Opowiadanie
Bo wszystko jest możliwe
Cel
Autor: | ISKIERKA |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy, Przygodowe, Romans |
Dodany: | 2012-05-26 10:10:41 |
Aktualizowany: | 2012-07-12 18:25:41 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone.
Słońce leniwie wznosiło się nad horyzontem Lina, Amelia i Gourri jeszcze spali. Zel siedział przy ognisku które nie zdążyło jeszcze zgasnąć i dokładał drewna. Lina podniosła głowę i zobaczywszy Zela usiłującego nie dopuścić do zagaszenia jedynego źródła ciepła podeszła do niego i spytała
- czy ty spać nie możesz, przecież dopiero świta - przeciągnęła się leniwie i usiadła obok chłopaka
- nie ma czasu do stracenia, jeśli wszystko dobrze pójdzie dzisiaj po południu będziemy na miejscu i dowiemy się o co chodzi
- świetnie! - Lina automatycznie zerwała się na równe nogi - więc jeśli się pośpieszymy to zjemy sowity posiłek, no mam nadzieje że skoro potrzebują naszej pomocy to chociaż zapewnią nam odpowiednie wyżywienie, Zel! budź resztę, ruszamy w drogę!
Słońce świeciło coraz mocniej, a wędrówka przez gęsty las wcale nie należała do przyjemnych, a co gorsza po drodze nie było żadnej rzeki, żadnego jeziora z którego można było by się napić lub co ważniejsze złowić rybę i zaspokoić głód. W miarę posuwania się do przodu las robił się coraz gęściejszy aż w końcu korony drzew przesłoniły słońce.
- Mam dosyć, jestem zmęczony nie wyspany, i głodny, kiedy wreszcie dojdziemy, i czy te wszystkie tajne stowarzyszenia muszą znajdować się w takich ponurych miejscach, czy nie mogły by być w centrum jakiegoś miasta gdzie można coś zjeść.
- Przestań narzekać Gourri!! po pierwsze spałeś najdłużej z nas wszystkich, po drugie nie tajne stowarzyszenia tylko bractwa, po trzecie muszą znajdować się na uboczu bo inaczej nie były by tajne gdyby każdy wiedział o ich istnieniu więc przestań zadawać takie głupie pytania!!!
- Panno lino? -
- Zaraz Amelio Jeszce nie skończyłam! - księżniczka najwyraźniej chciała coś powiedzieć ale Lina nie dopuściła jej do głosu
- Ale panno Lino, ale …
- ZARAZ AMELIO!!! - Ten ton głosu oznaczał że Lina zaraz wyjdzie siebie i stanie obok, i najlepiej w takiej sytuacji byłoby gdyby wszyscy ewakuowali się jak najdalej z tond
- Panno Lino chcem tylko powiedzieć że jesteśmy na miejscu
- co?!
Lina przerwała udzielanie wykładu Gurriemu i natychmiast spojrzała za siebie, jej oczom ukazał się co najmniej ciekawy widok. Ogromne stare zamczysko z małymi oknami przez które wpada mało świtała, porośnięte mchem, z trzema strzelistymi wieżami. Położone w dość yyyyy ciekawym miejscu, a konkretnie na samym dnie spadzistego wąwozu do którego prowadziła bardzo wąska i jeszcze bardziej nie bezpieczna dróżka. Miejsce to owiane mgłą i otoczone głazami wprawiało w nastrój nie pokoju i dziwnego lęku, panowała tu zupełna cisza a wszystko to emanowało dziwną energią. Wszyscy zdziwieni wyglądem i położeniem starego i mrocznego zamku nie zauważyli obecności Xelllosa który wyszedł dwa kroku do przodu, odwrócił się w stronę wprawionych w nie małe zdziwienie towarzyszy i z spokojem tak dla niego charakterystycznym powiedział
- to co idziemy, chyba nie każemy na siebie długo czekać z resztą jeśli trafiły do nas te listy to pewnie wiedzą że się zbliżamy.
