. Jednak jedynym sposobem na pozbycie się lęków przeszłości było stawienie im czoła. Był świadomy, że tylko wtedy będą mogli pójść na przód. Poczuł jak czarodziejka delikatnie opiera się o jego tors.

- Dobrze znów cię widzieć żywego. - szepnęła. Chłopak spojrzał na nią nieco zaskoczony. Spodziewał się dalszych przepychanek słownych, nie czegoś takiego. Zanim jednak zdołał jej cokolwiek odpowiedzieć, zauważył, że dziewczyna zasnęła. Uśmiechnął się ciepło, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, i zniknął w porywie potężnego wiatru.


***


Gdy wyjrzała za okno, ujrzała ciemne niebo usłane burzowymi chmurami. Pierwsze krople deszczu opadły leniwie na szybę, po czym powoli się ześlizgnęły. Młoda kobieta z wahaniem dotknęła szkła. Materiał niewątpliwie był chłodny w dotyku, jednak nie trwało to długo. W jednej chwili miejsce, którego dotykała zrobiło niesamowicie gorące, tak bardzo, że wszystkie wodne strugi w jednej chwili wyparowały. Blondynka natychmiast się cofnęła. Jej niebieskie oczy z przerażeniem obserwowały powyższe zajście. Całkiem niedawno dokonała czegoś podobnego, co było przyczyną niezłego zamieszania w pobliskim centrum handlowym. Wtedy zupełnie nie miała pojęcia co się dzieje i znajdywała się w miejscu publicznym, to oczywiste, że miała prawo wtedy spanikować. Teraz z kolei sytuacja wyglądała nieco inaczej. Tym razem ona sama pozostałaby jedynym świadkiem całego zajścia. Błyskawicznie lęk w błękitnych tęczówkach został zastąpiony przez ciekawość. Młoda kobieta przybliżyła do siebie dłonie i skupiła swoją energię. Nie musiała długo czekać na efekt. Dzierżyła w swoich rękach sferę energii emanującej jasnym blaskiem. Z zadowoleniem przyjrzała się dziwnemu zjawisku. Fakt, że potrafiła je kontrolować, powodował u niej przyjemną satysfakcję. Postanowiła jeszcze trochę poeksperymentować i zwiększyła rozmiar kuli światła. Dopiero kiedy usłyszała głośny grzmot za oknem, zwróciła uwagę, że mały deszczyk ustąpił miejsca potężnej nawałnicy z wyładowaniami elektrycznymi. Filia spojrzała na zjawisko pogodowe i po chwili na swoje dłonie. Wysłała kolejny impuls mający na celu spowodowanie wzrostu mocy. Zgodnie z jej oczekiwaniem deszcz zaczął padać jeszcze intensywniej. Zszokowana obserwowała przerażający spektakl natury, który był najwidoczniej pod jej kontrolą. Niestety, szybko się okazało, że nieco przeceniła swoje możliwości. Sfera energii zaczęła nagle niekontrolowanie rosnąć. Blondynka obserwowała w niemym zachwycie, jak kula energii wyrwała się z jej rąk i wirowała coraz szybciej wokół własnej osi na środku pokoju. O dziwo, młoda kobieta nie czuła żadnego niepokoju. Wydawało jej się, że właśnie na to czekała od początku swego istnienia. Chciała uwolnić to, co się w niej kryło. Wyciągnęła dłoń w kierunku tańczącej mocy. Była taka ciepła…

Gdyby ktoś stał obok niej, od razu zwróciłby uwagę na nieprzytomne oczy młodej kobiety. Od razu zrozumiałby zdradliwość sytuacji, w której dziewczyna niemająca kontroli nad własnym ruchami podchodzi do niebezpiecznie wyglądającego zjawiska. I od razu, gdyby ujrzał jak wielki strumień światła pochłania istotę ludzką, poczułby prawdziwy strach.


***


W Seyrun szalała straszliwa burza. Dawno nie odnotowano tak intensywnych opadów, ani też tak wielkich szkód, spowodowanych potężnymi wyładowaniami elektrycznymi. Wciąż jednak dla przeciętnego mieszkańca był to nieznośny wybryk natury. Nikomu by nie przyszło do głowy, że coś takiego mogło się wydarzyć w rezultacie działań człowieka. Z drugiej strony, trudno było nazwać ogromną świetlistą postać smoka istotą ludzką. Zjawiskowy stwór krążył nad miastem w rytmie dzikiego tańca. Z każdym machnięciem skrzydeł zmagał się kolejny silny powiew wiatru. Z każdym niedosłyszalnym dla ludzkiego ucha rykiem niebo rozjaśniała kolejna błyskawica poprzedzona piorunem. Stworzenie w swoim transie nawet nie zauważyło, jak tuż obok niego pojawiła się pewna niecodzienna postać. Fioletowowłosy mężczyzna uśmiechał się patrząc na otoczenie z zamkniętymi oczami. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało.

