Opowiadanie
Wampirzyca Edyta
Rozdział 3: Na miasto
Autor: | manna |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Zmierzch |
Gatunki: | Fantasy, Komedia, Romans |
Dodany: | 2011-11-12 16:06:49 |
Aktualizowany: | 2011-11-12 16:06:49 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Tom, Alina i Izydor siedzieli przy ognisku nie śmiejąc nawet drgnąć. Edyta schowała zapałki i usiadła obok nich.
- P-pisma... - jęknęła Alina. - One wszystkie...
- Nie przypominaj mi - wykrztusił Tom.
Izydor jęknął cicho - nadal nosił ślady dłoni Edyty na policzku.
- Ciągle boli? - Zaniepokoiła się Edyta.
- Boli? Myślałem, że głowa mi odpadnie! - odparł Izydor.
- Zaskoczyłeś mnie. Trzeba było uprzedzić.
- Jak?
- Na przykład: co powiesz na małe macanko?
- Nie obmacywałem cię! - Oburzył się Izydor.
- Jaaasne, to ja tylko mam takie wyraziste chore sny - prychnęła Edyta. - Odpłacę ci się - ostrzegła.
Izydor omal szczerze nie odpowiedział, że nie może się doczekać. Opanował się jednak i wzruszył ramionami.
- Alina usnęła - zauważył po chwili.
- Uhm - mruknął sennie Tom i ziewnął.
Edyta patrzyła na to bez zdziwienia. Potem przeniosła hipnotyzujące spojrzenie na jedynego przytomnego.
Izydor zerwał się na równe nogi i poczuł, że kręci mu się w głowie. Upadł. Edyta złapała go i położyła delikatnie na ziemi. Zaczęła rozpinać mu koszulę. Izydor nie mógł nawet ręką ruszyć, a po chwili usnął.
- Wystarczy już, co?
Edyta została pociągnięta w tył. Zamrugała, jakby próbując wrócić do rzeczywistości. Rzeczywistość okazała się naprawdę nieprzyjemna - znalazła się twarzą twarz z Walentym.
- Um... - wykrztusiła, czerwieniąc się. - Bo... Ja tylko...
- Ty tylko omal nie załatwiłaś chłopaka na miejscu - dokończył sucho Walenty. - Masz szlaban na spotkania z nim, dopóki nie zaczniesz się kontrolować.
Do Edyty dotarła groza sytuacji.
- Ale jak to się stało?! - krzyknęła. - Nigdy nie traciłam przytomności umysłu!
- Przy drugiej połówce zdarzają się odchyły - wyjaśnił Walenty. - Musisz się opanować. Chłopak powinien przeżyć jeszcze trochę.
Edyta była zdruzgotana. Musiała przyznać mistrzowi rację - powinna trzymać się z daleka od Izydora. Jeśli sytuacja się powtórzy...
- Zahipnotyzowałaś ich? - zapytał Walenty.
- Tak. Jutro nic nie będą pamiętali.
- Dobrze. Posprzątaj jeszcze ten wrak.
Walenty odszedł, a Edyta zaciągnęła resztki tira na skraj wąwozu i zepchnęła je. Po chwili rozległ się przytłumiony odgłos upadku na ziemię. Swampów przeniosła z powrotem na pobocze przy miejscu wypadku. Co najwyżej pomyślą, że sami zostali potrąceni przez samochód.
Następnego dnia tylko Izydor przyszedł do szkoły. Edyta przypomniała sobie, że on nawdychał się najmniej. Wyglądał kiepsko - blady, z workami pod oczami, a do tego ledwo chodził.
- Żyjesz?- zapytała, podchodząc do niego.
Izydor spojrzał na nią nieprzytomnie.
- Chyba tak - wychrypiał. - Nie ma pojęcia, co się stało... Pewnie miałem zbyt żywe sny.
- To znaczy?
- Śniłaś mi się. - Izydor zarumienił się.
- Hm?
- Robiłaś... - Odchrząknął. - Robiliśmy...
