Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Xylon ~ Obcy świat

1

Autor:Michiszisa
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2011-11-10 15:55:46
Aktualizowany:2011-11-10 19:51:46



PROLOG

ŚWIAT XYLONÓW I LUDZI


Jest pewien świat, magiczny i pełen tajemnic. W nim żyją ogniste bestie, ropuchy, gadające koty, zabójcze rośliny, a także starożytne smoki. Ale tak naprawdę, to mieszkańcy są najciekawszymi stworzeniami. My byśmy powiedzieli, że to wybryki natury, a oni twierdzą iż ich wyjątkowość, to najcudowniejszy dar. Tacy ludzie nazywani są Xylonami, a najdziwniejszymi istotami na tym świecie są ludzie.

To właśnie człowiek jest najsłabszym ogniwem rozsiewającym choroby i zsyłającym same nieszczęścia, dlatego każdy Xylon z uszami konia czy psa, albo ze skrzydłami zamiast rąk, patrzy na człowieka z obrzydzeniem. Oczywiście są osoby kochające prostotę ludzką, ale to tak naprawdę najwięksi wrogowie, gdyż stworzenia zwane ludźmi, to nic innego jak bardzo rzadki gatunek na skraju wyginięcia. Tak więc poznajcie Yoshinę Minakai, człowieka chodzącego od niedawna do liceum.

Czarne słońce wisiało wysoko na różowym niebie w niebieskie chmury, w których znikały dziwne kształty ptaków. Drzewa wiśni uginały swoje gałęzie w geście powitania Xylonów odwiedzających park. Różnorakie fontanny wylewały strumienie kolorowych cieczy jak wina, soki, napoje gazowane i kozie mleko o miodowym zapachu. Miasto tętniło życiem mimo zbliżającej się zimy. Kocie Xylony ganiały za wiewiórkami, a inni cieszyli się dniem w kawiarniach.

- Jak miło...- westchnęła entuzjastycznie kręcąc się na pięcie aż silniejszy podmuch chłodnego wiatru zmusił dziewczynę do schowania się w jednej z kawiarni. Zatrzymała się w drzwiach widząc wpatrzone w nią spojrzenia innych. Mimo spotykania się z tym przypadkiem co dziennie, to ciągle nie mogła tego z cierpieć. Znów Xylony patrzyły na jej kasztanowe włosy pokryte blond pasemkami i duże oczy z głębokim kolorem czekolady. Do tego figura klepsydry schowana pod czarnym płaszczem, który zdobiła szkolna torba. Wymusiła na sobie uśmiech i usiadła przy barze czekając na barmana.

- Yoshina! W końcu mnie odwiedziłaś. Dawno tu nie zaglądałaś! Czy coś się stało?- przed jej oczyma ukazał się mężczyzna w średnim wieku o złocistych włosach, z których wystawał po boku róg nosorożca.

- Po prostu miałam dużo nauki- odpowiedziała bojąc się spojrzeć w jego fioletowe oczy, które na kilometr umiały wyczuć, kiedy dziewczyna kłamała.

- Czyżby?- spojrzał na nią podejrzanie i chwycił tajemniczą butelkę trunku.- Mam tu coś dobrego- mrugnął okiem robiąc Minakai drinka.- Bardzo orzeźwiające i rzadko spotykane na rynku...- dodał kostki lodu i zanurzył mała parasolkę.

- Nie mogę pić... nie mam osiemnastki, a poza tym mam puste kieszenie- pokazała wnętrza kieszonek.

- To na koszt firmy. W podzięce za przyjście- uśmiechnął się delikatnie i poszedł do kolejnego klienta, a Yoshina odwróciła wzrok wsłuchując się w piosenkę artystki. Nagle coś ją mocno zasmuciło i spojrzała na drinka jak na kusiciela.

- Nie wypiję ciebie- odezwała się do szklanki wytykając ją palcem.- Błaganie nic ci nie pomoże- znów spojrzała na śpiewającą kobietę z wężami na głowie zamiast włosów i wróciła do drinka.- No dobra...- burknęła będąc złą na samą siebie i jednym duszkiem wypiła ciecz czując dziwny ucisk w żołądku. Chwilę później tańcowała na parkiecie zbierając brawa zachwyconej widowni robiąc z siebie boska wariatkę, a barman tylko zaśmiał się z jej reakcji na zwykły sok z czarnych malin i tajemniczym składnikiem nowego napoju.

- Zapomniała o swoich problemach- pomyślał odkładając czysty kieliszek na półkę.- Yoshina Minakai, człowiek, którego lubię... jedyny człowiek mogący zakończyć tę historię o ludziach...


