Opowiadanie
Cześć, jestem Marthee... I jestem żywym trupem
Autor: | EvelynTemptation |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Fantasy, Fikcja |
Dodany: | 2012-02-11 15:06:42 |
Aktualizowany: | 2012-02-11 15:06:42 |
- Zacznijmy może od podstaw... Przedstaw się.
- Jestem Marthee. Marthee Higgins. Przynajmniej tak mnie nazywają. Osobiście uważam, że imię mi nie pasuje, a nazwisko jest po prostu dziwne... ale czyje nazwisko nie jest dziwne? Na przykład pańskie. Jak pan się nazywa? - Mężczyzna podrapał się nerwowo po głowie, zastanawiając się, czy wyłączyć dyktafon, czy nagrywać wszystko, co wychodzi z różowych, pełnych ust rudej dziewczynki z piegami na małym nosku i z zielonymi, dużymi, pewnymi oczami. Zdecydował się na to drugie, z nadzieją, że nie będzie miał większych problemów z ilością kaset.
- Winterfresh. Jhonny Winterfresh. Ale wróćmy do...
- No widzi pan? - Dziewczynka siedząca naprzeciwko mężczyzny, machała energicznie nóżkami, dyndającymi wysoko nad podłogą, bowiem siedziała na wysokim krześle barowym.- Brzmi zupełnie jak guma do żucia... - Bo tak jest! Pomyślał nerwowo, zdając sobie sprawę z beznadziejnych umiejętności i całkowitego braku podejścia do dzieci... - Moje na przykład przypomina nazwę pieluszek... - Zamyśliła się na chwilę, po czym dodała z entuzjazmem: - Albo chusteczek! Nie sądzi pan, że to dobra nazwa dla chusteczek? Chociaż myślę, że...
- Wróćmy może do tematu... - przerwał drastycznie - na razie stanęliśmy na tym, że nazywasz się Marthee Higgins...
- Dokładnie.
- Ile masz lat? - wtrącił, zanim zdążyła powiedzieć coś więcej.
- Mówią, że wiosną skończę osiem...
- Kto mówi? - zapytał, zanim udało jej się rozwinąć swoją myśl. No to mamy na nią patent. Dziewczynka zrobiła podkówkę, skierowaną odnogami w dół, z ust.
- Mówią, że jest pan niemądry, skoro pan tego nie wie...- Marthee zaśmiała się głośno, jakby usłyszała coś niezwykle zabawnego. Jhonny z trudem powstrzymywał się od powiedzenia pewnych rzeczy na głos, żeby nie wyjść na kretyna. Spróbujmy jeszcze raz...
- Marthee... Jestem dorosłym, a im również zdarza się nie wiedzieć wielu rzeczy... No więc? Kto mówi?
- Wie pan co? - Dziewczynka zaczęła się rozglądać po barze, jakby kogoś szukała. - To wygląda jak scena z filmu o policjantach i detektywach, i bandziorach. No wie pan... Knajpka, świadkowie, policja, przesłuchanie... Mówią, że jest pan Lewym Detektywem... Nie wiem, co to znaczy, ale brzmi zabawnie.
- Powiedz IM, że jeśli nie przestaną ze mnie żartować, to zrobi się nieciekawie. - Winterfreshowi puściły jednak nerwy i poczuł się jak idiota, kiedy dotarło do niego, jakie głupoty wygaduje.
- No wie pan co? - Higgins wyglądała na poruszoną. - Pan chyba naprawdę jest niemądry... ONI tutaj są, więc nie muszę IM nic przekazywać. Mówiła takim tonem, jakby to była najoczywistsza oczywistość. Jhonny gotował się aż ze złości. Milczał jednak, żeby jeszcze bardziej się nie upokorzyć. Jeszcze przez dziecko. Jeśli ktoś z redakcji się dowie...
- Mówią, że za niedługo muszę iść spać, więc proszą, żeby się pan spreszczał.
- Chciałaś powiedzieć streszczał - poprawił ją, zrezygnowany, zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji. Wyłączył dyktafon stwierdzając, że cały ten pomysł z wywiadem z Małą Czarownicą był daremny.
- Tak, właśnie... Słyszał pan może o Kocie Schrödingera? - Otrząsnął się, zaskoczony faktem, że tak małe dziecko może znać tak trudne, wręcz filozoficzne pojęcie.
- Owszem... - powiedział ostrożnie, mając nadzieję, że się nie myli.
- Ja też! I wie pan co? Kiedy byłam mała, w ogóle nie rozumiałam pojęcia jednocześnie martwy i żywy... Dalej mam z tym problem... - stwierdziła zawstydzona, a Winterfresh schował dyktafon do torby, z przeczuciem, że jest mu on już, w zaistniałej sytuacji, absolutnie zbędny. Zdjął z poręczy krzesła skórzaną kurtkę, po czym zaczął ją prędko wkładać, nie zwracając uwagi, albo raczej bezczelnie ignorując zdziwione spojrzenie Marthee.
- Już pan idzie...? - Zaskomlała. - A myślałam, że chce pan posłuchać o tym, jak żyję między światami żywych i umarłych... O tym, jak widzę chodzące wśród nas trupy, z wystającymi z obrzydliwych ran flakami... O tym, że jestem częścią świata umarłych, czyli jestem martwa, ale jeszcze nie umarłam i jestem praktycznie jednocześnie martwa i żywa! I o tym, że przez życie pomiędzy dwoma światami mam dwie różne osobowości! - wrzeszczała, ale Winterfresh już jej nie słyszał, bo wyszedł z knajpy nie płacąc za swojego drinka.
- Drań...! - Przeklęła pod nosem na myśl, że musi płacić za kolejnego idiotę bez wyobraźni. I pewnie portfela. Wkrótce zbankrutuje, jak tak dalej pójdzie...
- Hej, Marthee! Jak ci idzie sprzedawanie historii? - Głos barmana sprawił, że poczuła się jeszcze gorzej.
- Daj spokój... Wygląd dziecka wcale nie dodaje mi wiarygodności! Do tego muszę płacić za kolejnego idiotę! Skąd tacy się biorą!? To jest skandal, żeby wyjść, nie zapłacić rachunku albo obciążyć nim małe dziecko! - Uderzyła piąstką w stół, usiłując nadać mocy swoim słowom. Barman tylko uśmiechnął się na komizm sytuacji, a po chwili stwierdził:
- Marthee... Nie ten, to następny. Zresztą, ludzkie umysły są zamknięte na to, co dzieje się wokół nich. Widzą i słyszą tylko to, co chcą. To, co jest dla nich prostsze do zrozumienia. - Dokończył wycierać ostatnią szklankę, po czym usiłował wyciągnąć szmatkę spomiędzy ośmiorniczych macek jednej ze swoich rąk. A miał ich sześć. - O! Patrz! Idzie następny! Masz szansę! Higgins Dwa wkracza ponownie do akcji. - Marthee westchnęła zrezygnowana, ale po chwili uśmiechnęła się wesoło do wchodzącej kobiety w czerwonym płaszczyku.
- Cześć, jestem Marthee! Słyszała pani może historię, o Mini Czarownicy?
END ^^
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.