Opowiadanie
Tsutomu Nihei - charakterystyka mangaki
Autor: | C.Serafin |
---|---|
Korekta: | onomatopeja111 |
Redakcja: | IKa |
Kategorie: | Japonia, Manga i Anime, Społeczeństwo |
Dodany: | 2011-09-04 14:15:34 |
Aktualizowany: | 2012-04-16 20:03:34 |
Tsutomu Nihei urodził się w 1971 roku, w prefekturze Fukushima. Na studiach kształcił się na kierunku architektury, a po ich zakończeniu wyjechał na rok do Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował w firmie budowlanej. Po powrocie do Japonii rozpoczął współpracę z Tsutomu Takahashim, jako jego asystent podczas pracy nad mangą Jiraishin.
Swoją karierę samodzielnego mangaki rozpoczął w 1994 roku, tworząc one-shot: Blame, za który otrzymał wyróżnienie Shiki‑shou magazynu Afternoon, znane na zachodzie jako Four Seasons Award lub Shiki Award. Wbrew pozorom fabuła tego komiksu nie ma zbyt wiele wspólnego z późniejszym Blame!, a wszelkie próby osadzenia akcji obu tytułów w jednym świecie kończą się wyciąganiem przez czytelników wniosków nie mających pokrycia w rzeczywistości. Już w tej pierwszej mandze pojawia się większość tematów towarzyszących jego dalszej twórczości, takich jak cyberpunkowy świat przyszłości, robotyzacja ludzkiego ciała, oraz znakomite projekty architektoniczne.
W latach 1998 - 2003 ukazała się najpopularniejsza i najdłuższa, manga Tsutomu Nihei - dziesięciotomowy Blame!. Opowiada ona o podróży głównego bohatera, Killy’ego, poprzez ogromny, cyberpunkowy świat w celu odszukania osoby posiadającej geny sieciowe - klucz do odzyskania kontroli nad światem przez ludzkość. Mangę tę wyróżnia kilka rzeczy. Pierwsza to sama konstrukcja Miasta, gigantycznej budowli, mega-struktury, rozmiarami znacznie przewyższającego rozmiar Ziemi, wciąż się rozrastającego z powodu utraty kontroli nad nim. Choć źródło jego pochodzenia ginie w dalekiej przeszłości, wiadomo, że od dawna przestało być ono miejscem sprzyjającym organicznemu życiu. Ocaleli ludzie muszą walczyć z licznymi zagrożeniami, takimi jak cyborgi i system Safeguard, który w przeszłości miał ich chronić, a obecnie uniemożliwia podróże pomiędzy poziomami Miasta i zabija wszystkich nie posiadających genów sieciowych. Ludzie jednak nie są bezsilni. Wielu porzuciło swoje ciała i przeniosło się do Sieciosfery - wirtualnego świata, w którym najprawdopodobniej przygotowują się do odzyskania kontroli nad Miastem. Tam też starają się pośrednio wpływać na działania swoich agentów, wykonujących bardzo ważne zadania w różnych częściach mega-struktury. Nie zmienia to jednak faktu, że ten świat jest wyludniony, a widok całkowicie opuszczonych miast, oraz mostów i wind z których prawie nikt nigdy nie korzystał jest normą. Tylko na początku Killy i towarzysząca mu Cibo natykają się na miasta i zamieszkujących je ludzi, a im dłużej podróżują, tym ślady jakiegokolwiek organicznego życia są coraz rzadsze. W mandze pojawiają się także surrealistyczne motywy i wątki, takie jak wykorzystywanie symboliki latimerii - ryby nazywanej "żywą skamieniałością", oraz wydarzenia toczące się w abstrakcyjnych miejscach, na przykład w niestabilnej przestrzeni, w której czas i materia nie podlegają normalnym prawom fizyki, a do której bohaterowie trafiają na skutek nieudanej teleportacji. Bardzo ciekawie rozegrano także przedostatni rozdział rozgrywający się w opuszczonej, wirtualnej przestrzeni, przeznaczonej dla osób, których ciała lub dane zostały uszkodzone. Pojawia się w nim tajemnicza dziewczyna łącząca cechy trzech innych postaci, oraz ogromny człowiek-ryba, którego podobieństwo do Killy’ego jest intrygujące.