Powoli patrzył na każdego z towarzyszy, Gourri jak zwykle miał tępy wyraz twarzy a to nie codzienne zjawisko powodowało że i tak nie wiedział co ma powiedzieć, Amelia zagryzała wargi ze strachu, a jej mina zdawała się mówić panno Lina uciekajmy z tond, z miny Zela nie wiele dało się wyczytać stał dumny z kamiennym wyrazem twarzy. A Lina, no właśnie jak na doświadczoną czarodziejkę przystało, widziała już nie jedno, ale to co w tej chwili widziały jej oczy niepokoiło ją. Stała z głową podniesioną do góry bez wyrazu strachu czy niepokoju. Popatrzyła na Xellosa i jego jak zwykle niewiarygodnie spokojną twarz co napawało ją przedziwnym przeczuciem - wielkimi kłopotami
- idziemy - dosyć tych tajemnic. - odrzekła stanowczo czarodziejka i ruszyła na przód a za nią reszta
Dróżka była nie zwykle stroma, trzeba było iść bardzo wolno i ostrożnie by się nie potknąć narażając się tym samym na bolesny upadek z dość dużej wysokości. Zejście na sam dół zabrało naszej gromadce sporo czasu i cennej energii z czego szczególnie nie zadowolona była Lina. No ale przecież się udało, dotarli do celu w wyznaczonym czasie, wszyscy ciekawi i nieco poirytowani ruszyli przed siebie wprost do głównego wejścia zamku. Cały teren porastał gęste stare drzewa, słońce prawie tu nie docierało i wszędzie panował półmrok. Po tym jak kilkakrotnie Gourri wpadł na Line tłumaczą się ciemnościami, czarodziejka rzuciła zaklęcie światła które dało nieco inne spojrzenie na miejsce w którym właśnie się znaleźli. Poza starymi drzewami wszędzie rosły zioła o przeróżnych właściwościach które gdzie indziej już dawno wyginęły albo zostało ich bardzo mało. Na końcu drogi widać było jasną plamę która stawała się coraz większa w miarę przybliżania się do niej. Perspektywa świeżego powietrza powodowała że wszyscy przyspieszyli kroku i po chwili ujrzeli odmienny widok. To co ukazało się ich oczom potwierdzało tylko niezwykłość tego miejsca, przed nimi rozciągały się piękne zadbane ogrody z przeróżnymi magicznymi roślinami o których słyszeli jedynie z opowiadań lub czytali w starych księgach. Słońce świeciło tutaj bardzo jasno a stare zamczysko tak ponure z góry wydawało się wspaniałą twierdzą. Stali tak przez chwilę zafascynowani tym co właśnie ujrzeli. Właśnie bez słowa mijała ich grupa osób wszyscy mieli na szyi niebieski okrągły kamień na łańcuszku.
- Panno Lino to miejsce jest na prawdę piękne - Głos Amelii świadczył o tym że księżniczka był a wprost rozanielona - a te rośliny… o tym kwiecie czytałam będąc dzieckiem ma on wielką moc uzdrawiania, być może ci mnisi nie maja złych zamiarów a w zamian za naszą pomoc pozwolą nam skorzystać z tych roślin - Amelia nie mogła wyjść z podziwu, iluż ludziom można by pomóc mając te zioła
- Nie daj się zwieść pozorom Amelio - Lina z nieco większą rozwagą podchodziła do całej sprawy a chłodny ton jej głosu nieco ostudziła zapał księżniczki - to wszystko jest zaczarowane, są tu nie tylko rośliny o uzdrowicielskiej mocy ale i silnie trujące, to miejsce aż emanuje magią i nie chce mi się wierzyć że ci mnisi są tacy bezbronni a taka różnorodność roślin i zmienność krajobrazu świadczy tylko o ich sile.
Ruda wiedziała dobrze co mówi, była doświadczona i życie nauczyło ja żeby nie dawać się zwieść pozorom, bo w owczej skórze może skrywać się wilk. Skończyła mówić i podniosła wzrok do góry, zauważyła idącą i ich kierunku postać, - to chyba Jemen z mnichów z zakonu może on nam powie o co się tu rozchodzi. Wysoka, smukła postać ze spuszczoną głową zbliżała się powoli, wyglądał tajemniczo z resztą tak jak całe to miejsce. Ubrany w długi ciemny płaszcz z kapturem który przesłaniał jego twarz do tego stopnia że nie było widać nawet koloru jego oczu, podszedł bliżej, nie zdejmując kaptura staną przed przybyszami i przywitał ich. Jego głos był opanowany i spokojny, emanowała od niego ciepła aura która zdawał się przeczyć całemu otoczeniu.
