Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Not at all Seduced

Not at all Seduced

Korekta:Dida
Tłumacz:Riley
Serie:Slayers
Gatunki:Romans
Uwagi:Wulgaryzmy
Dodany:2011-06-07 20:12:04
Aktualizowany:2011-06-07 20:12:04


Następny rozdział

Opowiadanie należy do Skiyomi i zostało przetłumaczone i umieszczone tu za jej zgodą. Oryginalne opowiadania:

Not at all Seduced 1

Not at all Seduced 2


- I tak właśnie sprawy stoją - oświadczyła Lina pewnego letniego dnia, kiedy to wraz z resztą grupy siedzieli w jakiejś gospodzie. Zelgadis, Amelia, Gourry i Filia rozsiedli się dookoła stolika i cierpliwie słuchali tego, co miała do powiedzenia. Cóż, Zelgadis, Amelia i Filia słuchali cierpliwie; Goury wpatrywał się w ścianę tak długo, aż plama na niej zaczęła wyglądać jak króliczek.

- Pogłoski o tej książce, które słyszałam, wydawały się być całkiem do rzeczy... ale nie będziemy pewni, dopóki sami nie sprawdzimy - powiedziała wiedźma.

- Mimo wszystko, uważam, że powinnaś uważać na informacje, pochodzące z niepewnych źródeł - oświadczyła z powątpiewaniem Filia.

- Mówiłam już raz, powiem kolejny: bandyci, jak mało kto znają się na skarbach - odparła Lina. - Ukrywanie łupów to poniekąd ich główne źródło utrzymania. Uważam, że warto sprawdzić tę księgę, zwłaszcza, że mamy ją pod samym nosem.

- Nowe sposoby na walkę z potworami. - przytaknęła gorliwie Amelia. - Jeżeli księga naprawdę zawiera te informacje, jak możemy jej nie szukać? Zwłaszcza w tych okolicznościach.

- To właśnie miałam na myśli! - oświadczyła Lina, wyciągając się na krześle.

- Ale mówiłaś, że złodzieje mówili, że to nie jest księga z zaklęciami - zauważył Zelgadis. - Nie wiem czy zwykła książka może być w jakiś sposób przydatna.

Lina wzruszyła ramionami.

- To filozofia magii. Warto znać te wszystkie mistyczne teorie, kryjące się za zwykłą magią.

- Tak czy owak, to najlepsze wyjście na jakie wpadłam - powiedziała dobitnie. - Więc zabierajmy się za tą robotę... no chyba że - jej ton głosu zaczął dziwnie przypominać sposób wypowiedzi nauczycieli, zbierającej podpisy na upragnioną wycieczkę - ...któreś z was, całą zeszłą noc poświęciło na wyciąganie informacji z bandytów i znalazło coś lepszego. - Jedyną odpowiedzią był niezadowolony pomruk. Kiedy Lina rujnowała okolicę, wszyscy spali w swoich łóżkach, tak jak na poważnych ludzi przystało. Najwyraźniej dla Liny Inverse ich milczenie było swego rodzaju zgodą.

- Wspaniale! - wykrzyknęła i w geście tryumfu walnęła pięścią o stół. - Ruszajmy do kryjówki Gangu Kobry!

- Minutkę! - przerwał jej Zelgadis, który od początku wciąż siedział ze skrzyżowanymi ramionami, jakby czemuś nie dowierzał. - Wciąż mamy jeden nieznośny problem, którym musimy się najpierw zająć - oświadczył. Lina posłała mu zaskoczone spojrzenie.

- Co? Myślisz, że nie poradzimy sobie z gangiem głupich bandytów? Nie wiem jak ty, ale ja mam aż za dużo niepotrzebnej mocy do rozdania.

- Nie o to chodzi! - przerwał jej zirytowanym tonem. - Inny nieznośny problem. Ten, który wlecze się za nami od jakiegoś czasu.

- Masz na myśli Xellosa? - Żachnęła się Lina, machając od niechcenia ręką. - On zawsze jest problemem. Jeżeli coś pójdzie nie tak, poradzimy sobie z tym tak jak zawsze.

- Nie, pan Zelgadis ma rację - przerwała Amelia. - Jeżeli książka rzeczywiście ma zawarte informacje o technikach zwalczania potworów, to pan Xellos może nie chcieć nam pomagać.

- A wziąwszy pod uwagę jego sposoby na pozbywanie się informacji, których nie chce nam udostępnić, myślę, że to jest całkiem duży problem - dodał Zelgadis.

Lina usiadła i westchnęła ciężko.

- O tym nie pomyślałam -przyznała, ale nie minęła sekunda, a Lina już się rozpromieniła i oświadczyła: - Musimy się upewnić, że za nami nie pójdzie i po kłopocie!

- Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić - powiedział gorzko Zelgadis.

- Właśnie - przytaknęła Amelia. - I przecież nie możemy mu powiedzieć, że idziemy sobie, ale nie chcemy żeby szedł z nami. Zrobi się podejrzliwy.

- Więc musimy odwrócić jego uwagę - powiedziała Lina, próbując zmusić swój niewyspany mózg do wymyślenia genialnego planu. Jak na złość Xellos nie należał do osób, które łatwo było zwieś, mając nawet bardzo wyspany mózg.

Lina westchnęła.

- Myślę, że i kobiece gierki na niewiele się zdadzą w tym przypadku. - Zażartowała. Zelgadis zaśmiał się krótko. Gourry ziewnął. Nie był pewien o co do końca chodziło z tymi kobiecymi gierkami, ale podejrzewał, że... będzie musiał zapytać o to Linę.

- W zasadzie - zaczęła Amelia - to by mogło zadziałać. Lina posłała jej zaskoczone a jednocześnie zmartwione spojrzenie.

- Rany Amelio, ja tylko żartowałam.

- Ale naprawdę mogłoby zadziałać - upierała się księżniczka. - Gdyby tylko użyć panienki Filii.

Filia na dźwięk tych słów, z przerażenia wypuściła z ręki filiżankę, pozwalając by herbata rozlała się po całej podłodze, przy akompaniamencie tłuczonej porcelany. Wszystkie spojrzenia spoczęły na niej.

- Ty możesz mieć rację - powiedziała Lina, przyglądając się Filii z rosnącym zainteresowaniem. - To może naprawdę zadziałać.