Rok po zakończeniu Blame! pojawiło się anime na jego podstawie, składające się z siedmiu kilkuminutowych odcinków. Są one bardzo luźno powiązanymi ze sobą epizodami z podróży Killy’ego, przypominającymi raczej fan-serię AMV, niż pełnoprawne anime. Nie oznacza to jednak, że jest ono pozbawione zalet. Uwagę zwraca w szczególności nietypowa oprawa graficzna, opierająca się na jaskrawych i mocno kontrastujących ze sobą kolorach, a także nie ustępujące jej udźwiękowienie z niesamowitą, syntetycznie brzmiącą barwą głosu cyborgów. Trudno jednak traktować tą serię jako coś więcej niż reklamę lub dodatek do mangi.
Blame! doczekał się również jednotomowego prequela - wydanego w 2001 roku NOiSE, opowiadającego o młodej policjantce - Susono Musubi, prowadzącej śledztwo w sprawie zaginięć dzieci. Akcja tego tytułu również toczy się wewnątrz Miasta, ale najprawdopodobniej trzy tysiące lat wcześniej, gdy wciąż było ono normalnym miejscem, w którym ludzie mogli zwyczajnie żyć. Wyjaśnia jedno z możliwych źródeł pochodzenia cyborgów oraz powody dla którego ludzie stali się gatunkiem stojącym na skraju wymarcia. Jednocześnie też zadaje znacznie więcej nowych pytań, niż przedstawia odpowiedzi. Manga ta warta zainteresowania jest jednak przede wszystkim z powodu oprawy graficznej. Każdy z rozdziałów jest narysowany w innym stylu, nawiązującym do konkretnych artystów komiksowych z Europy i Stanów Zjednoczonych, co powinno się spodobać osobom ceniącym sobie graficzne eksperymenty. Również podążająca w dramatycznym kierunku fabuła, a w szczególności niesamowity zwrot akcji z połowy opowieści, robi spore wrażenie. Ogólnie NOiSE nie ustępuje wiele swojemu poprzednikowi, a pod paroma względami nawet go przewyższa. Do edycji tomikowej dodatkowo dodano dwa one-shoty: wspomniany wcześniej Blame i eksperymentalny Negative Corridor.
W 2004 roku wydano dwie kolejne mangi powiązane z tymi tytułami. Pierwsza to NSE: Net Sphere Engineer, która miała być sequelem Blame!, jednak została zawieszona po pojawieniu się pierwszego rozdziału. Trudno się temu dziwić, gdyż komiks ten różnił się od pierwowzoru jedynie postaciami i wydawał się odcinaniem kuponów od jego popularności. Kolejna to Blame Gakuen!, będąca komedią szkolną z Killy'm i Cibo w rolach głównych, parodiująca większość charakterystycznych dla tego uniwersum elementów. Wszystkie trzy części są godne uwagi z powodu zawartego w nich specyficznego humoru, do którego docenienia niezbędna jest znajomość oryginału. W 2008 roku pojawił się kolorowy, szesnastostronicowy one-shot: Blame2!, którego akcja dzieje się wiele lat po zakończeniu misji Killy’ego i pokazuje jej konsekwencje dla cyborgów i całej mega-struktury. Kłopot w tym, że fabuła jest mało ciekawa. Pogarsza ją bardzo niejasne przedstawienie motywacji jednej z postaci, przez co trudno traktować tę mangę inaczej jak dodatek dla największych fanów.