- Oj Smoczku, tak stracić panowanie nad własną mocą, to do ciebie nie podobne. - zwrócił się pogodnie do stworzenia, które nie zwracało na niego najmniejszej uwagi. Zanim jednak zdążyło się przemieścić do następnej części miasta, mężczyzna uniósł rękę. W jednej chwili wydobył się z niej strumień czarnej energii, który szczelnie oplótł smoka. Dopiero wtedy, kiedy bestia zauważyła, że swoboda jej ruchów stała się ograniczona, zwróciła uwagę na nowo przybyłego. Wtedy było już jednak za późno na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Nieujarzmione światło zostało przygaszone przez kontrolowaną ciemność. Po krótkiej chwili wielka postać smoka zaczęła się kurczyć i przybierać ludzkie rozmiary. Tam, gdzie przed chwilą znajdywał się zjawiskowy stwór, unosiła się dziewczyna z rozwianymi blond włosami w krótkiej niebieskiej sukience o nieobecnym spojrzeniu. Mężczyzna szybko teleportował się tuż obok niej i złapał ją zanim całkowicie opuściła ją moc. W chwili kiedy jej dotknął otaczająca ją poświata zupełnie zanikła. Więc przebudzenie syenleu zostało zakończone, a wraz z nim pogoda natychmiast się uspokoiła. Fioletowowłosy osobnik ponownie się teleportował, tym razem pojawił się w mieszkaniu młodej kobiety.

- Co się dzieje? - powiedziała słabo Filia.

- Nic takiego, prawie zniszczyłaś miasto, ale nic poza tym się nie stało. - odpowiedział jej denerwujący głos, który znała zbyt dobrze.

- Xelloss?! Co tu tutaj robisz? - W tym momencie zwróciła uwagę, że mężczyzna trzymał ją na rękach. - Co ty wyprawiasz zboczony Namagomi?!!! Puść mnie w tej chwili!!! - Zaczęła się wydzierać, na co Xelloss posłusznie opuścił ją na ziemię w taki sposób, że boleśnie uderzyła tyłkiem o podłogę.

- Aua!!! Ty idioto! Jak tylko cię dorwę! - krzyknęła rozjuszona i obolała blondynka, jednocześnie szukając podświadomie maczugi.

- Hm… czyli pamięć ci wróciła. - zauważył spokojnie. Na te słowa Filia się na moment zatrzymała. Powoli do niej zaczęło do niej docierać co się stało przed chwilą i co się wydarzyło całe millenium wcześniej. Ucieszyła się, że i tak siedziała na podłodze, gdyż nogi odmówiły jej w tej chwili posłuszeństwa.

- Seyrun. Księżniczka… Co ja zrobiłam… Mogłam wszystkich pozabijać… - Zaczęła mamrotać przerażona, jak doszła do niej cała świadomość. Po chwili zwróciła się zszokowana do Xellossa. -Ale co ty, tutaj robisz? Dlaczego mi pomogłeś?

- No cóż, jak twój hiruzenkai się radośnie obija, to ktoś musiał to zrobić. - odpowiedział z uśmiechem. Filia jednak wciąż mierzyła go podejrzliwym spojrzeniem.

- Od kiedy to wielki Xelloss pomaga swoim wrogom?

- Oj bynajmniej wam nie pomagałem. Póki co naszym celem było zabicie cephieleu i syenleu przed przebudzeniem, ale w twoim wypadku się nieco spóźniliśmy. Twoje przebudzenie miało to do siebie, że zniszczyłoby wszystko wokół, co nam również by nie pasowało. -wyjaśnił ze stoickim spokojem.

- A-ha. - odpowiedziała bez przekonania Filia. Coś musiało się jeszcze za tym kryć. Xelloss zawsze robił coś, co mu się wyraźnie opłacało. Fioletowowłosy kapłan uśmiechnął się tylko i pochylił się nad nią.

- Mogę ci tylko powiedzieć, smoczku… - W tym miejscu zrobił dramatyczną pauzę - …że chyba trochę ci się przytyło przez te tysiąc lat. - Gdy tylko zobaczył, jak nieco zarumieniona twarz Filii zaczęła przyjmować wyraz szaleńczej wściekłości, natychmiast zniknął i zostawił dziewczynę samą w mieszkaniu.

- XEEEELLOOOOOSS!!!


***


- Gethley, jak mi to wyjaśnisz, że już druga syenleu się przebudziła? - zagrzmiał złowrogi głos.

- Jeszcze badamy tę sprawę, ale przecież wystarczy zabić jedną syenleu, aby pokrzyżować plany naszych wrogów. - zapewnił optymistycznie czarnowłosy mężczyzna. - A tak się składa, że wyczuliśmy lekkie drgania mocy w północnej części Seyrun. Ponadto jest to najsłabsza z syenleu, więc tym razem na pewno uda nam się ją zgładzić.

- Obyś dotrzymał słowa Gethley, następna porażka nie będzie ci darowana.

- Tak jest. -odpowiedział żółtooki. Sprawa faktycznie nie wyglądała dotychczas zbyt pomyślnie. Tym razem mógł mieć jednak pewność, że krew wroga poleje się obficie. Tak jak się stało tysiąc lat temu.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Rinsey : 2013-11-26 10:53:28

    Bardzo mnie to cieszy :)

  • erravi : 2013-11-25 02:43:19
    :)

    A już miałam nadzieję, że to Xell będzie opiekunem Filii. ;D No i ciekawe kim jest ta trzecia "wróżka". :) Opowiadanie coraz bardziej się rozkręca więc z wielką przyjemnością przeczytam resztę.

  • Rinsey : 2011-04-18 10:54:33
    Dzięki^^

    Jak mam być szczera to ten pomysł faktycznie powstał pod wpływem Sailor Moon, ale był to jedynie zarys, więc zdecydowanie za mało, aby nazwać to crossoverem...

  • Meitsa : 2011-04-13 00:16:13
    ^^

    Czyta się bardzo przyjemnie i czekam na dalsze części. Cieszę, że powstaje nowy fanfic o innej tematyce i do tego dobrze zapowiadający się. Oby tak dalej ^^

    Jak się tak zastanowię, to fabuła przypomina mi trochę Sailor Moon ^^

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu