Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Wampirzyca Edyta

Rozdział 4: Scena w lesie

Autor:manna
Korekta:Dida
Serie:Zmierzch
Gatunki:Fantasy, Komedia, Romans
Dodany:2011-11-12 16:07:08
Aktualizowany:2011-11-12 16:07:08


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Następnego dnia na szpitalnym korytarzu Ruth szlochała wtulona w ramię zakłopotanej Edyty, ignorując zakłopotanych ludzi obok.

- Boli, boli, boli... - powtarzała w kółko.

- Zaraz przyjdzie lekarz - pocieszyła ją Edyta. - Naprawdę, nie musiałaś ćwiczyć na WFie.

- Skąd miałam wiedzieć, że da się złamać rękę grając w siatkówkę? Boli!

- Bądź dzielna. Dostaniesz naklejkę.

Wreszcie pojawił się lekarz i zaprosił kolejnych pacjentów.

- Ustąpię tej pani. - Zlitowała się następna w kolejce kobieta wskazując Ruth. - Chyba ma złamaną rękę.

Edyta wsunęła się do gabinetu za koleżanką. Lekarz, nie pytając nawet o imię, zbadał szybko Ruth i postawił diagnozę.

- Zakładamy gips - oznajmił pogodnie. - Będzie pani miała mocną rękę.

- Ale ja się boję... - jęknęła Ruth.

- Nie ma czego. Gips jest piękny. A pani to kto? - Zauważył Edytę.

- Koleżanka - odparła Edyta.

- Edytko, proszę, potrzymaj mnie za rękę podczas zabiegu! - zawołała przerażona Ruth. - Ja się boję lekarzy!

- Pomszczę cię, jeśli zginiesz - przyrzekła Edyta i opuściła gabinet.


Jakiś czas później na korytarz wyszedł doktor.

- Pani jest koleżanką tej dziewczyny? - upewnił się. - Zemdlała, ale zaraz powinna wrócić do siebie. Ręka jest już w gipsie. Jak ona się nazywa?

- Ruth Jefferson.

Lekarz zanotował to, jednocześnie przyglądając się Edycie.

- Pani nie jest czasem Niemką? - zapytał.

- Owszem. To widać?

- Wcale. Edyta Schullen, jeśli mam rację?

- Tak. Skąd pan to wie? - Zaniepokoiła się Edyta.

- Syn dużo o pani mówi. Nazywam się Swamp.

- Miło mi- skłamała Edyta. - Kiedy Ruth wydobrzeje?

- No cóż... - Lekarz zastanowił się. - Gips musi trochę ponosić, to pewne.

- Dziękuję - odparła Edyta i zaczęła zbierać się do wyjścia.

- Nie poczeka pani na koleżankę? - Zdumiał się Swamp.

- Upewniłam się, że nie umrze. - Wzruszyła ramionami Edyta. - Tyle wystarczy.

Lekarz patrzył za nią, dopóki nie znikła mu z oczu. Doprawdy, dziwna dziewczyna. Właściwie to nawet straszna. Co Izydor w niej zobaczył poza ładnym wyglądem?

Edyta zaś była w miarę zadowolona z krzywdy koleżanki. Opuściła szkołę i nie mogła rzucić się na Izydora Swampa.


- Róziu, siostrzyczko, ale ja cię tak proszę!

Róża nie odpowiedziała. Zamknęła się w łazience i siedziała tak godzinę, a pod drzwiami Izydor błagał ją o posłuchanie.

- Wpuść mnie do swojego pokoju! - wołał.

Róża obracała w palcach klucz do pokoju, który wisiał bezpiecznie na szyi właścicielki i dalej milczała. Czego brat chciał od jej pokoju? Tego wyznać nie chciał.

- Róża, wpuść go! - zawtórował Izydorowi Tom. - Ja chcę siku!

Róża skapitulowała i wyszła z łazienki, do której z okrzykiem radości wbiegł Tom.

- Róziu, dziękuję - powiedział Izydor.

- Nie ciesz się - warknęła Róża. - Nie powiedziałam, że cię wpuszczę do pokoju.

- Ale ja błagam!

- Błagaj sobie.

- Ale ty masz masę takich książek, a w szkole nie ma ani jednej!

- Jakich? - Zaniepokoiła się Róża, wspominając natychmiast trzymane pod łóżkiem kilogramy baśni, od Ezopa po Andersena.

- No... o nieludziach. Fantastyka.

- To czemu od razu nie mówiłeś?! - Wściekła się Róża. - Myślałam, że chcesz mnie przeszukać!

Izydor wzruszył ramionami. Róża poprosiła go o sprecyzowanie celu. Okazało się to niemożliwe.

- Tolkien, Pratchett, Anthony, Butcher, Lem, Rice? - Próbowała nakierować go Róża.

- A kto to? Nie mogę po prostu przejrzeć twojej biblioteczki?

Róża powstrzymała się od komentarza.

- Mów czego chcesz albo spadaj - powiedziała.

- No dobrze... Co wiesz o wampirach?

