Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Lia Słysząca

Rozdział 6

Autor:iosellin
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy, Komedia, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Yaoi/Shounen-Ai
Dodany:2012-12-17 18:02:05
Aktualizowany:2012-12-17 18:02:05


Poprzedni rozdział

Sen w który zapadł Lean, był wyjątkowo błogi i spokojny. Ogromny ciężar, zdjęty po latach z ramion, uwolnił jego sny od czających się koszmarów. Tylko mimo wygodnego łóżka, było mu ciasno. Nie mógł się odwrócić na drugi bok i zdrętwiało mu ramię.

„Nie, to niemożliwe” - pomyślał. Otworzył oczy. A jednak. Pierwsze, co zobaczył, to gładką, białą dłoń o smukłych palcach na swoim nagim torsie. Zdecydowanie męską i zdecydowanie nie jego własną. Kołdra leżała gdzieś na podłodze, a od pasa w dół okryty był płaszczem czarnych włosów. Zamknął oczy z powrotem, wziął głęboki oddech, policzył do dziesięciu i otworzył. Widok pozostał ten sam, z tym że teraz dłoń zjechała na jego brzuch a włosy zsunęły się niżej, uświadamiając Leanowi, że jest całkowicie nagi.

- Co mi zrobiłeś, zboczeńcu?! - wrzasnął, zrywając się gwałtownie. Leżący obok zboczeniec, na szczęście przyodziany w jasną, lekką tunikę, przeciągnął się rozkosznie. Chabrowe spojrzenie utkwiło w twarzy Leana. A potem zjechało niżej.

Lean spurpurowiał i błyskawicznie owinął się ogonem.

- Słodki jesteś, wiesz? - Godart podparł się łokciem i lustrował go wzrokiem. Irytująco lubieżnym wzrokiem, jak uznał Lean.

- Co mi zrobiłeś? - powtórzył.

- Nic - odparł, z miną niewiniątka.

- Rozebrałeś mnie!

Godart westchnął. Leżąca na fotelu koszula uniosła się, podfrunęła do Leana i zapraszająco zatrzepotała rękawami. Lean wyciągnął przed siebie ręce i koszula sama założyła się na jego ciało.

- Nawet cię nie dotknąłem przy rozbieraniu - oznajmił uroczo. - Chociaż nie powiem, żebym nie miał ochoty.

Zanim Lean zdołał wyrazić, co myśli na ten temat, rozległo się pukanie do drzwi. Zbladł.

- To na pewno Lia - wyszeptał niemal bezgłośnie. Popatrzył błagalnie na Godarta w nadziei, że ten wymyśli coś, by siostra go tu nie znalazła. Zrozumiał.

Jednym susem znalazł się przy Leanie, musnął ustami jego usta i zniknął. Pukanie rozległo się ponownie, tym razem głośniejsze.

- No idź i otwórz, nie martw się, nie zobaczy mnie - usłyszał i poczuł delikatne ukąszenie w ucho. Zjeżył się, już przeczuwając, co go będzie czekało. Otworzył drzwi. Tak jak się spodziewał, w progu stała siostra, ubrana tym razem w skromniejszą, seledynową sukienkę dzienną.

- Darowałam ci zniknięcie z balu, ale trochę już przesadzasz - zaczęła. Popatrzyła na Leana, ubranego tylko w rozpiętą koszulę, na wymięte prześcieradło i kołdrę, leżącą pod łóżkiem, wreszcie na rumieniec, pokrywający twarz jej brata.

- Czemu przesadzam - mruknął niewyraźnie.

Dostrzegła jeszcze zwisający spod ubrań Leana fragment złotego, haftowanego rękawa. Popatrzyła na niego z wyraźnym zaskoczeniem ale i radością.

- Lean, jednak znalazłeś sobie dziewczynę? To świetnie!

- To zupełnie nie tak jak myślisz - stwierdził, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Na domiar złego poczuł, jak niewidzialne dłonie Godarta gładzą jego plecy i niebezpiecznie zbliżają się do ogona, pełniącego obecnie rolę majtek.

- Wybaczę ci zniknięcie z przyjęcia, ale powiedz mi, kim ona jest! - zainteresowała się żywo, rozglądając po pokoju. Zajrzała dyskretnie do łazienki.

- Lia, mówię ci, że to nie tak jak myślisz. Nie znalazłem sobie żadnej dziewczyny.

- Ale widzę, że nie spałeś sam. - Uśmiechnęła się znacząco. - Mój braciszek, taki nieśmiały, ale wreszcie zaznał radości z dzielenia z kimś łóżka.

- Niczego nie zaznałem - syknął ostrzegawczo i wysunął pazury. Ostrzeżenie było przeznaczone głównie dla Godarta, którego oddech i usta czuł na karku i szyi.

- Nie rozumiem, czemu się tak wstydzisz - stwierdziła Lia. - Przecież w twoim wieku to wręcz nienormalne, żeby nikim się nie interesować. Minęło już tyle lat, traumy młodości nie powinny dłużej cię gnębić. Powiesz mi, kim ona jest?