- Żartujecie, nie?! - wypaliła Filia. - Po pierwsze, nigdy, przenigdy bym tego nie zrobiła. A nawet jeżeli bym to zrobiła, byłaby to kompletna katastrofa!

- Nie bądź dla siebie taka surowa - pocieszyła ją Amelia, zupełnie nie rozumiejąc o co chodziło smoczycy. Filia posłała jej oburzone spojrzenie.

- Nie jestem dla siebie surowa! - syknęła przez zaciśnięte zęby. - Jestem po prostu ostatnią osobą, która powinna być wytypowana do tego typu zadania. Myślałam, że to oczywiste, że się nienawidzimy!

- Tak, tak, jak sobie chcesz - powiedziała Lina na odczepnego. - Nie zmyślaj, że się do tego nie nadajesz. Za każdym razem kiedy się pojawiasz Xellos z jakiegoś powodu jest rozkojarzony.

- Bo mnie nienawidzi! - wypaliła, czując się bardzo pokrzywdzona tym wyjętym z kontekstu oskarżeniem.

- Tylko dlatego, że ty znienawidziłaś go pierwsza - zaznaczył Zelgadis.

- Czekajcie - powiedziała Filia. Wydawało się, że odrobinę się uspokoiła, ale jej nerwy wciąż były na skraju wytrzymałości. - Tylko dlatego, że Xellos od czasu do czasu zachowuje się trochę inaczej, ponieważ chce mnie obrazić, wcale nie oznacza, że ja mogłabym... - zacięła się, wyglądała jakby właśnie zobaczyła ducha - ...uwieść... - wyszeptała te słowo jak gdyby głośniejsze jego wypowiedzenie miało zburzyć ściany karczmy - ...jego.

Zapadła niewygodna cisza, a Filia poczuła, że musi ją przerwać.

- Nawet gdybym chciała... - powiedziała, a po paru sekundach dodała: - ...ale nie chcę.

Lina podrapała się po głowie i po chwili namysłu oświadczyła:

- Nie obchodzi mnie co robisz, ważne żebyś tylko odciągnęła jego uwagę. Nie rozumiesz, że to ważne?

- To dlaczego sama tego nie zrobisz, co? - Smoczyca odbiła piłeczkę. Lina powoli zamknęła oczy z miną pt. „Bogowie dajcie mi cierpliwość”.

- Ponieważ - powiedziała powoli - nie zadziała, jeżeli to będę ja. Xellos i tak zorientuje się, co zamierzamy zrobić, więc naszą jedyną szansą jest zainteresować go czymś innym, tak by nasze sprawy go nie obchodziły. I tu na scenę wkraczasz ty!

- Tak, tak - przytaknęła Amelia, kiwając z uznaniem głową. - Wszyscy wiemy, że jest między wami chemia - powiedziała z miną eksperta.

- Nie ma żadnej chemii! - zaprotestowała oburzona Filia.

Ale akurat temu nie dało się zaprzeczyć.

Między Filią i Xellosem był ten rodzaj chemii, nad którą pracuje się w tajnych rządowych laboratoriach. Ten rodzaj chemii ze znakami o zagrożeniu promieniowaniem jądrowym... żeby tam wejść trzeba mieć specjalne skafandry, chroniące przed zagrożeniem. W skrócie: eksplozji należało się spodziewać.

- Tu chodzi o zupełnie nowe sposoby walki z potworami! - oświadczyła Lina, zupełnie ignorując stanowczą odmowę Filii.

- Jeżeli te informacje do czegoś się przydadzą, to będzie odkrycie na skalę światową! Warto za to umrzeć!

- Jasne! Łapię! - Filia wyglądała jakby zaraz miała dostać ataku histerii. - I mogę za to umrzeć! Ale nie zrobię tego o co prosicie!

- To głupie. - Padła nietaktowna uwaga Zelgadisa.

- Bierzesz wszystko zbyt serio - powiedziała Lina uspokajającym głosem. - Szczerze to istnieje jakieś siedemdziesiąt pięć procent szans, że Xellos zwyczajnie ciebie wyśmieje i będzie po wszystkim... Nie będziesz musiała robić nic więcej.

- A co z pozostałymi dwudziestoma pięcioma procentami?! - Filia już od dawna histeryzowała i teraz zmierzła w stronę załamania nerwowego.


***


Korytarze karczmy były wypełnione różnego rodzaju kupcami, turystami i rzezimieszkami, którzy właśnie wybudzili się ze swojego pijackiego snu i zmierzali do swoich pokoi, by rozpocząć jakoś dzień.

Ogólny ład i porządek zakłócała wrzeszcząca kobieta, ciągnięta przez cały hol przez czwórkę dziwnych ludzi.

- Nie zgadzam się! - wrzeszczała Filia, próbując się wyrwać z uścisku Liny. - Nie prześpię się z nim! Nigdy!

- Zamkniesz się wreszcie? - syknęła Lina, gdy zaciekawionych spojrzeń było już więcej niż parę. - I przestań wyciągać pochopne wnioski. Nikt nie każe uprawiać ci z nim seksu... Masz go tylko czymś zająć.

- Celowo nie mówisz niczego wprost! - jęknęła Filia, ale tym razem pamiętała, by ściszyć głos.

- Bo naprawdę nas nie obchodzi co zrobisz - warknął Zelgadis, którego ton głosu dawał wyraźnie do zrozumienia, że ma on już dosyć tego cyrku.

- Coś wymyślisz - pocieszyła ją Lina, kiedy przepychali się przez pomieszczenie.

- Robisz z igły widły. Przecież prosimy cię tylko, żebyś powstrzymała go od śledzenia nas.

- Używając wszystkich możliwych środków - dodała półgębkiem.

- CO MIAŁY ZNACZYĆ WSZYSTKIE MOŻLIWE ŚRODKI?!

- Zamknij się. Jesteśmy na miejscu - powiedział Zelgadis, gdy dotarli do drzwi pokoju Xellosa. Amelia wychyliła się, by zapukać, a w tym czasie Filia spróbowała wywinąć się i zwiać. Niestety, zatrzymał ją Gourry, który co prawda nie wiedział o co chodzi w tym cyrku, ale wolał się słuchać Liny.