W tym samym roku wydano także jedną z ciekawszych prac autora, czyli Blame Gakuen! And So On, będący antologią zawierającą dziesięć niepublikowanych dotąd w formie tomikowej one-shotów i zawieszonych projektów, w tym wspomniane wcześniej tytuły. Wszystkie są narysowane bardzo dobrą kreską, a spora część z nich została poprawiona w stosunku do wersji pierwotnych poprzez dodanie koloru, lub narysowanie od nowa, jak ma to miejsce w Zeb-Noid. Chociaż połowa z zamieszczonych w Blame Gakuen! And So On niej prac jest powiązana z samym Blame!, to znalazło się tu także miejsce dla historii zawierającej mechy, z akcją osadzoną w kosmosie - Winged Armor Suzumega, oraz surrealistycznej opowieści - Abby.
Swój, jak na razie, jedyny samodzielny artbook zatytułowany BLAME! and so on Nihei stworzył w 2003 roku. Zawiera on sporo kolorowych ilustracji, stworzonych głównie na potrzeby Blame! i NOiSE, niesamowity rozdział Megalomania zawierający rysunki monumentalnych budynków, oraz (niestety kiepski) one-shot: Dead Heads, opowiadający o świecie stopniowo opanowywanym przez zombie. Ogólnie jednak, trudno nazwać ten tytuł rewelacyjnym, gdyż zawiera zdecydowanie za mało premierowego materiału, przez co osoby, które już czytały Blame! i NOiSE mogą się czuć nim zawiedzione. Dziwnie także rozplanowano ilustracje - bardzo często zdarza się, że zajmują jedynie połowę strony, albo i mniej. Warto wspomnieć, że dwa lata wcześniej Nihei współtworzył artbook Bitch's Life, jednak z racji tego, że jest twórcą zaledwie czterech prac wchodzących w jego skład, można tę informację potraktować jedynie jako ciekawostkę.
W 2003 roku Nihei narysował także, składający się z pięciu zeszytów, komiks Wolverine: Snikt!, określany często jako crossover opowieści o tytułowym bohaterze i świecie Blame!. Tytułowy bohater podczas przechadzki po Nowym Yorku spotyka dziewczynę, która bez pytania o zgodę przenosi go w przyszłość. Otrzymuje zadanie pokonania Mandates, którzy doprowadzili ludzkość do niemal całkowitej zagłady. Wolverine, nie mając wielkiego wyboru, decyduje się pomóc w realizacji zaskakująco prostego planu, wykorzystującego fakt, że tylko jeden z nich - Progenitor, posiada umiejętność replikacji. Jak można zauważyć, komiks nie zachwyca fabułą, jednak czyta się go szybko i przyjemnie, a kreska trzyma wysoki poziom. Sporym plusem jest także fakt, że Wolverine zachowuje się i wygląda podobnie jak swój komiksowy pierwowzór.
Kolejną i jak na razie drugą najdłuższą mangą autorstwa Tsutomu Nihei jest ukazująca się w latach 2004-2009 Biomega. Koncentruje się ona na misji syntetycznego człowieka - Zoichi Kanoe, którego celem jest odszukanie osoby odpornej na wirus N5S, zmieniający ludzi w zombie. Choć już na początku mangi udaje mu się zrealizować to przez spotkanie posiadającej niezwykłe umiejętności Eon Green, szybko się okazuje, że wszedł w drogę dwóm potężnym organizacjom. Kłopot w tym, że fabuła jest tak kiepska, że poskładanie jej w logiczną całość jest niemożliwe. Początkowo manga wydaje się prostym „bitewniakiem” z wątkiem ratowania nieśmiertelnej dziewczyny z rąk, łap i macek potworów. Z czasem postacie trafiają w sam środek bezsensownej i abstrakcyjnej wojny, po czym akcja nagle przenosi bohaterów w czasie i przestrzeni na Odtwórcę - cylindryczny, organiczno-mechaniczny obiekt kosmiczny o długości 4,8 miliarda kilometrów. Również historia przedstawionego świata oraz pierwszej nieśmiertelnej - Reload, pełniącej bardzo niejasną rolę, roi się od dziur. Jeśli dodać do tego sporą ilość wyjątkowo absurdalnych scen takich jak jeżdżenie motocyklem po dachach budynków, lecących samolotach i pionowej ścianie windy orbitalnej, to widać, że Biomega jest tytułem do którego trzeba podchodzić z ogromnym dystansem. Warto jednak przymknąć oko na te wady, gdyż w dużym stopniu wynagradza je duża ilości akcji oraz wyśmienite projekty maszyn. Umiejętność tworzenia nowych światów przez Nihei jest niezwykła i świat Odtwórcy jest jednym z najdziwniejszych i najciekawszych uniwersów z jakim się spotkałem.
