Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

...Halo, gdzie jesteś?

IV.Lula

Autor:Taco
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Komedia, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Yaoi/Shounen-Ai, Wulgaryzmy
Dodany:2013-04-12 10:00:36
Aktualizowany:2013-04-11 21:21:36


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Proszę nie kopiować.


-Alex.

Spojrzał na mnie.

-Pamiętasz jak było kiedyś? - zapytałam go cicho. Odpowiedział dopiero po chwili.

-Tak.

-Ja mam tylko… jakby to powiedzieć, przebłyski. Czyjaś uśmiechnięta twarz, ty, biegnący w moją stronę z kimś jeszcze… chyba z Marcinem. Obaj z czegoś się śmialiście. To chyba było nad jeziorem.

-Nad jeziorem razem byliśmy tylko raz, parę lat temu. A jakieś wcześniejsze wspomnienia?

-Hmm… Ah! Wtedy, kiedy goniłeś naszego psa razem z Danielem. Byliście chyba w drugiej klasie podstawówki. Pies nie chciał się zatrzymać, wleciał do ogródka tej kobiety, która niedawno się wprowadziła i stratował jej ukochane kwiatki. - zaśmiałam się krótko - Pamiętam, że jej nie lubiliście, więc nie staraliście się przegonić Wafla… tak chyba się wabił. Jak kobieta to zobaczyła, pogoniła i nas i psa. Leciała za nami z mopem! Byłam wtedy mała, więc za wami nie nadążałam, myślałam że mnie złapie. Ale wtedy ty mnie wziąłeś na ręce i biegłeś dalej. Wkrótce kobieta została w tyle, a my musieliśmy się zatrzymać, bo nie mogliśmy ze śmiechu. To chyba jedyne tak wyraźne wspomnienie, jakie mam. Szkoda tylko, że Wafel już potem nigdy się nie znalazł.

Zobaczyłam, że Alex zbladł, jeśli to w ogóle było możliwe przy jego karnacji. Odwrócił głowę i szepnął jakby do siebie:

-To był drugi raz.

-Co? - zdziwiłam się

Potrząsnął głową w zamyśleniu.

-Nic takiego. Ja też to pamiętam. Bardzo wyraźnie.

Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, ale szybko spoważniałam.

-A mógłbyś mi powiedzieć… kiedy się to wszystko zaczęło?

-A kiedy coś zauważyłaś? - odpowiedział po chwili ciszy pytaniem, na pytanie.

Pomyślałam przez chwilę.

-Jak miałam osiem lat, usłyszałam jak ojciec na ciebie krzyczał. Był wieczór, leżałam już w łóżku, jak mi kazali. Potem usłyszałam głuchy dźwięk, jakby coś uderzyło o ścianę. Nazajutrz zobaczyłam siniaki na twoich ramionach. Powtórzyło się to parę razy. Wtedy byłam już pewna, że nie bijesz się z kimś, tylko ktoś bije ciebie. Czy to był właśnie początek?

-Nie. Wszystko zaczęło się dużo wcześniej- odpowiedział z beznamiętnym wyrazem twarzy.

Umilkłam i z lękiem na niego spojrzałam, ale się nie odezwałam. I tak już nic by mi nie powiedział. Popatrzyłam uważniej na swojego brata. Jesteśmy rodzeństwem, powinniśmy być podobni. A jesteśmy zupełnie różni. On jest blondynem, ja brunetką. On ma niebieskie oczy, ja zielone. Jest dość wysoki i chudy, ja zdecydowanie niższa i wcale nie taka szczupła, jaka bym chciała być. Poza tym nasze charaktery. Jestem gadatliwa przy kimś kogo lubię i kogo się nie boję. Alex jest zawsze milczący. Kiedy jestem zła, lub zbiera mi się na płacz, od razu to widać, a u niego często nie widać emocji w ogóle. Oczywiście było parę takich chwil, kiedy widać było, że trzyma nerwy na wodzy resztkami sił. W takich momentach, zawsze chciałam do niego podejść, przytulić go i uspokoić, ale bałam się to zrobić. Bałam się, ponieważ wiedziałam, że mnie odtrąci. Nienawidzi gdy ktoś go dotyka. Zachowuje się wtedy, jakby został rażony prądem. Nie wiem czym to jest spowodowane, może tym ciągłym biciem… Ja mam szczęście. Rodzice w ogóle nie zaprzątają sobie głowy moim istnieniem. Mogę wychodzić kiedy chcę, wracać kiedy chcę. Nie czepiają się nawet wtedy, kiedy nie pójdę do szkoły. Tylko nigdy nie napiszą mi usprawiedliwienia za nieobecność. Moja sprawa, jak to mówią. A Alex jest ciągle kontrolowany. Nic nie mogę na to poradzić. Chcę, ale nie mogę. Nawet gdybym doniosła o tym policji, nic by nie zrobili. Nie mieliby dowodów, a nawet nie uwierzyliby mi. Moi chorzy rodzice owinęli ich sobie wokół palca. Naopowiadali im jakichś bzdur, a oni im uwierzyli.

-Dobranoc - powiedziałam cicho.

Spojrzał na mnie.