- Dobrze, rozumiem - przerwała mu Edyta. - Wybacz, ale mam coś do zrobienia.
Zostawiła biednego chłopaka. Teraz musi go unikać jak ognia. Z trudem odrywała od niego wzrok. Ciągle czuła w ustach jego smak. Ambrozja i nektar, napój bogów.
Przez resztę dnia Izydor mierzył ją podejrzliwym spojrzeniem, a ona ostentacyjnie go ignorowała. Jedynym pocieszeniem była możliwość wyrwania się z tej wioski.
- Jedziemy do kina - powiedziała Ruth. - Ja i Flora. Jedziesz z nami?
Flora była kolejną koleżanką w klasy. Nie dało się o niej nic ciekawego powiedzieć - normalna dziewczyna lubiąca słuchać muzyki klasycznej, którą to czynność wykonywała na lekcjach, doprowadzając nauczycieli do szewskiej pasji.
- Chętnie. A na co? - zapytała Edyta.
- „Książę Persji”. Dziś wieczorem. I myślałam też o zaproszeniu Aliny Swamp. W ramach integracji.
- W porządku - odparła Edyta, wiedząc, że dziś Aliny nie ma w szkole.
Niedługo później odkryła to także Ruth. Zamiast Aliny zaprosiła więc Różę. Edyta była szczerze zaskoczona, gdy dziewczyna się zgodziła.
Nie było problemu z transportem - do miasta zawiózł ich Jack. Jechał cały w nerwach, często zerkając w lusterko i kontemplując uroczą Różę. W ciągu tych krótkich spędzonych razem chwil, Edyta oceniła koleżankę jako sympatyczną. Wprawdzie Róża prawie się nie odzywała, ale wynikało to z jej zdystansowania. Może była nieśmiała. Wydawała się też zadowolona z zaproszenia, choć tytuł filmu nie powalił jej na kolana.
- Poczekam na was - oznajmił Jack po przyjeździe na miejsce. - Nie spieszcie się. Pochodzę sobie po mieście, nie sposób się tu nudzić.
- Dzięki, bracie. - Ucieszyła się Ruth. - Mówiłam ci już, że cię kocham?
Jack podrapał się po głowie.
- Być może, siostrzyczko. Nie pamiętam - odparł, robiąc smutną minę.
Ruth roześmiała się.
- Chodźmy - powiedziała do koleżanek.
Edyta drzemała cały seans. Flora trzymała na kolanach MP3 z muzyką klasyczną, ale włączyła ją dopiero pod koniec. Róża okazywała średnie zainteresowanie, podobnie Ruth. Zgodziły się jednak, że film był w porządku i nie żałują. W końcu wydały na to długo oszczędzane kieszonkowe.
- Jej, już późno - zauważyła Ruth. - Braciszek się naczekał. Zadzwonię do niego. Ktoś chce iść do łazienki?
Zgłosiły się Flora i Róża.
- Chciałam jeszcze gdzieś wstąpić - powiedziała Edyta. - To zajmie tylko chwilkę.
- Poczekamy - zapewniła ją Ruth. - Tylko wiesz, ogranicz się do godziny.
- Wystarczy mi i pół - zapewniła ją Edyta i opuściła kino.
Nadeszła ta pora dnia, kiedy w wąskich uliczkach kręcą się masowo oprychy. Edyta bez pośpiechu wybierała ofiarę. Nie istniało coś takiego jak czytanie w myślach, ale mogła spokojnie wyczuć ich emocje i obejrzeć wspomnienia, które uznawali za bardzo ważne.
Chwilę później skierowała się do uliczki, w której grasował poszukiwany pedofil. Odczuwała złośliwą satysfakcję pozbywając się najgorszego gatunku ludzi.
Z żalem spostrzegła, że ofiara jest pijana. Chwila szamotaniny i próba ucieczki budziła w niej dreszczyk emocji. No cóż, życie nie jest usłane różami.