W latach 2005-2006 powstała dwutomowa Abara, będąca mordobiciem w wykonaniu potworów - białych i czarnych Gaun. Fabuła początkowo rozwija się ciekawie. Mamy: uciekającego przed swoją przeszłością bohatera o nieludzkich zdolnościach; jego przyjaciółkę, zwracającą się do niego z prośbą o pomoc; złowrogą organizację, mającą wobec nich nieczyste zamiary i sporo niejasności, które mogłyby zostać ciekawie wyjaśnione. Kłopot w tym, że drugi tom stara się naprędce i bez większego pomysłu zakończyć główny wątek. Poziom fabuły leci pionowo w dół, pozostawiając czytelników z równie zaskakującym, co niezrozumiałym zakończeniem. Pomimo to Abara jest warta uwagi z istotnego powodu, jakim jest pojawienie się w niej po raz pierwszy Gaun, którzy zostali później ponownie wykorzystani w Winged Armor Suzumega i Sidonia no Kishi. Co ciekawe do drugiego tomu dodano one-shot: Digimortal, utrzymany w bardzo podobnym klimacie, który miał prawdopodobnie pełnić rolę „zapchajdziury”, ale jest zauważalnie lepszy. Główna w tym zasługa rozmachu tej historii i prostej, ale za to pozbawionej dziur fabuły.
Kolejnym dziełem Tsutomu Nihei jest Breaking Quarantine, wchodzący w skład wydanej w 2006 roku antologii The Halo Graphic Novel. Projekt ten powstał na podstawie gry FPS, której Nihei prywatnie jest wielkim fanem. Ten komiks jest krótką, pozbawioną dialogów historią osadzoną w świecie gry Halo, opowiadającą o dramatycznej i widowiskowej ucieczce sierżanta Johnsona przed żołnierzami i zarodnikami rasy Flood. Choć tytuł ten jest wart uwagi z powodu świetnej oprawy graficznej i bardzo szybkiej akcji, to niestety może być niezrozumiały dla osób nieznających gry.
Jak na razie ostatnią, ukazującą się od 2009 roku, mangą Tsutomu Nihei jest Sidonia no Kishi, będąca... haremówką z dodatkiem mechów i bohaterem-nieudacznikiem, dziejąca się najprawdopodobniej w tym samym uniwersum co Abara. Jej fabuła raczej nie zaskakuje niczym specjalnym. Główny bohater, Tanikaze Nagate, jest społecznym wyrzutkiem żyjącym od urodzenia w opuszczonej części gigantycznego statku kosmicznego i spędzającym całe dnie w symulatorze walki mechem. Podczas nieudanej próby kradzieży jedzenia, kolejno: wpada do silosa z ryżem, łamie palce, uderza głową o belkę, wypada przez okno i zostaje pobity do nieprzytomności. Żeby było weselej, po tym wszystkim zostaje solidnie opatrzony i zapisany do akademii kształcącej pilotów mechów. Powody tego działania są bardzo niejasne, ale prawdopodobnie mają związek z jego pochodzeniem i umiejętnościami zdobytymi na symulatorze. Jak się okazuje Tanikaze bardzo szybko przydaje się w walce, gdyż statek, którym podróżuje jest co jakiś czas atakowany przez Gauny - gigantyczne potwory, których celem jest wybicie resztek rasy ludzkiej. Nie są to jednak te same istoty znane czytelnikom z Abary. Są znacznie większe, mają macki oraz zdolność asymilacji wroga i przejmowania jego wyglądu, czego efektem jest np. transformacja w nagą olbrzymkę w jednym z rozdziałów. Trudno jest mi jednoznacznie ocenić tą serię. Z jednej strony jest to haremówka z większością typowych wad tego gatunku, a jednocześnie jest pełna charakterystycznych dla autora schematów i udziwnień w konstrukcji świata, takich jak posiadanie przez ludzi umiejętności fotosyntezy czy znęcanie się nad głównym bohaterem, poprzez zrzucanie go za pomocą szczotki z wysokiego piętra budynku. Bez wątpienia jednak Nihei wreszcie tworzy coś nowego, a nie kolejny klon Blame! lub cyberpunkowy bitewniak, co jest krokiem w dobrym kierunku.
