Opowiadanie
Podróż
Autor: | Antares |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Sailor Moon |
Gatunki: | Komedia |
Dodany: | 2011-07-22 08:00:18 |
Aktualizowany: | 2011-07-19 10:59:18 |
Czasem o naszym życiu decyduje ktoś w sposób, o jaki nigdy byśmy go nie posądzili. W dodatku nieświadomie. I jednym tylko krokiem. W życiu Ami taką rolę spełniła Minako. Bo kto by się spodziewał, że wyprawa z czwórką przyjaciółek do siedziby Sailor Pluton, strażniczki Wrót Czasu i Przestrzeni, w tak ogromnym stopniu wpłynie na życie niebieskowłosej? Wprawdzie nasze życie mógłby odmienić sam fakt otrzymania wiarygodnej informacji o istnieniu takich wrót, jednak Ami to Ami. Nie w takich miejscach już bywała. I mimo to zawsze wracała do domu, a życie toczyło się po staremu. Tym razem jednak miało być inaczej.
No, dobrze. Więc co ma do tego Minako? Do Ami, jej życia i Wrót Czasu i Przestrzeni? Bardzo dużo, bo jest jej przyjaciółką. Może nie taką najbliższą, od serca, ale jednak przyjaciółką. Dlatego też, gdy nierozważna i ogromnie ciekawska panienka Aino otworzyła Wrota (tylko troszeczkę, tak, by zobaczyć choć maleńki kawałeczek), Ami zaniepokojona chwyciła ją za ramię. Gdyby nie były przyjaciółkami, pewnie by nie zdążyła albo musiała akurat wtedy zawiązać sznurówkę lub też po prostu nic by nie zauważyła. Kto wie? Ale jednak były, a w dodatku drzwi zupełnie niechcący otwarły się bardzo szeroko, Minako poleciała do przodu, a trzymająca ją Ami - za nią.
Oczywiście, gdy nasze bohaterki ocknęły się w nieznanym miejscu, nie mogło się obyć bez pretensji.
- Popchnęłaś mnie! - Minako zerwała się na nogi.
Jej towarzyszka już miała sobie wziąć do serca te oskarżenia, stwierdziła jednak, że będą miały większe problemy, niż rozwiązanie zagadki, kto jest winny. Najwyraźniej znalazły się w miejscu bardzo odległym od domu. Może nawet w zupełnie innej epoce? Ami podniosła się powoli, tak, by uniknąć zawrotu głowy. Rozejrzała się.
Dziewczęta znajdowały się na niewielkim, za to ogromnie zatłoczonym placyku, zastawionym straganami. Wszystko takie obce... wysokie, szare kamienice, powozy i dorożki, brukowana ulica biegnąca od placu...
- No, świetnie! Świetnie! - Minako najwyraźniej również zrozumiała, co mogło oznaczać przekroczenie Wrót.
- Musimy się stąd jak najszybciej wydostać! Zmieńmy się! Potęgo Wenus, działaj!
Jednak czerwona sukienka i sandały nadal pozostawały na swoim miejscu.
- Zacięło się...
- Może i lepiej... - nieśmiało stwierdziła Ami - i tak się na nas dziwnie patrzą.
Faktycznie, jak na przybyszów z innego rejonu wszechświata przystało, cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Jakichś dwóch blondynów pochylało się nad nimi. Spory tłumek spoglądał z ciekawością, ale zachowywał dystans. Ami była wyrozumiała, sama pewnie także pragnęłaby wnikliwie obejrzeć obcych. Miała jednak wrażenie, że wszyscy poświęcają jej znacznie więcej uwagi, niż Minako. Właściwie, gapią się tylko na nią. Nieważne, że Aino przed chwilą się wygłupiła, wykrzykując jakieś bzdurne teksty i wyrzucając w górę rozczapierzoną rękę. To Ami przykuła uwagę.
-Mamo! Popatrz... Ona ma takie dziwne włosy! - zauważyła mała blondyneczka.
- Dziewczyna z Niebieskimi Włosami! Dziewczyna z Niebieskimi Włosami! Spadła z nieba! - Tłum ogarnął entuzjazm. Wszyscy chcieli dotknąć jej głowy, pogłaskać po twarzy.
Ami bardzo szybko zrozumiała, że lądując na obcej planecie nie trzeba mieć trzech kończyn górnych czy też antenki na głowie, by zostać uznanym za dziwoląga. W jej przypadku wystarczyło znaleźć się w Krainie Jasnowłosych. Tubylcy oglądali ją tak chyba z godzinę (swoją drogą, jak Minako to przeżyła?). Próbowała się wyrwać, tłumek ciągnął za nią. Nie sposób było uciec. Wreszcie jakaś litościwa babcia ukryła dziewczyny w swoim mieszkanku. Babcia była najwidoczniej niedowidząca i nie zauważyła nic dziwnego na głowie Ami.