ROZDZIAŁ PIERWSZY

ODKRYCIE TAJEMNICY UCZNIA


Czarne słońce wyglądało zza niesamowitych budowli miasta, a nocne zwierzęta po skrywały się do swoich nor. Po ulicach jeździły Xylony na swoich zwierzętach robiących za samochody. Wilki i konie ciągły karoce, a dzieci ganiały po zakątkach dzielnic kopiąc piłkę. Dzień malował się promiennymi kolorami, które nie mogły przebić się przez żaluzje w pokoju Minakai.

- Moja głowa...- wybełkotała wyciągając głowę spod poduszki.- Ja go zabiję...- przypomniała sobie nocną balangę i z chwiejnym krokiem weszła do łazienki. Pół godziny później zamiast rozczochranej dziewczyny, na którą strach był patrzeć, ukazała się ładna panienka ze starannie wyprasowanym strojem, który szykowała jej wieczorem babcia. Zeszła na śniadanie oczekując na kolejną kłótnię z kobietą.

- Tylko pamiętaj o szaliku- wspomniała schodząc do piwnicy, a Minakai prędko zarzuciła kurtkę, chwyciła torbę oraz kanapkę i wyszła do szkoły.

- Przynajmniej uniknęłam porannej awantury- pomyślała z ulgą jedząc kanapkę, gdy zauważyła przyjaciółkę ze szkoły.- Madana?- podbiegła radośnie witając dziewczynę.- Co tam u ciebie?

- A nic.

- Jak to nic?

- No normalnie.

- Jak twoje ciacha? Wczoraj siedziałam obok fioletowego.

- Przestań- jęknęła przypominając sobie obydwu.- Czy oni nie są słodcy?

- No...- potaknęła wchodząc do szkoły.- Ile masz lekcji?

- Pięć, a ty?

- Siedem. To nie sprawiedliwe!

- Idziesz na SKS?

- Nie mogę. Idę do lekarza. Ciągle nie wiadomo co mi jest. Prawdopodobnie to przez alergię.

- Współczuję ci wariatko- złożyła dłonie, a po chwili podała Minakai woreczek z czekoladą.- Na pocieszenie.

Yoshina nie mogła doczekać się przerwy podczas której mogłaby podziękować Madanie za słodki poczęstunek, który był bardzo pyszny. Cieszyła się na samą myśl, że z nią pogada i zobaczy chłopca, który spodobał jej się od rozpoczęcia szkoły. Usiadła w wąskim korytarzu i przepisała zadanie domowe, gdy przysiadła się Carolain z Madaną.

- Czytałaś?- zapytała Minakai nie widząc chłopca.

- No. Nie mogę się doczekać reszty!- odpowiedziała Madana i zaczęły się śmiać, a zza ściany wyszedł Red i położył swoją torbę przy oknie wczytując się w zeszyt. Ciemnowłosa szamanka szturchnęła dziewczynę w ramię dając sygnał, że tak zwany Karzełek dał o sobie znać.

- Wiem- odpowiedziała na szturchnięcie.- Czy on jest człowiekiem?

- Ponoć jest, ale Toshiro też wygląda na człowieka, a jest Xylonem.

- Jaki Toshiro?- zdziwiona zerknęła ukradkiem na Reda.

- Taki w białych włosach. Dziewczyny za nim szaleją, a on z zimną krwią je odrzuca. Ponoć z powodu jego daru, bo jest smokiem lodu.

- To dobrze?- sprawdziła godzinę na komórce.

- Obudź się- zażartowała.- Pełne skupienie. Smoki są wielką rzadkością. W naszej szkole są tylko trzy. Musi być potężny skoro potrafi ukrywać swoją postać.

- Przecież wszyscy to robią.

- Ale nie tak doskonale. Nawet ja nie umiem ukryć duchowej ręki- pokazała przezroczystą kończynę.

- Fakt...- potaknęła i wstała na równe nogi.- Idę do Aishy, bo jeszcze się obrazi- pożegnała koleżanki i z ledwością przeszła obok Reda czując jak nogi zmieniają się w watę, a całe ciało drętwieje. Nie potrafiła oprzeć się jego oczom o kawowym kolorze i ciemnoblond włosach krótko ściętych. W dodatku interesująco wyglądał w swojej szarej bluzie i gdyby nie wzrost, to byłby ideałem dla Minakai. Niestety był mniejszy o czoło i bardzo cichy, dlatego został nazwany Karzełkiem.

Po ciężkim dniu Yoshina postanowiła obejrzeć sobie Bleach, więc zeszła na dół, zrobiła sobie kolację i włączyła telewizor. Na jej nieszczęście ciągle trwały wiadomości, a kiedy chciała zmienić kanał, to pewien temat ją bardzo zainteresował, a raczej przeraził do szpiku kości.

