Opowiadanie
Zmrok
Autor: | Ryuuki. |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Mroczne |
Dodany: | 2012-02-19 16:57:07 |
Aktualizowany: | 2012-02-19 16:57:07 |
Kiedy zapadł zmrok z zakamarków ciemnych uliczek zaczęły wypełzać cienie. Wyciągając długie, czarne ramiona zakończone groteskowymi dłońmi o sześciu palcach poruszały się niczym pająki. Powietrze wokół przesuwających się wzdłuż brudnych ścian postaci przesycone było tysiącami dźwięków, piskliwych, chrapliwych odgłosów.
Nagle wszystkie cienie zamarły. Wokół nich zaczęły zapalać się latarnie. Stwory zostały otoczone. Zdezorientowane robiły się coraz bardziej przezroczyste. Ciemna czerń zamieniała się w jaśniejsze odcienie szarości. Coraz bardziej zlewały się z tłem. W końcu zupełnie zniknęły. Na ulicy zapanowała cisza. Na bruku został jeden cień. Wcześniej schronił się w ciemności, poza zasięgiem latarni. Wydał cichy, przeciągły, chrapliwy jęk, po czym zniknął w bocznej uliczce wielkiego miasta.
Nastał dzień. Wczesnym rankiem Gerald Moore otworzył swój sklep. Sprzedawał w nim olejki zapachowe, stare książki, pióra do pisania, atrament, biżuterię i ozdoby do włosów. Słowem: w jego sklepie można było znaleźć wszystko.
Mężczyzna westchnął i usiadł w wiklinowym fotelu. Otworzył książkę. Ludzie zaczną się schodzić dopiero za godzinę, może dwie. Po paru minutach jednak usłyszał dźwięk dzwonka. Spojrzał w kierunku drzwi. Stał tam dziwnie wysoki przybysz w płaszczu i rękawiczkach.
Gerald poderwał się z krzesła.
- Co podać? - zapytał.
Klient podszedł do lady chwiejnym krokiem i zatrzymał się.
- Chciałbym kupić... - powiedział to bardzo dziwnym, według sklepikarza, chrapliwym głosem - to. - Wskazał na stary, zżółkły egzemplarz jakiejś książki, której tytuł napisany był w nieznanym języku. Gerald zdziwił się, bo nie pamiętał, żeby kiedykolwiek wcześniej widział tę książkę. Pomyślał, że mało kto chciałby wejść w posiadanie tak zniszczonego przedmiotu.
- Jest pan pewien? - spytał, cały czas przyglądając się twarzy przybysza. Coś mu w niej nie pasowała. Ale co, tego nie wiedział.
- Tak - odrzekł klient. Wyciągnął rękę i położył na blacie parę złotych monet. Stał przez chwilę nieruchomo, po czym wyszedł ze sklepu. Pogrążony w ciszy sklepu Gerald stał z szeroko otwartymi oczami. Już wiedział, co było nie tak w twarzy tamtego mężczyzny. To nie była twarz, tylko maska.
...
Bardzo mnie zaciekawiło. Dobrze napisane i kreatury cieni też dobrze sobie wyobraziłam. Mi się podobało
Skomentujcie żesz, proszę! :3