Opowiadanie
...Halo, gdzie jesteś?
XIII
Autor: | Taco |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Dramat, Komedia, Obyczajowy, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Yaoi/Shounen-Ai, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2014-02-28 10:11:37 |
Aktualizowany: | 2014-02-28 10:11:37 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Proszę nie kopiować.
To był on. To musiał być on, bo kto inny?
Dwudziestego trzeciego listopada, dwutysięcznego ósmego roku miałem siedemnaste urodziny. Siedziałem w swoim pokoju, gapiłem się w monitor i słuchałem muzyki. Nigdy jakoś szczególnie nie obchodziłem urodzin. Dzień jak każdy inny, tyle że dostaje się prezenty.
W pewnym momencie zadzwoniła moja komórka. W zasadzie nie komórka, tylko Olga, oznajmiając, że stoją z Marcinem i Lulą pod bramą i czekają, aż łaskawie im otworzę. Zostawiłem komórkę na biurku i poszedłem otworzyć bramę. Jak to oni, rzucili się na mnie z życzeniami. Zaprosiłem ich do domu, Olga bardzo entuzjastycznie zareagowała na wieść o placku, który upiekła mi mama.
Wróciliśmy do mojego pokoju po jakiejś godzinie. Usłyszałem dzwonek komórki już kiedy otwierałem drzwi. Kiedy ją wziąłem do ręki i miałem zamiar odebrać, akurat się wyłączyła. Spojrzałem na numer. Nieznany mi. Nagle w głowie zaświtała mi pewna myśl. A co jeśli...?
-Co jest Daniel? - zapytał Marcin.
-Znasz ten numer? - pokazałem mu wyświetlacz.
Pokręcił głową. Wcisnąłem połącz.Po drugiej stronie odezwał się jakiś zaskoczony męski głos.
-Halo? - powiedział basem.
Trochę mnie zatkało, ale się odezwałem:
-Halo, to pan do mnie dzwonił?
-Ja? Nie, ja właśnie mam zamiar dzwonić.
-...W takim razie...czy to jest numer budki telefonicznej? - zapytałem zdezorientowany.
-Tak, a teraz proszę wybaczyć, ale muszę...
-Chwileczkę! Czy ktoś przed panem dzwonił? - zawołałem.
-Tak, taki... ni to chłopak ni to dziewczyna, za przeproszeniem.
-Alex - wyrwało mi się. Oczy wszystkich zwróciły się momentalnie na mnie - Jest tam gdzieś jeszcze? Proszę go zawołać!
W słuchawce usłyszałem stukot i przytłumiony głos mężczyzny. Wołał go! Po chwili znów usłyszałem go wyraźnie.
-Nie słyszał, jest już dość daleko. I bardzo mi przykro, ale naprawdę muszę już kończyć. Jeśli to było coś ważnego, na pewno zadzwoni jeszcze raz. Do widzenia - powiedział i się rozłączył.
-Ale- Chwila! - krzyknąłem do głuchego telefonu.
Nikt nie odpowiedział.
Usiadłem na krześle. Mogłem z nim porozmawiać, ale nie, musiałem zostawić tą pieprzoną komórkę na blacie!
17 grudzień 2008
Znowu tydzień do Wigilii i znowu przygotowania. Z tą różnicą, że teraz jestem w to wszystko zaangażowany. Babcia kazała mi zagnieść ciasto na pierniki. Powiedziała, że ona ma już słabe ręce, więc mogę zrobić to ja. Słabe ręce. Ta. Właśnie widzę jakie słabe ręce ma, zwłaszcza tłukąc wałkiem kulkę ugniecionego ciasta.
Kiedy wykrawaliśmy pierniki, do kuchni wleciał Nikodem, a za nim jego mama.
-Babciu! Pieczesz pierniki? - zawołał radośnie.
-Tak. A co? Chcesz się przyłączyć? - zapytała.
-Tak! Tak! Tak!
-Nikodem, nie krzycz - zganiła go Edyta, chwytając się za głowę.
Mały się nie przejął zbytnio.
-Cieszę się, że chcesz mi pomóc, bo ten tutaj - wskazała na mnie - nie jest wielką pomocą.