- Nie! Nie ma żadnej onej, z żadną nie spałem, to naprawdę nie jest tak, jak ci się wydaje - warknął, jeżąc srebrzyste włosy. - I proszę cię, skończ temat. Powiedz lepiej, czy znalazłaś odpowiedniego kandydata na męża.

Lia westchnęła.

- Bawiłam się świetnie, tańczyłam do białego rana, ale nie jestem przekonana, czy chcę wychodzić za mąż. Nikt mnie nie przekonał tak na dobre do siebie. Książę Dalyamaru faktycznie strasznie nudny. Książę Allni jest brzydki, nie mogłabym mieć z nim dzieci. Tańczyłam z kilkoma innymi, ale wszyscy są świetni do zabawy, niekoniecznie małżeństwa. A książę Elparh, Godart Niezdobyty, był krótko i zniknął. On, podobno, jak ty nie cierpi przyjęć, a szkoda.

- Oj, szkoda, bardzo żałuję, że książę Elparh nie lubi przyjęć, powinien przez całą noc tańczyć z księżniczkami. Naprawdę żałuję, że go tam nie było z wami - powiedział z przekonaniem, jednocześnie odnotowując, że ręce i usta księcia Elparh przestały go dotykać.

Lia uśmiechnęła się.

- Nie przejmuj się i tak nie liczyłam na jakieś szanse u niego. Cóż, jeśli nie chcesz mi powiedzieć, z kim spędziłeś noc, to trudno, dowiem się jak będziesz gotów się przyznać. Przyszłam, żeby ci powiedzieć, że wyruszamy w drogę powrotną za jakieś dwie godziny, muszę jeszcze parę rzeczy omówić, zjedz śniadanie i bądź gotowy do tego czasu.

- Będę - odparł krótko.

- Na razie, braciszku. - Poklepała go znacząco po ramieniu i wyszła.

Lean odetchnął.

- Już. Możesz się pojawić, Lia jest zajęta swoimi sprawami i nie będzie mnie Słuchać - powiedział półgłosem, ale odpowiedziała mu cisza. Rozejrzał się, ale ani śladu maga nie było.

- Godart? Jesteś tu jeszcze? - zapytał nieśmiało. Brak reakcji.

Westchnął ciężko.

„Nawet się nie pożegnał po tym wszystkim?” - pomyślał, ubierając się. Złota, haftowana i poszarpana szata leżała pod jego spodniami. Wziął ją w ręce. Była tak cudownie miękka, żal mu było, że ją zniszczył. I pachniała oszałamiająco. Zapachem Godarta. Bił się chwilę z myślami. Maga wciąż nie było i to przeważyło. Wtulił twarz w złocistą szatę i chłonął ten zapach, aż zaczęło mu brakować tchu.

„Zwariowałem!” - pomyślał, odrzucając ją z powrotem na fotel. Wbrew sobie musiał przyznać, że nie jest zadowolony z faktu, że Godart przepadł. Obraził się? To on powinien się obrazić za to obłapianie przy Lii. „W ogóle, to czemu ja o nim myślę. Poszedł sobie, to dobrze. Co on w ogóle sobie wyobrażał?! Ważne jest to, co mi powiedział. Że Ayna przeżyła, że nie zabiłem jej.”

Jak na złość, myśli same znów powędrowały do Godarta.

„Kocham cię, Leandearenie” - zahuczało w jego głowie. Zarumienił się mimowolnie. Spojrzał na zegar, była już pora śniadania ale jakoś nie miał apetytu, co było wysoce niepokojącym objawem.

„No dobra” - przyznał sam przed sobą. - „Mam nadzieję, że on tu za moment wróci”.

Pokręcił się jeszcze chwilę, nie mogąc znaleźć miejsca. Zaraz! On na pewno dalej się tu ukrywa i ma niezły ubaw!

- Godart, nie wygłupiaj się, wiem, że tu jesteś. Jeśli się ujawnisz to... - westchnął ciężko - ...pozwolę ci się pocałować.

Cisza.

„No tak, doskonale obywał się bez mojego pozwolenia w tej kwestii” - uznał, z gorzką autoironią. Czuł, że za chwilę zwariuje, że musi natychmiast go znów zobaczyć, poczuć jego dotyk, usłyszeć ten zmysłowy, czuły głos, zapewniający go o miłości...

- Godi... ja też cię... ja... tęsknię za tobą - wyrwało mu się i natychmiast się zawstydził. Rzucił się na łóżko, schował głowę pod poduszkę i powtórzył kilkukrotnie, niczym mantrę:

- Ja tego wcale nie powiedziałem, ja tego wcale nie powiedziałem!

Nikt jednak nie ściągnął poduszki z jego głowy, ani nie zaczął całować. Zawiedziony poczekał jeszcze chwilę, poprawił ubranie i zszedł na śniadanie.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.