Opowiadanie
Miłość czy nienawiść?
Autor: | Kimiko-chan |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Dramat |
Uwagi: | Songfik |
Dodany: | 2012-04-05 15:47:55 |
Aktualizowany: | 2012-04-05 15:47:55 |
Jestem jedyną autorka tego opowiadania, dlatego zastrzegam sobie do niego pełne prawo.
W życiu bywają historie prawdziwe i zmyślone. Wielu z was nigdy nie zastanawiało się nad wieloma sprawami. Większość z was nie rozumie. Kiedyś znałam pewną osobę. Czemu znałam? Jej już nie ma. Historia tej osoby nie jest jakaś wesoła. Jednak każdy z was odbierze ją inaczej. Czy ktokolwiek z was zastanawiał się nad własnym postępowaniem, zachowaniem? Czy przejmowaliście się czyimś losem? Czy interesowaliście się kimś, prócz siebie? Żeby zrozumieć cokolwiek, będę musiała zacząć wszystko od początku.
Dawida poznałam, kiedy wprowadził się na moje osiedle. Nie byliśmy blisko. Jednak ja wiedziałam, że coś jest z nim nie tak. Już wtedy mnie zainspirował. Wydawał się taki... Obojętny. I nic by nie było dziwnego w tym wszystkim, gdyby sprawy się tak diametralnie nie zmieniły. Chodziliśmy razem na zajęcia. Nie raz przyłapywałam samą siebie na patrzeniu na niego. Cóż się dziwić. Był wysokim, przystojnym i postawnym chłopakiem. Miał krótkie włosy. Był szatynem o zielonych, hipnotyzujących oczach. Jego rysy twarzy były w sumie delikatne jak na chłopaka w tym wieku. Często go obserwowałam, siedząc na przerwie pod klasą i udając, że się uczę. A wszystko to było tylko po to, aby nie zauważył, jak mu się przyglądam. Któregoś dnia poszłam z koleżanką na imprezę. Wtedy ona do niego podeszła. Okazało się, że są parą. W jednym momencie poczułam się tak dziwnie. Dziwnie, jakbym coś straciła. Tamtego dnia pierwszy raz z nim rozmawiałam. Jego głos był w sumie taki zwykły, lecz dla mnie różnił się. Nigdy nie potrafiłam się dobrze dogadywać z ludźmi. Byłam skryta i zamknięta w sobie, jednak miałam pewność, że przed nim mogłabym się otworzyć. Doskonale wiedziałam, że jest sympatyczny, przyjazny, nie lubi imprez i kocha Kamilę. Jednak czym jest miłość? Czy po dwóch tygodniach możemy powiedzieć, że kogoś kochamy i chcemy z nim być zawsze? Doskonale znałam tę blondwłosą dziewczynę i byłam pewna, że ona nie potrafi kochać. Jej niebieskie oczy wszystko zdradzały, a rysy twarzy nie były zbyt miłe. Nigdy nie nadawała się do związków. Już tego samego dnia i ja, i Dawid widzieliśmy jak kręciła się koło innych facetów. Ja nic nie mówiłam, a on zdawał się udawać, że tego nie widzi. Wiedziałam, że ta szczupła i wysoka dziewczyna nie ma w sobie cech wartych uwagi. Ale zawsze, gdy potrzebowała pomocy, starałam się jej ją udzielić. Chciałam chronić Dawida, ale wiedziałam, że nie zwróciłby uwagi na moje słowa. I tu już nawet nie chodziło o to, że się nie znaliśmy. Był nią zaślepiony i oczarowany. Kamila potrafiła manipulować i owijać sobie mężczyzn wokół palca. Jej chłód i obojętność były niezwykłe. Z początku interesowała się swoją upatrzoną ofiarą, ale z czasem nudziła się jej i szukała sobie kolejnej zabaweczki. Pozbywała się ich po prostu jak jakieś nic nie warte śmieci. Twierdziła, że ich kocha, a nawet dwa dni po tym, jak z jakimś była, zostawiała go i, gdy znajdowała sobie kogoś nowego od razu twierdziła, że czuje do niego taką miłość, jakiej nigdy wcześniej nie czuła do nikogo. Ale wiem co się potem z takimi działo. Jednak każdy z nich reagował na takie coś inaczej. Jedni lepiej, drudzy gorzej. To zależało już od charakteru danej osoby. Przeważnie byli tylko załamani, ale zdarzali się i tacy, którzy potrzebowali pomocy psychologa, bo nie potrafili sobie poradzić z tym, co się stało i chcieli zrobić sobie krzywdę.