Zgromiłem ją wzrokiem.
I większość dnia spędziliśmy właśnie tak. Na pieczeniu pierników i przygotowywaniu dwóch innych potraw. Dziwne doświadczenie, nigdy tak nie było. Zazwyczaj w okresie przedświątecznym chodziłem z kąta w kąt starając się nie myśleć co mnie czekało, kiedy już przyjadą ‘goście’. A same święta kojarzą mi się wyłącznie z bólem i chęcią zapomnienia. Tak samo Sylwester. A teraz? Nic z tych rzeczy. No, prawda, jestem zdenerwowany tym, jak to będzie wyglądać, ale nie w tym złym sensie.
Mały miał kupę zabawy przy wyrobie pierników i muszę powiedzieć, że mnie to też na swój sposób.... Inaczej. Na swój sposób było to nawet przyjemne. Nie potrafię dokładnie określić tego, co wtedy czułem, ale było to właśnie coś w tym stylu.
19 grudzień 2008
Zwymiotowałem przed chwilą śniadanie. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Już na sam widok jedzenia zrobiło mi się niedobrze. Mogłem posłuchać intuicji i nie jeść, ale babcia się na mnie cały czas gapiła, więc nie było szansy. Pewnie znowu wydawało jej się, że jestem blady. No cóż, nic na to nie poradzę.
Siedząc tak przy kiblu, zdałem sobie sprawę ze znajomości tej sytuacji. Często tak siadałem. Z boku sedesu, podkurczone nogi, ręce wokół brzucha, lub głowy. I siedziałem, na przykład godzinę.
20 grudzień 2008
Dzisiaj znowu robiliśmy jedzenie. Powoli zaczyna mi się wydawać, że będzie nas więcej niż czwórka (Artur wyjeżdża dzisiaj na święta, do rodziny). Kiedy zapytałem o to babcię, potwierdziła, ku mojej zgrozie.
-Przyjadą jeszcze moje dzieci i wnuczka. Ta o której Ci opowiadałam.
-Aha - no bo co miałem powiedzieć?
Usłyszeliśmy kroki i po chwili naszym oczom ukazał się jakiś facet.
-O, Gosiu, widzę że przygotowujesz się do świąt? - zapytał wchodząc do kuchni.
-Grzegorz! Gdzieś ty się podziewał przez ten rok?! Najpierw przyprowadzasz mi tego tu, a potem znikasz? - zawołała.
I dopiero wtedy skojarzyłem tą twarz. To był policjant, ten który mi pomógł. Tak dawno go nie widziałem, że zapomniałem jak wygląda. Fakt, był teraz w cywilnym ubraniu, a twarz jakby mu się postarzała, ale...
-Wiem, przepraszam Cię, słońce - powiedział łagodnie - ale miałem naprawdę zakręcony rok. Najpierw było zamieszanie w robocie, później przeszedłem na emeryturę, a jeszcze później się rozwiodłem.
-Że co?! Emerytura? Rozwód? Co się z Tobą dzieje?
-Nie wiem... Może zaczynam zauważać rzeczy, których przedtem nie widziałem.
-I jeszcze gadasz jak jakiś nawiedzony.
-Ach, daj już temu spokój. Przyszedłem cię odwiedzić? Przyszedłem.
-Dobrze, dobrze - westchnęła - Chcesz coś do picia?
-Herbatę poproszę - powiedział wesoło.
-Z czego się tak cieszysz? - spytała.
-A, bo przyszedłem zobaczyć w końcu jak się tutaj Alexowi żyje. I widzę, że jakoś się dogadujecie, skoro jeszcze tu mieszka.
Babcia przerwała wsypywanie herbaty do kubka.
-Słuchaj no, stary pryku. Jak dalej będziesz tak gadał, to nic nie dostaniesz. Nawet głupiej herbaty - zagroziła.
Grzegorz się zaśmiał.
-No więc jak, Alex? Dajesz sobie radę? - zwrócił się do mnie z uśmiechem.
-Jakoś tam daję - odparłem cicho.
-Jakoś tam! - prychnęła babcia - Grzesiu, ten chłopak jest po prostu niesamowity. Dzień w dzień chodzi do pracy, więc jak rano wyjdzie, tak go czasem wieczorem zobaczę. Prawie zawsze płaci na czas, co nie jest ‘możliwe’ dla Artura, wiesz, tego studenta.