- Dzisiejszej nocy kolejny człowiek padł ofiarą tajemniczego Xylona. Władze ciągle tkwią w ślepym zaułku nie mogąc rozszyfrować DNA sprawcy tych morderstw. Naukowcy twierdzą, że to nowy gatunek stworzenia, a inni wspominają o sektach będącymi wrogami ludzi. Przy mnie stoi burmistrz miasta. Co pan powie o tych atakach trwających już rok?

- Już niedługo schwytamy zabójcę. Wraz z krajem Arkadią wynaleźliśmy specjalną pułapkę na bestię.

- A co potem? Co zrobicie z Xylonem?

Nagle dziewczyna drgnęła widząc za oknem przebiegający cień. Niemalże udławiła się kanapką i szybko wyłączyła telewizor. Niepewnym krokiem podeszła do okna i wpatrzyła się w podwórko, ale niczego nie mogła dostrzec. Usłyszała trzask i prawie dostała zawału na widok czarnej plamy wskakującej na parapet balkonu.

- Kiciula- westchnęła z ulgą na widok czarno białego kota i otworzyła okno aby pogłaskać swoją pociechę.- Nie strasz mnie tak kochana- uśmiechnęła się łagodnie znów zauważając nietypowy cień znikający za domem. Brązowooka chwyciła swój płaszcz i wybiegła z mieszkania w stronę rzeki, przy której rósł las trujących drzew.

- Cholera! Po co ja poszłam?!- pomyślała głośno wchodząc w głąb gęstych roślin, gdzie niektóre z nich wpatrywały się w nią ze zdziwieniem.- Jeszcze brakuje żeby małpa mnie zgwałciła- skomentowała swoje położenie i w końcu zrozumiała, że się zgubiła.- Psia mać!- warknęła czując jak zrobiło się chłodniej. Spojrzała na swoje buty, na których błyszczała rosa, a chwilę później całą ziemię okryła mgła. Brązowooka czuła jak strach wyżera jej dziurę w brzuchu, ale miała przeczucie, że powinna to sprawdzić mimo swojego strachu. Przełknęła głośno ślinę i patrzyła w jasne światło przy rzece. Nigdy nie słuchała swojego przeczucia, które nigdy się nie myliło, ale tym razem czuła bardzo wyraźnie nadchodzące kłopoty.

- Tym razem nie ucieknę- zmarszczyła brwi i ruszyła prosto w stronę rzeki, gdzie widok całkowicie zaskoczył dziewczynę. Właśnie stała się świadkiem walki po między dwoma Xylonami. Jeden z nich unosił się na wodzie, a na granatowym ciele było widać cały szkielet. Po bokach głowy wyrastały mi długie kły, za którymi rozciągały się czarne włosy. Z tyłu natomiast wił się fioletowy ogon zakończony szpiczastym kolcem. Jego przeciwnikiem był białowłosy chłopak z lodowatymi skrzydłami oraz ogonem na końcu którego krążyły kwiaty błękitnych Lili.

- Jaki piękny...- zauroczona Minakai patrzył na doskonale wyrzeźbione ciało chłopca, które częściowo było okryte lodem i jedynie spodnie trzymały się na swoim miejscu.

- Uciekaj!- krzyknął zauważając dziewczynę, która stała jak wryta.- No już!- dodał ledwo odbierając atak wroga.

- Co tu się dzieje?- wybełkotała patrząc jak drobinki lodu wirują w powietrzu.- Kim on...- zerknęła na obu, kiedy czarnowłosy gwałtownie pojawił się przed Yoshiną i wycelował w nią swoim ogonem. Wystraszona jęknęła i zamknęła oczy nie mając ochoty patrzyć na śmiercionośna broń. Usłyszała trzask, ale nie czuła żadnego bólu, więc podniosła powieki i ujrzała lodowy ogon trzymający w swym uścisku kończynę wroga. Spojrzała w białe oczyska przeciwnika, w których skryło się przerażenie, a potem zauważyła lodowe ostrze, które przecięło jeden z kłów, a kościotrup upadł twardo na ziemię. Minakai zerknęła na swoją drżącą rękę, a potem na niebieskookiego wybawcę.

- To ty jesteś Toshiro Black- z rozdziawioną buzią spojrzała w jego turkusowe oczy, które rzeczywiście wydawały się być puste, pozbawione uczuć.

- Co tu robiłaś o tak późnej porze?- spytał chłodno, wyciągając lodową broń z głowy przeciwnika.- Nie słyszałaś o Xylonie zabójcy?- nagle ostrze zmieniło się w breloczek w kształcie Lili, a lodowe ciało znikło z chłopca.

