Opowiadanie
Bo wszystko jest możliwe
Mistrz
Autor: | ISKIERKA |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy, Przygodowe, Romans |
Dodany: | 2012-06-30 22:18:27 |
Aktualizowany: | 2012-07-12 18:31:27 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone.
Weszli do ogromnej sali w której panował półmrok, okna były małe i nie wpadało przez nie zbyt dużo światła. Mnich klasną w ręce i natychmiast zapaliło się mnóstwo świec. Dopiero teraz mogli podziwiać całe to wnętrze. Znajdowali się w ogromny holu, powietrze pachniało stęchlizną a na ścianach wisiały ogromne stare obrazy przedstawiające postacie dawnych mistrzów, w złotych ramach, dodatkowo zdobionymi drogimi klejnotami. Poza tym sala była pusta, żadnych mebli czy dekoracji.
- Zaprowadzę was na miejsce spotkania. - glos mnicha odbił się echem od ścian
Szli w milczeniu, z resztą atmosfera tego miejsca raczej nie zachęcała do rozmów. W pewnym momencie Lina przystanęła i obejrzała się za siebie ale nic nie zobaczyła
- Panno Lino czy coś się stało? wygląda pani na przestraszoną
- Nie, nic Amelio, po prostu myślałam że ktoś idzie za mani
Przeszli przez salę i weszli do drugiej znacznie mniejszej w której również płonęło mnóstwo świec zastępując naturalne światło , na środku stał stół z krzesłami a przy ścianach posągi nie znanych i osób. Wszyscy usiedli przy stole pozostawiając jedno puste miejsce dla mistrza zakonu, przyczyny tego całego zamieszania. Moran wyszedł i zostali sami. Zel widząc minę Liny chciał zapytać co chodzi jej po głowie ale w tym momencie drzwi otworzyły się i do sali wszedł Moran.
Lina popatrzyła się na niego w nadziei że ujrzy chociaż fragment jego twarzy - chyba nie powiesz nam że to ty jesteś tym wielkim mistrzem? - w głosie czarodziejki dało się wyczuć kpinę i zniecierpliwienie
- Oczywiście że nie, nasz mistrz zjawi się trochę później, więc jeśli macie ochotę to zapraszam na sali jadalnej na obiad. - mnich wskazał ręką w stronę drzwi
- A może powiesz nam co zatrzymało tego całego mistrza, skoro się z nami umawia to powinien zjawić się na czas a nie kazać nam czekać na siebie. Przebyliśmy szmat drogi z powodu tego głupiego listu, podobno to ważna sprawa ale skoro wasz mistrz się spóźnia to może ona wcale nie jest taka pilna.
- MISTRZA NIE MA OBECNIE W ZAKONIE! ! ! - Zapanowała cisza, Moren wyraźnie powiedział za dużo. Ton jego głosu wskazywał na to że został wyprowadzony z równowagi. Po chwili dotarło to do niego i choć wciąż zirytowany ale już wiele spokojniejszym głosem oznajmił że zaprowadzi wszystkich do jadalni.
- A nie możemy zjeść tutaj?
- Nie - uciął krótko i wskazał ręką w kierunku drzwi
Wszyscy podnieśli się z krzeseł i posłusznie szli za mnichem. Weszli do sali w której stał ogromny owalny stół z krzesłami. Wszyscy usiedli przy stole, jak i w pozostałych salach tak i tu zamiast dziennego światła paliły się świece. Lina rozejrzała się w koło, poza stołem nie było żadnych mebli. Po chwili drzwi otworzył się i weszło kilku mnichów ubranych identycznie jak Moren. Wnieśli na srebrnych półmiskach przeróżne potrawy których zapach rozchodził się po całej sali jeszcze zanim dotknęły stołu. Lina już chciał atakować wielki kawał mięsa kiedy zorientowała się że w komnacie został jeden mnich który stał przy drzwiach, podobnie jak pozostali miał na sobie długi ciemny płaszcz z kapturem który zasłaniał wszystko włącznie z twarzą. Tak więc choć stół uginał się od pysznych potraw Lina i Goury musieli porzucić swoje tradycyjne zachowanie podczas posiłków i przyjąć nieco inną, oficjalną postawę. Oczywiście Amelia i Zel nie mieli z tym problemów a nawet można powiedzieć że byli zadowoleni z takiego obrotu spraw.
Kiedy brzuchy wszystkich napełniły się do syta zwłaszcza niezwykle pojemne brzuchy Liny i Gourriego do sali wszedł Moren i oznajmił że wielki mistrz oczekuje ich.
- Super! może w końcu dowiemy się o co w tym wszystkim chodzi, poza tym chciała bym zadać waszemu jak wy go tam nazywacie mistrzowi kilka pytań.
- Nasz mistrz jest wielkim magiem i masz zwracać się do niego z należnym mu szacunkiem.
- Tak się składa że ja również jestem wielka czarodziejką i wiem jak mam rozmawiać i co mówić więc bądź tak miły i nie pouczaj mnie na każdym kroku.
Udali się do sali w której byli wcześniej. Moren otworzył drzwi zapraszając gości, przy stole siedział już wielki mistrz, Lina Amelia Zel i Gouri zajęli puste miejsca przy .