Trochę potrwało zanim drzwi się otworzyły. Xellos miał na twarzy swój typowy przebiegły uśmieszek, ale na ich widok zrobił lekko zdumioną minę. Lina i jej świta nigdy nie zawracali sobie głowy, zawracaniem jego głowy. Jeżeli nie pojawiał się na śniadaniu, zazwyczaj ruszali w podróż nie informując go o tym, ponieważ i tak wiedzieli, że jeżeli będzie chciał, to ich odnajdzie.

A więc nie dość, że do niego przyszli, to do tego trzymali wyrywającą się Filię, a Lina uśmiechała się do niego tak jakby rozbolał ją brzuch.

Miał prawo mieć podejrzenia.

- O co tutaj chodzi? - zapytał.

- Oh, cześć Xellos! - Lina powiedziała to sztucznie radosnym tonem, który niewątpliwie skopiowała od samego demona.

- Przyszliśmy powiedzieć ci, że idziemy do pewnego tajemniczego i ukrytego miejsca, które na pewno w ogóle ciebie nie zainteresuję, więc nie kłopocz się i zostań tutaj - wypaliła. Filia zapowietrzyła się. Lina nawet nie próbowała ukrywać przed nim, że mają jakąś tajemnicę. Kazali robić jej takie rzeczy, a sami nawet nie kiwnęli palcem!

- O, serio? - Xellos uniósł brwi na znak niedowierzania.

- Taa - powiedziała Lina i wykręciła Filii nadgarstek, za który ją trzymała. - Filia też zostaje.

- Wcale, że nie! - warknęła smoczyca.

- Wcale, że tak - zapewniła Lina, a reszta przytaknęła jej w milczeniu.

Nim Filia zdążyła jakkolwiek zareagować popchnęli ją tak, że wpadła prosto na Xellosa. Gratulując sobie w myślach doskonałego celu, Lina, Gourry, Amelia i Zel zatrzasnęli drzwi i uciekli pozostawiając im jedynie złowrogie życzenie:

- Miłej zabawy!


Filia podniosła wzrok i zobaczyła jak zdumiony demon przypatruje się jej z góry. Wciąż ją trzymał za ramiona. Przez ćwiartkę sekundy Filia zastanawiała się, czy istnieje jakiś sposób na zakończenie ich misji bez wewnętrznej powolnej śmierci. A potem wyrwała się i odepchnęła go od siebie.

- O co tutaj chodzi? - zapytał Xellos, z niedowierzaniem wpatrując się w drzwi, najwyraźniej wciąż nie mógł zrozumieć, o co tak naprawdę chodziło wiedźmie.

Filia przetrząsnęła własny umysł w poszukiwaniu dobrego kłamstwa i doszła do wniosku, że nie ma zamiaru grać w tę głupią grę. Poddaje się.

- Szukają jakiejś książki o sposobach zabijania potworów i nie chcą byś za nimi szedł - odparła z nieszczęśliwą miną.

- Mam nadzieję, iż nie pomyśleli sobie, że mógłbym zrobić coś szalonego i na przykład... spalić ją? - zapytał niewinnie Xellos, jakby to była ostatnia rzecz, jaka by mu przyszła do głowy.

- Obawiam się, że chodziło im właśnie o to. - Westchnęła Filia.

„To pewnie sprawa Zelgadisa”, pomyślał Xellos. Nigdy nie wybaczył mu spalenia odpisów Claire Bible. Niektórzy ludzie naprawdę mają talent do chowania urazy. A co do Filii, ona miała być...

Xellos uśmiechnął się w nieprzyjemny sposób.

- A więc ty jesteś dziewicą, którą zdecydowali się poświęcić, tak? - zapytał jak gdyby nigdy nic.

Filia zamarła na dźwięk tych słów.

- Zamknij się! - warknęła.

- Pozwól, że zapytam wprost - powiedział, robiąc parę kroków w jej stronę. - Ty? - zapytał, tonem jakby na prawdę nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. - ...masz mnie powstrzymać od śledzenia twoich przyjaciół... Eee... Co to były za krzyki, które dochodziły z holu? Ah! Jasne! Przy użyciu wszystkich możliwych środków.

Filia przeklęła w duchu swój brak samokontroli.

- Więc... - Xellos kontynuował i wyraźnie miał świetną zabawę - pytam tylko z czystej ciekawości: co zaplanowałaś?

- Nic! - krzyknęła Filia. A potem przypomniała sobie, że miała nad sobą panować i nieco niższym, ale wciąż kipiącym od nienawiści głosem, dodała: - Wolałabym umrzeć.

Xellos nie wyglądał na szczególnie zachwyconego tym brakiem szacunku. Powieka zadrgała mu niebezpiecznie, a ręce zacisnęły się w pięści. Jednak nie wykazywał zamiaru zabicia jej za tą obrazę, przynajmniej nie teraz.

Zaśmiał się sztucznie i powiedział:

- Tylko na tyle cię stać? Rany, Filia nie uwiodłaś mnie ani trochę.

Filia obrzuciła go wściekłym spojrzeniem. O mało co się nie odgryzła, ale jakakolwiek forma obrony, a tym bardziej ataku, po jej ostatnim komentarzu, nie byłaby zbyt rozsądna dlatego milczała.

- Nie rozumiem tylko, dlaczego przysłali akurat ciebie. - Xellos zaczął się zastanawiać na głos, biorąc zapewne jej wyraz twarzy jako kolejną obrazę wymierzoną w jego stronę. - Jak miałabyś mnie skusić swoimi kobiecymi wdziękami, skoro powszechnie wiadomo, że takowych nie posiadasz.

- Od początku im mówiłam, że to bez sensu! - odparła Filia, wściekła. ale też zadowolona, że może mu pokazać, iż była temu przeciwna od samego początku.

- Tego jestem akurat pewien - przytaknął cierpliwie. Ton jego głosu sprawił, że Filia pomyślała sobie, iż nie spodoba się jej to co zaraz usłyszy.

- Znaczy się... Ty chyba najlepiej ze wszystkich musisz być świadoma jak nieskuteczny musi być ktoś z twoim brakiem doświadczenia w uwodzeniu kogoś takiego jak ja.


W pierwszej chwili Filia poczuła się obrażona, poniżona w pewien sposób. Ale co z tego, że była... niedoświadczona? Smoki powinny być czyste! Był szereg jasno postawionych zasad, których trzeba było przestrzegać. No chyba, że było się dziewczyną, którą Filia na pewno nie była. Xellos po prostu chciał, by poczuła się gorsza, to było pewne.