- Widzę że zainteresowały was rośliny w naszym ogrodzie - z uprzejmością zwrócił się do księżniczki oglądającej ogród
- O tak, są wspaniałe - Amelia nie potrafiła ukryć że ogród zrobił na niej niesamowite wrażenie. Podeszła do rosnącego obok niej krzewu i zerwała jego kwiat - Czy i on ma jakieś magiczne właściwości?
- Oczywiście jak wszystko tutaj - mnich podniósł głowę i spojrzał na kwiat - jego pyłek połączony z kilkoma innymi składnikami powoduje utratę pamięci na wiele lat
Amelia odruchowo rzuciła kwiat, utrata pamięci na pewno nie jest tym czego by sobie życzyła. Lina podeszła bliżej z chęcią przyjrzenia się przybyszowi
- Kim ty w ogóle jesteś? - Czarodziejka obdarzyła mnicha badawczym spojrzeniem ale mimo wysiłku nie udał się jej dostrzec twarzy przybysza
- mam na imię Moren jestem prawą reńką wielkiego mistrza, zaprowadzę was do zakonu do głównej sali, tam dowiecie się wszystkiego.
- Zaraz! nie spytasz kim my jesteśmy, z kąt przybywamy i jak tu trafiliśmy.
- Nie musze, skoro tu jesteście to znaczy że tak jak inni otrzymaliście list, trafiliście tu ponieważ interesuje was propozycja jaką chce wam złożyć nasz wielki mistrz a z kąt przybywacie, to mnie nie interesuje.
- Co masz na myśli mówiąc jak inni? Czy to oznacza że nie tylko nam ten wasz wielki mistrz ma zamiar złożyć tą propozycje nie do odrzucenia. - zaciekawienie szybko ustąpiło miejsca irytacji
- Oczywiście, sprawa jest zbyt delikatna żeby powierzać ją tylko jednej grupce ludzi. - jego głos nie zdradzał żadnych emocji
- Grupce ludzi!!!??? Czy ty wiesz do kogo mówisz!!!
- Wiem - mimo irytacji Liny mnich był spokojny co jeszcze bardziej denerwowało czarodziejkę.
- Chodźmy, pewnie jesteście zmęczeni i głodni.
Moren odwrócił się i wskazał drogę. Szli przez ogród w którym spotykali innych mnichów zbierających zioła lub zajętych innymi pracami ale żaden z nich nawet na nich nie spojrzał, wszyscy mieli długie płaszcze i kaptury na głowach. Lina dopiero teraz zauważyła że nie słychać tu śpiewu ptaków i nie czuć podmuchów wiatru a jednak powietrze było rześkie. W końcu nie wytrzymała.
- Dlaczego oni nic nie mówią, wyglądali jakby długo nie widzieli innych ludzi.
- Bo nie widzieli, nie opuszczamy zakonu, cały swój czas poświęcamy na doskonaleniu naszych magicznych zdolność i hodowli ziół z których sporządzamy eliksiry i wywary. To na nich skupia się nasze życie, czerpiemy z natury to co najlepsze i staramy się wykorzystać najlepiej jak umiemy.
Po chwili stanęli u wrót zamku, były wielkie i ciężkie a na ich środku widniał wizerunek smoka sprawiającego wrażenie że jest żywy. Wrota otworzyły się ze zgrzytem.
- Mogli by naoliwić ten złom
- Gourri zamknij się!!!
Coś zauważyłam ..
Wydaje mi się, że widzę błąd w Twoim opowiadanku. Mianowicie, Twoje dialogi z początku i gdzieś pod koniec zaczynają się gdzie nie gdzie z małej litery. Nie powinno tak być. Popraw je szybciutko ( o ile to jest możliwe ) pozdrawiam.
P.S. Uwielbiam Slayers'ów :)