- Rozumiem że to ty jesteś przewodniczącym tego całego yyy zgromadzenia i to ty nas tu wezwałeś.
Mnich podniósł się powoli z krzesła i ściągną kaptur. Był to średniego wzrostu dobrze zbudowany mężczyzna. Miał jasne włosy związane w kucyk i uderzająco zielone oczy. Biła od niego ciepła aura i sprawiał pozytywne wrażenie.
- Nazywam się Bakan jestem wielkim mistrzem starożytnego bractwa czarnego smoka. Cały ten zakon i wszyscy jego członkowie są mi podlegli. Wezwałem was ponieważ nasze bractwo znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie i w istocie potrzebujemy waszej pomocy. Zdaje sobie sprawę z waszej siły i odwagi i właśnie dlatego zwracamy się do was. - Jego głos był nie zwykle ciepły niemal ojcowski ale jednocześnie było w nim cos władczego i tajemniczego. - Chcem zawrzeć z wami umowę i zlecić wam zlecić odszukanie pewnej osoby która niegdyś była jedną z nas
- Jedną? więc chodzi o kobietę?
- Tak. Serina bo tak ma na imię była moją uczennicą. Jedną z najlepszych, nawet najlepszą. Była nie zwykle pojętna i miała wielki talent, nauka nawet najtrudniejszych starożytnych zaklęć przychodziła jej z zadziwiającą łatwością, ale któregoś dnia zniknęła
- Jak to zniknęła tak po prostu? - Lina podniosła głowę i spojrzała w oczy mistrza starając się dostrzec w nich jakieś emocje - Musiał zaistnieć jakiś powód dla którego opuściła zakon zwłaszcza że jeśli wierzyć temu co mówią, tego zakonu nie opuszcza się ot tak sobie
- I zaistniał. Chciała bym nauczył ją pewnego bardzo potężnego zaklęcia a ja nie chciałem się na to zgodzić, po prostu była jeszcze za mało doświadczona by móc poznać tajniki tak potężne. Wykradła więc stare manuskrypty na których zapisane są tajemnice naszego zakonu i uciekła.
- Kiedy to się stało
- Kilka miesięcy temu
- Rozumiem, tak więc pragniesz byśmy ja odnaleźli i sprowadzili powrotem do zakonu
- Tak, właśnie na tym ma polegać wasza misja
- Z całym szacunkiem ale dlaczego dopiero teraz jej poszukujecie i dlaczego sami nie spróbujecie jej odnaleźć? Poza tym domyślam się że cały ten teren jest zabezpieczony czarami a jak sam powiedziałeś wszystko to jest pod twoim władaniem więc jak udało się jej przerwać barierę i uciec?
Na spokojnej twarzy mnicha pojawił się grymas, widać było że pytanie Liny nie koniecznie mu się podoba.
- Mówiłem już że jest bardzo silna i złamanie barier nie stanowiło dla niej większego problemu
- No dobrze mogę zrozumieć że przełamała zaklęcia chroniące zamek. Ale jak udało się jej wykraść tak cenne manuskrypty które jak mówiłeś zawierały tajemnice tego miejsca. Czyżby nie były chronione?
Na to pytanie Baken najwyraźniej nie był przygotowany. Stał jeszcze przez chwilę patrząc Linie prosto w oczy. Wiedział że dziewczyna jest inteligentna ale nie sadził że zwróci na to uwagę i że jej pytania okażą się tak kłopotliwe. Po czym usiadł przy stole. Lina tym czasem obserwowała z uwagą twarz Bakena starając się odczytać z niej cokolwiek.
- Oczywiście że były chronione, nie wiem dlaczego myślisz inaczej. Ufałem Serinie, nigdy nie myślałem że będzie zdolna do czegoś takiego.
- Rozumiem. Ale mam jeszcze jedno pytanie
- Słucham
- Cóż chodzi o ……. nasze wynagrodzenie
- Lina - Zel zwrócił się do czarodziejki - zawsze musisz być taka bezpośrednia
- No co, za robotę należy się wynagrodzenie, prawda - z szerokim uśmiechem popatrzyła na mnicha
- Oczywiście. Księżniczka Amelia dostanie zioła z naszego ogrodu będące lekarstwem na wiele chorób. Zelgadisowi pomożemy przełamać urok rzucony na niego przez Rezo. Ty Lino Inverse otrzymasz księgi z zaklęciami które pomogą ci w dalszej walce. A ty Gaury. . cóż ty dostaniesz yyy to co zechcesz, oczywiście w zakresie naszej mocy. Oczywiście wiem z jakimi wiąże się to kosztami więc jeśli chcecie dostaniecie zaliczkę.
Lina popatrzyła po swoich towarzyszach na których twarzach malowało się nie małe zdziwienie. Wyglądało na to że wielki mistrz wie o nich więcej niż im się na początku wydawało. Tak czy siak trudno było odrzucić taką ofertę.
- Zaliczka nie będzie potrzebna. - Lina odrzucająca pieniądze, tego jeszcze nie było. Mówiąc wprost wszystkim kopara opadła ze zdziwienia.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.