Róża szybko rozejrzała się, czy nikogo nie ma w pobliżu, po czym zawlokła brata do swojego pokoju i zamknęła drzwi na klucz.

- Kiedy się dowiedziałeś? - zapytała cicho.

- Ty też wiesz? - Zdumiał się Izydor. - Miałem tylko podejrzenia co do niej, ale... Bo sama popatrz, czy Edyta nie jest nieludzka?

- Kto?


Izydor opuścił pokój siostry podłamany. Róża zmyła mu głowę za gadanie bzdur o ludziach. Na szczęście zdołał skraść siostrze jedną z książek. Tam powinien znaleźć odpowiednie informacje. Jeszcze tylko ta noc i spotka Edytę.


Edyta odkryła, że posiada boleśnie słabą wolę. Kiedy nastała noc, zakradła się do domu Swampów i zajrzała przez okno na piętrze do pokoju Izydora. Chłopak wyglądał ślicznie podczas snu, nie wspominając już o tym, że spał bez koszuli. Edycie ślinka napłynęła do ust.

Cicho weszła do środka. Pochyliła się nad Izydorem i dłuższą chwilę rozkoszowała tym widokiem. Oto ma przed sobą napój bogów. Jakaż miła była myśl, że wkrótce Izydor będzie należała tylko do niej.

Wyciągnęła dłoń i dotknęła jego policzka. Spał jak zabity. Edyta chciała tylko go zobaczyć, ale tak trudno było się oprzeć. Dłoń powędrowała do szyi chłopaka. Ten jęknął przez sen i zaczął się budzić.

To go ocaliło. Kiedy otworzył oczy, pokój był pusty, a okno szczelnie zamknięte.

- Edyta? - szepnął w przestrzeń.

Nie, musiało mu się przyśnić. Znowu.


Następnego dnia Ruth nie pojawiła się w szkole. Z nieznanych powodów zabrakło również Edyty. To przygnębiło Izydora. Rozjaśnił się za to, gdy Edyta wpadła na ostatnią lekcję i przeprosiła za nieobecność.

Nie miał pojęcia, co dzieje się w głowie dziewczyny.


Edycie drżały ręce. Przegrała walkę z samą sobą. Całą noc powtarzała sobie, że nie rzuci się na Izydora jak jakieś zwierzę. Wiedziała, że jeśli przyjdzie do szkoły, nie pokona pokusy. A teraz przybyła. Czuła się jak na głodzie narkotykowym.

Może jeszcze wyjdzie? Nie, nie da rady. Starała się nie patrzeć na Izydora. Może jeszcze uda jej...

Tak, ostatni dzwonek. Dobrze. Idź przed siebie, szybko, nie rozglądaj się...

- Edyta.

Za późno. Izydor złapał ją za rękę.


- Moglibyśmy chwilę porozmawiać? - poprosił. - Na osobności.

Serce Edyty próbowało pokonać rozum. Poszły w ruch bomby atomowe.

- Wiesz, niezbyt mogę... - wyszeptała Edyta, próbując wziąć się w garść.

- Słucham? Wybacz, ale cię nie słyszę.

Rozum właśnie zaliczył zgon w męczarniach.

- Oczywiście. - Edyta uśmiechnęła się szeroko do chłopaka. - Chodźmy gdzieś daleko.

Żadne nie miało pojęcia, że są obserwowani.


Poszli do lasu. Poza nimi nikogo tu nie było. Nawet tajemniczy podglądacz zabłądził, a Edyta prowadziła Izydora jeszcze głębiej w las.

- Tu wystarczy - powiedział twardo Izydor. - Dalej nie idziemy.

- Jak chcesz. - Edyta wzruszyła ramionami. - Czegoś chciałeś - przypomniała, obrzucając chłopaka pożądliwym spojrzeniem.

Izydor wziął głęboki oddech.

- Ile masz lat? - zapytał.

- Co? Nie wiesz, że kobiet nie pyta się o takie rzeczy? - Edyta wytrzeszczyła na niego oczy. - Szedłeś taki kawał drogi, żeby mnie o to spytać?

- Odpowiedz, proszę!

- No... Tyle co ty. Siedemnaście.

- Ile?

- Przecież mówię.

- Ile czasu masz siedemnaście lat?

Edyta zdębiała. Czyżby ją przejrzał? To nawet lepiej, oszczędzi mu to szoku. Ale na razie jeszcze się zabawi.

- Jakiś czas - odparła, starając się ukryć uśmiech.

- Niech zgadnę... Jakieś sto lat? - strzelił Izydor.

- Ty! - Edyta omal nie uderzyła chłopaka. - Sto lat! Czy ja wyglądam na sto lat?! Mam siwe włosy i chodzę o lasce?! Sto lat! Aleś wymyślił!

Cały romantyzm chwilowo szlag trafił, ale Izydor dzielnie próbował go reanimować.

- Wybacz, piękna! - zawołał szybko. - Zdradź mi, proszę, ten sekret.