Najbardziej charakterystycznym elementem twórczości Nihei’a jest kreska, a w szczególności wyjątkowo szczegółowe tła, rysowane głównie w ciemnej tonacji, przedstawiające niejednokrotnie ogromne przestrzenie. Nieraz się zdarza, że to właśnie one są najważniejszym elementem kadrów, a bohaterowie są przedstawieni w postaci zaledwie drobnych punkcików w stosunku do otaczającego ich świata. Autor często wykorzystuje także szeroką perspektywę, by pokazać ogrom świata, w którym dzieje się akcja lub pełny rozmiar zniszczeń, powstałych w wyniku działań postaci.
Bardzo ważną rolę w jego tytułach odgrywa również architektura, co nie powinno dziwić ze względu na wykształcenie Nihei’a. Jest on mistrzem w rysowaniu monumentalnych budynków, ogromnych mostów i skomplikowanych instalacji oraz nie istniejących na Ziemi, lecz teoretycznie możliwych do zbudowania obiektów, takich jak mega-struktury i windy orbitalne. Nietrudno jednak zauważyć, że narysowane konstrukcje z zasady są pozbawione ułatwień i zabezpieczeń, takich jak barierki i poręcze, co ciekawie koresponduje z rzadką obecnością ludzi. Łatwo też zauważyć, że rola architektury w jego mangach zmienia się z czasem. O ile w Blame! świat w którym toczyła się akcja pełnił istotną rolę i był niemal jej dodatkowym bohaterem, to wraz z kolejnymi tytułami stopniowo stawał się tylko elementem teł.
Styl Nihei’a wyróżnia również nietypowy i bardzo oryginalny wygląd kolorowych stron i rysunków. Oczywiście dotyczy to zaledwie części jego twórczości, gdyż jako mangaka tworzy głównie czarno-białe mangi, ale większość osób może być mocno zaskoczona na przykład abstrakcyjną kolorystyką tomów Blame! i niektórymi one-shotami.