Chwaliła mnie?
-Tylko czasem wygląda tak blado - dodała.
-Babcia znowu z tymi kolorami zaczyna? - żachnąłem się - lepiej wróćmy do robienia makiełek.
Westchnęła teatralnie.
-No to wracamy do robienia makiełek. A, właśnie Grzesiu. Może chciałbyś przyjść do nas na Wigilię?
-Bardzo Ci dziękuję za zaproszenie, ale nie mogę. Wigilię robię z byłą żoną. I tak, wiem co chcesz powiedzieć. Mimo, że jesteśmy rozwiedzeni, nadal robimy ją razem.
-Jak tam chcesz. Zmiel ten mak jeszcze raz, Alex.
No tak, jeszcze raz. To będzie już chyba trzeci.
Jakiś czas później spotkałem na schodach Artura. To dziwne, przeważnie widuję się z nim właśnie na tych nieszczęsnych schodach. Zajęty był targaniem swojej torby na dół, ale kiedy mnie zobaczył, stanął i wyciągnął z kurtki jakiś pakuneczek.
-Łap - rzucił to w moją stronę. Złapałem niezręcznie.
-Co...?
-Otwórz dwudziestego czwartego. Wesołych świąt, młody - powiedział tylko i zbiegł na dół.
Spojrzałem na pakunek.
Papier w renifery i karteczka: Dla Alexa. Uśmiechnij się!
23 grudzień 2008
Ostatnie poprawki przy daniach i wielkie porządki.
Po południu przyjechali. Poznałem w końcu tą „wnuczkę”, ma na imię Kasia. Ładna dziewczyna. Proste, czarne włosy, brązowe oczy. Spory biust. Pewnie podoba się każdemu i czeka przed nią kolejka adoratorów. I co? I nic. Pomogła mi chociaż rozgryźć tą sprawę z orientacją. Zdecydowanie jestem gejem, skoro ani razu nie pomyślałem jak by to było miło, gdybyśmy wylądowali razem w łóżku. Nie potrafiłem się nawet przekonać do takiej myśli. Sprawa prosta.
A jej rodzice? Dość podobni, obydwoje też mają ciemne włosy. Babcia też miała?
Babcia ulokowała ich w wolnych pokojach na piętrze i kazała rozpakować, a mnie zagoniła do przygotowywania kolacji.
Jak to zwykle bywa przy takich spotkaniach, wszyscy zaczęli wspominać, bądź poznawać się i takie tam. Mnie pewnie też chcieli wciągnąć do rozmowy, ale odwróciłem się do nich plecami i udawałem, że szykuję kanapki (które rzeczywiście robiłem). Babcia wytłumaczyła im to tak, że jestem nieśmiały (?!) i trudno nawiązuję nowe znajomości (no, to już prędzej).
Kiedy tylko znalazłem okazję, wymknąłem się do swojego pokoju. Nie chodziło o to, że ich nie polubiłem, tylko że jak zwykle przy obcych, byłem nerwowy. Na szczęście nie próbowali mnie stamtąd wyciągnąć.
Ah . Inni to marudzą że mają do bani życie i wgl . Alex i tak ma kurwa gorzej. XD
Wiem to . :(
Hihi zastanawiam się czy on jest typem uke czy seme .. Ale to raczej uke :"33
RE:
W zasadzie to nigdy do końca nie określałam co mu jest. Może i początki anoreksji, pozostawiam to twojej wyobraźni ^^ Chciałam ogólnie przedstawić jak przeszłość na niego wpłynęła. Wiesz, że jest ogólnie zmęczony psychicznie i to wpływa też na jego fizyczność.
Martwie sie o Alexa..
On ma jakąś chorobę? ; - ; (jej od razu na mysl przylazi mi anoreksja lub bulimia xDD..)
Sorry no ale nie mogłam sie powstrzymać od zapytania o to.. xD
yey nareszcie nowy rozdzial xD.
Ach ten Alex. Ta babcia mnie rozwala xD.
Czekam na nowyy rozdzial . <3
:3