Edyta zawahała się.

- No dobrze. - Wzruszyła ramionami. - Mam trzy lata.

-E?

Izydor wyobraził sobie Edytę w pieluchach. Wyszło kiepsko.

- Dwadzieścia lat - sprostowała Edyta, doliczając swój wiek jako śmiertelnika. - Dlaczego pytasz?

- Wiem kim jesteś.

- Co?

- Wiem kim jesteś - powtórzył Izydor. - Jesteś niemożliwie szybka i silna. Żadna dziewczyna nie bije tak mocno. Twoja skóra jest prawie biała i lodowata. W końcu mi przylałaś, to poczułem. Twoje oczy zmieniają kolor. Tak, zauważyłem to wtedy, w mieście. Jesteś inna niż rówieśniczki. Nie widziałem, żebyś coś jadła. W słońcu potrafisz zachowywać się trochę jak zombie, choć zwykle myślisz błyskawicznie.

- No no! - Edyta nie zdołała powstrzymać złośliwego uśmieszku, jednocześnie planując poprawić swoje umiejętności hipnotyzujące. - A więc? Mów. Powiedz to teraz. Głośno. Krzycz.

Zapędziła się. Teraz tylko miała nadzieję, że nikt nie usłyszy krzyku Izydora.

- Jesteś wampirem! - wrzasnął posłusznie Izydor.

- I co? Boisz się? - zapytała, podchodząc bardzo blisko chłopaka. Niezauważalnym ruchem dłoni odgarnęła mu włosy z twarzy. Poczuł to, ale nawet nie drgnął.

- Nie - odparł po chwili zastanowienia.

- Hm? Naprawdę?

- Bądź co bądź, uratowałaś mi wtedy życie.

- Jesteś idealistą, prawda? - zapytała Edyta. - Mogłam cię ocalić tylko po to, by potem wykorzystać. Nie pomyślałeś o tym. Jak połączyłeś fakty? Nie interesujesz się chyba mitami.

- Moja siostra ma masę książek na ten temat. Wszystko pasowało. No, większość - przyznał.

- I co?

- Co i co?

- Zaintrygowałam cię jeszcze bardziej? - zapytała filuternie. - A może wręcz się zakochałeś?

Izydor zarumienił się.

- Od chwili, gdy cię po raz pierwszy zobaczyłem - wyznał. - Nie umiem tego wytłumaczyć. Jak gdybym znał cię dawno temu, ale nigdy nie spotkał.

Edyta pokiwała głową. Ona znała prawdę o drugiej połówce.

- Swoją drogą, jak to się stało? - zapytał Izydor.

- Wścibski jesteś - stwierdziła Edyta. - Mogę ci zrobić wszystko, a ty pytasz o moją historię. No dobrze. Ty też mnie zaintrygowałeś.

I jesteś przesmaczny, uzupełniła w myślach.

- Pochodzę z małej wioski w Niemczech - zaczęła opowiadać. - To była kompletna ciemnota. Wiesz, wiara, że dzieci biorą się z pocałunku, a wampiry straszy się czosnkiem. Problem polegał na tym, że wioska znajdowała się na odludziu, a w okolicy faktycznie zaszył się wampir. Co jakiś czas wieśniacy wybierali spośród siebie jedną ofiarę, by zabezpieczyć się przed atakiem krwiopijcy. Miałam siedemnaście lat, kiedy padło na mnie. Wioska niemal opustoszała, byłam jedną z najstarszych osób, bo to rodzice poświęcali się za dzieci. Wszyscy byli tak przerażeni, że nikomu nie przyszła do głowy myśl o ucieczce. No i ruszyłam przed siebie. Bałam się jak nigdy w życiu. Szłam i szłam, ale nikt mnie nie atakował, więc szłam dalej. Na miejscu okazało się, że ów wampir właśnie umiera. No wiesz, kompletnie. Zmienia się w popiół na moich oczach. Byłam jednak tak głodna i wycieńczona, że nie dałabym rady wrócić do domu, a nad popiołami pochylał się inny wampir. To był mój mistrz. Wtedy ocalił mi życie, choć ryzykował bardzo wiele. Byłam niepełnoletnia.

Umilkła, a Izydor powoli analizował informacje.

- Pół roku temu przybyliśmy tutaj. Mieliśmy wyjechać po Nowym Roku, ale spotkałam ciebie.

- Więc spędźmy go razem.

- Nowy Rok?

- Tak. Przedstawię cię rodzinie - namawiał Izydor. - Niech twój mistrz też przyjdzie.

- Jeju, przedstawisz mnie rodzinie? - Edyta roześmiała się. - Czyżbyśmy byli zaręczeni?

- Jeszcze nie, ale... - urwał, orientując się, co powiedział.

- Ale?

- Edytko... Proszę cię, zostań moją dziewczyną!


Nieopodal po lesie błądziła Róża Swamp. Już dała za wygraną i skierowała się do domu, kiedy dobiegł ją krzyk Izydora. Teraz zyskała pewność.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.