Z drugiej strony istotną wadą jego prac jest podobieństwo bohaterów z różnych mang. Na dłuższą metę irytuje, że większość głównych męskich bohaterów wygląda i zachowuje się jak Killy lub Dhomochewski z Blame!. Bardzo często wykorzystywany jest również projekt Cibo i zarówno bliźniaczki z Abary i Wolverine: Snikt, Eon Green z Biomegi oraz bohaterki Sabriny i Winged Armor Suzumega, do złudzenia ją przypominają. Oczywiście można to potraktować jako celowy zabieg, ale bardzo ciężko powiedzieć, czemu miałby służyć. Kilkakrotnie doprowadzało to czytelników do zaskakujących wniosków, nie wiadomo czy zamierzonych przez autora. Dla przykładu wiele osób uważa Susono Musubi z NOiSE i P-Cell z Blame! za jedną osobę, z powodu podobnego uzbrojenia i wyglądu. Teoria ta jest raczej naciągana, gdyż bohaterki te zbyt wiele dzieli, a sam autor początkowo nie radził sobie z projektami twarzy. W dodatku styl rysowania postaci bardzo się zmienił w ciągu wielu lat jego kariery. Już porównując pierwszy, piąty i ostatni tom Blame! łatwo zauważyć, że sposób rysowania głównych bohaterów bardzo się różni w poszczególnych tomach: brakuje im cech szczególnych, a ich mimika jest z zasady bardzo uboga. Z drugiej strony trudno to uznać za istotną wadę. W większości jego cyberpunkowych mang, ludzkich postaci jest niewiele, a ich stopień człowieczeństwa jest dość zagadkowy. Od czasu wydania Abary i Biomegi widać jednak wyraźną poprawę - pomimo sporej liczby ludzkich postaci, ich rozróżnienie nie sprawia żadnego problemu. Późniejsze mangi są utrzymane w podobnym stylu graficznym, aż do Sidonia no Kishi, w której stroje i twarze bohaterów zostały narysowane znacznie uproszczoną kreską, ze względu na młodszą grupę docelową. Również tła będące dotąd znakiem rozpoznawczym autora zostały pozbawione detali i rozmachu.
Niestety Nihei, z zasady, średnio sobie radzi z prowadzeniem fabuły i jedyną dłuższą mangą, w której trzyma ona zadowalający poziom jest Blame!. Wbrew pojawiającym się opiniom, ta najpopularniejsza manga Nihei’a ma bardzo prosta fabułę; składającą się z kilku dłuższych wątków dziejących się w różnych częściach Miasta, przeplatanych krótszymi historiami. Tak naprawdę głównym źródłem problemów, jaki mają z nią czytelnicy jest jej rozpoczęcie, bez wyjaśnienia choćby podstawowych praw rządzących tym uniwersum; co w połączeniu z dominacją narracji graficznej, będącą typowym elementem w jego twórczości sprawia, że początkowo można się poczuć przytłoczonym. Tego efektu na pewno nie poprawiają liczne niedopowiedzenia, choć to właśnie one współtworzą niezwykły klimat opowieści. Poza tym tytułem, jedynie jednotomówki i one-shoty trzymają w miarę dobry poziom. Prawdopodobnie dlatego, że trudno przedstawić w nich skomplikowaną historię i nie wymagają skrupulatnego planowania przyszłych wydarzeń. Nie bez znaczenia jest także fakt, że można je oprzeć na dobrym pomyśle i satysfakcjonującej puencie. Pozostałe tytuły mają, niestety, słaby scenariusz. Autor w dłuższych seriach często pozostawia rozpoczęte wątki bez odpowiedniego zakończenia lub zapomina o niektórych postaciach, a jednocześnie dodaje nowe wątki, które niekoniecznie komponują się z poprzednimi. Efektem tego jest prawdziwy chaos i dziury w fabule, czego najlepszymi przykładami są Biomega i Abara.
Tsutomu Nihei bardzo często korzysta z kilku typowych dla siebie motywów. Pierwszy to małomówni i silni bohaterowie o jasno wyznaczonych celach, do których dążą bez wahania i wbrew wszystkim przeciwnościom. Rzadko się zdarza by było o nich wiadomo coś więcej, gdyż ich silny charakter poznajemy niemal wyłącznie poprzez dokonywane czyny, a nie wypowiedzi i myśli. Są silni także w sensie dosłownym, przebijanie się przez ściany oraz rzucanie ważącymi wiele ton obiektami nie jest dla nich niczym niezwykłym. W dodatku, często są uzbrojeni w broń o gigantycznej skali rażenia, takiej jak niepozorny pistolecik Killy’ego, wybijający w mega-strukturze dziury o długości kilkunastu kilometrów. Jak do tej pory, wyjątek stanowi jedynie Sidonia no Kishi, której główny bohater jest nieudacznikiem. Jednak on też nie ma problemów z przeżyciem upadków z dużych wysokości i nad wyraz spokojnie reaguje na liczne złamania kości.