- Co to było/- zapytała z drżącym głosem.

- To nieistotne. Lepiej wracaj do domu.

- Odpowiedz!- podniosła nerwowo głos.

- Lepiej będzie jeśli nie będziesz się mieszać w sprawy innych- spojrzał groźnie na Minakaię i odszedł pozostawiając ją samą sobie wraz z ciałem Xylona.

Co z nim jest nie tak?- pomyślała nerwowo spoglądając w czerwoną pełnię księżyca.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • San-san : 2011-11-10 19:32:58
    wyłapane kiksy:

    W nim żyją ogniste bestie, ropuchy, gadające koty, zabójcze rośliny, a także starożytne smoki. Ale tak naprawdę, to mieszkańcy są najciekawszymi stworzeniami.

    – „mieszkańcami” danego świata nazywamy również stworzenia tego typu co wyżej wymienione. Pies, dżdżownica czy Clint Eastwood to równoprawni mieszkańcy Ziemi.

    Tacy ludzie nazywani są Xylonami […]każdy Xylon z uszami konia czy psa, albo ze skrzydłami zamiast rąk, patrzy na człowieka z obrzydzeniem.

    – nieścisłość. Xyloni albo są, albo nie są ludźmi. Określenie „osoba” również dotyczy zazwyczaj człowieka. Wprowadzając człeko-podobną rasę (jak elfy) trzeba liczyć się z grami słownymi.

    Kocie Xylony

    – moja mała sugestia: może „Koci Xyloni”? „Xylony” brzmi bardziej wulgarnie. Jak „Indiany”, czy „Murzyny”, zamiast: „Indianie”, „Murzyni”.

    mężczyzna w średnim wieku o złocistych włosach, z których wystawał po boku róg nosorożca.

    – róg, z włosów?! Może z pomiędzy włosów? Albo na czole, przykryty włosami…?

    Wilki i konie ciągły karoce,

    – ciągnęły!

    […] zza ściany wyszedł Red i położył swoją torbę przy oknie wczytując się w zeszyt. Ciemnowłosa szamanka szturchnęła dziewczynę w ramię dając sygnał, że tak zwany Karzełek dał o sobie znać.

    – Trudno zorientować się o co chodzi w tym fragmencie. Czy Red to wcześniej wspomniany chłopak/ Która z dziewczyn jest szamanką? Jaki Karzełek? Zbyt wiele informacji zostawia się domysłom czytelnika. Utrudnia to lekturę.

    Nieoznaczone dialogi – nie wiadomo kto mówi, to jeszcze bardziej utrudnia zrozumienie.

    Niestety był mniejszy o czoło

    – można być mniejszym o głowę, albo o dłoń, ale czoło to żadna jednostka miary.

    Cholera! Po co ja poszłam?!

    – zgadzam się. Po co? Zobaczyć cień za oknem= w najgorszym wypadku zabarykadować w domu, zwłaszcza po Takich wiadomościach w TV.

    Nigdy nie słuchała swojego przeczucia, które nigdy się nie myliło

    – skoro się nie myliło, to powinna zmądrzeć i choć raz posłuchać.

    na granatowym ciele było widać cały szkielet

    – na ciele? Na wierzchu? Nie wyobrażam sobie tego, zbyt enigmatyczny opis.

    ujrzała lodowy ogon trzymający w swym uścisku kończynę wroga

    – chodziło również o ogon… nie jest on chyba kończyną. ;/

    Scena walki jest chaotyczna. Nie wiadomo co się dzieje, kto wygrywa, a opisy koloru oczu spowalniają akcję i wprowadzają niepotrzebny mętlik.

    Co z nim jest nie tak?

    – chyba najbardziej tak. Głupia baba wściubia nos w nie swoje sprawy. :P Nie polubiłam głównej bohaterki.

    Te kilka błędów, które zaznaczyłam szczególnie mi się rzuciły w oczy. Ale jest masa pomniejszych; ortograficznych, składniowych, logicznych. Świat mógłby być bardziej opisany. Fontanny i kilka drzew nie tworzą scenerii. Nie jest powiedziane, że Xyloni i ludzi żyją razem, tego się tylko domyślamy… Czy ich koegzystencja ogranicza się do pogardy Xylonów do ludzi czy może ludzie są zdegradowani? Czy jest ich równoważna ilość, czy może ludzi jest mniej… Skąd się wzięli Xyloni?

    Pomysł jest niezły, ale niedopracowany. Nie czyta się płynnie. Utykałam przy każdym kolejnym akapicie próbując złapać jego sens.

  • Skomentuj