Nie powinna mu dawać tej satysfakcji. Może była niedoświadczona, ale miała ważniejsze i bardziej zajmujące rzeczy do robienia w życiu, jak na przykład... garncarstwo!

Dobra, to trochę nieszczęśliwe porównanie. Ale są ważniejsze rzeczy od... cóż, uciech cielesnych.

Następną rzeczą jaka zastanowiła Filię, było: “Co Xellos miał na myśli mówiąc, kogoś takiego jak ja?”.

Oh, jasne! Właśnie przyznał, że będąc potworem, może sobie robić takie rzeczy. Koniec, końców jedyne o co chodzi potworom to wprowadzenie zamętu na świecie. Nie martwią się czymś takim jak miłość... i pokrewne temu sprawy. Taka była ich natura.

Tak?

Tylko... czasami słyszy się dziwne historie.

Oczywiście to tylko stek bzdur. Takie, rzeczy były jedynie paszą dla ludzkich spragnionych romansu niby-literatów. Pewnie chodziło o to, że przedstawienie miłości kobiety z jakimś okropnym mężczyzną, było uznawane za zbyt cukierkowe i słodkie. A tak mieli wspaniałą nadnaturalną alternatywę. To było, wymyślone przez grupę zakonnic... prawda? W górach Nolacus, czy jakoś tak. Wiedziała, że o tym czytała. W każdym razie, rzeczywiście napisały coś o demonach, pojawiających się w snach ludzkich dziewcząt... i... było w tym coś z mrocznej, nieosiągalnej przyjemności, która nie powinna być dostępna śmiertelnikom.

Filia przygryzła górną wargę.

Czytała o tym tak dawno temu; jak mogłaby pamiętać takie nic nie warte szczegóły? To musiało być samo kłamstwo. Grupie zakonnic odciętych od cywilizacji zwyczajnie coś się pomieszało i po jakimś czasie zaczęły sobie wyobrażać, różne rzeczy.

Nie. To musiała być fikcja. Potwory nie robiły... takich rzeczy. Nie mogła nawet popatrzeć na Xellosa i pomyśleć, że on...


„O do jasnej cholery!”, zaklęła w myślach. „Teraz nie pozbędę się tego obrazu z głowy!” Zacisnęła powieki, ale obraz wciąż tam był. „Po prostu myśl o czymś innym”, pomyślała w rozpaczy. „Cokolwiek innego! Myśl o... kotkach!”

Xellos, który z ciekawością przypatrywał się minom Filii, wyczuł najpierw złość, zmieszanie, niechęć a następnie panikę i coś... jakby... ktoś ją torturował.

Wyczuwanie emocji, to jedno, ale tego co się działo w głowie Filii nie mógł wiedzieć.

- O czym ty tak myślisz? - zapytał w końcu, gdy zrozumiał, że sam nie da rady wyczytać czegokolwiek z jej myśli. Filia podniosła wzrok i wlepiła w niego przerażone spojrzenie, skupiając się na ostatnim pytaniu.

- Kotki! - odpowiedziała tak szczerze, że nawet Xellos nie mógł podejrzewać ją o kłamstwo.

- Dobraaa - powiedział powoli. - Więc zamierzasz stać w moim pokoju cały dzień i myśleć o kotkach, tak?

Filia otrząsnęła się i sprowadziła swoje myśli na ziemię.

- Chyba i tak nie robi ci to żadnej różnicy, prawda? - zapytała. - Nie idziesz śledzić panienki Liny i reszty?

- Oh, nie wydaje mi się, żebym musiał to robić - powiedział beztrosko Xellos.

- Co? - Oczy Filii otworzyły się szerzej.

- Nie - kontynuował - nie interesuje mnie to. Na prawdę trudno mi uwierzyć, że istnieje jakiś sekretny tom o potworach, o którym bym nie wiedział. Więc nie jest dla mnie groźny. No a poza tym... - powiedział i zrobił jeszcze jeden krok w jej stronę. - To co się dzieje tutaj jest znacznie ciekawsze.

Filia przełknęła ślinę i zrobiła krok do tyłu. Robienie kroków do tyłu oznacza, że przegrywasz w potyczce, ale w tym momencie wygrana nie była tak ważna... jak inne rzeczy. Xellos nie wykazywał szczególnego poszanowania dla jej przestrzeni prywatnej... Trzeba to dodać do długiej listy rzeczy związanych z Filią, do których nie miał szacunku.

Rzeczy o których wcześniej nawet nie pomyślała, nagle zyskały na znaczeniu. Miała świadomość tego, że pokój jest mały, łóżko nietknięte, drzwi zatrzaśnięte za jej plecami a przestrzeni między nimi... już prawie nie było. Filia była boleśnie świadoma faktu, że jeżeli zacznie myśleć o kotkach jeszcze intensywniej, jej oczy eksplodują od tego ciśnienia.

Oblał ją zimny pot, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że jej wyobraźnia naprawdę jej nienawidzi. Bardzo nienawidzi.

- Co zamieszasz zrobić? - wydukała w końcu. Pytanie chwilę wisiało w powietrzu, ponieważ Xellos, ten drań, musiał nacieszyć się jej zmieszaniem. I nagle, tak po prostu uśmiechnął się i powiedział:

- Wiesz, właśnie myślałem, żeby zejść na dół i wypić filiżankę herbaty. Przyłączysz się?

Filia o mało co nie poleciała do tyłu, prosto na zamknięte drzwi. W końcu zdała sobie sprawę z tego, że od dłuższego czasu wstrzymywała oddech, więc wreszcie odetchnęła z ulgą. Była pewna, że Xellos jest zachwycony jej zmieszaniem i wstydem. Ale to był po prostu szok, gdy zaproponował jej coś tak niewinnego jak herbata, zaraz po tym jak była pewna, że on...

... zabije ją. Tak. O to się martwiła.