Autor wykorzystuje także podróże w czasie i przestrzeni, będące najczęściej przypadkowym efektem ubocznym wydarzeń lub użytej technologii. Normą jest także pojawianie się w jego komiksach zombie, cyborgów i androidów pełniących najczęściej funkcje mięsa armatniego ginącego pod ciosami i strzałami co ważniejszych postaci.
Tsutomu Nihei ma także ciekawy sposób tworzenia tytułów komiksów, które często nawiązują do różnych dźwięków. Dobrym przykładem jest komiks o Wolverine, którego drugi człon - „snikt” jest odgłosem towarzyszącym wysuwaniu się adamantowych szponów głównego bohatera. Podobne jest źródło pochodzenia tytułu Blame!, który zapisany japońskim alfabetem można czytać jako „blam”, czyli odgłos towarzyszący wystrzałom z broni głównego bohatera. Wielokrotnie wykorzystuje także podobne nazwy, czego znakomitym przykładem są tytuły jego artbooka i antologii, które nawiązują zarówno do siebie jak i do wcześniejszych prac.
Sporą rolę w mangach Nihei’a odgrywa również przemoc, choć zwykle jest ona dobrze uzasadniona. Większość światów stworzonych przez autora jest bardzo niebezpieczna i okrutna, w szczególności dla zwykłych ludzi. Nawet główni bohaterowie nie są oszczędzani i utrata różnych części ciała (z głową włącznie), upadki z ogromnych wysokości i rzucanie nimi o ściany nie są niczym niezwykłym. W kilku tytułach, najważniejsze postacie wręcz „umierają” i jedynie dzięki dostępnej technologii wracają do życia. Pomimo to nie zostaje przekroczona pewna ustalona granica i autor nie traktuje ich jak krwawiące worki treningowe oraz unika pokazywania wnętrzności, i przemocy seksualnej. Z tym wszystkim wiąże się także zamiłowanie autora do bandaży, opatrunków i temblaków. Zważywszy na to, jak często jego bohaterowie doznają obrażeń to fakt, że nieraz przypominają mumie, nie jest niczym niezwykłym. Trzeba jednak przyznać, że jest wykorzystywany, aż nazbyt często.
Normą są także pojawiające się nawiązania pomiędzy różnymi mangami autora. Często są to drobne smaczki, takie jak pojawianie się tych samych nazw, np. Zakład Przemysłu Ciężkiego Toha lub podobieństwo postaci. Z zasady nie są jednak zbyt dobrze przemyślane i te same nazwy często dotyczą czegoś zupełnie innego. W dodatku spora część jego mang dzieje się w tych samych uniwersach takich jak Miasto i świat Gaun. Niestety wiąże się z tym pewna istotna wada. Większość jego tytułów jest niestety bardzo powtarzalna. Prawie wszystkie jego dzieła dzieją się w cyberpunkowym świecie, a odróżnienie ich bohaterów od siebie po wyglądzie i charakterze nie jest tak łatwe jak może się wydawać.
Tsutomu Nihei jest bez wątpienia wyjątkowo utalentowanym mangaką o znakomitym warsztacie rysowniczym i dysponującym znakomitymi pomysłami. Jednakże nie do końca radzi sobie z prowadzeniem fabuły i nie zrobił dotąd nic by to poprawić. W dodatku jego najstarsze mangi są zdecydowanie jego najlepszymi osiągnięciami i od czasu ich ukończenia tworzy coraz słabsze komiksy, wykorzystujące bardzo podobne schematy i motywy. Pomimo tego, jako jeszcze młody twórca, ma przed sobą jeszcze wiele lat kariery; podczas której będzie miał niejedną okazję, by ponownie zaskoczyć czytelników swoimi kolejnymi pracami.
