Opowiadanie
Lia Słysząca
Rozdział 2
Autor: | iosellin |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Fantasy, Komedia, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Yaoi/Shounen-Ai |
Dodany: | 2012-09-26 08:00:19 |
Aktualizowany: | 2012-09-23 11:15:19 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
- Tak - odparł krótko mag, patrząc jej prosto w oczy. - Jestem tego pewien, Księżniczko. Jest mi niezmiernie przykro, że dowiedziałaś się w taki sposób. Skoro tu jesteś, to wiesz już wszystko. Kocham twojego brata bardziej niż...
- Zamknij się, Godi - syknął purpurowy od stóp do czubka głowy Lean.
- Zrozumiem, jeśli zechcesz odwołać jutrzejszą uroczystość. Masz prawo czuć się urażona, choć nasze małżeństwo miało zostać zawarte w celu...
- No właśnie, w jakim? - prychnęła, przesuwając błyskawicznie ogonem w prawo i w lewo.
- Politycznym i prestiżowym, jak to zawsze miało miejsce na tym szczeblu.
- Będzie straszny skandal - jęknął Lean. - I... to wszystko przeze mnie. Liameandaro, może jednak będziesz w stanie zapomnieć o wszystkim, co usłyszałaś, wyjść za mąż za niego i być z nim szczęśliwa, ja wyjadę gdzieś daleko, do Oremontu albo jeszcze dalej, zawsze chciałem podróżować...
- Przecież ty nienawidzisz podróżować - powiedzieli równocześnie Lia i Godart.
- Uwielbiam!
- Świetnie, wobec tego zrzeknę się tronu i zaszyjemy się razem w jakimś pałacyku w Oremoncie.
- NIE!!! - wrzasnął.
- Dobrze wiesz, że gdziekolwiek pójdziesz, pójdę za tobą.
- Jesteś następcą tronu! Nie możesz tak sobie wszystkiego zostawić i jechać za mną.
- Przekonamy się, co mogę? - zapytał słodko. Znienacka w komnacie zerwał się huragan, chabrowe oczy Godarta nabrały nagle upiornego wyrazu. Między dłońmi zalśniła krwista kula, wewnątrz której znajdowało się coś... coś obrzydliwego. I próbowało pazurami wydrapać wyjście na zewnątrz. Lia przypomniała sobie nagle wszystkie zasłyszane niegdyś legendy o wkurzonym Godarcie, którego bał się nawet własny ojciec a w które, nie wiedzieć czemu, nikt nie chciał wierzyć.
- Przestań się wygłupiać. - Lean bezceremonialnie włożył rękę prosto w kulę. Lia zastygła w przerażeniu, ale wszystko naraz ucichło i znikło. Mag, z nie mniej przerażoną miną, drżącą dłonią otarł pot z czoła.
- Nie rób tak więcej, mógłbym nie zdążyć tego odesłać.
- Nikt ci nie kazał przywoływać - oznajmił, obrażonym tonem.
- Dobra, chwila. - Lia otrząsnęła się i postanowiła zapanować nad sytuacją. - Bo przestaję rozumieć, o co tu chodzi. Znaczy, już rozumiem o co chodzi Godartowi, a teraz co z tobą braciszku?
- Co?! - popatrzył na nią spode łba.
- Co czujesz do Godarta?
- Nie ma to najmniejszego znaczenia. - Wzruszył ramionami, czerwieniąc się znów.
- Owszem, ma. Co do niego czujesz?
- Przestań. Chcę, żebyś była z nim szczęśliwa.
- Naprawdę tego chcesz?
- Tak.
- A co do niego czujesz?
- Ja? Ee... nic nie... - zerknął na twarz Godarta. - Ja...
Lia uniosła pytająco brwi. Westchnął ciężko.
- On... jest dla mnie ważny... najważniejszy... - wykrztusił, ledwo słyszalnym szeptem. - Ja... go... Ale to i tak nie zmienia niczego, nie chcę psuć waszych planów.
- Kociaku, zapominasz, że ten plan wymyśliłem właśnie ze względu na ciebie!
- Spokój! Muszę pomyśleć - prychęła. - Godart, jak wygląda twoja sytuacja?
- Niestety, jeśli nie ucieknę i nie zaszyję się gdzieś bardzo daleko, będę zmuszony się ożenić. Moje szkolenie się zakończyło trzy lata temu i ojciec uznał, że miałem już dość czasu, by zdecydować się na to, z kim chcę być. Zresztą, pod tym akurat względem, zdecydowałem się w stu procentach.
- Czyli jeśli odwołamy jutrzejszy ślub...
- To zaprotokołują mnie wkrótce jako męża jakiejś bogatej księżniczki po czym zamknę się w wieży i poświęcę życie pracy nad portalem prowadzącym do tej właśnie komnaty. Będziesz tu na mnie czekał, kochanie?
- Pff, też coś - mruknął.
Lia popatrzyła z rozczuleniem na brata. Widziała, jak bardzo starał się opanować i jak bardzo go zdradzały szczegóły. Rumieniec na policzkach, drżący koniuszek ogona, mimowolnie wysuwające się pazury. I wyraz oczu, jakby chciał się zapaść pod ziemię. Poczuła lekkie wyrzuty sumienia, wydarła z niego, skrajnie nieśmiałego i skrytego, przyznanie się do uczuć. I to TAKICH uczuć. Miłość do jej własnego, osobistego narzeczonego. Mogła się domyśleć dużo wcześniej, nagle elementy układanki poskładały się w całość. Wiedziała, że mimo iż stara się udawać obojętność, będzie cierpiał i to znacznie bardziej niż Godart.
- Ślub się odbędzie - postanowiła. - Ale miłość będziesz przysięgał nie mnie, Godi, tylko Leandearenowi.
W oczach obu odbiło się zdumienie i niedowierzanie.
-...mi przysięgniesz za to posłuszeństwo - dodała.
fajne
podoba mi się, czekam na ciąg dalszy :3