-Dobranoc

Wyszłam z jego pokoju. Chciałabym, żeby uciekł. Zawsze się mną zajmował. Teraz nie musi, jestem już duża, umiem o siebie zadbać. Niech się mną nie przejmuje i ucieka. Ale nie mam odwagi mu tego powiedzieć. Bo pomimo że mam przyjaciół, pomimo tego, że jestem już duża, boję się zostać sama w tym szalonym domu. Jednak gdyby to zrobił, to cieszyłabym się że jest już wolny.

Poszłam wziąć prysznic. Udawać, że razem z wodą, spływają wszystkie zmartwienia.

To było prawie rok temu. Niedawno Alex się pociął i trafił do szpitala. Chciał się zabić? Nie wiem. Nie chciał o tym rozmawiać. Wtedy prawie w ogóle się nie odzywał. Nawet do mnie, czy do przyjaciół. Jakaś kropla musiała przepełnić czarę, tylko co to było? Mogło to być coś mało znaczącego, ale równie dobrze coś bardzo poważnego. Boję się o tym myśleć. Wczoraj zdobyłam się na odwagę by spytać go o to bez ogródek. Ale dzisiaj już go nie było.

Nie wierzyłam, że zdobędzie się na ucieczkę. Nie wierzyłam, dopóki tego nie zrobił.

Do domu przyszłam późnym wieczorem. Zresztą jak zawsze. Jednak wszystko inne odbiegało od normy. Ojciec łaził w kółko po pokoju.

-Ale dlaczego do cholery nie zaczniecie go szukać?! - krzyczał do, a właściwie na policjanta.

-Przecież sam Pan powiedział, że syn ma skłonności do „wybywania” z domu. Chłopak pewnie wróci, kiedy już mu się znudzi spanie na dworze w taki ziąb.

-Taaak? A skąd Pan wie, czy nocuje na dworze, a nie w jakichś melinach?! Poza tym dla Pańskiej wiadomości, mój syn poważnie choruje. Więc nie mam wielkich nadziei na to, że w ogóle wróci!

-Choruje? Na co? - zaniepokoił się glina.

-Na depresję. Może Się Panu wydawać, że to błahostka, że z depresji się przecież wychodzi! Ale najpierw musiałby Pan zobaczyć jego ręce! Zmieniłby Pan zdanie.

Policjant zamilkł jakby speszony. Widać nie miał jeszcze do czynienia z czymś takim. Wtedy zobaczyli mnie. Ojciec chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu zauważył moją obecność.

-Co tak późno młoda?! Wystarczy że martwię się o jedno z was - udał troskliwego ojczulka. Ja, nie chcąc ułatwiać mu odgrywania tej roli, nie odpowiedziałam i poszłam do kuchni. Chciałam wiedzieć o co chodzi. W kuchni zastałam matkę z kubkiem kawy w dłoni. Nawet na mnie nie spojrzała.

Torbę położyłam na krześle i podeszłam do szafki wiszącej nad zlewem. Musiałam się czegoś napić. Nalałam sobie do szklanki wody mineralnej i stanęłam przy zlewie. Z pokoju dziennego cały czas dobiegały odgłosy rozmowy tych dwóch. W zasadzie monologu ojca. Wsłuchałam się w to, co mówił.

-Wiesz co, głąbie jeden? - zwrócił się do gliny - Nawet jeśli nie będziecie go szukać, to zrobię to na własną rękę, ale przy okazji was zaskarżę, że nic nie robicie w tej sprawie! A kiedy w miesiąc nie znajdę syna, ani on do tego czasu nie wróci, to jak myślisz, kto będzie miał kłopoty? Tu już mi nawet nie chodzi o skompromitowanie policji-na co moim skromnym zdaniem i tak zasłużyliście-ale o to, że mogę już nigdy nie zobaczyć swojego dziecka! A przez kogo to będzie? Przez was! Bo mi nie pomogliście, kiedy tego potrzebowałem, kiedy mój syn tego potrzebował! A pomaganie przecież należy do waszych obowiązków. - Tutaj przerwał na chwilę, dla uzyskania lepszego efektu.

-Masz Pan syna? Albo jakiekolwiek dziecko? - zapytał po chwili.

-Mam… małą córeczkę.

-Więc proszę postawić się na moim miejscu. Gdyby Pańska córka uciekła nagle z domu, a była chora na poważną depresję. Co by Pan zrobił? Gdyby zdawał Pan sobie sprawę z tego, że może jej już nigdy nie zobaczyć? Gdyby miał Pan pewność, że teraz, bardziej niż kiedykolwiek jest jej Pan potrzebny, a nie mógł z nią być i jej wspierać? Że cholerna policja, która powinna dawać obywatelom tego miasta jakieś poczucie bezpieczeństwa, nie chce ruszyć nawet palcem w tej sprawie?!

Przemowa widać wstrząsnęła do głębi gościem, bo się nie odezwał. Ojciec jest świetnym mówcą, mógłby iść na adwokata, by wyciągać z więzień typów podobnych do siebie.

Mnie zresztą też zszokował ten wywód. Alex uciekł? Nie, to niemożliwe. Matka miała zamknięte oczy. A może…? Szybko odstawiłam szklankę, bo jeszcze sekunda, a bym ją upuściła na podłogę. To prawda. Naprawdę się ucieszyłam. Udało mu się uwolnić od tego szaleństwa.

Uśmiechnęłam się najpierw delikatnie, potem szyderczo. Już nie będą mieli kogo bić.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.