W normalnych okolicznościach powiedziałaby mu, żeby sam sobie pił swoją cholerną herbatkę, bo ona nie ma ochoty ani sekundy dłużej przebywać w jego towarzystwie. Ale w tej chwili była trochę wtrącona z równowagi. Gdzieś tam, w zakamarkach własnej głowy, przekonała siebie, że Xellos jest jej winny herbatę... po tym wszystkim co zrobił. Koniec końców, zdążyła upić zaledwie parę łyków, zanim rozlała herbatę. A rozlała herbatę przez Xellosa! To było pewne ponad wszelką wątpliwość, był jej dłużny jedną filiżankę herbaty.

- Dobra, ale ty płacisz - odpowiedziała szorstko.


***


Niewiele później, Filia miała już w dłoniach kubek gorącej herbaty i ciasteczko z żurawinami, leżące tuż obok. Niby cały nastrój psuł Xellos, który także siedział przy stole, ale przynajmniej miała jakąś osłodę.

Dodatkowo, pomagała jej świadomość, że jest w publicznym miejscu. Źle się czuła sam na sam z Xellosem w ciasnym pokoju. Winę za ten lęk zwaliła na klaustrofobię.

- Wiesz, jest taka jedna rzecz, której nigdy nie mogłem w was, smokach, zrozumieć, a skoro jesteśmy już przy tym temacie, mogę równie dobrze zapytać o to ciebie - powiedział Xellos z drugiego końca stolika. - Skąd u was ta zmowa milczenia w sprawach seksu? - zapytał prosto z mostu. Gdyby mogła, Filia zabiłaby go spojrzeniem. To nie było warte wszystkich żurawinowych ciasteczek świata!

- Nie nabijam się z ciebie! - Xellos doskonale odgadł myśli Filii. - Chodzi o to, że ja na prawdę tego nie łapię. Jakby nie patrzeć, jest to akt tworzenia, nie? A czy wy, smoki, przypadkiem nie wyznajcie tego jako jednej z podstawowych zasad waszej wiary? - Pociągnął łyk herbaty i nie zmieniając swojej miny niewinnego intelektualisty, uśmiechnął się do niej.

- Jest coś takiego - Filia powiedziała lodowatym tonem - jak cnota.

- Cóż, akurat czegoś takiego nigdy nie widziałem na oczy - odparł spokojnie.

- Tak, ale ona jest! - oświadczyła. Niestety kolejne pytanie, które padło było jeszcze gorsze od poprzedniego. Sama nie wiedziała skąd Xellos miał takie pomysły.

- A twoi rodzice? - zapytał niewinnie.

- Co z nimi?

- Cóż... w ich przypadku wszystko jest ok.? Tak?

- To coś innego! - odpowiedziała z przekonaniem. Jak większość normalnych stworzeń, akceptowała - nie bez trudności - że jej rodzice, kiedyś tam, musieli się ze sobą przespać. - Są małżeństwem.

- Ah, małżeństwo! - Xellos udał, że doznał olśnienia. - Tak więc, wymiana przysiąg i dokument to potwierdzający sprawiają, że wszystko staje się nagle święte, tak? Coś co było występkiem, nagle staje się cnotą?

- Nie widzę w tym żadnego problemu - oświadczyła pewnym siebie tonem. Szczerze, to widziała w tym problem, ale przecież nie mogła mu przyznać racji.

- Naprawdę? - zapytał figlarnie. - Więc zgaduję, że jeżeli załatwimy sobie taki dokument, to nagle będziemy mogli...

- Nie! - przerwała mu ostro Filia nawet nie pozwalając dokończyć zdania.

- Hipotetycznie... - ciągnął Xellos.

- Nawet nie hipotetycznie! - przerwała ponownie, chcąc mu utrudnić zakończenie tego zdania za wszelką cenę.

- Dlaczego? - z apytał zwyczajnie zaciekawiony Xellos.

- Boo... - zaczęła niepewnie - nie kochamy siebie! - Filia jęknęła w duchu. Jeżeli rozmowa z Xellosem o seksie była koszmarem, to dodanie do tego miłości sprawiało, że było jeszcze gorzej.

- Czyli to chodzi o miłość, a nie dokumenty? - Domyślił się demon.

- Tak! - wypaliła.

- A seks bez miłości jest... - Xellos kontynuował dochodzenie.

- Płytki i bezwartościowy! - odparła z kamienną miną.

Xellos pokręcił z niedowierzaniem głową, jakby sam zachodził w głowę jak to się stało, że znalazł się w towarzystwie tak głupiej istoty. Położył się na blacie stolika i ściszonym głosem powiedział:

- Naprawdę masz aż tak wysokie mniemanie o sobie? Myślisz, że jesteś tak czysta i niewinna, że nie odczuwałabyś przyjemności... bez miłości?

Szczerze to Filia nie wiedziała jak ma mu na to odpowiedzieć. I tak była na straconej pozycji, więc jedyne co mogła zrobić to napić się herbaty i skosztować ciasteczka.

- Prawda jest taka, że nie ma różnicy - oświadczył po chwili milczenia. - A te głodne kawałki o duchowości nie są niczym więcej niż kupą śmieci - powiedział. Tylko dlatego, że Xellos źle dobrał słowa, i tylko dlatego, że Filia miała zły nawyk odpyskowywać za każdym razem... stało się to co się stało.

- Trzeba być śmieciem, żeby znać się na śmieciach. Pozna swój swego - oświadczyła i przez chwilę poczuła, że wygrywa. Dostrzegła nerwowy tik u swojego rozmówcy i w tryumfalnym geście odgryzła kolejny kawałek ciastka. Witamina C, smakowała jak zwycięstwo.

- Więc mówisz, że poczekasz aż się zakochasz i wyjdziesz za mąż? - zapytał Xellos, obiecując sobie w duchu, że już na stałe wykreśli słowo „śmieć” ze swojego słownika.

- Oczywiście, że tak - przytaknęła, zirytowana palcem kapłana wycelowanym prosto w jej nos.

- Pewien sławny poeta kiedyś napisał... - zaczął demon, ale urwał na chwilę.

- Nooo... - ponagliła go.

- Że jesteś samolubna! - wypalił demon z palcem uniesionym w górze, jak na jakiejś lekcji.

Filia zakrztusiła się ciasteczkiem i zaczęła kaszleć.

- Niby w jaki sposób?! - wydyszała w końcu. Uśmiech Xellosa stał się odrobinę złowieszczy.

