Opowiadanie
Colors
Prolog
Autor: | Sakudoshi |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Fantasy, Mistyka, Mroczne |
Uwagi: | Utwór niedokończony |
Dodany: | 2012-04-27 08:00:53 |
Aktualizowany: | 2012-04-26 22:31:53 |
Kopiować tylko za zgodą autora.
Kolejny poranek. Nie mogłam jakoś dłużej spać. I to nie chodzi nawet o to, że słońce mi przeszkadzało. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie, ono mi właśnie pomagało w zaśnięciu. Znowu jest mi zimno. Otworzyłam leniwie oczy i rozejrzałam się. Byłam w moim pokoju. Szczerze, to nie spodziewałam się tego, rzadko takie sytuacje się zdarzają. Spojrzałam na swoją piżamę. Jak zwykle trochę poszarpana, jednak mniej niż ostatnio. Jeszcze dzisiaj mogę ją założyć. Zatrzęsłam się z zimna i zamknęłam okno. Zaraz przeszyła mnie fala wspomnień i nie miałam wpływu na ich pojawienie się. To... tak samo. Nie chciałam ich, ale potrzebowałam. One są dla mnie ważne, gdyż muszę wiedzieć co było wcześniej. Spojrzałam na zegarek, który stał na stoliku przy łóżku. Mogłam jeszcze pół godziny pospać... Westchnęłam ciężko, zmęczona nieco, ale w końcu ubrałam się. Nie było to nic specjalnego, zresztą jak zwykle. Mimo że mieszkałam w zamożnym domu, to jednak ubieram się dość skromnie. Zwykła, ciemnoniebieska sukienka z wytrzymalszego materiału. Tyle mi wystarczyło jako ubranie. Mam też parę innych, ale jednak uwielbiam właśnie sukienki. W nich czuję się dużo lepiej. Poszłam do łazienki, by się trochę ocucić i ułożyć włosy. Oblałam swoją twarz wodą, po czym spojrzałam na siebie w lustrze. Moje niebieskie włosy były w kompletnym nieładzie, więc zaczęłam je układać. Moja osoba może być trochę... inna. Ba, trochę to za mało powiedziane. Jednak w tej chwili wyróżnia mnie jedynie heterochromia. Wprawdzie osoby z innym kolorem włosów, czy oczu rzadziej się rodzą, ale i tak jest bardzo dużo takich ludzi. U mnie lewe oko jest krwistoczerwone, a prawe błękitne. Ta niezgodność kolorów może być uciążliwa, gdyż rówieśnicy zawsze znajdują coś, by dokuczyć komuś. Oczywiście, ja też byłam ofiarą i szczerze nie chcę więcej tego przeżywać. Ogólnie nie znoszę ubliżania mi i dręczenia... Nie mogę nic z tym zrobić, nikt też mi w sumie nie pomoże. Jednak trzeba było dalej żyć. Nie jestem w końcu zbyt silna, zresztą nie chcę... Po prostu jestem wyczulona na przemoc. Mimo wszystko życie dość okrutnie mnie potraktowało. Zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którzy mają gorzej niż ja, ale...
Cóż, zostałam najpewniej porzucona przez rodziców. Wnioskuję to ze słów mojej przybranej mamy, która jest wdową. Jej mąż utopił się podczas rejsu, nie miała nigdy rodzonych dzieci. Znalazła mnie w lesie jak miałam 5 lat. Osobiście nic z tego okresu nie pamiętam. Miałam przy sobie naszyjnik, a w środku było wypisane moje imię „Asura”. Moja przybrana mama uznała, że to imię jednak nie pasuje do mnie, czemu nie można się dziwić i nazwała mnie Lia, za co jestem wdzięczna. Prawdziwe schody zaczęły się w wieku 14 lat. Wtedy co noc odnajdywałam się w lesie, leżącą na trawie. W każdej porze roku. Czasami zdarzało się, że byłam po prostu w pokoju, ale zawsze było coś typowego - w jakimś stopniu poniszczona piżama. Trochę było to uciążliwe i tak naprawdę ciągle musiałyśmy mi kupować nowe. Samo wychodzenie z domu nie było tak trudno zatuszować, bo wstaję oczywiście wcześnie. W zimie musiałam spać jeszcze w kurtce i ogólnie ubrana, by nie złapać jakiegoś choróbska. Tak przy okazji, to mam urodziny 17 grudnia i teraz mam 16 lat. Najbardziej przełomowy moment w tym lunatykowaniu był na wiosnę podczas pełni księżyca, kiedy miałam tyle samo lat, gdy wystąpiły symptomy. Obudziłam się w łóżku, jednak po chwili w mojej głowie pojawiły się jakieś wspomnienia. Byłam oszołomiona i przez chwilę musiałam je ułożyć w swoich myślach. I w końcu poznałam przyczynę moich wycieczek do lasu, a także to, że czasami była krew na mojej piżamie. Myślałam, że to z jakichś ran, ale nie. Pamiętam, że szłam przez las i to bardzo szybko. Dotarłam nad tutejsze jezioro i w tafli wody zobaczyłam swoją postać... Byłam wtedy w szoku. Owłosiona bestia, która jest podobna do wilka. Dużo większa niż ja normalnie i silniejsza. Długi pysk, gęste, czekoladowe futro, pazury... Najgorsze było to, że to byłam ja! Nie mogłam w to uwierzyć, jednak kolejne noce i zadrapania, czy krew tylko potwierdzały to, kim... czym jestem. Wilkołakiem. Po prostu dziką bestią, która zabija i je surowe mięso. Naprawdę, przykro mi patrzeć, gdy to ja zabijam zwierzęta i je pożeram. To jest w dodatku ohydne... Dzisiaj oczywiście też tak miałam. Każdego dnia teraz tak jest od tamtej chwili. Nadal jestem zszokowana swoją istotą. Nie chcę być taka. Nie chcę być potworem. Jednak nie mogę nic zrobić i tylko muszę bardzo, ale to bardzo strzec swojej tajemnicy. Naprawdę wątpię, że uda mi się to utrzymać. Jednak chcę to odwlekać. Nie mam wyboru, nie mam rozwiązania. Nie mam pojęcia jak będzie później. Nie mogę mieć normalnego życia, kochanka, dzieci. Co jeśli to przejdzie na nie? Nie chcę tego. Trudno mi się z tym pogodzić, ale trzeba...
Zaraz usłyszałam głos mojej mamy. Wyszłam szybko z łazienki i spojrzałam na zegarek, gdzie wyświetlała się godzina 8:10. Troszkę się zamyśliłam się, muszę szybko zjeść śniadanie i biec do szkoły.
- Kochanie, chodź tutaj szybko, śniadanie wystygnie!
- Już idę mamo! - krzyknęłam do niej, po czym jak najszybciej doprowadziłam siebie do porządku. Kolejny zwykły dzień w szkole... O ile dobrze kojarzę, to dzisiaj są dwie kartkówki. Będzie trochę ciężko... Dobra, muszę się pośpieszyć.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.