Opowiadanie
...Halo, gdzie jesteś?
III.
Autor: | Taco |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Dramat, Komedia, Obyczajowy, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Yaoi/Shounen-Ai, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2013-01-23 08:00:42 |
Aktualizowany: | 2013-01-20 11:48:42 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Proszę nie kopiować.
28 wrzesień 2007
Sądzę że Lula coś powiedziała tej trójce, pewnie to, że Oni mnie biją. Zastanawiam się, co w ona w ogóle wie.
Zaczęli się delikatnie wypytywać. Ja nie odpowiadałem, lub po prostu zmieniałem temat nie kryjąc się z tym. Już nie jestem zdolny do zwierzeń.
30 wrzesień 2007
Wypytywanie nie dało skutku, więc z niego zrezygnowali. Zaczęli mi się po prostu uważnie przyglądać. Zabronić im nie mogę, no cóż. Ja i tak się tym nie przejmuję.
Przekonałem się przez ten rok, że Oni naprawdę nie zauważają Luli. To dobrze.
2 październik 2007
Dziwnie się czuję.
5 październik 2007
?
6 październik 2007
Boże.
7 październik 2007
Jak ja mogłem…?
12 październik 2007
DOŚĆ
14 październik 2007
Dlaczego nie pomyślałem o tym wcześniej? Chcą mieć zamiast mnie lalkę porcelanową… A może raczej lalkę do bicia. Ja chcę się od nich uwolnić. Wystarczy więc zniszczyć ten piękny obrazek. Wtedy nie będą się już mną tak intensywnie „zajmować”.
Teraz, albo nigdy.
Dopóki mam odwagę.
W domu Dębińskich panowała cisza. Nikogo nie było. Nagle na dole słychać trzask zamykanych drzwi i po chwili na piętro wbiegł jasnowłosy chłopak. Plecak rzucił pod ścianę, skierował się do łazienki.
Stając przed lustrem wbijał wzrok w umywalkę.
W końcu odważył się spojrzeć trochę w górę. W lustro.
Zobaczył tam podłużną twarz, z jasną cerą i niebieskimi oczami. Wąski nos i usta. Cienkie, ostre brwi. Długie do ramion blond włosy. Jednym słowem twarz lalki. Nie spodobało mu się to. Otworzył szeroko oczy ze strachu. Przed czym? Przed samym sobą?
Zamachnął się i z impetem walnął pięścią w lustro.
Szkło popękało na milion kawałków. Jeszcze sekundę utrzymywało się na ramie, by chwilę potem spaść z brzękiem na kafelki i do zlewu. Kilka z nich pozostało na swoim miejscu, zakrwawione. Chłopak cały czas widział w nich fragmenty swojej twarzy. Ale już się tym nie przejmował.
Zdjął bluzę. Wydawałoby się, że nie poczuł bólu.
Chwilę patrzył na swoje szczupłe ciało. Potem chwycił jeden z kawałków lustra i z niewielkim trudem zaczął ścinać sobie włosy. Nie patrzył, czy tnie równo. O to chodziło. By były nierówne i krótkie.
Kosmyki włosów ześlizgiwały mu się z ramion. Kiedy skończył, przyjrzał się swojemu dziełu.
Chwycił mocniej odłamek szkła. Ręka mu drżała z nerwów.
W końcu się zdecydował - przyłożył szkło do ręki.
Znaleźli go na posadzce, przy wannie. Teraz zamiast ciszy były krzyki. Przerażenia, złości. Wkrótce też sygnał karetki.
-Proponowałbym państwu wysłać syna na terapię. Samookaleczenie, to poważna sprawa. - powiedział mężczyzna w białym fartuchu.
-Wiemy - odpowiedziała mu kobieta siedząca naprzeciwko - Ale Alex jest właśnie w trakcie leczenia.
-Tak? Mogą państwo podać nazwisko lekarza? Trzeba go powiadomić o…
-To lekarz z zagranicy… Przez pewien czas mieszkaliśmy we Francji. Pewnie go Pan nie zna, poza tym wolimy go poinformować osobiście.
-Jednak bym nalegał…
-Panie doktorze - uprzedziła go kobieta - Wiemy, że troszczy się Pan o swoich pacjentów. Ale to już nasza sprawa. Dawno temu miałam styczność z takim zachowaniem. Siostra mojej przyjaciółki była leczona na depresję. Wiem, że to nie to samo, co wiedza medyczna i wieloletnia praktyka w szpitalu, ale jednak coś.
-Zapewniam Pana - włączył się w rozmowę ojciec Alexa - staramy się mu pomóc jak tylko możemy - po czym spojrzał na żonę.