- Jesteś samolubna w wielu sprawach. Ale w tym wypadku jesteś jak jedna z tych kobiet, przez które poeci wyli do księżyca. Nie jesteś szczególnie piękna, ale można powiedzieć, że jesteś atrakcyjna. Lecz przez swoje lodowate odmowy utwierdzasz ich w przekonaniu, że jeżeli czegoś z tym nie zrobią, świat zostanie pozbawiony największego cudu, jeżeli ty kiedyś odejdziesz. Będziesz piała nad sobą z zachwytu aż faktycznie umrzesz - powiedział. Filia zaczęła powoli analizować jego słowa.

- Czy ten poeta... - zaczęła. - Czy na prawdę jego największym problemem było to, że zostawię świat bez swojego potomka? - zapytała. Xellos uśmiechnął się, tym razem szczerze.

- Nie powiedziałem, że właśnie to autor miał na myśli.

- A więc co tak naprawdę miał? - zapytała. Xellos uśmiechnął się porozumiewawczo.

- Co? - zapytał, widząc jej minę.

- Co jeszcze przekręcisz, żeby dać mi do zrozumienia, że powinnam pójść z tobą do łóżka? - zapytała ostro. - I tak tego nie zrobię, nie ważne co powiesz - dodała. - Ale byłoby miło gdybyśmy mogli kontynuować tą rozmowę bez skrywania się za udawanym zainteresowaniem moją wiarą i powiedzeniami zmyślonych poetów.

Przez chwilę Filia mogła przeżywać rzadką przyjemność płynącą z obserwowania Xellosa, który nie wiedział co ma powiedzieć. Otworzył buzię, ale nie powiedział kompletnie nic.

„Dokładnie”, pomyślała Filia. „Lubi myśleć, że wie wszystko o innych. Jest taki dobry w analizowaniu ludzi. Lecz gdy tylko ktoś próbuje rozszyfrować jego samego, nagle przestaje mu się to podobać. Nie lubi, gdy ktoś odgaduje jego myśli”.

Xellos szybko odzyskał spokój i wredny uśmiech znów zagościł na jego twarzy.

- Rany, rany, ty naprawdę masz wysokie mniemanie o sobie, czyż nie? Nigdy nie miałem na myśli siebie. Myślałem, że zdajesz sobie sprawę z tego, że nawet potwory mają jakieś wymagania. No ale demony to nie wszyscy. Co do mnie, mówiłem ogólnikowo.

- Więc... nie mówiłeś o sobie. Miałeś na myśli pierwszą lepszą osobę? - zapytała, próbując zrozumieć ten głupawy bełkot.

- Nie mam pojęcia o czym ty w ogóle mówisz! - oświadczył Xellos, bezczelnie wycierając udawane łzy w obrus. - Chciałem tylko udowodnić ci, jak niesprawiedliwa jesteś.

- Ja jestem niesprawiedliwa?! - powtórzyła urażona. O jasne! Ona była tą niesprawiedliwą. To wcale nie był koleś, który przed chwilą powiedział coś w stylu: „Powinnaś się ze mną przespać. Ale kiedy mówię „ze mną” zrozum to jako metaforę”. Nie... To wszystko była jej wina.

- Jesteś - potwierdził Xellos. - Twierdzisz, że zachowasz cnotę, ponieważ jesteś szlachetna; bo masz wyższe ideały; bo jesteś dobra. Ale bycie szlachetnym, czy jak wolisz cnotliwym, nie ma tu nic do rzeczy. Jesteś zwyczajnie zbyt dumna, by dać się podporządkować drugiej osobie. Nie ma nikogo, który w twoim mniemaniu byłby wystarczająco odpowiedni dla świętej Filii. I na wypadek gdybyś zapomniała, Filio: duma, jest grzechem.


Filia otworzyła buzię z oburzenia. To nie była prawda! Nie myślała, że jest lepsza od kogokolwiek! Nie powinien wygadywać takich rzeczy, tylko dlatego, że nie spotkała jeszcze mężczyzny, któremu by ufała na tyle by z nim... być! Mieć standardy nie znaczy, że uważasz się za lepszego od wszystkich ludzi... jedynie od niektórych. Nawet potwory mają standardy, prawda? Sam przed chwilą tak powiedział. Nie miał prawa nazywać jej...

- Co więcej - Xellos przerwał jej rozmyślania - przeraża ciebie fakt, że mogłoby ci się to spodobać. Jeszcze zrozumiesz, że twoje miłosne ideały to stek bzdur i co wtedy? Wtedy nie zostanie nic w co byś mogła wierzyć... jedynie pustka. Zgadłem? - Ponurość tego stwierdzenia sprawiła, że aż się uśmiechnął. - Wiesz co, myślę, że to jest nawet warte pokazania ci tego.

Paskudne uczucie, że jest tylko motylem przybitym szpilką a on teraz ją sobie analizuje, wywołała u Filii przypływ nienawiści.

- Myślałam, że jestem poniżej twoich standardów - oświadczyła jadowitym tonem.

- Jesteś. - Wzruszył ramionami. - Ale z drugiej strony - zaczął mówić po krótkiej pauzie. Filia stwierdziła, że „ale z drugiej strony” to jedna ze straszniejszych rzeczy jakie można powiedzieć. - Nazwijmy to celami charytatywnymi.

Filia parsknęła śmiechem.

- Myślę, że możemy dojść do kompromisu - powiedział tak jakby był naprawdę przekonany, że to co wymyślił będzie sprawiedliwym wyjściem. - Myślę, że pocałunek wystarczy, żeby cię czegoś nauczyć.

Filia wywróciła oczami na znak niedowierzania.

- My się nie targujemy Xellos. Nie dostaniesz ode mnie nic ponad uśmiech... nieważne co powiesz.

Xellos uśmiechnął się przebiegle i sięgnął po herbatę.

- Wiesz, że właśnie przyznałaś mi rację?

Filia skrzywiła się. Podpuszczał ją... Zwyczajnie ją podpuszczał, robił wszystko w taki sposób, że żeby nie przyznać mu racji, musiała zgodzić się na jego propozycję. Zwyczajnie się nią bawił! Ale jeżeli by się zgodziła, gra jeszcze by trwała. Wciąż mogła wygrać. Pocałowałby ją z przekonaniem, że jej się to spodoba. Musiała by to jakoś znieść, ale potem... Potem, po wszystkim ona mogłaby zrobić niezadowoloną minę i powiedzieć: „O? To wszystko? Nic szczególnego”. W ten sposób zabiłaby mu ćwieka.