Jakiś czas rozmawialiśmy między sobą, potem od czasu do czasu spotykaliśmy się to u mnie, to u niego, ponieważ dawałam mu korepetycje z historii. Kamila powoli miała go gdzieś i zarywała do innych. Cóż się dziwić, to już były dwa miesiące jak z nim była. Jak dotąd była z nim najdłużej. On cały czas mimo wszystko udawał, że nie widzi tego, co ona robi, że wszystko jest dobrze. Cierpiał. To było pewne, ale był silny. Wybaczał jej wszystko, nie robił kłótni, nie miał pretensji. Był naprawdę wyjątkowy. Nie zasługiwała na takie traktowanie. Któregoś dnia późnym wieczorem przyszedł do mnie. Byłam zdziwiona, jednak wpuściłam go do domu. Poprosił mnie o to, żebym go przenocowała. Zgodziłam się. Już nawet nie pytałam czemu przyszedł tu, a nie do Kamili. Nie widzieliśmy się z jakieś dwa tygodnie, ponieważ byłam chora i nie chodziłam do szkoły. Pokazałam mu gdzie co jest. Moich rodziców nie było w domu. Ciągle pracowali. W sumie to prawie w ogóle ich nie znałam, ale to i może nawet lepiej. Kiedy miałam wyjść z pokoju, w którym chłopak przebywał, zatrzymał mnie. Wiedziałam, że coś jest mocno nie tak.
- Dawid, co się dzieje? - spytałam w końcu. Chłopak rozglądał się po żółto pomalowanym pokoju. Przez okno było widać nocne niebo. Obok okna przy ścianie stało duże, dwuosobowe łóżko z czerwoną pościelą i wieloma poduszkami. Po jego obu stronach stały bukowe etażerki, piękne i ręcznie wykonane. Na nich stał telefon bezprzewodowy, budzik elektryczny, kubek z wodą i kwiaty - piękny bukiet czerwonych i żółtych tulipanów; kwiatków, które uwielbiałam. Naprzeciwko łóżka stała duża szafa, prawie tak ogromna, jak jakaś sala bankietowa, wykonana również z drzewa bukowego. Na jej przedzie były lustra. Podłoga była wykonana z jasnych desek sosnowych. Na niej był dywan w odcieniu lawendowym, a firanki mieniły się w jasnym fiolecie. Na ścianach wisiały różne obrazy. Całość wystroju dopełniały fotele w odcieniu beżu i stoliczek, na którym były sztuczne owoce, znajdujące się w jednym z kątów. Chłopak spoglądał najpierw na to wszystko, a potem przeniósł wzrok na biały sufit, aż w końcu zatrzymał się na lampie. Dopiero po jakiejś chwili wbił swój wzrok we mnie.
- Mam kłopoty - zaczął.
- Nie domyśliłam się - powiedziałam cicho do siebie.
- Wszystko mi się wali. Przepraszam za to... Ale mogę się zwrócić tylko do ciebie z pomocą. Wiem, że za dobrze się nie znamy... Ale wiem, że mogę ci ufać. Kamila ze mną zerwała, więc nie mam co na nią liczyć. Wiesz... Przeprowadziłem się tutaj z ojcem. Moja matka nie żyje. Zawsze pili oboje. Ja ich utrzymywałem. Starałem się. Miałem nadzieję, że oni się zmienią. Ale nic się takiego nie stało. Po śmierci matki było za dużo wspomnień. Postanowiłem, że się przeprowadzę. Zdobyłem pieniądze. Ojciec oczywiście poszedł za mną. Tutaj pracowałem ciężko. Dostawałem nie raz od ojca. Tak, jak dzisiaj, zwolnili mnie. Jakiś czas temu nieźle się wciągnąłem w narkotyki. Przyszli do pracy po należności. Ale mnie tam nie znaleźli. Zagrozili szefowi. Ja... Nie tylko dilowałem narkotykami, sam się w nie wciągnąłem. Wiedziałem, że tak mi nie wolno, ale to zrobiłem. Nie mam siły, nie chce mi się już żyć. Mam dość ciągłej walki - skończył. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Płakał. Było mi tak cholernie smutno. Przytuliłam go do siebie. Nie liczyło się dla mnie w tamtym momencie nic więcej. Świat mi się zatrzymał w tej cudownej, ale jakże smutnej chwili. Wiedziałam, że on mi ufa i wiedziałam, że muszę mu jakoś pomóc. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że już od samego początku go kocham. Ale wiedziałam też, że nie mam u niego szans, on kochał Kamilę. Nie mogłam mu tego powiedzieć. Czułam ból i smutek, a jednocześnie pomieszaną radość i szczęście. Nie rozumiałam już samej siebie powoli. Ale trzymając go w ramionach, wypłakującego się, czując jego dotyk, oddech, zapach, bijące ciepło i serce uderzające w równym rytmie, czułam... Po prostu to, co on w tamtej chwili. Doskonale go rozumiałam. Wiedziałam, że potrzebuje wsparcia i pomocy, właśnie dlatego do mnie przyszedł. Wiedział, że go nie opuszczę jak inni, że będę przy nim. Byłam pewna, że nie jestem w stanie go tak zostawić. Nieważne za jaką cenę to miało się stać, byłam gotowa na wszystko. Dla niego nie miałam granic. Nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko granice, które sobie sami wytyczymy.