Upewniła się, że nikogo nie ma, po czym przygwoździła dwa razy większego od siebie mężczyznę do ściany i przytuliła się do niego. Mamrotał coś bez składu. Edyta zignorowała to i, stojąc lekko na palcach, sięgnęła jego szyi.
W pierwszym odruchu pomyślała, że zwymiotuje. Ale dlaczego? Pedofil smakował normalnie. Jadła takich mnóstwo razy. No tak, pomyślała zaraz, nie może się równać z Izydorem.
Była jednak głodna. Stłumiła mdłości i zakończyła sprawnie żywot przestępcy. Oblizała wargi i skrzywiła się.
- Hej, panienko!
Odwróciła się. Otaczało ją trzech innych bandytów, z czego dwójka miała noże w rękach.
- Nie mam pojęcia, co zrobiłaś koledze, ale zapłacisz za to... - zaczął jeden z nich, ale wtedy dostrzegł lśniące czerwienią oczy Edyty. Krzyknął ze strachu jak dziewczyna i odbiegł. Pozostali wyglądali na zbitych z tropu, ale nie mieli zamiaru wyjść na tchórzy.
- T-taka pppppa... panienka... - jąkał się jeden z nich - ładdddddna... że - urwał, próbując wziąć się w garść. - A zrrrresztą, niech ppppanienka wybaczy...
- Edyta!
Tylko tego jej do pełni szczęścia brakowało! W uliczce pojawił się Izydor i wczuł się w rolę rycerza.
- Zostawcie ją! - zawołał ostro.
Bandyci ochoczo go posłuchali. Mogli potem powiedzieć, że był od nich silniejszy.
- Nic ci nie jest?- Izydor podszedł do koleżanki i chwycił ją za rękę. - Co tu robisz?
- Hm... Zabłądziłam - powiedziała Edyta, starając się ukryć twarz. - Hm... Szukałam księgarni. Podobno gdzieś tu jest.
- O, tak. Znam ją. - Ucieszył się Izydor. - Zaprowadzę cię.
Edyta nie znalazła wymówki i poszła z chłopakiem. Jej oczy szybko przybrały normalny kolor. Księgarnia była przytulna, ale nie obfitowała w duży wybór. Dziewczyna bez namysłu chwyciła pierwszą z brzegu książkę i ruszyła do kasy.
- „Rozważna i romantyczna”. - Izydor zajrzał jej przez ramię. - Lubisz takie rzeczy? No tak, przecież jesteś dziewczyną.
- Hm... Chciałam spróbować - skłamała Edyta.
Zapłaciła i razem opuścili sklep. Pożegnali się, choć z żalem. Edyta - bo miała wielką ochotę zaciągnąć Izydora w ciemne miejsce, a Izydor - bo Edyta go zauroczyła, a od czasu dziwnego snu pociągała go jeszcze bardziej.
O dziwo, pierwsza dotarła do samochodu Jacka. Sam Jack gdzieś przepadł - przynajmniej tak jej się wydawało, dopóki nie podeszła bliżej i nie zobaczyła Ruth obściskującej się z bratem. Odchrząknęła, a rodzeństwo natychmiast od siebie odskoczyło.
- Zmieściłaś się w czasie idealnie - stwierdziła po chwili zmieszana Ruth. - Mało znam osób, które to potrafią.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się Edyta i wsiadła do samochodu. Wkrótce potem dotarła reszta grupy.
Podczas jazdy wampirzyca mało się odzywała, myśląc tylko o Izydorze. Nie wytrzyma ani chwili dłużej. Musi się z nim spotkać sam na sam. Po prostu musi. Inaczej oszaleje.
Ruth i Flora omawiające film nie zauważyły nawet jej zmiany nastroju. Tylko Róża rzuciła jej podejrzliwe spojrzenie, ale zaraz ponownie skupiła się na widokach za oknem.
Edyta odetchnęła głęboko. Jeszcze tylko parę godzin do następnego dnia i zobaczy Izydora. A po kolejnych paru godzinach...
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.