Ale... przecież nie mogła tego zrobić, prawda? Po pierwsze i tak już miała dosyć Xellosa w kontaktach takich, jakie mieli teraz... czyli na odległość. A to, byłby jej pierwszy pocałunek. To już zawsze będzie jej pierwszy pocałunek. Nawet zważywszy na okoliczności, nie powinna oddawać swojego pierwszego, nieskalanego pocałunku tylko po to żeby z nim wygrać.

Mogła powiedzieć: „Jeżeli to twoja najciekawsza propozycja, to ty też wcale mnie nie uwiodłeś”.


Ale chęć zemsty zawsze zwycięża nad zdrowym rozsądkiem.

I poza tym, kogo w ogóle będzie obchodził pierwszy pocałunek? Jakby to w ogóle coś znaczyło. Nie stajesz się nagle inną osobą... po tym. Poza tym, najprawdopodobniej pierwsze pocałunki większości ludzi są okropnymi i wstydliwymi wspomnieniami. A tak to przynajmniej miałaby satysfakcję ze zwycięstwa nad siłami zła (Xellosem), mając traumę po całowaniu się z nim. No i tak czy siak, wciąż byli w publicznym miejscu. To co chciała zrobić, nie było szczególnie ryzykowne.

- Dobra - powiedziała, unosząc ręce jakby się poddawała. - Zrób to. Zrób na mnie wrażenie.

Xellos zakrztusił się herbatą. Próbował udawać, że to kaszel, ale on zakrztusił się herbatą. Widziała to!

-Rany, rany, rany - powiedział z udawanym spokojem, wycierając usta chusteczką. - Czysty jak śnieg smok, pokazuje swój kolor.

- Jaki? - Filia zaryzykowała pytaniem.

- Powiedziałbym, że już nie tak czysty śnieg - powiedział, ale miał problemy z utrzymaniem swojego złośliwego tonu.

- A jaki ma kolor tchórz, który próbuje uniknąć odpowiedzialności, gdy ktoś sprawdza jego blef? - zapytała najbardziej mściwym tonem na jaki ją było stać.

Słowo „tchórz” zadziałało na Xellosa jak płachta na byka.

- Nie blefowałem - oświadczył dosadnie.

Pochylił się w jej stronę, co Filii wydawało być się przerażająco powolnym, ale nieuniknionym gestem. Filii przemknęło przez myśl, że była taka pewna siebie, kiedy on siedział po swojej stronie stołu, a teraz kiedy się do niej przybliżał, cała odwaga gdzieś wyparowała.

Zatrzymał się kiedy już niemalże dotknął swoimi ustami jej. Kusząco blisko... Pozwalał jej na pojęcie całej sytuacji w każdym jej najdrobniejszym szczególe. Czekał aż się nieco uspokoi, może pomyśli, że blefował, poczuje ulgę, że już po wszystkim. I rzeczywiście Filia odetchnęła i uśmiechnęła się do siebie...wtedy dopiero ją pocałował.


Nie widziała jakiś fajerwerków. Nie mogła pojąć dlaczego ludzie mówią, że widzą fajerwerki gdy się z kimś całują. Widziała fajerwerki i musiała przyznać, że było to raczej kiepskie porównanie. Czekasz godzinami, ślizgając się na mokrej trawie i błocie, zamarzając na śmierć, tylko po to by zobaczyć parę błyszczących iskierek, które śmigają po niebie? Rzeczywiście, fajerwerki były całkiem ciekawym przedstawieniem ale nigdy nie były takie, jak je sobie wyobrażała, czekając na nie godzinami. I kończyły się szybciej niż zaczęły. A potem gdy trzeba było wracać do domu, po fajerwerkach nie było ani śladu... Zostawał jedynie brudny koc i błoto, które kleiło się do wszystkiego.

Nie widziała fajerwerków.

Czuła się jakby była jednym. Mknęła przez niebo - za wysoko i za szybko - pozostawiając za sobą ogon błyszczących iskier. Wiedziała tylko, że może lecieć tylko wyżej, i świecić tylko jaśniej, aż w końcu wypali się tak gorącym ogniem, że nie pozostanie z niej nic... ani okruszyny brudnego, zimnego popiołu. I już nigdy nie będzie po niej śladu.

Minęło zaledwie czternaście sekund.

Xellos odsunął się od niej i rozłożył się na oparciu krzesła. Uniósł brwi, tak jakby ją pytał „No i co teraz?”.

Na razie Filia mogła jedynie oddychać. A potem spróbowała coś powiedzieć. Naprawdę bardzo chciała coś powiedzieć.

- Jeżeli... to jest... - zaczęła, ale zrezygnowała. Jąkanie się nie było częścią jej planu!

Xellos uśmiechnął do niej. No tak... pewnie ten drań stwierdził, że udowodnił jej kto miał rację.

- Czerwienisz się - powiedział. - I serce bije ci o wiele szybciej niż zazwyczaj.

W obliczu tej jawnej prowokacji, Filia zebrała szybko myśli i spróbowała odeprzeć atak.

- Ponieważ jestem wkurzona! - odwarknęła szorstko. Xellos zamyślił się, analizując jej emocje i kiwną głową.

- Rzeczywiście. To też.

Była wściekła. Wściekła i... i... sfrustrowana. A bycie sfrustrowaną sprawiało, że była jeszcze bardziej wściekła.

- Ale nie jesteś tym typem osoby, której by mogło się to spodobać, prawda Filia? - zakpił Xellos. - Ponieważ między nami nie ma czegoś takiego jak miłość. W sumie, dałaś mi jasno do zrozumienia już dziesiątki razy, że między nami jest coś wręcz odwrotnego. Jednakże... teraz tak jakby twoje ciało przeczy twoim słowom.

Zacisnęła zęby. To okropne kiedy ktoś przewraca na ciebie stoły, które ty chciałaś przewrócić na niego.

- Oh zamknij się! - odwarknęła nadąsana. Sprawy poszły nie po jej myśli... Miała prawo się dąsać. - I mógłbyś wreszcie puścić moją dłoń - dodała oskarżycielskim tonem. - Nie przyzwyczajaj się!