Cóż, coś trzeba było zrobić. Staruszka okazała się bardzo gościnna, tutejszy język całkiem zrozumiały, a sok z nieznanych owoców przepyszny. Minako wybrała się po niezbyt twarzową, ale najważniejsze, że blond perukę. I można już było wyjść z powrotem na ulicę. Cel był jeden: znaleźć Wrota. Z tej strony też musiały przecież być! Minako zapytała nawet o to ich przemiłą gospodynię.
- Dziecko! O czym ty mówisz... - westchnęła.
W ten sposób zrozumiały, że nie jest to społeczeństwo świadome istnienia połączeń z innymi światami. Zbytnio się tym nie zdziwiły. Wszak w Tokio było podobnie. Minako zapytała tylko tak na próbę, dla spokoju sumienia. Problem nadal pozostawał. Jak wrócić do domu? Poszukiwania Wrót na chybił trafił? Poszukiwania kogoś, kto wie coś o magicznym przejściu? To mogło trwać wieki. Chciały użyć swych mocy senshi, jednak transformacja z jakiegoś powodu nie mogła się dokonać. Sytuacja była beznadziejna. Dziewczęta musiały się jakoś przystosować do nowych warunków. Korzystając z gościnności staruszki, całkiem wygodnie urządziły sobie jeden pokoik. Ami dawała lekcje gry na pianinie, Minako zgłębiła tajemną sztukę hafciarstwa i zarobek już był.
Wieczorami, gdy światło świec nie pozwalało już ani grać, ani haftować (ludzie tutaj elektryczności nie znali), dziewczyny siadały przy oknie i wspominały rodzinne strony, bądź też obmyślały, jak by też w te strony powrócić. Kiedy już tęsknota przepełniła ich serca po brzegi, rozsądnie zmieniały temat rozmowy i dzieliły się uwagami na temat społeczeństwa, w którym przyszło im żyć.
- Popatrz, do czego doszło! Na Ziemi byłabym gwiazdą, mogłabym zrobić karierę, a tu... ciężka praca! Ten świat jest dziwny, jakiś taki zacofany, nudny i bezbarwny. Nic się tu nie dzieje. Życie tych ludzi jest takie absolutnie zwyczajne. To nie do zniesienia dla tak nadzwyczajnej istoty jak ja! Musimy wrócić... Tęsknię za domem... - żaliła się Minako.
- Wiesz, ci ludzie uwielbiają słuchać baśni - mówiła niebieskowłosa. - Moje uczennice zawsze proszą mnie, bym im coś opowiedziała. Najdziwniejsze jest to, że wczoraj przyszła też matka jednej z nich i również była zaciekawiona. Dziwne, mają takie zamyślone twarze, takie pełne melancholii, jakby też za czymś tęskniły... Tak jak my... - dodała cicho.
- Tylko chociaż nie opowiadaj im, że przybyłyśmy z obcej planety. Na pewno mają tu ośrodki dla obłąkanych...
Czas mijał. Po kilku miesiącach dziewczęta zaaklimatyzowały się na dobre.
Pewnego wieczoru wracały ze spaceru. Do późnego popołudnia padał deszcz. Ami przytrzymywała fałdy sukni, uważając by nie zamoczyć jej w kałuży. Minako sprawdzała, czy spoza chmur nie wyglądają gwiazdy.
- Popatrz! Na strychu coś się świeci! - zauważyła.
Rzeczywiście, w oknie najwyższej kondygnacji ich kamienicy paliło się światło.
- Myślałam, że nikt tam nie mieszka. Ale widocznie niedawno ktoś się wprowadził, a my to przeoczyłyśmy - stwierdziła Ami.
- To może się zapoznamy? - Minako była bardzo ożywiona.
- Wiesz, ten ktoś może nie życzy sobie odwiedzin...
- Jak to? Przecież każdy chciałby poznać sąsiadów! No, nie?
- Może poczekamy, aż sami się przedstawią... - Ami naprawdę nie była przekonana.
Jednak, co Minako raz postanowiła, spełnić się musiało. Kwadrans później skradały się po schodach na górę. Zaskrzypiały drzwi.
Pomieszczenie było nieduże. Zagracone. Na środku niski stół zarzucony papierami. Na podłodze stosy książek.
- Witam panie.