________________________
Kadry
________________________
Tsutomu Nihei - odnośniki zewnętrzne:
Profil Tsutomu Nihei na Facebooku
Profil Tsutomu Nihei na Anime News Network
Profil Tsutomu Nihei na My Anime List
Recenzja anime Blame! na Tanuki-Anime
Recenzja anime Blame! na a-f.pl
Recenzje i ogryzki mang autorstwa Tsutomu Nihei na Tanuki-Manga
Odp.
zz_pl. Wspomniany tekst ukazał się w Blame! and so on. Nie jestem pewien czy moderacja pozwoli mi to podlinkować, ale jest angielskojęzyczna strona na której przetłumaczono zawarte w nim odpowiedzi autora. Z góry jednak odradzam czytanie tego bez znajomości Blame! i NOiSE.
http://www.randomisgod.com/blame/Artbook82.html
http://www.randomisgod.com/blame/Artbook83.html
http://www.randomisgod.com/blame/Artbook84.html
http://www.randomisgod.com/blame/85.html
Ciekawe podsumowanie dorobku autora. Warto również wspomnieć, że w jednej z mang, albo w Noise albo BLAME! and so on, jest kilkustronicowy tekst w którym autor stara się odpowiedzieć na szereg pytań zadanych przez fanów.
Co to NOiSE to jeden z rozdziałów (ten z pociągiem) graficznie wzorowany był na kilku obrazach Zdzisława Beksińskiego. Stylistyka także jest niezwykle podobna do tej znanej z dzieł sanockiego malarza.
- Moebius, Giger, Druillet tak ''na oko'', ale 100% pewności nie mam... Jakieś źródła pewnie by się znalazły, najprędzej na francuskojęzycznych stronach :/ ps. ciekawy temat i równie ciekawy artykuł. Dużo informacji, czyta się naprawdę przyjemnie, tak że gratulacje :]
Kilka uwag dla czytelników
Po pierwsze dziękuję SixTonBudgie za ogromną pomoc podczas pracy na artykułem, bo gdyby nie on to rzuciłbym cały projekt w diabły, a to co udało mi się napisać zamieściłbym na moim forum klubowym.
Warto wyjaśnić kilka rzeczy dotyczących terminologii. Termin "megastruktura" został użyty w innym znaczeniu niż w mangach, w których oznacza absurdalnie wytrzymałe ściany oddzielające od siebie poziomy Miasta. W artykule są to gigantyczne obiekty powstałe sztucznie, zbudowane najczęściej przez człowieka. Osoby zainteresowane tym zagadnieniem odsyłam do Wikipedii.
Przetłumaczyłem również większość terminów, za wyjątkiem tych występujących w Wolverine: Snikt, gdyż z zasady nie tłumaczy się pseudonimów postaci występujących w amerykańskich komiksach o superbohaterach. Drugim wyjątkiem jest słowo Safeguard, które często występuje jako nazwa własna i do tego fajnie brzmi :)
Uważni czytelnicy zauważą także, że kolejność imion i nazwisk jest inna niż w mangach, co jest spowodowane tym że w języku japońskim z zasady najpierw podaje się nazwisko, a potem imię. W polskim jest oczywiście odwrotnie. Starałem się by były one zapisane w polskim szyku, choć nie zdziwiłbym się gdyby niektóre zostały zapisane na opak, więc jeśli ktoś ma co do tego uwagi to proszę o kontakt z Iką.
Poza tym w artykule zabrakło dwóch rzeczy. Początkowo chciałem dodać informację o nagrodzie zdobytej przez autora za one-shot "Blame", ale jej znalezienie w necie okazało się ponad moje siły. Brakuje także listy autorów na których twórczości Tsutomu Nihei wzorował oprawę graficzną kolejnych rozdziałów NOiSE, ponieważ nie mam żadnych wiarygodnych źródeł na których mógłbym się oprzeć, a jednocześnie nie jestem dość wyrobionym komiksiarzem by samodzielnie do tego dojść. Pod artykułem nie ma również żadnej bibliografii, co jest spowodowane tym, że podczas pisania opierałem się niemal całkowicie na własnej wiedzy.