Po długim szlochu zasnął. Położyłam go delikatnie na łóżku i szybko, ale cicho wyszłam z pokoju. Udałam się do mojego i zabrałam stamtąd czeki. Zbiegłam szybko na dół, ubrałam się i wyszłam. Wiedziałam do kogo mam iść. Sama raz czy dwa wzięłam narkotyki. To było nierozsądne, ale wtedy byłam załamana po tym, jak mój ukochany wbił mi nóż prosto w serce. Ta noc zapowiadała ciąg niefortunnych wydarzeń. Było w niej coś mrocznego. Nawet migoczące gwiazdy wtedy nie były takie piękne, jak zazwyczaj. Po jakimś czasie znalazłam się przed domem. Bez wahania zapukałam. Otworzył mi. Na mój widok na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wydawał się teraz być jak dziecko. Miał takie dziecinne rysy twarzy. Jedynie jego włosy w kolorze czerwieni oraz wysokość i dobrze zbudowana sylwetka mówiły o tym, że nie jest chłopcem. W jego spojrzeniu było widać odwagę i determinację oraz piekielne szczęście. Wpuścił mnie do środka.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Dawid - odparłam. - Zapłacę jego długi tylko powiedz cenę.
- Hym... Myślę, że jakoś się dogadamy Dagmaro. Chłopak jest naiwny. Nie wie na czym polega świat biznesu. Myślał, że to wszystko będzie łatwe. Hym... No... Wiesz, że stęskniłem się za tobą? - zapytał, przejeżdżając ręką po moim ramieniu. Nienawidziłam tego. - Tak więc.. Kim on dla ciebie jest, że chcesz zrobić coś takiego?
- Jest moim przyjacielem - odparłam pewnie, ale z lekkim smutkiem i żalem.
- Dziesięć tysięcy. Jesteś w stanie tyle zapłacić? - zapyta.
- Tak.
- Dobrze więc. Milo mi się z tobą robi interesy. - Ucałował moją dłoń. Zaczęłam wypisywać czek. - Wiesz... Wolałbym coś innego, jednak wiem, że się nie zgodzisz. - Uśmiechnął się lubieżnie.
- I zostawcie go w spokoju - powiedziałam, szybko wychodząc z tego okropnego domu.
Wiecie... Życie może wydawać się wam beznadziejne, ale to nieprawda. To my decydujemy jakie ma być. Nie możemy się poddawać. Nawet jeśli brakuje nam siły czy wiary, to są na świecie ludzie, którym na nas zależy. Tu nie liczy się tylko siła. Tutaj trzeba po prostu odrobiny cierpliwości i braku chęci nienawiści, wymieszanych z odrobiną zrozumienia oraz braku żalu i dzielnością, jak i umiejętnością przebaczania. Coś, czego brakło Dawidowi. Spłaciłam jego długi. Jego ojca wysłaliśmy na odwyk. Dawida też chcieliśmy, ale cóż... Pomagałam mu jak tylko mogłam. On tego już nie chciał. Poddał się. Tak po prostu. Zrezygnował ze wszystkiego. Czuł ból. Cierpiał. Kochał ją, a ona? Nie zależało jej na nim nigdy. Bawiła się nim, od tak... Bez skrupułów go porzuciła. Nigdy mu nie pomagała, zawsze tylko utrudniała życie, niczym i nikim się nie przejmując. Dawid nie był w stanie patrzeć na to, co robi i jak jest z innymi. Nie mogłam patrzeć na jego cierpienie, ale nic nie mogłam zrobić. Byłam tylko jego przyjaciółką i nic więcej. Któregoś dnia przyszedł do nas policjant. Powiedział, że Dawid popełnił samobójstwo. Wtedy płakałam, krzyczałam, nie chciałam wierzyć w to, że się poddał, że stchórzył po prostu. Mógł walczyć. Ale poszedł łatwiejszą drogą. Zrezygnował. Zostawił po sobie wspominania i cierpienie ludziom, którym na nim zależało. Nie byłam jedyna. Miał kolegów i koleżanki, które go lubiły. Jego usposobienie i sposób bycia potrafiły każdego zmusić do tego, żeby stawał się jego kolegą czy koleżanką. Miał w sobie coś wyjątkowego. Takiego niepowtarzalnego.
Po co wam opowiadam? Może po to, że jeśli będziecie w podobnej sytuacji to lepiej komuś pomożecie. Nie wato być takim obłudnym i fałszywym jak Kamila, która tylko i wyłącznie wykorzystywała wszystko dla swoich celów. Nigdy niczego nie żałowała i nadal postępuje tak samo. Ale może kiedyś się nauczy. Na pewno. Wystarczy, że się zakocha i ktoś ją tak samo zrani jak ona innych rani.
Żyję tak, żeby nigdy się nie poddawać, bo... Nie warto dawać za wygraną... Trzeba walczyć do samego końca i trzeba widzieć sens prowadzenia tej walki, Dla mnie nie jest to wszystko takie łatwe. Wiem jednak, że Dawid będzie zawsze w moim sercu i to się nie zmieni. Codziennie odwiedzam jego grób i wspominam. Może... Byłoby inaczej, gdybym z początku zaczęła z nim rozmawiać i, gdybym powiedziała mu, że go kocham.
„Więc dalej idź, mój zagubiony książę,
Szukaj szczęścia ja wiem, że odnajdziesz je,
Bo nie jesteś sam i nie jesteś zły...”
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.