Xellos wyglądał przez chwilę na zmieszanego, a potem spojrzał w dół, na blat stołu. Gapił się na własną dłoń jak na jakiegoś zdrajcę, który wymknął się spod jego kontroli, podkradł się i złapał rękę Filii bez jego zgody. Szybko odplótł swoje palce od jej, uwalniając dłoń dziewczyny, i wstał od stołu.

- Gdzie idziesz?- Zapytała Filia

- Nigdzie - odburknął z wkurzającym, złośliwym uśmieszkiem. - Nie żeby nie bawił mnie ten mały eksperymencik. Ale mam lepsze sposoby na marnowanie swojego czasu.

I wyparował, po prostu, nawet nie zwrócił uwagi na to, że grupa ludzi, jedzących śniadania, zobaczyła jak rozpływa się w powietrzu.

- Nie jestem tego taka pewna - mruknęła Filia z nadzieją, że jej słowa dolecą na plan astralny.

Filia wróciła do picia swojej herbaty. W ogóle nie udało się jej upodlić Xellosowi życia tak jak planowała, a z jakiegoś powodu czuła się... oskarżona. Nie przez szklankę oczywiście, ale ogólnie, przez świat.

Głupi Xellos. To nie miało nic do rzeczy z... tym w co wierzyła i na pewno nie znaczyło nic o niej. Nawet nie miała jak go porównywać do kogokolwiek innego. Wiedział o tym. Wykorzystał ten fakt. Dzięki temu mógł sprawić, że myślała o nim to, co on chciał.

- Przepraszam panią. Jeszcze filiżankę herbaty? - zapytał kelner, który znienacka pojawił się przy stole.

Filia posłała mu posępne spojrzenie. Może kontemplacja, czy chce kolejną filiżankę czy też nie, rozwiązałaby jej problemy? Nagle wpadła na pomysł... Wstała i jakby trochę oszołomiona, pocałowała go. Porcelanowe łupinki rozsypały się po podłodze, kiedy kelner wypuścił z rąk dzbanuszek, który przyniósł. Spojrzał na nią, ale przestraszył się wyjątkowo niezadowolonego wyrazu jej twarzy.

- Nic - powiedziała od niechcenia i odeszła ze zwieszoną głową.

Dziesięć sekund temu, kelner myślał, że to będzie jego najgorszy dzień w życiu. Osiem sekund później, stwierdził, że to najlepszy dzień jego życia. Dwie sekundy temu, jego samoestyma została pokruszona na tysiące kawałeczków i zmieszana z kurzem i już wiedział, że to jednakowoż najgorszy dzień na świecie.


***


Wieczorem, grupa ludzi, którzy byli odpowiedzialni za ten cały bałagan w jej głowie, wreszcie powróciła do gospody. Filia wiedziała, że nie ważne, co by znaleźli, to i tak nie było warte jej poświęcenia, ale mogli chociaż okazać jakąś wdzięczność i udawać, że jej katorgi nie poszły na marne. Kurde, mogli by chociaż udawać zakłopotanych. Ale nie, oni byli po prostu zmęczeni i zirytowani.

- Nie znaleźliście książki. - Domyśliła się Filia.

- Oh, oczywiście, że znaleźliśmy - powiedziała Lina, wyciągając zza pazuchy małą książkę i rzucając nią przez cały pokój. - Ale jest bezużyteczna !!!

- Dlaczego?

Lina pomasowała sobie skronie i westchnęła.

- To jakiś stek bzdur o miłości i potędze imion i cudach natury. I pełno temu podobnych bredni.

- Chcesz mi powiedzieć - zaczęła powoli Filia, próbując zapanować nad swoim gniewem, ale nie udawało się jej - że zostawiliście mnie tu, z tym paskudnym... czymś! Tylko po to żeby uganiać się za durną książką, bo oczywiście nie mogłaś mnie posłuchać, kiedy ci mówiłam, że nie powinnaś ufać złodziejom i bandytom!

- I tak nie wzbudzisz w nas litości, Filia - rzucił zirytowany Zelgadis. - Po setce bomb, które wybuchły nam prosto w twarze, nie mamy zbyt dobrego humoru.

- A potem sufit zawalił się nam na głowy i musieliśmy dosłownie odgruzować sobie drogę do książki - dorzuciła zmarnowana Amelia.

- Więc wybacz nam, że nie współczujemy ci nie siedzenia w ciemnej jak dupa jaskini przez dziesięć godzin - oświadczył Zelgadis. - Jedyne, co miałaś zrobić, to trochę poflirtować z katastrofą twojego życia.

- Nie flirtowałam z katastrofą! - Filia w panice niepotrzebnie podniosła głos. - Katastrofa flirtowała ze mną!

Wszyscy popatrzyli na nią dziwnie. Na chwilę zapomnieli, że przecież przed chwilą o mało co nie zostali pogrzebani żywcem i zaczęli zasypywać ją podejrzliwymi pytaniami.

- Zauważyłam, że nas nie śledził - oświadczyła Lina marszcząc brwi. - Co ty tak konkretnie zrobiłaś, co?!

- Nic! - powiedziała Filia, najprawdopodobniej trochę za szybko.

- Doprawdy? - zapytała wiedźma, unosząc brwi.

- TAK! - wypaliła Filia. - Obraziłam go, on obraził mnie. Poszliśmy napić się herbaty, jeszcze trochę się nawzajem poobracaliśmy a potem Xellos wyparował. Taka prawda.

Cóż... w zasadzie to co mówiła to była prawda. Nie cała, ale była. To była ta jedna z niewielu przydatnych rzeczy, których nauczyła się od Xellosa.

Mimo wszystko wołała odciągnąć ich uwagę od siebie i Xellosa. Miała nadzieję, że nie przyjdą im do głowy kolejne pytania. Pytania wymagają odpowiedzi, a w tym momencie brakowało jej takowych. Koniec końców, to właśnie takie zadawanie pytań i dawanie odpowiedzi doprowadziło do tej sytuacji między nią, a Xellosem. Lepiej już zostawić to tak jak było.

O ile to było możliwe.

Co oczywiście mogło okazać się niewykonalne...

- Filia, w porządku? - zapytała Lina.

- Jasne! - odpowiedziała szybko. Potem jedynie dodała szeptem, tak że tylko Lina ją usłyszała: - Myślałam o kotkach.

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.