Alex otworzył oczy. Pewnie nie było to przyjemne. Wyrwać się z ciemności snu i od razu trafić spojrzeniem na ostre szpitalne światło. Zmrużył powieki. Spróbował się unieść i poczuł jak skóra naciąga mu się wokół ran na brzuchu i klatce piersiowej.
Ból.
Spojrzał na swoje zabandażowane ręce od dłoni, aż do ramion.
Nadzieja.
21 październik 2007
Gdy wracaliśmy do domu w samochodzie panowała cisza. Myślałem, że dzięki temu co zrobiłem będzie lepiej. Że na mnie też już nie będą zwracać uwagi. Ale nie. Najgorsze jest chyba to, że zachowują się jakby nic się nie stało. Hej ludziska, żyjemy dalej! ALE DLACZEGO?! To nie tak miało być…
Już dzisiaj chcieli dobrać się do moich włosów, żeby chociaż jakoś równo je obciąć. Nie ma mowy! Nie zdołali mnie nawet dotknąć, uciekłem do swojego pokoju i się zabarykadowałem (klucz schowali dawno temu). Oni może są tacy sami, ale ja nie. Raz odważyłem się sprzeciwić, odważę się i drugi. Teraz już mnie nic nie powstrzyma.
„I’m gonna fight’em off
A seven nation army couldn’t hold me back
They’re gonna rip it off
Taking their time right behind my back”[...]
23 październik 2007
Spróbować jeszcze raz to samo? Nie, to zbyt ryzykowne. I kłopotliwe - muszę ciągle nosić długi rękaw.
Daniel się spytał, czy coś się stało. W końcu nie było mnie ponad tydzień w szkole. Zachorowałem…
Nie mogę ostatnio spać. Leżę na plecach i gapię się w sufit. Jakże jest zajmujący. Posiada chyba wszystkie odcienie czarnego. Szarość, biel, w większym, lub mniejszym natężeniu.
[…]“And I’m talking to myself at night
Because I can’t forget
Back and forth through my mind
Behind a cigarette
And a message coming from my eyes
Says leave it alone”[…]
30 październik 2007
Ciągle śni mi się droga. Prosta, asfaltowa. Nie widzę jej końca, nie widzę też w pobliżu żadnych domów, ani jakichkolwiek żywych organizmów. Za moimi plecami jest płaska równina, po bokach też. Nadchodzą ciemne chmury. Przede mną daleko na horyzoncie majaczą góry. Jest cicho, spokojnie. Stoję na środku tej wysuszonej drogi, w środku jakiegoś pustkowia. Chmury są coraz bliżej. Błyska się w nich, ale grzmotów nie słychać. Nie ma wiatru. Ruszam niespiesznym krokiem ku górom.
W chwili gdy stawiam swój trzeci krok, budzę się z dziwnym uczuciem, jakiego nigdy w życiu nie znałem… spokoju… lub może pewności.
[…]„Don’t want to hear abort it
Every single one’s got a story to tell
Everyone knows about it
From the Queen of England to the hounds of hell”[…]
5 listopad 2007
Od tamtego zdarzenia w domu jest zawsze któreś z nich, żeby mnie pilnować. Myśleli że nie mam odwagi się im przeciwstawić. Mylili się. Teraz też się mylą, myśląc, że takim „pilnowaniem” przywiążą mnie do domu jak psa do budy.
Jutro idę do szkoły na ósmą. Im wcześniej tym lepiej.
Tu chyba będzie koniec mojego pisania. Chociaż może jeszcze do niego wrócę? Kto wie.
Zszedł ze schodów powoli kierując się do drzwi wejściowych.
-Tylko pamiętaj, Alex, zaraz po szkole do domu, kochanie - powiedziała ze słodką miną jego matka i wróciła do czytania książki.
Alex nie odpowiedział, bo niby co miał powiedzieć? Na razie? Przecież…
…wyszedł, by nigdy nie wrócić.
[…]And if I catch it coming back my way
I’m gonna serve it to you
And that ain’t what you want to hear
But that’s what I’ll do
And a feeling coming from my bones
Says find a home
I’m going to Wichita
Far from this opera forevermore
I’m gonna work the straw
Make the sweat drip out of every pore
And I’m bleeding, and I’m bleeding, and I’m bleeding
Right before the lord
All the words are gonna bleed from me
And I will think no more
And the stains coming from my blood
Tell me ‘go back home’”*
(tekst pisany kursywą, to piosenka The white Stripes - "Seven Nation Army")
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.