Właściciel tego przybytku siedział na łóżku. Wyglądał jakby dopiero co się obudził. Jego ciemne, sięgające do ramion włosy, były potargane, koszula zmięta. Dziewczęta z lekka się zmieszały. Ta wizyta to chyba nie był dobry pomysł.
Gospodarz wskazał ręką krzesła stojące pod ścianą.
- Proszę. Wprawdzie nie byłem przygotowany na żadne wizyty, ale skoro już tu jesteście...
- My... właściwie... - zaczęła Ami - my tylko...
- Chciałyście zobaczyć jak wygląda wariat? - Mężczyzna uśmiechnął się. Ale w tym uśmiechu była ironia i smutek. Patrzył na nie jak na małe dziewczynki. Chociaż nie był dużo starszy. Mógł mieć najwyżej trzydzieści lat.
- Wariat???
- No tak, po to przyszłyście, prawda? To napatrzcie się i wyjdźcie. - Spokojnie wstał z łóżka, złożył koc.
Minako szybko doszła do siebie. Co to ma znaczyć? One tu przychodzą z sąsiedzkiej sympatii, a ten gość wyskakuje z dziwnymi tekstami. Naprawdę wariat, czy co?
- Słuchaj, przyszłyśmy się zapoznać! Chyba normalne, prawda?
Przyjrzał się im uważnie.
- Hm...
- Jestem Minako, a to moja przyjaciółka - Ami!
- Walter...
- Miło cię poznać, Walto-kun! - Energicznie potrząsała jego dłoń.
- Walter - poprawił ją.
Powoli, powoli kruszał mur nieufności i towarzystwo zasiadło do herbaty. Okazało się, że Walter jest pisarzem. Mieszkał sam. W tym mieście zjawił się dwa lata temu.
- Co piszesz? - Minako zaczęła przeglądać papiery leżące na stole.
- Najczęściej baśnie... - Wyjął z jej rąk rękopisy.
-Super! Uwielbiam baśnie o księżniczkach. - Minako była podekscytowana. - Takie z rycerzami, smokami, dobrymi wróżkami, nimfami... O elfach też piszesz? Chciałabym zobaczyć kiedyś elfa!
Jej reakcja go zaskoczyła.
- Wy chyba nie jesteście stąd...
- Nie.. - powiedziała cicho Ami.
- Tutaj ludzie nie znają baśni. Nie czytali ich dzieciom... Kiedy wydałem moje książki, ludzie nie rozumieli, o czym piszę. Oni nie znają takich pojęć, jak magia, wróżka, zaczarowany smok...
- Dlatego uznali cię za wariata?
Roześmiał się.
- Niezupełnie. Po prostu uznali, że ktoś, kto twierdzi, że przybył z innej planety, nie jest zdrowy na umyśle...
- Ty też jesteś z innej planety?!
Dziewczęta były zszokowane. A więc nie tylko one mają niezwykłe przygody.... No, ale w takim razie otwarcie Wrót nie było niczym wyjątkowym. Mogło się zdarzyć raz jeszcze. Ważne, by znaleźć się wtedy w ich pobliżu. Gdzieś być musiały. Gdzieś w tym mieście. Swoimi przypuszczeniami podzieliły się z Walterem.
- Sądzicie, że coś takiego tu istnieje?
- Na pewno. Zobacz, ty też trafiłeś w to miejsce. W mieście coś musiało wywołać niestabilność czasoprzestrzeni - przekonywała go Ami, mimowolnie poprawiając fałdy sukni.
- Jeśli tak, mógł zrobić to jedynie on...
- Kto taki???
- Na dworze mieszka pewien stary uczony, który prowadzi jakieś tajemnicze badania. Wszyscy uczestniczący w nich ochotnicy zniknęli. Nikt już nie chce tam iść, ale królowi zależy, by jego ulubieniec działał dalej... To może być jego sprawka. Myślę, że jest też winien ucieczce marzeń z tego miejsca... Władca nie chciał, by poddani zajmowali się czymś innym, poza pracą.
- W takim razie musimy się tam dostać! - zadecydowała Ami.
- Właśnie... a ty jeszcze nie próbowałeś? - Minako zmrużyła oczy. - Jak to?! Siedzisz tu dwa lata i nic nie zrobiłeś?! Ach... tak nie postępuje prawdziwy mężczyzna... Motoki... on na pewno wiedziałby co zrobić. Och... Motoki. - Minako zsunęła się z oparcia krzesła i w tej uroczej pozie oddała się marzeniom. - Kiedy wchodziłam do salonu gier, on tak na mnie patrzył... tak patrzył... że nie mogłam trafić monetą do automatu... A to jego spojrzenie, gdy pytał „Młoda damo, czy chciałabyś spróbować raz jeszcze?”. Nie, nie... to brzmiało inaczej - zmieniając nieco akcent, powtórzyła: - „Młoda damo, czy chciałabyś spróbować raz jeszcze...?”
- Ona tak zawsze?
-Nie, nie! - żywo zaprzeczyła Ami. - Zwykle mówi o Alanie.
Wspólne zmartwienie połączyło nowych znajomych. Zabrali się do pracy. Należało sprawdzić uczonego. Wkrótce okazało się, że Ami i Waltera połączyło coś jeszcze... Panna Mizuno uznała sąsiada za bardzo pociągającego mężczyznę, a i pisarz doszedł do wniosku, iż niebieskowłosa jest świetną rozmówczynią i niezwykle interesującą kobietą. Oczywiście, była. Jednak, przyznajmy, z takim tłem niewiele trzeba...
- Walto-kun, powiedz mi, czy widziałeś tutaj jakichś brunetów? Ostatnio tak sobie myślę, że to jednak bruneci są najodważniejsi... Tuxedo... Och... On zawsze zjawiał się wtedy, kiedy trzeba. W najbardziej dramatycznych momentach czekałam z utęsknieniem na jego różę, lądującą tuż przed mymi oczyma... I do tego był taki kulturalny... Zawsze wiedział, kiedy wypada się odezwać i co należy powiedzieć...
Wreszcie i panna Aino zabrała się do roboty. Przestała rozważać zalety znajomych mężczyzn i rozpoczęła intensywne poszukiwania sposobu dostania się do pałacu. Wspólna praca przynosiła skutki. Na targu Walterowi udało się dostać od jakiegoś zakapturzonego mieszczanina mapę pałacu, a Minako od starej dwórki dowiedziała się o tajnym przejściu do pracowni. Poza tym, uzyskała od niej pewne informacje, że w komnacie znajdują się tajemnicze drzwi. Czyli wszystko jasne! Pozostało jedynie ustalić czas wyprawy. Dziewczęta były nieco zaniepokojone faktem, że ich moce nie raczyły się dotąd odezwać. Trudno, trzeba będzie sobie jakoś poradzić.
Minako ogarnął entuzjazm.
- Uda nam się z pewnością! Dotrzemy do Wrót i wrócimy do domu. A przy okazji przywrócimy świat fantazji tym biednym ludziom. Jak ten podły staruch śmiał pozbawić mieszkańców ich marzeń?! To niewybaczalne! Tak wielką zbrodnię będę musiała ukarać w imieniu Wenus!
Nadszedł długo oczekiwany dzień. Wszystko było gotowe. Tej nocy mieli się zakraść do pałacu. O północy, skrywając się za krzakami, obserwowali boczne wejście. Minako była szalenie podekscytowana. Och! Znowu miała kogoś uratować! Wieść o jej bohaterskich dokonaniach rozejdzie się po mieście. Może jakiś przystojny... Strażnicy odeszli do oddalonej kilkaset metrów budki. To był dobry moment.
- Teraz, Ami!
W tym momencie znaleźli się w wielkim tunelu. Lecieli w nieznanym kierunku. Coś zasysało ich z ogromną siłą. Obok, w przeciwną stronę, przesuwały się nimfy, syreny i elfy. Nad nimi przeleciało stado jednorożców. Wreszcie wylądowali. Nad nimi pochylała się Sailor Pluton.
- Nareszcie! W końcu udało nam się sprowadzić was do domu!
- Wy to zrobiłyście? - Ami rozglądała się po twarzach przyjaciółek.
- Wybaczcie, trochę nam zajęło przywrócenie wszystkiego do normy. Wrota się zupełnie rozregulowały...
Niestety, tę szczęśliwą chwilę zakłócił pewien zgrzyt.
- Ale, chwileczkę... Przecież ja miałam wszystko załatwić. - Minako była niepocieszona. - Miałam walczyć z szalonym uczonym i uratować mieszkańców miasta! Wszystko zepsułyście! Gdyby nie wy, mogłam zostać SUPERWOMAN!!!
- Hę...? - Usagi była zdziwiona faktem, że komuś udało się wypowiedzieć kwestię głupszą niż jej własne.
Zbierające się nad horyzontem ich przyjaźni chmury rozproszył Walter.
- No, dobrze, dziewczęta. Może któraś zechciałaby mi powiedzieć, gdzie tym razem trafiłem?
.
denne ; /
Sympatyczne
Choć czegoś mi tu brakowało (jak na komedię, rzecz chyba za mało komediowa), mogę uznać całość za rzecz udaną.